[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Będzie lepiej, jak to wy schowacie tę sakiewkę - powiedział Grimpow, podając mują.Salietti wyciągnął rękę, wziął sakiewkę i zaczął ją oglądać z zaciekawieniem.- Co w niej jest?- Sami lepiej zobaczcie, mój panie Salietti.Salietti puścił wodze i zajął się odwiązywaniem sznurka, którym był ściągniętyskórzany woreczek.Rozchylił go i wyjął szczyptę złotych okruchów, wielkości i kształtuziaren kukurydzy.- Na osmaloną brodę alchemika! - krzyknął i gwizdnął przeciągle, a echo gwizduodbiło się od górskich zboczy.- To prawdziwy mały skarb - powiedział z zadowoleniem.- Możecie uznać go za wasz, bo przecież to wy jesteście panem, a ja jedynie sługą.Niewypada, abym to ja miał przy sobie wasze bogactwa - stwierdził z ironią Grimpow.- Prawy rycerz nigdy w życiu nie pozbawiłby swego giermka jego własności, jednakjeśli twym życzeniem jest, abym to ja strzegł skórzanego woreczka ze złotem, nikt lepiej odemnie nie wypełni tego szlachetnego zadania.Na kły Cerbera, mitycznego psa, przysięgam, żew obronie twojego dobytku nie zawaham się użyć miecza i wszystkiego rzucić na szalę -obiecał Salietti, chowając sakiewkę w zanadrze.- Co wy na to, abyśmy w Ullpens kupili nowe szaty i zbroję odpowiednią dla rycerzawysokiego rodu? Ta, którą posiadacie, jest bardziej pogięta i zardzewiała niż garnki w kuchnibrata Brasgdo.Nie przystoi takiemu możnemu panu, jak wy i uwłacza godności waszegobogatego giermka - powiedział ze śmiechem Grimpow.- Zgodzę się z ochotą, jeśli nie będziesz nalegał, abym zmienił na lepszy także swój miecz.Ten, który nazwałem imieniem greckiej bogini Ateny, ocalił mi wielokrotnie życie imógłby być prawdziwą dumą każdego błędnego rycerza - odparł Salietti, chwytając zarękojeść.- Znacie grecką mitologię, panie Salietti? - spytał Grimpow, słysząc kolejną wzmiankęo mitycznej postaci.- Gdy byłem w twoim wieku miałem mistrza, który nauczył mnie wielu ciekawychrzeczy - odparł Salietti lekko.- Atena była grecką boginią wojny - powiedział Grimpow.- Ale uważano ją także za boginię mądrości, była patronką sztuk i literatury, miała teżwiele wspólnego z filozofią - rozważał Salietti, a Grimpow domyślił się, że jego nowyprzyjaciel i pan jest o wiele inteligentniejszy, niż chce dać po sobie poznać, mimo iżrównocześnie jest biedny, jak mysz kościelna.Jechali dalej, wciąż w górę, przez zielone hale, na które w lecie pasterze wyganialiowce na redyk i gdzie rozpalali ogniska, aby odganiać wilki od swych stad.Pozostawili pozasobą wodospady, spadające z wysoka jak długie pasma końskiego włosia i roztrzaskujące sięw wirze piany na ostrych skałach.Omijali zlodowaciałe jęzory lodowców, w którychotwierały się ogromne, bezdenne szczeliny i musieli zejść z koni, aby przeprowadzić je powąskich ścieżkach nad przepaścią.Na koniec dotarli do przełęczy między ostrymi szczytamigór i po jej drugiej stronie dostrzegli w oddali otoczone wysokimi murami miasto Ullpens,położone na rozległej równinie.Gdy dotarli do bram miasta było jeszcze jasno.Akurat przez most zwodzony wjeżdżały wozyz sianem, na które halabardnicy z małej wieży strażniczej nie zwrócili najmniejszej uwagi.Ichsamych też nikt nie zapytał, kim są i dokąd jadą, aczkolwiek mieli na taką okoliczność listpolecający do biskupa Strasburga, wystawiony przez opata z Brinkdum na prośbę brataRinalda z Metzu.Taki glejt pozwalał na znalezienie bez trudu gościny we wszelkich miastachi zamkach znajdujących się po drodze do miejsca przeznaczenia.Jak na tę porę dnia, ulice miasta były dość opustoszałe.Natomiast w miarę, jakzbliżali się do rynku, do ich uszu dochodziła coraz głośniejsza wrzawa tłumu.Rycerz Saliettiprzypisał ją odbywającemu się jarmarkowi, o czym zdawały się świadczyć rozstawione przygłównej ulicy nędzne stragany przekupniów, natrętnie i głośno zachwalających swe towary.Grimpow zgodził się z jego zdaniem i wjechali na plac.To, co ujrzeli, sprawiło, żeGrimpow nieomal stracił zmysły ze zgrozy.Na drzewie wisielców, podobny do straszliwegostracha na wróble, wisiał trup jego przyjaciela Durliba, a zgromadzony wokół tłum, ogarnięty podnieceniem i bliski szału, śmiechem i wrzaskiem wyrażał swą radość z publicznejegzekucji.Na wpół obnażone i zakrwawione ciało Durliba kołysało się jak wahadło, jego oczybyły wybałuszone, a z otwartych ust wystawał język, jakby ofiara chciała przed śmierciązadrwić ze swych katów.Grimpow zamknął oczy, wydał okrzyk przerażenia i taką siłązacisnął pięści, że wbił sobie paznokcie w dłoń.- Znałeś tego człowieka? - zdezorientowany Salietti popatrzył na łkającego giermka.Grimpow z trudnością wydusił z siebie kilka słów, mówiąc, że powieszonymnieszczęśnikiem jest Durlib, który był dla niego jak ojciec przed pobytem w opactwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •