[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten dzwięk sprawił, że wszystkie włosyna ciele Vicki zjeżyły się, a w gardle urosła olbrzymia gula.Nadeszła odpowiedz - dwa inne głosy, splatając się ze sobą,zawyły harmonijnie gdzieś niedaleko.Potem Peter, wciąż wludzkiej formie, załkał swoją własną pieśń.W końcu wycie umilkło.Owce wyglądały na mocnozdenerwowane.- Ojciec i wuj Stuart - wyjaśnił Peter.- Sprawdzają ogrodzenia.- Zaczerwienił się odrobinę.- To niemal niewykonalne, żeby sięnie przyłączyć.Vicki, która też poczuła - i gwałtownie zdusiła -pragnienie, bydodać do ich pieśni coś od siebie, skinęła głową zezrozumieniem.- To tu?- Tak, właśnie tu.Na pierwszy rzut oka właśnie tu" nie różniło się zbytnio odjakiegokolwiek innego kawałka pola.- Jesteś pewien?- Oczywiście, że jestem.Nie padało, zapach wciąż jest mocny.Poza tym - bosą stopą przeczesał gęstą trawę - byłem pierwszyprzy ciele.- Chmura oparła się o jego nogi.Schylił się ipociągnął siostrę delikatnie za uszy.- Niełatwo o czymś takimzapomnieć.- Nie, pewnie nie.- Może powinna powiedzieć, że czas leczyrany, ale Vicki nie wierzyła w kłamstwa, nawet jeśli miały nieśćukojenie.Brutalne zabójstwo kogoś bliskiego powinno pozostaćw pamięci.Vicki zapytała łagodniejszym tonem: - Dasz sobie ztym radę?- Jasne, żaden problem.- Jego dłoń zanurzyła się w miękkimfutrze na karku Chmury.Aaki bardzo często się dotykały, przypomniała sobie Vicki, i tonie tylko najmłodsi.Poprzedniejnocy dorośli rzadko kiedy nie utrzymywali ze sobą kontaktufizycznego.Ona sama nie pamiętała, kiedy ostatni razspontanicznie dotknęła swojej matki. I czemu teraz o tymmyślę?" Wyciągnęła z torby notes i długopis.- W takim razie zaczynajmy.Heban biegł przez pole na północny wschód.Siła postrzałuobróciła ciało tak, że to, co zostało z głowy, wskazywało niemaldokładnie na północ.Nawet bez opisu Petera na trawie byłodość rudawobrązo-wych plam, by dało się stwierdzić, że strzałmusiał paść z południa.Vicki klęknęła i spojrzała w kierunku lasu. Niesamowitadedukcja, Sherlocku".Wstała, ścierającodciski, jakie wyschnięta trawa zostawiła na jej kolanach.- Gdzie zastrzelono waszą ciotkę?Peter wciąż siedział, trzymając na kolanach głowę Chmury.- Na małym polu południowym, z tamtej strony - wskazał.Leżało na skraju lasu.- Heban szedł stamtąd.- Podobny strzał? - Tak.Strzał w głowę, w nocy, do ruchomego celu.Ktokolwiek tozrobił, był dobry.- Jak leżało ciało?- O tak.- Peter przesunął Chmurę na północny zachód.Nieprotestowała, ale też nie wyglądała na zachwyconą.Trop Srebrnej szedł z południa, a strzał obrócił ją podidentycznym kątem co Hebana.Lasy rezerwatu leżały na wschód od małego południowego pola.- Chyba możemy założyć, że to ta sama osoba i że strzela,kryjąc się w lesie - mruknęła, marząc o miejskiej ulicy iczystym polu widzenia.Drzewa poruszały się w sposób obcybudynkom, a z miejsca, w którym stała Vicki, las przypominałsolidną zielono-brązową ścianę, za którą kryło się nie wiadomoco.Wilgotna kropla spłynęła jej spod włosów na kark.Ktośmógł ich obserwować właśnie w tej chwili, unosić karabin,celować. Odbija ci.Do zabójstw dochodziło w nocy".Ale niepowstrzymała cienkiego głosiku przez dodaniem: póki co".Odwróciła się plecami do lasu.Między łopatkami, tam, gdzienie mogła dosięgnąć, czuła swędzenie.Wstała.- Chodzcie.- Dokąd? - Peter podniósł się bez wysiłku.Vicki starała się nieokazywać irytacji.- Musimy poszukać kuli, która zabiła waszą ciotkę.- Po co? - Zrównał się z nią, a Chmura wybiegła do przodu.- Wyeliminujemy możliwość, że było dwóch zabójców.Jakdotąd wzór się zgadza, poza jedną rzeczą.- Srebrną kulą?- Właśnie.Jeśli do obu zabójstw doszło w identycznychokolicznościach, istnieje duże prawdopodobieństwo, żeodpowiada za nie jedna osoba.-Jak ją znalezć?- Trzeba cofnąć się po wzorze.Peter zmarszczył brwi.- Chyba nie rozumiem.- Czysta logika, Peterze, czysta logika.- Przeszła niezgrabnieprzez płot.- Wszystko jest ze sobą powiązane, muszę tylkoodkryć, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Ten dzwięk sprawił, że wszystkie włosyna ciele Vicki zjeżyły się, a w gardle urosła olbrzymia gula.Nadeszła odpowiedz - dwa inne głosy, splatając się ze sobą,zawyły harmonijnie gdzieś niedaleko.Potem Peter, wciąż wludzkiej formie, załkał swoją własną pieśń.W końcu wycie umilkło.Owce wyglądały na mocnozdenerwowane.- Ojciec i wuj Stuart - wyjaśnił Peter.- Sprawdzają ogrodzenia.- Zaczerwienił się odrobinę.- To niemal niewykonalne, żeby sięnie przyłączyć.Vicki, która też poczuła - i gwałtownie zdusiła -pragnienie, bydodać do ich pieśni coś od siebie, skinęła głową zezrozumieniem.- To tu?- Tak, właśnie tu.Na pierwszy rzut oka właśnie tu" nie różniło się zbytnio odjakiegokolwiek innego kawałka pola.- Jesteś pewien?- Oczywiście, że jestem.Nie padało, zapach wciąż jest mocny.Poza tym - bosą stopą przeczesał gęstą trawę - byłem pierwszyprzy ciele.- Chmura oparła się o jego nogi.Schylił się ipociągnął siostrę delikatnie za uszy.- Niełatwo o czymś takimzapomnieć.- Nie, pewnie nie.- Może powinna powiedzieć, że czas leczyrany, ale Vicki nie wierzyła w kłamstwa, nawet jeśli miały nieśćukojenie.Brutalne zabójstwo kogoś bliskiego powinno pozostaćw pamięci.Vicki zapytała łagodniejszym tonem: - Dasz sobie ztym radę?- Jasne, żaden problem.- Jego dłoń zanurzyła się w miękkimfutrze na karku Chmury.Aaki bardzo często się dotykały, przypomniała sobie Vicki, i tonie tylko najmłodsi.Poprzedniejnocy dorośli rzadko kiedy nie utrzymywali ze sobą kontaktufizycznego.Ona sama nie pamiętała, kiedy ostatni razspontanicznie dotknęła swojej matki. I czemu teraz o tymmyślę?" Wyciągnęła z torby notes i długopis.- W takim razie zaczynajmy.Heban biegł przez pole na północny wschód.Siła postrzałuobróciła ciało tak, że to, co zostało z głowy, wskazywało niemaldokładnie na północ.Nawet bez opisu Petera na trawie byłodość rudawobrązo-wych plam, by dało się stwierdzić, że strzałmusiał paść z południa.Vicki klęknęła i spojrzała w kierunku lasu. Niesamowitadedukcja, Sherlocku".Wstała, ścierającodciski, jakie wyschnięta trawa zostawiła na jej kolanach.- Gdzie zastrzelono waszą ciotkę?Peter wciąż siedział, trzymając na kolanach głowę Chmury.- Na małym polu południowym, z tamtej strony - wskazał.Leżało na skraju lasu.- Heban szedł stamtąd.- Podobny strzał? - Tak.Strzał w głowę, w nocy, do ruchomego celu.Ktokolwiek tozrobił, był dobry.- Jak leżało ciało?- O tak.- Peter przesunął Chmurę na północny zachód.Nieprotestowała, ale też nie wyglądała na zachwyconą.Trop Srebrnej szedł z południa, a strzał obrócił ją podidentycznym kątem co Hebana.Lasy rezerwatu leżały na wschód od małego południowego pola.- Chyba możemy założyć, że to ta sama osoba i że strzela,kryjąc się w lesie - mruknęła, marząc o miejskiej ulicy iczystym polu widzenia.Drzewa poruszały się w sposób obcybudynkom, a z miejsca, w którym stała Vicki, las przypominałsolidną zielono-brązową ścianę, za którą kryło się nie wiadomoco.Wilgotna kropla spłynęła jej spod włosów na kark.Ktośmógł ich obserwować właśnie w tej chwili, unosić karabin,celować. Odbija ci.Do zabójstw dochodziło w nocy".Ale niepowstrzymała cienkiego głosiku przez dodaniem: póki co".Odwróciła się plecami do lasu.Między łopatkami, tam, gdzienie mogła dosięgnąć, czuła swędzenie.Wstała.- Chodzcie.- Dokąd? - Peter podniósł się bez wysiłku.Vicki starała się nieokazywać irytacji.- Musimy poszukać kuli, która zabiła waszą ciotkę.- Po co? - Zrównał się z nią, a Chmura wybiegła do przodu.- Wyeliminujemy możliwość, że było dwóch zabójców.Jakdotąd wzór się zgadza, poza jedną rzeczą.- Srebrną kulą?- Właśnie.Jeśli do obu zabójstw doszło w identycznychokolicznościach, istnieje duże prawdopodobieństwo, żeodpowiada za nie jedna osoba.-Jak ją znalezć?- Trzeba cofnąć się po wzorze.Peter zmarszczył brwi.- Chyba nie rozumiem.- Czysta logika, Peterze, czysta logika.- Przeszła niezgrabnieprzez płot.- Wszystko jest ze sobą powiązane, muszę tylkoodkryć, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]