[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczy zna się zastanowił. Nieczęsto wpuszczamy tu obcy ch.Jednak mam wrażenie, że jestem ci to winien,co? Opłaci się to wam. No dobrze, powiedz swoim ochroniarzom, że mogą wejść, ale konie i broń niechzostawią pod opieką naszego wartownika.Iza odwróciła się do Henry ka i skinęła mu głową. Panowie, do dzieła powiedział wojskowy. Ty lko nie róbcie niczego głupiego dodał, patrząc na Huberta. Jasne, ja zawsze robię coś głupiego mruknął chłopak.Rozbrojenie mężczy zn zajęło trochę czasu.Na stole przed wartownikiem położy liwszy stko, co uznali za potrzebne podczas wy prawy do biblioteki: karabiny, pistolety, noże, a nawetmaczetę Henry ka. Przy szliście w gości czy na wojnę? Kruk zapy tał Izę, kiedy Hubert delikatniepołoży ł na stole swoje granaty. On tak ma. Dziewczy na machnęła ręką. No co? Hubert spojrzał na Henry ka.Mężczy zna pokręcił ty lko głową.Kruk wraz ze swoją uzbrojoną świtą poprowadził gości przez Gniazdo.By ła tomała, ale zadbana osada.Składało się na nią kilkanaście domków z ogródkami i skwerek z paromadrzewami, przez środek którego pły nęła wąska rzeczka.Na końcu, jako część wału obronnego, stałczteropiętrowy blok. Aadnie się tu urządzili pomy ślał Hubert, rozglądając się dookoła. Ilu ludzi tumieszka? Iza wspominała o trzy dziestu.Takie mniejsze Zwięcino.Ty le że oni mają bliżej doopuszczony ch części miasta, gdzie można szabrować do woli.No i dalej do lasu i demonów..Kruk zaprowadził ich do swojego domu i zaprosił do salonu. A jak twój wnuk? zapy tała Iza, siadając na kanapie. Bawi się gdzieś z dzieciakami, teraz jeszcze trudniej za nim nadąży ć westchnąłmężczy zna.Iza pokiwała głową. Czy to naprawdę konieczne? odezwał się Henry k patrząc na pięciu zbrojny ch,którzy z naładowaną bronią stanęli pod ścianami. Dobrze, chłopcy, nie celujcie w naszy ch gości poprosił Kruk. A przy najmniejzanim nie dowiemy się, co ich skłoniło do tej wizy ty.Iza wzięła głęboki wdech, a potem zaczęła opowiadać.Mówiła obrazowo odemonach, atakach, które zdarzy ły się w Zwięcinie, o demonologii. No dobrze. Kruk uniósł dłoń. Opowiadasz mi o ty m, jak wam ciężko, i oksiążce, która najprawdopodobniej nie istnieje.Wiesz, że średnio mnie to obchodzi? Ta demonologia istnieje wy rzuciła z siebie pewny m tonem. Istnieje i są wniej zawarte opisy wszy stkich demonów.A teraz pomy śl, proszę, i naprawdę się nad ty mzastanów, ile czasu trzeba, żeby te same demony, które nękają nas, dotarły do Gniazda? Jesteścieobecnie najbardziej wy suniętą dzielnicą miasta.Za rok czy dwa las zapuka do waszej bramy, awraz z nim demony.Będziecie potrafili się przed nimi uchronić? Sami? Bo my zajmiemy sięwłasną walką, a inne dzielnice chy ba nie dbają o to, co się z wami dzieje, prawda? No dobrze, to gdzie jest ta książka? I jaki interes macie do nas? W Bibliotece Raczy ńskich rzucił Henry k.Kruk parsknął śmiechem, a jego ludzie spojrzeli po sobie. Mówicie poważnie? zapy tał po chwili.Henry k pokiwał głową. Jesteście nienormalni! W Bibliotece Raczy ńskich?! Zdajecie sobie sprawę, gdzieto jest?! Tak, w dzielnicy Aazarza odparła spokojnie Iza. Odbiło wam? Czy wy go kiedy kolwiek widzieliście? Bo ja miałem tę wątpliwąprzy jemność.Jeden jedy ny raz i ty lko przez chwilę, a ciągle śnią mi się po ty m koszmary.Towariat.On się uważa za proroka! Ty lko ci, którzy są z nim, mają prawo do ży cia.Inny ch uznał zapotępieńców, który ch należy powy bijać.A ludzie mu wierzą.Jak nie wierzy ć prorokowi, którymoże zapewnić zbawienie? Kradną i zabijają w inny ch dzielnicach, bo są wy brańcami, bouważają, że mogą.Robią to z wiary i są w pełni oddani swojej misji. Nie powiedziałeś nam nic nowego wtrącił Henry k [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Mężczy zna się zastanowił. Nieczęsto wpuszczamy tu obcy ch.Jednak mam wrażenie, że jestem ci to winien,co? Opłaci się to wam. No dobrze, powiedz swoim ochroniarzom, że mogą wejść, ale konie i broń niechzostawią pod opieką naszego wartownika.Iza odwróciła się do Henry ka i skinęła mu głową. Panowie, do dzieła powiedział wojskowy. Ty lko nie róbcie niczego głupiego dodał, patrząc na Huberta. Jasne, ja zawsze robię coś głupiego mruknął chłopak.Rozbrojenie mężczy zn zajęło trochę czasu.Na stole przed wartownikiem położy liwszy stko, co uznali za potrzebne podczas wy prawy do biblioteki: karabiny, pistolety, noże, a nawetmaczetę Henry ka. Przy szliście w gości czy na wojnę? Kruk zapy tał Izę, kiedy Hubert delikatniepołoży ł na stole swoje granaty. On tak ma. Dziewczy na machnęła ręką. No co? Hubert spojrzał na Henry ka.Mężczy zna pokręcił ty lko głową.Kruk wraz ze swoją uzbrojoną świtą poprowadził gości przez Gniazdo.By ła tomała, ale zadbana osada.Składało się na nią kilkanaście domków z ogródkami i skwerek z paromadrzewami, przez środek którego pły nęła wąska rzeczka.Na końcu, jako część wału obronnego, stałczteropiętrowy blok. Aadnie się tu urządzili pomy ślał Hubert, rozglądając się dookoła. Ilu ludzi tumieszka? Iza wspominała o trzy dziestu.Takie mniejsze Zwięcino.Ty le że oni mają bliżej doopuszczony ch części miasta, gdzie można szabrować do woli.No i dalej do lasu i demonów..Kruk zaprowadził ich do swojego domu i zaprosił do salonu. A jak twój wnuk? zapy tała Iza, siadając na kanapie. Bawi się gdzieś z dzieciakami, teraz jeszcze trudniej za nim nadąży ć westchnąłmężczy zna.Iza pokiwała głową. Czy to naprawdę konieczne? odezwał się Henry k patrząc na pięciu zbrojny ch,którzy z naładowaną bronią stanęli pod ścianami. Dobrze, chłopcy, nie celujcie w naszy ch gości poprosił Kruk. A przy najmniejzanim nie dowiemy się, co ich skłoniło do tej wizy ty.Iza wzięła głęboki wdech, a potem zaczęła opowiadać.Mówiła obrazowo odemonach, atakach, które zdarzy ły się w Zwięcinie, o demonologii. No dobrze. Kruk uniósł dłoń. Opowiadasz mi o ty m, jak wam ciężko, i oksiążce, która najprawdopodobniej nie istnieje.Wiesz, że średnio mnie to obchodzi? Ta demonologia istnieje wy rzuciła z siebie pewny m tonem. Istnieje i są wniej zawarte opisy wszy stkich demonów.A teraz pomy śl, proszę, i naprawdę się nad ty mzastanów, ile czasu trzeba, żeby te same demony, które nękają nas, dotarły do Gniazda? Jesteścieobecnie najbardziej wy suniętą dzielnicą miasta.Za rok czy dwa las zapuka do waszej bramy, awraz z nim demony.Będziecie potrafili się przed nimi uchronić? Sami? Bo my zajmiemy sięwłasną walką, a inne dzielnice chy ba nie dbają o to, co się z wami dzieje, prawda? No dobrze, to gdzie jest ta książka? I jaki interes macie do nas? W Bibliotece Raczy ńskich rzucił Henry k.Kruk parsknął śmiechem, a jego ludzie spojrzeli po sobie. Mówicie poważnie? zapy tał po chwili.Henry k pokiwał głową. Jesteście nienormalni! W Bibliotece Raczy ńskich?! Zdajecie sobie sprawę, gdzieto jest?! Tak, w dzielnicy Aazarza odparła spokojnie Iza. Odbiło wam? Czy wy go kiedy kolwiek widzieliście? Bo ja miałem tę wątpliwąprzy jemność.Jeden jedy ny raz i ty lko przez chwilę, a ciągle śnią mi się po ty m koszmary.Towariat.On się uważa za proroka! Ty lko ci, którzy są z nim, mają prawo do ży cia.Inny ch uznał zapotępieńców, który ch należy powy bijać.A ludzie mu wierzą.Jak nie wierzy ć prorokowi, którymoże zapewnić zbawienie? Kradną i zabijają w inny ch dzielnicach, bo są wy brańcami, bouważają, że mogą.Robią to z wiary i są w pełni oddani swojej misji. Nie powiedziałeś nam nic nowego wtrącił Henry k [ Pobierz całość w formacie PDF ]