[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG127Wtem jakiś głos spod strzemienia tatarskiego zawołał nań:- Panie Kmicic! Panie pułkowniku! Ratuj znajomego! Każ mniepuścić ze sznura na parol. Hassling!  zakrzyknął Kmicic.Hassling był to Szkot, niegdyś oficer rajtarii księcia wojewody wi-leńskiego, którego Kmicic znał w Kiejdanach i swego czasu bardzolubił. Puść jeńca  zakrzyknął na Tatara  i sam precz z konia!Tatar skoczył z kulbaki, jakby go wiatr zmiótł, bo wiedział, jakniebezpiecznie marudzić, gdy  bagadyr rozkazuje.Hassling postękując wdrapał się na wysokie siedzenie ordyńca.Wtem Kmicic chwycił go powyżej dłoni i gniotąc mu rękę tak, jak-by chciał ją zgruchotać, począł pytać natarczywie: Skąd jedziecie? Wraz powiadaj, skąd jedziecie? Na Boga, spieszsię! Z Taurogów!  odparł oficer.Kmicic pocisnął go jeszcze silniej. A.Billewiczówna.tam jest? Jest!Pan Andrzej mówił coraz trudniej, bo coraz mocniej zaciskał zęby. I.co książę z nią uczynił? Nic nie wskórał.Nastało milczenie, po chwili Kmicic zdjął rysi kołpaczek, pocią-gnął ręką po czole i ozwał się: Zacięto mnie w spotkaniu, krew mi idzie i zesłabłem.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG128ROZDZIAA 12Wycieczka szwedzka w części tylko dopięła celu, gdyż oddział Bo-gusławowy wszedł do miasta; natomiast sama nie dokazała wielkichrzeczy.Wprawdzie chorągiew pana Kotwicza i Oskierczyna dragoniasilnie ucierpiały, lecz i Szwedzi gęstym trupem zasłali pole, a nawetjeden pułk piechoty, na który wpadł Wołodyjowski z Wańkowiczem,całkiem niemal został zniesiony.Chlubili się nawet Litwini, że większestraty zadali nieprzyjacielowi, niż sami ponieśli, jeden tylko pan Sapie-ha trapił się wewnętrznie, że nowa spotkała go  konfuzja , od którejsława jego wielce może ucierpieć.Przywiązani do niego pułkownicypocieszali go, jak mogli, i prawdę rzekłszy, istotnie wyszła mu na po-żytek ta nauka, albowiem odtąd nie bywało już uczt tak zapamiętałych,a jeśli zdarzyła się jakowaś ochota, to właśnie w czasie niej rozwijanonajwiększą czujność.Złapali się Szwedzi zaraz nazajutrz, przypuszcza-jąc bowiem, że hetman nie będzie się spodziewał, aby w tak krótkimterminie powtórzyła się wycieczka, wyszli znów za mury, lecz z miej-sca odbici, zostawiwszy kilku poległych, wrócili nazad.Tymczasembadano w kwaterze hetmańskiej Hasslinga, co niecierpliwiło tak panaAndrzeja, iż mało ze skóry nie wyskoczył, chciał bowiem jak najprę-dzej mieć go u siebie i rozgadać się z nim o Taurogach.Cały dzieńwięc krążył koło kwatery, co chwila wchodził do środka, słuchał ze-znań i aż podnosił się na ławie, gdy w badaniach wspominano imięBogusława.Zaś wieczorem odebrał rozkaz, aby na podjazd ruszył.Nie rzekł nato nic, zęby tylko zacisnął, bo się już był bardzo zmienił i nauczył sięprywatę dla służby publicznej odkładać.Tatarów tylko srodze w czasiepodjazdu gnębił i o lada co gniewem wybuchając, buzdyganem tak wa-lił, że aż kości trzeszczały.A ci mówili między sobą, że  bagadyr sięwściekł, i szli cicho jak trusie, w oczy tylko groznemu przywódcy pa-trząc i myśli w lot zgadując.Wróciwszy zastał już Hasslinga u siebie,ale tak chorego, że mówić nie mógł, bo przecie biorąc go w niewolę,poturbowano go srodze, tak iż teraz, po całym dniu badań w dodatku,miał gorączkę i pytań nawet nie rozumiał.Musiał się więc Kmicic kon-tentować tym, co mu pan Zagłoba o Hasslingowych zeznaniach powia-NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG129dał; ale to tyczyło spraw publicznych, nie prywatnych.O Bogusławiezeznał młody oficer tylko tyle, że po powrocie z wyprawy na Podlasie ipo klęsce janowskiej chorzał srodze.Z cholery i melancholii w malignęwpadał, a przyszedłszy nieco do zdrowia, zaraz z wojskiem na Pomo-rze wyruszył, dokąd go Szteinbok i elektor jak najpilniej wzywali. A teraz gdzie on jest?  pytał Kmicic. Wedle tego, co Hassling powiada, a nie miał potrzeby łgać, terazz bratem królewskim i Duglasem stoją w warownym obozie u Narwi iBuga, gdzie Bogusław całą jazdą dowodzi  odrzekł Zagłoba. Ha! I myślą tu na odsiecz przyjść.To się spotkamy, jako Bóg naniebie, choćbym miał w przebraniu do niego pójść! Nie choleryzuj waść na próżno! Do Warszawy oni by na odsieczradzi, ale nie mogą, bo im się pan Czarniecki położył na drodze, i ot, cosię dzieje: on, nie mając piechot ni dział, nie może na obóz uderzyć, onizaś boją się do niego wyjść, bo przekonali się, że w gołym polu ichżołnierz czarniecczykom nie wytrzyma.Wiedzą też, że i rzeką nie po-może się zastawiać.Ba, żeby tam sam król był, to by dał pole, bo podjego komendą i żołnierz lepiej się bije dufając, że to wojownik wielki,ale Duglas ani brat królewski, ani książę Bogusław, chociaż to wszyscytrzej rezoluci, przecie się nie odważą! A gdzie król? Poszedł do Prus.Król nie wierzy, żebyśmy się już na Warszawę iWittenberga porwać mieli.Zresztą, wierzy czy nie wierzy, musiał tamiść z dwóch powodów: raz, żeby elektora ostatecznie spraktykować,choćby za cenę całej Wielkopolski, a po wtóre: że to wojsko, które zsaku wyprowadził, póki nie wypocznie, to na nic.Trudy i niewywczasya ciągłe alarmy tak ich zjadły, iż już żołnierze muszkietów w rękuutrzymać nie mogą, a przecie najwybrańsze to pułki z całej armii, którepo wszystkich niemieckich i duńskich krainach znamienite wiktorieodnosiły.Dalszą rozmowę przerwało wejście Wołodyjowskiego. Jak się ma Hassling?  spytał zaraz w progu. Chory, i trzy po trzy imaginuje!  odparł Kmicic. A ty czego, Michałku, od Hasslinga chcesz?  ozwał się Zagłoba. Niby to waćpan nie wiesz? Jaż bym nie miał wiedzieć, że ci o ową wiśnię chodzi, którą ksią-żę Bogusław w swoim ogródku zasadził.Gorliwy to ogrodnik, nie bójsię! Nie potrzeba mu i roku, żeby się owoców doczekał. Bodaj waści zabito za taką pociechę!  krzyknął mały rycerz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •