[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A poza tym stwierdziłem jedynie, \e jest ładnapogoda.Penelope miała wielką ochotę zaprzeć się nogami i zmusić go, \eby sięzatrzymał, ale znajdowali się w miejscu publicznym (podejrzewała, \e sama jestsobie winna, i\ zaczęła rozmowę właśnie tutaj), szła więc dalej spokojnym,równym krokiem, choć dłonie zacisnęła w pięści.- Wtedy, kiedy opublikowałam mój ostatni artykuł, byłeś wściekły -ciągnęła.Wzruszył ramionami.- Przeszło mi.- Nie sądzę.Spojrzał na nią z dość pogardliwym wyrazem twarzy.- A teraz jeszcze będziesz mi mówić, co czuję?Tak paskudny strzał nie mógł pozostać bez odpowiedzi.- Czy to nie obowiązek mał\onki?'- Jeszcze nią nie jesteś.Penelope odliczyła do trzech& nie, jednak lepiej do dziesięciu& po czymodpowiedziała:- Przepraszam, jeśli cię zdenerwowałam, ale nie miałam wyboru. - Miałaś wybór, jednak nie mam zamiaru rozmawiać na ten temat tutaj,pośrodku Bruton Street.Rzeczywiście, byli na Bruton Street.Nie wzięła pod uwagę, \e szli dośćszybko.Miała jeszcze minutę, a mo\e mniej, zanim wstąpią na schody wiodącedo Numeru Piątego.- Zapewniam cię - rzekła - \e sam-wiesz-kto nigdy ju\ nie powróci zemerytury.- Nie posiadam się ze szczęścia.- Wolałabym, \ebyś nie był a\ tak sarkastyczny.Colin spojrzał na nią płonącym wzrokiem.Wyraz jego twarzy tak bardzoró\nił się od spokojnej nudy, jaka gościła tam jeszcze przed chwilą, \e Penelopeomal się nie cofnęła.- Uwa\aj, czego sobie \yczysz - ostrzegł.- Sarkazm to jedyne, co jeszczetrzyma niektóre moje uczucia w ryzach, a wierz mi, nie chciałabyś ich poznaćdo końca.- Myślę, \e chciałabym - odparła cichutko, poniewa\ w istocie wcale niebyła tego pewna.- Nie ma dnia, \ebym choć przez chwilę nie zastanawiał się, copowinienem uczynić, aby cię ochronić w razie ujawnienia twojego sekretu.Kocham cię, Penelope.Niech mnie Bóg chroni, ale tak jest.Penelope doskonale obyłaby się bez modlitwy o boską pomoc, alewyznanie miłości było bardzo miłe.- W ciągu trzech dni - ciągnął - będę twoim mę\em.Zło\ę uroczystąprzysięgę, \e będę cię chronił, póki śmierć nas nie rozłączy.Rozumiesz, co tooznacza?- Będziesz mnie bronił przed zbłąkanymi minotaurami? - próbowałaza\artować.Z wyrazu twarzy narzeczonego poznała jednak, \e on wcale nie uznałtego za zabawne.- Wolałabym, \ebyś nie był taki wściekły - mruknęła.Spojrzał na nią, jakby nie dowierzał, \e ośmieliła się go ofuknąć. - Jeśli jestem wściekły, to dlatego, \e nie podoba mi się, i\ o twoimostatnim artykule dowiedziałem się jednocześnie ze wszystkimi innymi.Skinęła głową, przygryzając dolną wargę.- Przepraszam za to.Z pewnością miałeś prawo wiedzieć wcześniej, alejak miałam ci powiedzieć? Na pewno próbowałbyś mnie powstrzymać.- Właśnie.Znajdowali się teraz zaledwie o kilka domów od Numeru Piątego.JeśliPenelope miała jeszcze o cokolwiek zapytać, musiała to zrobić teraz.- Jesteś pewien& ? - zaczęła, ale urwała, obawiając się dokończyć zdanie.- Czego?Pokręciła głową.- Nie, ju\ nic.- Widzę, \e to nie jest nic.- Zastanawiałam się tylko& - Spojrzała w bok, jakby widok londyńskiegokrajobrazu mógł dodać jej odwagi.- Zastanawiałam się tylko&- Wykrztuś to, Penelope.Tak ostry ton był niepodobny do Colina.- Zastanawiałam się tylko, czy nie czujesz się zle z moim& eee&- Tajemnym \yciem? - podsunął.- Jeśli tak chcesz to nazywać - zgodziła się.- Przyszło mi do głowy, \etwoje zakłopotanie nie wynika wyłącznie z potrzeby ochrony mojej reputacji,gdyby prawda została odkryta.- Właściwie co masz na myśli? - zapytał oschle.Zadała mu przecie\ konkretne pytanie, a mimo to zmuszał ją, abywyło\yła kawę na ławę.- Sądzę, \e się mnie wstydzisz. Zanim się odezwał, Colin przyglądał się jej przez pełne trzy sekundy.- Nie wstydzę się.Mówiłem ci ju\.- Więc co?Colin zmylił krok i zanim się zorientował, stał ju\ nieruchomo podnumerem trzecim przy Bruton Street [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •