[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To izba dla ludzi, którzyżyjÄ… na dworze, ale czasem muszÄ… wejść pod dach, kiedy robi siÄ™ ciemno.Toizba dla uprzęży i psów, izba, gdzie wiesza siÄ™ pÅ‚achty brezentu, żeby wyschÅ‚y.Przy drzwiach stoi beczka.PodÅ‚oga wyÅ‚ożona jest kamieniami, a na belkach podsufitem tkwiÄ… haki do wieszania bekonu.Stoi wyszorowany stół, przy którymmogÅ‚oby usiąść trzydziestu ludzi.Nie ma ludzi.Nie ma psów.Nie ma piwa.Nie ma bekonu.48 * * *OdpowiedziÄ… na stukanie byÅ‚a cisza, a po niej ciche klapanie kapci po kamien-nej podÅ‚odze.Po chwili chuda staruszka, o twarzy kolorem i teksturÄ… przypomi-najÄ…cej orzech, wyjrzaÅ‚a zza uchylonych drzwi. SÅ‚ucham  powiedziaÅ‚a.NA KARTCE BYAO NAPISANE  POTRZEBNA POMOC. NaprawdÄ™? NaprawdÄ™? Przecież wisi tam chyba od zeszÅ‚ej zimy.PRZEPRASZAM BARDZO.NIE POTRZEBUJE PANI POMOCY?ZmierzyÅ‚a go badawczym wzrokiem. Ale nie mogÄ™ pÅ‚acić wiÄ™cej niż sześć pensów tygodniowo.StojÄ…ca nieruchomo w sÅ‚oÅ„cu wysoka postać zdawaÅ‚a siÄ™ rozważać tÄ™ propo-zycjÄ™.DOBRZE, stwierdziÅ‚a w koÅ„cu. Nie wiedziaÅ‚abym nawet, gdzie miaÅ‚byÅ› zacząć pracÄ™.Od trzech lat niemam żadnego uczciwego pomocnika.Czasem tylko wynajmujÄ™ różnych leniwychwaÅ‚koni z wioski, kiedy sÄ… mi potrzebni.TAK? Czyli zgadzasz siÄ™?MAM KONIA.Staruszka zerknęła poza przybysza.Na podwórzu staÅ‚ najbardziej imponujÄ…cywierzchowiec, jakiego w życiu widziaÅ‚a.ZmrużyÅ‚a powieki. I to niby twój koÅ„, tak?TAK. Z caÅ‚ym tym srebrem na uprzęży i w ogóle?TAK. I zgadzasz siÄ™ pracować za sześć pensów tygodniowo?TAK.Staruszka Å›ciÄ…gnęła wargi.SpoglÄ…daÅ‚a to na przybysza, to na jego konia, to napopadajÄ…cÄ… w ruinÄ™ farmÄ™.Wreszcie chyba powzięła decyzjÄ™, być może wniosku-jÄ…c, że ktoÅ›, kto nie posiada koni, nie musi siÄ™ obawiać koniokrada. BÄ™dziesz spać w stodole, rozumiesz?  zastrzegÅ‚a.SPA? TAK OCZYWIZCIE.ISTOTNIE, BD MUSIAA SPA. I tak nie mogÅ‚abym ciÄ™ wpuÅ›cić do domu.To nie byÅ‚oby wÅ‚aÅ›ciwe.ZAPEWNIAM PANI, %7Å‚E STODOAA BDZIE CAAKIEM ODPOWIED-NIA. Ale możesz przychodzić do domu na posiÅ‚ki.DZIKUJ. Nazywam siÄ™ Flitworth.Panna Flitworth.49 TAKCzekaÅ‚a. Spodziewam siÄ™, że też masz jakieÅ› nazwisko  podpowiedziaÅ‚a wreszcie.TAK ZGADZA SI.Znów odczekaÅ‚a chwilÄ™. I co?NIE ROZUMIEM. Jak siÄ™ nazywasz?Przybysz spoglÄ…daÅ‚ na niÄ… przez chwilÄ™, po czym rozejrzaÅ‚ siÄ™ nerwowo. No, dalej  zachÄ™ciÅ‚a go panna Flitworth. Przecież nie zatrudniÄ™ kogoÅ›,kto nie ma nazwiska.No.?Przybysz spojrzaÅ‚ w górÄ™.NIEBO? Nikt nie nazywa siÄ™ pan Niebo.PAN.BRAMA?Kiwnęła gÅ‚owÄ…. Może być.Może być Brama.ZnaÅ‚am kiedyÅ› takiego, co siÄ™ nazywaÅ‚ Bram-ka.No dobrze, panie Brama.A imiÄ™? Nie mów mi tylko, że też go nie masz.Musisz być Billem, Tomem, Bruce em albo jednym z nich.TAK. Co?JEDEN Z NICH. Ale który?EHM.PIERWSZY? JesteÅ› Bill?TAK.Panna Flitworth przewróciÅ‚a oczami. No dobrze, Billu Niebo. zaczęła.BRAMO. A tak.Przepraszam.No dobrze, Billu Bramo.PROSZ MI MÓWI BILL. A ty możesz mi mówić panno Flitworth.Pewnie chciaÅ‚byÅ› zjeść kolacjÄ™?CHCIAABYM? AHA.TAK.WIECZORNY POSIAEK.TAK. PrawdÄ™ mówiÄ…c wyglÄ…dasz, jakbyÅ› umieraÅ‚ z gÅ‚odu.A nawet jakbyÅ› jużumarÅ‚.PrzyjrzaÅ‚a siÄ™ mrocznej postaci.Nie wiedziaÅ‚a dlaczego, ale trudno byÅ‚o oce-nić, jak wÅ‚aÅ›ciwie wyglÄ…da Bill Brama, a nawet przypomnieć sobie dzwiÄ™k jegogÅ‚osu.A przecież byÅ‚ tam i najwyrazniej coÅ› mówiÅ‚  inaczej jak mogÅ‚aby co-kolwiek pamiÄ™tać z tej rozmowy? W okolicy jest wielu ludzi, co nie korzystajÄ… z imienia, z którym przyszli naÅ›wiat  rzekÅ‚a. Zawsze powtarzam, że nic nikomu nie przyjdzie z zadawania50 osobistych pytaÅ„.Mam nadziejÄ™, że umiesz pracować, panie Billu Bramo.Wciążzbieram siano z wysokich Å‚Ä…k, a kiedy nadejdÄ… żniwa, bÄ™dzie mnóstwo roboty.Potrafisz używać kosy?Bill Brama przez chwilÄ™ rozważaÅ‚ pytanie.MYZL, powiedziaÅ‚ w koÅ„cu, %7Å‚E ODPOWIEDZI JEST ZDECYDOWANE TAK , PANNO FLITWORTH.* * *GardÅ‚o sobie Podrzynam Dibbler nigdy nie widziaÅ‚ sensu w zadawaniu osobi-stych pytaÅ„, przynajmniej wtedy, kiedy odnosiÅ‚y siÄ™ do niego i ukÅ‚adaÅ‚y w ogólnyschemat:  Czy te rzeczy, które sprzedajesz, należą do ciebie?.Nikt jednak niezjawiaÅ‚ siÄ™ i nie zgÅ‚aszaÅ‚ pretensji, że sprzedajÄ… jego wÅ‚asność.Dibblerowi to wy-starczaÅ‚o.Od rana sprzedaÅ‚ już ponad tysiÄ…c kul i musiaÅ‚ wynająć trolla, żebydonosiÅ‚ je z tajemniczego zródÅ‚a w piwnicy.Ludzie je uwielbiali.Zasada dziaÅ‚ania byÅ‚a wrÄ™cz Å›miesznie prosta i Å‚atwa do opanowania przezprzeciÄ™tnego obywatela Ankh-Morpork już po kilku nieudanych próbach.Nale-żaÅ‚o potrzÄ…snąć szklanÄ… kulÄ…, a wtedy w zamkniÄ™tej wewnÄ…trz cieczy wirowaÅ‚achmura maleÅ„kich pÅ‚atków Å›niegu, które delikatnie osiadaÅ‚y na malutkiej replicejednego ze sÅ‚awnych zabytków miasta.W niektórych kulach byÅ‚ to Niewidocz-ny Uniwersytet, w innych Wieża Sztuk, Mosiężny Most albo paÅ‚ac Patrycjusza.DokÅ‚adność modeli budziÅ‚a podziw.A potem nagle nie zostaÅ‚a już ani jedna [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •