[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko te oczy.Tom wyraznie widział - i bynajmniej się tym niezdziwił - malujący się w nich szok.O ile mógł stwierdzić, rzeczywiście była sama.Za jej drobnąsylwetką nie zdołałby się ukryć ani Rodriguez, ani nikt inny.Tomprzesunął spojrzeniem za Kate, starając się zlustrować jak najdłuższyodcinek korytarza, i nie zobaczył niczego.Nikogo.Tylko szare mury,drzwi i puste przejście.I Kate White.Nie do wiary, czyżby nie było żadnego podstępu?- Kate? Rodriguez nie żyje?82RS Gdy wypowiedział jej imię, spojrzała wprost na niego po razpierwszy, odkąd otworzyła drzwi.Ich oczy spotkały się.Jej, zasnutecieniem, miały o wiele ciemniejszą barwę od tej, którą zapamiętał,pewnie dlatego, że pod wpływem strachu i stresu zrenice sięposzerzyły.Skinęła głową, potem jakby zaczerpnęła powietrza iruszyła, potykając się, w jego stronę, a jej szczupłe nogi - terazstąpające niepewnie - na seksownie wysokich obcasach zdawały siędłuższe niż w rzeczywistości.- Nie strzelać - rzucił ostro przez ramię.- Jest sama.Gdy jegotowarzysze stopniowo wyłaniali się z ukrycia, a drzwi zatrzasnęły sięza Kate, schował broń i podszedł do kobiety.Znalazłszy się bliżej, zauważył jej bladość - jakby wyciekła zniej cała krew.Zapytał świadomie łagodnym głosem:- Nic się pani nie stało?Ponownie przytaknęła ruchem głowy i zatrzymała się.Poruszyławargami, ale nic nie powiedziała.Gdy znalazł się blisko, dostrzegł wjej rajstopach oczka, kilka kropel zaschniętej krwi na policzku iprzerażenie w oczach.Wyszła cało, prawdopodobnie nie doznała obrażeń, ale zpewnością nie czuła się dobrze.Oderwała od niego wzrok.Znów głęboko nabrała powietrza,zadrżała, przycisnęła dłoń do piersi, jakby przestraszona nagłym,dziwnym zachowaniem serca.83RS - Co tam się wydarzyło? - zapytał, gdy reszta wspierających gofunkcjonariuszy powoli docierała do zamkniętych ponownie drzwi,szykując się do przeszukania korytarza.- Zastrzeliłam go - powiedziała i znów spojrzała mu w twarz; tesłowa zabrzmiały chłodno, wyraznie.- Nie żyje.Potem kolana się pod nią ugięły i z cichym okrzykiem osunęłasię na posadzkę.Tom był na tyle blisko, by pochwycić Kate w ramiona, nimuderzyła o zimne lastryko.84RS Rozdział 7Na pewno nie chce pani pojechać do szpitala na badanie? -zapytała sanitariuszka.Według przyczepionego do jasnoniebieskiejbluzki srebrzystego identyfikatora nazywała się Laura Remke.Byłauprzejma i energiczna, zadawała niewiele pytań, a te cechy akuratteraz Kate wielce doceniała.- Nie, dziękuję.Kate siedziała na drewnianej ławie z wysokim oparciem, podścianą tuż przy wyjściu z sali sądowej 207, gdzie przyprowadził ją tensam gliniarz, który ją podtrzymał, gdy nogi się pod nią ugięły, apotem zawołał sanitariuszkę.Zaraz po przyjściu Laury Remke odszedłna czyjeś pilne wezwanie i Kate już go nie widziała.Nie wiedziała nawet, jak się nazywał.Co zresztą było bez znaczenia.Liczyło się, że udało jej się jakośprzeżyć tę grozę.W każdym razie żyła, choć wielu innych zginęło.Tonajważniejsze.Z pozostałymi elementami koszmaru też się upora, takjak radziła sobie ze wszystkim, co ją w życiu spotykało.Gdy wreszciezapomni o strachu i ponownie pozbiera myśli, z pewnością zdołaznalezć sposób, by nie dopuścić do grożącej jej katastrofy.- Muszę odebrać synka ze szkoły.Zachorował - oświadczyłazgodnie z prawdą.Gdy pielęgniarka badała ją, mówiąc: - Bardzopodniosło ci się ciśnienie, moja droga; i nic dziwnego, po tym coprzeszłaś - i przykładała maść antybiotykową oraz opatrunek na małe85RS rozcięcie na policzku, Kate przypomniała sobie o telefonie ze szkołyBena i poprosiła o swoją aktówkę.Gdy usłużny zastępca szeryfaprzyniósł jej teczkę, wyjęła komórkę i oddzwoniła.Strzelanina zpewnością stała się sensacją w mediach.Sekretarka szkolna,niesłychanie podekscytowana masakrą w sądzie karnym - taknazywano to wydarzenie w telewizji - nadzwyczaj się ucieszyła,słysząc głos Kate.Jak powiedziała, Ben, mimo jej nieustannych zapewnień, że toniemożliwe, strasznie się bał, czy mama nie znalazła się w samymcentrum tragicznych zajść.A Kate nie miała serca powiedzieć tejkobiecie, że się nie mylił.A w ogóle zatelefonowali do niej ze szkoły, gdyż Benzwymiotował w klasie i jeszcze teraz leżał w małej wnęce przysekretariacie, używanej jako szkolna izba chorych.Kate obiecałaprzyjechać po niego możliwie jak najprędzej.- My, matki, będziemy mieć pełne ręce roboty aż do samegokońca świata, czyż nie? - Laura Remke pokiwała głową, pakującswoje rzeczy.Plastry, maści, aparat do mierzenia ciśnienia - wszystkoznikło w jaskrawoniebieskiej torbie z wyszytym na wierzchu białymkrzyżem.- Mam troje własnych, wiem coś o tym.Zanim Kate zdążyła odpowiedzieć, drzwi sali sądowej numer207 otworzyły się z trzaskiem na oścież, a dwóch zastępców szeryfa ztwarzami jak chmura gradowa przytrzymywało je, gdy wyjeżdżałynosze na kółkach.Popychane z obu stron przez sanitariuszy toczyłysię szybko, koła turkotały.Medykom towarzyszyło kilku86RS funkcjonariuszy.Wszyscy biegli, z czego Kate wywnioskowała, żeosoba na noszach jest w ciężkim stanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •