[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niewątpliwie ją zaskoczył.RLT W tej chwili jednak najważniejsze dla niego było, by wytłumaczyć coś temudziecku.- Dla pana pradziadka?- Tak.I twojego też.- Głęboko odetchnął.- Nawet go pamiętam, chociaż słabo.Byłjuż bardzo stary, ale po kolacji przynosił mi arkę do biblioteki.Mówił, że nasz ojciec,twój i mój, też bardzo lubił się nią bawić.Julian spróbował wziąć Nan za rękę.Spojrzała na niego z dużym zdziwieniem.Jak, do licha, miał wyjaśnić dziecku coś tak trudnego? Postanowił spróbować.- Widzisz, Nan, kiedyś twoja mama i nasz ojciec byli oboje bardzo smutni i zostaliprzyjaciółmi.Twoja mama była bardzo dobra dla naszego ojca i urodziła ciebie.Zawszeo tym wiedziałem, ale twoja mama chciała, żebyś mieszkała z nią i oczywiście miała dotego prawo.Tak powinno być.Teraz jednak.Urwał.Z oczu Nan płynęły łzy, a i jego ściskało w gardle.Znalazł w kieszenichustkę, ostrożnie wytarł dziewczynce oczy i pomógł wydmuchać nos.- Niektórzy ludzie uważają, że twoi rodzice zle robili, bo ojciec miał swoją żonę, amama swojego męża.Ale to było dawno i nie ma w tym twojej winy.W każdym raziejesteś moją siostrą, przyrodnią siostrą, tak samo jak Emma i Lissy.A Davy i Matthew sąmoimi przyrodnimi braćmi.Wszyscy mieliśmy tego samego ojca.Nie odważył się spojrzeć na Christy.Kilka dni temu powiedziała mu, że go kocha,a on to zlekceważył.Sprowadził jej dar do fizycznej rozkoszy.A wszystko przez to, żejej szczerość i uczciwość po prostu go przerażały.Tak samo łatwiej i bezpieczniej byłoby oddać Nan na wychowanie rodzinie Jane.Tyle że nie była to droga uczciwa.Wiedział, że podjął trudną decyzję, bo zawsze znajdąsię ludzie, którzy go za nią potępią.Był jednak zdecydowany zaopiekować się swoją sio-strą.- Podobnie jest z tymi zabawkami, Nan - ciągnął.- Niektóre zrobiono dla mnie,inne dla mojego ojca i ciotek.Nikt nigdy nie protestował, jeśli bawiły się nimi równieżinne dzieci.Po prostu ich miejsce jest w tym pokoju.Na pewno będziesz tu często spo-tykać Davy'ego, a za rok, może trochę więcej pewnie przybędzie następne dziecko.- Za-ryzykował spojrzenie na Christy, ale odwrócona do niego plecami, składała jakieś ubra-RLT nia w koszu.Znów zwrócił się do Nan.- Może więc będziesz musiała dzielić się tymizabawkami, ale mam nadzieję, że to ci nie przeszkadza.Możesz się nimi bawić tak dłu-go, jak chcesz, ponieważ twoje miejsce jest teraz w tym domu, tak samo jak tych zaba-wek.Nan nie odpowiedziała, ale uwolniła rękę z jego uścisku, pochyliła się i podniosłazagubioną lwicę.Pieczołowicie ustawiła figurkę dokładnie przy lwie.- Dobrze - powiedział Julian.- Razem będą szczęśliwsi.- Zdawał sobie sprawę ztego, że Christy odwróciła się i uważnie ich obserwuje.- Biedny stary Rex pewnie czułsię bez niej samotny.Teraz będzie mu łatwiej, lwica wskaże mu drogę.Spojrzał w oczy Christy.- Chodz - rzekł i wyprowadził ją na korytarz.- Czasem trudno jest nam dostrzec to,co jest tuż przed naszymi oczami - odezwał się, gdy zostali sami.Christy bała się głośniej odetchnąć.Julian wydawał się zajmować całą przestrzeń.Czuła jego męski zapach z nutą sandałowego drewna.I pamiętała delikatny dotyk.- Christy?Blado się uśmiechnęła.Bo przecież Braybrook przyznał, że to ona pokazała mu,jak należy postąpić z Nan.A wyboru dokonał z potrzeby serca, nie dlatego, by się jejprzypodobać.Po prostu naprawdę jej słuchał i pod wpływem jej argumentów zmieniłdecyzję.Na pewno darzył ją szacunkiem.Ujął ją za rękę tak, jakby trzymał coś wyjątkowo cennego.- Co było ci tak trudno dostrzec? - spytała z wahaniem.Uniósł jej dłoń do ust i po-całował w miejscu, gdzie palceChristy zdobiła ciężka obrączka.- Ten cytat.Dopiero ty wczoraj zwróciłaś mi na niego uwagę.Aż musiałem go od-szukać.Trudno jej było sobie wyobrazić Braybrooka wertującego Biblię w poszukiwaniuwskazówki.- Zwięty Paweł miał wyrobiony pogląd na temat miłości, prawda? - odezwał sięponownie.- W świetle tego cytatu nie było dla mnie żadnego usprawiedliwienia.NieRLT miałem odwagi, by wyznać własne uczucia.Co gorsza, nie miałem również najmniej-szego prawa, by umniejszać i lekceważyć twoje.- Wyznać uczucia? - powtórzyła, nie mogąc w to uwierzyć.Objął ją czule, dając jejciepło i pewność, że jest bezpieczna.I to on pierwszy westchnął, gdy wtuliła się w jego objęcia.- Tak.Dużo czasu i wysiłku poświęciłem na to, by przekonać się, że mam wieleracjonalnych powodów, by cię pragnąć i poślubić.Pożądanie, obowiązek, honor.- Poca-łował ją delikatnie.- W końcu jednak musiałem przyznać, że jestem głupcem.Pożądałemcię, oczywiście, ale było też coś znacznie ważniejszego.- Urwał, chcąc znalezć jak naj-właściwsze słowa.- Zależy mi na tym, żebyś o mnie dobrze myślała, zależy mi na tobie izupełnie mnie nie obchodzi, jakie masz pochodzenie, chyba że ktoś z tego powodu cięobraża.Wczoraj, kiedy zrozumiałem, jak niewiele brakowało, bym cię stracił.- objął jąmocniej - wpadłem w przerażenie.- Troszkę ją od siebie odsunął i spojrzał jej w oczy.-Powiedz mi, że nie jest za pózno, kochanie.Powiedz mi, że wciąż mnie kochasz.- Tak, kocham cię - szepnęła.- Nawet bardzo.Chciałabym tylko.- Głos jej sięzałamał.- Czego byś chciała, kochanie?Słowa z trudem przechodziły jej przez gardło.- Chciałabym.być inaczej urodzona.Położył jej palec na wargach.- Nie miej takiego pragnienia - powiedział cicho.- Nie chciej być nikim innym niżsobą.Bo jesteś kobietą, którą kocham i którą zawsze będę kochał.Korytarz, w którym stała, nagle znikł za mgłą.Julian ujął jej twarz w dłonie, zdjąłjej okulary i wsunął je do kieszeni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •