[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miał powodów, żeby udawać przed nią bogatego.chybaże pragnął uśpić jej podejrzenia.Ponieważ wiedział, że Ka-therine odziedziczy fortunę, i nie chciał, żeby ona dowiedziałasię, że ono tymwie.OBoże, jak ona to zniesie? To nie był Sydney, którego tylkomyślała, że kocha.To był Alec, jej Alec.Aowca posagów,oszust i człowiekbez serca.Do oczu napłynęły jej łzy, ale powstrzymała je.Powinna gojeszcze raz ogłuszyć tą rzezbą.Aniechgoszlag!- Katherine.- odezwał się Alec.- Dlaczegoja? - przerwała mu.- Co?Przycisnęła koc do piersi, zsunęła się z łóżka i, odwróciła doniego, z bólemprzełykając gulę, którą miała wgardle.- Dlaczego wybrałeś mnie? Zpewnością znalazłbyś ładniej-sze ode mnie dziedziczki.- Pragnąłemciebie.Od pierwszej chwili, kiedy cię zobaczy-łem.- powiedział z żarem.- Pomyślałeś sobie, że jakoś zniesiesz moje rude włosyi brak krągłości, jeśli tylko mampieniądze, tak?- Dodiabła, toniebyłotak! - warknął i zszedł za nią z łóżka.- Tak, Byrne zasugerował mi ciebie i, tak, potrzebowałempieniędzy, ale to twoja rozmowa z Sydneyem sprawiła, żezapragnąłemciebie.Byłaś taka.taka.- Patetyczna? - szepnęła, zraniona dogłębi duszy.- Intrygująca - powiedział z naciskiem.- Pasjonująca, na-miętna i.pełna życia.Podobało mi się, że mówiłaś to, cojanes+ifff78usolad-nacs306myślisz, że byłaś na tyle bystra, żeby przejrzeć wykręty Syd-neya, że byłaś naturalna i prawdziwa, a nie taka jakcała resztatowarzystwa.- Awszczególności ty.Skrzywił się, jakbygouderzyła.- Proszę, uwierz mi, kochanie.Oprócz kłamstwa, że nieznałem Byme'a, oszukiwania cię w kwestii mojej sytuacjifinansowej i faktu, że wiedziałemo twoimspadku, starałemsięjak mogłem, żeby cię nie okłamywać w niczyminnym.Całareszta to absolutna prawda.Pragnąłemcię od momentu, kiedycię zobaczyłem.- Pragnąłeś mojej fortuny.- Pragnąłem ciebie.Pieniędzy potrzebowałem.A to nietosamo.- Jakmożesz torozdzielać?- Nierozumiesz?Niemiałemwyboru.- Złapał ją za ramię.Wyrwała mu się.- Nie dotykaj mnie! - rzuciła przez zaciśnięte zęby.- Nigdywięcej mnie nie dotykaj!Wyglądał jakrażonypiorunem.- Tobędzietrudne, kiedysię pobierzemy.- Nadal sądzisz, że się pobierzemy? Musiałeś wtakimraziedoznać dużo silniejszego urazu, niż początkowo myślałam,skoro wydaje ci się, że wtakiej sytuacji cię poślubię.- Musisz być rozsądna.- Zaczął szukać swojej bielizny.- Jesteś zhańbiona i potrzebujesz pieniędzy tak samo jak ja.Wiem, że jesteś zła, ale za jakiś czas.- Nie masz o mnie bladegopojęcia, jeśli sądzisz, że mogła-bymspędzić z tobą chociaż jeden dzień po tymwszystkim.Przeszył gozimnydreszcz.- Niemówisz tegopoważnie.- Jaknajbardziej poważnie.- Acoz długami twojegoojca? Coz.?- Nie dbamoto.Nie rozumiesz tego? Wolę zgnić wwięzie-niu dla dłużników, niż zostać z mężczyzną, któryudawał, że muna mniezależy, a taknaprawdę chciał tylko.- Urwała i zaczęłajanes+ifff78usolad-nacs307szlochać, po czym odwróciła się, bo nie chciała, żeby widział jejłzy.Drżąc z wysiłku, żeby powstrzymać płacz, zarzuciła nasiebie halkę i podniosła z podłogi suknię.- Proszę cię, kochanie.Zależy mi na tobie - powiedziałAlec.Poczuła, że podszedł do niej od tyłu, ale kiedy położył dłoniena jej talii, odepchnęła je.- Wiem, że teraz nie możesz wto uwierzyć - ciągnął dalejszeptem- ale mówiłemprawdę, że nie wyobrażamsobie nikogoinnego w roli mojej żony.Pragnąłemcię od dnia, kiedy siępoznaliśmy.I przysięgam, że w naszym małżeństwie będępostępował tak, jakzechcesz.- Nie będzie żadnego małżeństwa! - Odwróciła się do niego,wjej oczach byłotyle gniewu, a przystojna twarz Aleca tylkogospotęgowała.- Atwoje obietnice i.kłamstwa już na mnie niedziałają.- Włożyła suknię i zaczęła szamotać się z jej zapię-ciem.- Możesz sobie wybić z głowy małżeństwo ze mną.- Nie możesz takpoprostu odrzucić tego, comieliśmy- powiedział zdławionymgłosem.Wyrazny ból na jego twarzy na chwilę ją powstrzymał.Aleteraz wiedziała już, że lepiej nie wierzyć wto, co mówił.- Acotakiego mieliśmy? - Pospiesznie wkładała buty.- Kolekcję kłamstwi oszustw.Nic więcej.- Katherine, nigdyniechciałemcię skrzywdzić.Jego pełna wyrzutówsumienia mina tylko bardziej ją roz-wścieczyła.- Nie, ty tylkomyślałeś, że pobierzemy się i swoimi uwodzi-cielskimi sztuczkami uśmierzysz mój ból, jeśli kiedykolwiekodkryję, co ty i Byrne uknuliście.- Kiedy jego spojrzenieutwierdziło ją wprzekonaniu, że trafiła wczuły punkt, Ka-therine stała się jeszcze bardziej bezwzględna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Nie miał powodów, żeby udawać przed nią bogatego.chybaże pragnął uśpić jej podejrzenia.Ponieważ wiedział, że Ka-therine odziedziczy fortunę, i nie chciał, żeby ona dowiedziałasię, że ono tymwie.OBoże, jak ona to zniesie? To nie był Sydney, którego tylkomyślała, że kocha.To był Alec, jej Alec.Aowca posagów,oszust i człowiekbez serca.Do oczu napłynęły jej łzy, ale powstrzymała je.Powinna gojeszcze raz ogłuszyć tą rzezbą.Aniechgoszlag!- Katherine.- odezwał się Alec.- Dlaczegoja? - przerwała mu.- Co?Przycisnęła koc do piersi, zsunęła się z łóżka i, odwróciła doniego, z bólemprzełykając gulę, którą miała wgardle.- Dlaczego wybrałeś mnie? Zpewnością znalazłbyś ładniej-sze ode mnie dziedziczki.- Pragnąłemciebie.Od pierwszej chwili, kiedy cię zobaczy-łem.- powiedział z żarem.- Pomyślałeś sobie, że jakoś zniesiesz moje rude włosyi brak krągłości, jeśli tylko mampieniądze, tak?- Dodiabła, toniebyłotak! - warknął i zszedł za nią z łóżka.- Tak, Byrne zasugerował mi ciebie i, tak, potrzebowałempieniędzy, ale to twoja rozmowa z Sydneyem sprawiła, żezapragnąłemciebie.Byłaś taka.taka.- Patetyczna? - szepnęła, zraniona dogłębi duszy.- Intrygująca - powiedział z naciskiem.- Pasjonująca, na-miętna i.pełna życia.Podobało mi się, że mówiłaś to, cojanes+ifff78usolad-nacs306myślisz, że byłaś na tyle bystra, żeby przejrzeć wykręty Syd-neya, że byłaś naturalna i prawdziwa, a nie taka jakcała resztatowarzystwa.- Awszczególności ty.Skrzywił się, jakbygouderzyła.- Proszę, uwierz mi, kochanie.Oprócz kłamstwa, że nieznałem Byme'a, oszukiwania cię w kwestii mojej sytuacjifinansowej i faktu, że wiedziałemo twoimspadku, starałemsięjak mogłem, żeby cię nie okłamywać w niczyminnym.Całareszta to absolutna prawda.Pragnąłemcię od momentu, kiedycię zobaczyłem.- Pragnąłeś mojej fortuny.- Pragnąłem ciebie.Pieniędzy potrzebowałem.A to nietosamo.- Jakmożesz torozdzielać?- Nierozumiesz?Niemiałemwyboru.- Złapał ją za ramię.Wyrwała mu się.- Nie dotykaj mnie! - rzuciła przez zaciśnięte zęby.- Nigdywięcej mnie nie dotykaj!Wyglądał jakrażonypiorunem.- Tobędzietrudne, kiedysię pobierzemy.- Nadal sądzisz, że się pobierzemy? Musiałeś wtakimraziedoznać dużo silniejszego urazu, niż początkowo myślałam,skoro wydaje ci się, że wtakiej sytuacji cię poślubię.- Musisz być rozsądna.- Zaczął szukać swojej bielizny.- Jesteś zhańbiona i potrzebujesz pieniędzy tak samo jak ja.Wiem, że jesteś zła, ale za jakiś czas.- Nie masz o mnie bladegopojęcia, jeśli sądzisz, że mogła-bymspędzić z tobą chociaż jeden dzień po tymwszystkim.Przeszył gozimnydreszcz.- Niemówisz tegopoważnie.- Jaknajbardziej poważnie.- Acoz długami twojegoojca? Coz.?- Nie dbamoto.Nie rozumiesz tego? Wolę zgnić wwięzie-niu dla dłużników, niż zostać z mężczyzną, któryudawał, że muna mniezależy, a taknaprawdę chciał tylko.- Urwała i zaczęłajanes+ifff78usolad-nacs307szlochać, po czym odwróciła się, bo nie chciała, żeby widział jejłzy.Drżąc z wysiłku, żeby powstrzymać płacz, zarzuciła nasiebie halkę i podniosła z podłogi suknię.- Proszę cię, kochanie.Zależy mi na tobie - powiedziałAlec.Poczuła, że podszedł do niej od tyłu, ale kiedy położył dłoniena jej talii, odepchnęła je.- Wiem, że teraz nie możesz wto uwierzyć - ciągnął dalejszeptem- ale mówiłemprawdę, że nie wyobrażamsobie nikogoinnego w roli mojej żony.Pragnąłemcię od dnia, kiedy siępoznaliśmy.I przysięgam, że w naszym małżeństwie będępostępował tak, jakzechcesz.- Nie będzie żadnego małżeństwa! - Odwróciła się do niego,wjej oczach byłotyle gniewu, a przystojna twarz Aleca tylkogospotęgowała.- Atwoje obietnice i.kłamstwa już na mnie niedziałają.- Włożyła suknię i zaczęła szamotać się z jej zapię-ciem.- Możesz sobie wybić z głowy małżeństwo ze mną.- Nie możesz takpoprostu odrzucić tego, comieliśmy- powiedział zdławionymgłosem.Wyrazny ból na jego twarzy na chwilę ją powstrzymał.Aleteraz wiedziała już, że lepiej nie wierzyć wto, co mówił.- Acotakiego mieliśmy? - Pospiesznie wkładała buty.- Kolekcję kłamstwi oszustw.Nic więcej.- Katherine, nigdyniechciałemcię skrzywdzić.Jego pełna wyrzutówsumienia mina tylko bardziej ją roz-wścieczyła.- Nie, ty tylkomyślałeś, że pobierzemy się i swoimi uwodzi-cielskimi sztuczkami uśmierzysz mój ból, jeśli kiedykolwiekodkryję, co ty i Byrne uknuliście.- Kiedy jego spojrzenieutwierdziło ją wprzekonaniu, że trafiła wczuły punkt, Ka-therine stała się jeszcze bardziej bezwzględna [ Pobierz całość w formacie PDF ]