[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ani żagla, ani dymu, od końca do końca jak okiem sięgnąć  pustka i martwotabezludna w tym królestwie wiatru i ruchu.Szybko zawróciłem nic nikomu nie mówiąc.Opo-wiedziałem tylko Sandy o smutnej nowinie.Nie przychodziło nam do głowy żadne wytłuma-czenie.Napad? Trzęsienie ziemi? Zaraza? Być może cała ludność została starta z obliczaziemi? Błądzenie po omacku było bezcelowe.Obowiązek nakazywał mi jechać tam natych-miast.Król użyczył mi swego małego okręciku, nieprzekraczającego wymiarami drobnegorzecznego siateczka.Trzeba było się rozstać  cóż za okrutny los! Zasypywałem moje maleństwo pożegnalnymipocałunkami, a ono śmiało się do mnie bełkocąc coś w swej osobliwej gwarze.Po raz pierw-szy od dwóch tygodni  omal nie powariowaliśmy z radości! Kochany dziecinny bełkot, któ-rego nie zastąpi mi najpiękniejsza muzyka.Jakżeż smutno, gdy ustępuje miejsca prawidłowejwymowie.Ale nie wywołujmy lepiej miłych, subtelnych wizyj minionego.Następnego ranka zbliżyłem się do Anglii.W porcie Dawida były statki, ale ogołocone zżagli, i nigdzie nie ujrzałbyś znaku życia.Była to niedziela.Nawet w Canterbury ulice świe-ciły pustką, a co najdziwniejsze, nigdzie ani jednego księdza i do uszu nie wpadł mi dzwiękdzwonów.Wszędzie panowała śmiertelna ponurość.Nie mogłem tego pojąć.Wreszcie w od-ległym zakątku tego miasta ujrzałem pogrzeb  rodzina i kilku przyjaciół towarzyszyło trum-nie  bez księdza.Pogrzeb  bez dzwonów i świec.W pobliżu znajdował się kościół, za-mknięty.Przeszli obok niego płacząc, ale nikt tam nie wszedł.Spojrzałem na dzwonnicę:dzwon był owinięty krepą, a serce jego  odjęte.Teraz zrozumiałem! Wiedziałem teraz, jakato straszliwa klęska spadła na Anglię.Inwazja? Inwazja to fraszka w porównaniu z tym.Tobył INTERDYKT!Więcej nie pytałem, gdyż to było zbyteczne.Kościół karał.Jedyne, co mi pozostawało przebrać się i mieć się na ostrożności.Jeden ze służących dał mi swą odzież, a gdy już byli-śmy za miastem, odprawiłem go i poszedłem samotnie obawiając się pozostawać w czyim-kolwiek towarzystwie.Smutna podróż.Wszędy beznadziejne milczenie.Nawet w Londynie.Handel ustał.Ludzienie rozmawiali i nie śmiali się, nie chodzili grupami a nawet we dwójkę.Błąkali się samotniez pochylonymi głowami i spazmem przerażenia w sercach.Na wieży dały się zauważyć ślady wojennych operacyj.O tak, wiele się tu stało beze mnie.Ma się rozumieć, zdążałem ku pociągowi do Camelot.Pociąg! Na stacji było pusto i ciemnojak w podziemiach.Poszedłem pieszo.Podróż do Camelot była powtórzeniem tego, com jużwidział.Poniedziałek i wtorek niczym się nie różni od niedzieli.Przybyłem pózną nocą.Za-miast jaskrawo oświetlonego elektrycznością miasta  podobnego najbardziej do odpoczy-wającego słońca  zobaczyłem złowrogą czarną plamę na ciemnym tle, jeśli można tak sięwyrazić, gdyż było ciemnością bardziej zgęszczoną od otaczającego mroku.Poczułem w tymcoś jakby symbol  znak, że kościół położył władczą rękę na wszystkich mych poczynaniach,86 zgasił światło mej cudownej cywilizacji, zarówno jak i światła Camelotu.Nie było życia wciemnych ulicach.Szedłem dalej z ciężkim sercem.Olbrzymi zamek niby czarne widmo pię-trzył się na wzgórzu, nie wybłysła ani jedna iskierka.Most był spuszczony, potężne wrotarozwarte na oścież.Wszedłem bez hasła i słyszałem tylko stuk własnych kroków pośród mo-gilnej ciszy rozległego podwórca.87 24WojnaOdnalazłem Klarensa samotnego w mieszkaniu, pogrążonego w melancholii.Zamiastelektryczności przyświecał sobie starożytną lampką z olejem i gałgankiem.Wszystkie zasłonybyły zapuszczone; przebywał w ponurym półmroku.Podskoczył radośnie ku mnie. Och, zobaczyć znów żywego człowieka, przecież to warte milion milrejsów!Poznał mnie natychmiast mimo przebrania.Aatwo odgadnąć, że ta okoliczność cokolwiekmnie zaniepokoiła. Powiedzże mi jak najrychlej, co było przyczyną tego nieszczęścia!  spytałem. Jak tosię stało? Ba, żeby nie królowa, być może, tak prędko by się to nie stało, chociaż, ostatecznie, mu-siało się tak skończyć.Po trosze z pańskiego powodu, ale na szczęście, stało się to właściwiez powodu królowej. I sir Lancelota? Istotnie. Opowiedz mi szczegółowo. Znana jest panu zapewne historia, że tylko jedna para oczu w królestwie nie patrzałakrzywo na królową i sir Lancelota. No tak.Króla Artura..i tylko jedno serce nie dopuszczało podejrzeń. Tak, serce króla, serce niezdolne do złej myśli o przyjacielu. Właśnie.Zapewne król żyłby nadal w szczęściu i ufności do końca swych dni, gdyby niejeden z pańskich wynalazków, mianowicie  komitet giełdowy.Po pańskim wyjezdzie wszy-scy byli gotowi i dojrzali do rozpoczęcia giełdowych operacyj [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •