[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Emocjonalna więz czy miłość, jeśli tak chcesz ją nazywać, która sprawia,że ofiarujemy krew śmiertelnikowi, znika podczas przemiany.- Ale wciąż mogliście.- Tak, ale to nie to samo.- Strząsnął z siebie melancholię i spojrzał na Vicki.- To też jest zbyt mocnopowiązane z piciem.- Och.Więc te historie o wampirzym.eee.- Mistrzostwie? - podsunął z uśmiechem Henry.- Są prawdziwe.Ale my mamy dużo czasu napraktykę.Zrobiło jej się gorąco i musiała opuścić wzrok.Czterysta pięćdziesiąt lat praktyki.Mimowolnie za-cisnęła zęby, a nagły ból szczęki okazał się bardzo pożądanym sposobem na odwrócenie uwagi. Niedziś, głowa mi pęka".Zamknęła książkę i ostrożnie odłożyła na bok, zerkając przy tym na zegarek.4:43. Słyszałam w życiu różne ciekawe wyznania, ale to." Oczywiście mogła w to wszystko nieuwierzyć.Uciec z tego mieszkania i od tego szaleńca, a potem zadzwonić po ludzi w białychfartuchach, żeby zamknęli pana Fitzroya, nieślubnego syna Henryka VIII itd., itp., tam, gdzie jegomiejsce.Tyle że Vicki uwierzyła i próba przekonania samej siebie, że jest inaczej, oznaczałabyprzyjęcie kłamstwa.- Czemu mi to wszystko opowiedziałeś? - zapytała wreszcie.Henry wzruszył ramionami.- Uznałem, że mam dwa wyjścia: zaufać albo.zabić Gdybym ci najpierw zaufał - rozłożył ręcea pózniej odkrył, że to zły pomysł, zawsze zdążyłbym cię zabić, zanim narobisz szkód.- Chwileczkę - oburzyła się Vicki.- Mnie nie tak łatwo zabić!Stał przy oknie, jakieś dwa, dwa i pół metra od niej.Nie minęło nawet jedno uderzenie serca, a jużsiedział tuż obok, obie ręce trzymając przy jej szyi.Nie zdążyłaby go zatrzymać.Nawet niezauważyła, gdy się poruszył.-Och.Opuścił ręce i kontynuował jak gdyby nigdy nic.- Ale gdybym najpierw cię zabił, nic by się z tym już nie dało zrobić.Poza tym sądzę, że możemy so-bie nawzajem pomóc.- Jak? - Z bliska wydawał jej się przytłaczający i musiała się przemóc, by się nie odsunąć.Albo nieprzysunąć. Czterysta pięćdziesiąt lat to dość czasu, żeby wyrobić sobie silną osobowość", zauważyła, spuszczając wzrok na białą aksamitną tapicerkę.- Demon poluje w nocy.Tak jak ja.Ale ten, kto go wzywa, jest śmiertelnikiem i prowadzi dziennytryb życia.- Sugerujesz współpracę?- Tak.Póki nie schwytamy demona.Przesunęła dłonią po aksamicie w tę i z powrotem, w tę i z powrotem, a potem spojrzała mu w oczy. Jasnobrązowe.Miałam rację".- Czemu się tym przejmujesz?- Złapaniem demona? - Henry wstał i podszedł znów do okna.- Nie przejmuję się, nie tym konkretnie,ale gazety obwiniają za te morderstwa wampiry i narażają nas na niebezpieczeństwo.- W dole, naulicy, światła pojedynczego samochodu przyspieszyły w stronę Jarvis Street.- Do niedawna myślałemnawet, że to jeden z nas.Dziecko, porzucone, nie-nauczone.- To znaczy celowo zostawione samo sobie?- Być może.A może rodzic nawet nie wiedział, że stworzył dziecko.- Mówiłeś, że musi istnieć emocjonalna więz, by do tego doszło.- Nie, mówiłem, że ta więz nie wytrzymuje przemiany, a nie że musi istnieć.Mój gatunek może two-rzyć dzieci tak samo przypadkowo jak twój.W zasadzie jedyne, czego potrzeba, to by wampir zbytwiele wypił ze śmiertelnika, a śmiertelnik napił sięz wampira.- Zmiertelnik napił się z wampira? Jakim cudem mogłoby do tego dojść?Odwrócił się, by spojrzeć jej w twarz.- Wnioskuję - powiedział sucho - że nie jesteś jedną z tych kobiet, które gryzą w trakcie.Vicki poczuła, że płoną jej policzki, i pospiesznie zmieniła temat.- Szukałeś dziecka?- Dziś w nocy? - Henry pokręcił głową.- Nie, dziś wiedziałem, że szukam demona.- Podszedł dokanapy i pochylił się nad nią w stronę Vicki, opierając się rękami o polerowane drewno podłokietnika.-Kiedy zabójstwa się skończą, skończą się też artykuły, a wampiry staną się na powrót mitem iwspomnieniem gatunkowym.Wolimy, by tak właśnie było.Cowięcej, ciężko pracujemy nad utrzymaniem takiego stanu rzeczy.Jeśli gazety przekonają czytelników,że istniejemy, oni mogą nas znalezć.Nasze zwyczaje są zbyt dobrze znane.- Podchwycił jej spojrze-nie, przytrzymał je i w przerażający sposób odsłonił zęby.- Ja na przykład nie mam zamiaru skończyćz kołkiem w piersi za coś, czego nie zrobiłem.Kiedy ją uwolnił - Vicki nie zamierzała się oszukiwać: gdyby na to nie pozwolił, nie byłaby w stanieodwrócić spojrzenia - zgarnęła cały bajzel ze stolika z powrotem do torby i wstała.Chociaż mogła pa-trzeć mu prosto w twarz, skupiła wzrok na punkcie tuż nad jego prawym ramieniem.- Muszę to przemyśleć - starała się, żeby w jejgłosie nie było żadnych emocji.- To, co mi powiedziałeś.Cóż, muszę to przemyśleć.- Marnie, alena nic lepszego nie mogła się zdobyć.- Rozumiem.- Henry skinął głową.- Więc mogę iść?- Możesz.Skinęła mu na pożegnanie i sięgając do kieszeni po rękawiczki, skierowała się w stronę drzwi.- Victorio.Vicki nigdy nie wierzyła, że w imionach może tkwić jakaś moc ani że ich wypowiedzenie przeka-zywało tę moc komuś innemu, ale teraz po prostu musiała się odwrócić w stronę Henry'ego.- Dziękuję, że nie zaproponowałaś, bym to wszystko opowiedział policji.- Policji? - prychnęła.- Czy ja wyglądam na głupią?- Nie.- Uśmiechnął się. Miał dużo czasu na wyćwiczenie tego uśmiechu do perfekcji", przypomniała sobie, próbując uspokoićserce, nagle pobudzone do szybszego bicia.Sięgnęła za siebie w poszukiwaniu klamki, otworzyładrzwi i uciekła.Mimo że była już sama, potrzebowała chwili na złapanie oddechu. Wampiry.De-mony.O tym cholerstwie nie uczą w akademii policyjnej."ROZDZIAA 7Wiele brakowało, by ulice w centrum utonę-ły w mroku.Na Woodbine, gdzie paliło sięo wiele mniej świateł, Vicki poradziła sobie całkiem niezle, postanowiła zatem wracać do domu napiechotę.Podniosła kołnierz, chcąc ochronić się przed wiatrem, wcisnęła dłonie w rękawiczkach wkieszenie, bardziej z przyzwyczajenia, niż żeby je ogrzać, i ruszyła Bloor Street na zachód.Nie miała daleko, a potrzebowała przemyśleć parę spraw.Chłodne powietrze dobrze robiło jej obolałej szczęce, pomagało też na szum w głowie.Chociażmusiała uważać, by nie stukać zbyt mocno obcasami po chodniku, zdecydowanie wolała spacer odwytrząsania, jakie by jej zafundowano na siedzeniu taksówki.No i potrzebowała pomyśleć.Wampiry i demony albo jeden wampir i jeden demon - co najmniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •