[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Przyjdziesz.przyjdziesz tu jeszcze? -zapytała nieśmiało, gdy zacząłsię oddalać.Odwrócił głowę i przytaknął.-Tak, obiecuję.5Noc po nocy Winston wracał jak zaczarowany do ogrodu, żeby zobaczyćSitarę.Przesuwał swoje spotkania z Mohanem Tadżidem z dnia na dzieńlub całkiem je odwoływał.Był oczarowany sposobem, w jakiprzemawiała, jak się poruszała, wstrząśnięty jej strasznym losem.Zczasem zaczął odczuwać radość, gdy widział, jak Sitara coraz częściej sięuśmiecha, jak przechyla w tył głowę i śmieje się ciepło, aż całe jej ciałozaczyna drżeć.Opowiadał o Anglii, o swoich rodzinnych stronach wYorkshire z posępnymi, szarymi bagnami i niebem przesłoniętym mgłą, ostromych, spryskanych pianą skałach nabrzeża i rozległości oceanu -jej, która nigdy nie widziała morza, nie znała większych powierzchniwodnych niż stawy tworzące się na pustyni po obfitych opadachmonsunowych.Opowiadał, jakie wrażenie wywarły na nim Indie, jakwyglądało życie w koszarach w Kalkucie.Sitara słuchała uważnie izaciekawiona zadawała pytania.On też z zainteresowaniem słuchał jejopowieści -starych radżpuckich legend albo anegdotek o jej dawnychpsotach robionych wraz z Mohanem.Co jakiś czas ich słowa milkły,przebrzmiewały w ciszy, która mimo to była wymowna, bo w jej trakcieprowadzili nieme rozmowy spojrzeniem.Pewnej nocy, gdy księżyc wyglądał jak błyszczący sierp zawieszony naatramentowym niebie, Sitara nagle ucichła.Gdy zwróciła głowę w jegostronę, Winston dostrzegł, że w jej oczach błyszczą łzy.-Co się stało? -zapytał zdezorientowany.-Przyszło mi do głowy.- zająknęła się, splotła palce złożonych nakolanach dłoni, a po policzku spłynęła jej łza.-Przyszło mi do głowy, żektóregoś dnia stąd odejdziesz.Winston milczał zakłopotany.On sam odsuwał od siebie myśl, że j egopobyt w pałacu któregoś dnia się skończy, a on wróci do Kalkuty.Odowej nocy, kiedy spotkał Sitarę, czas zdawał się dla niego nie istnieć,świat się dla niego zatrzymał, ale jej uwaga znowu mu przypomniała, żeistnieje świat poza murami pałacu, i trafiła go jak cios w żołądek.Chętnie by ją pocieszył, obiecałby powrót, ale wiedział, że nie będziemógł dotrzymać tej obietnicy.Jego ostatnie spotkania z radżąuświadomiły mu, że ten nie ma najmniejszego zamiaru odstąpić władzyKoronie, nawet za obietnicę, że oficjalnie zachowa status władcy.MisjaWinstona się nie powiodła i będzie musiał stawić temu czoła w Kalkucie.Drugiej szansy na pewno nie otrzyma, a nie należy też oczekiwać, żeoddziały Kompanii Wschodnioindyjskiej zajmą to księstwo zbrojnie.-Winstonie. Usłyszawszy jej ochrypły szept, uniósł wzrok.Sitara podniosła się i stanęła przed nim.Zaczęła zdejmować z siebie sari,a on patrzył na nią jak zahipnotyzowany.Rozwijała biały materiał zawójpo zawoju, a te opadały na posadzkę.W końcu stała przed nim piękna inaga.Miał wrażenie, że jej ciało emanuje ciepłym, srebrnym światłem.Patrzył zdumiony, że wcale nie jest aż tak szczupła i delikatna, jak mu sięwydawało, gdy okrywały ją fałdy i marszczenia sari.Piersi miała pełne iciężkie, talię szczupłą, przechodzącą łagodnie w krągłości bioder, czarnewłosy spływały po jej ciele.Naga robiła wrażenie bardzo kruchej iwrażliwej, co kłóciło się jednak ze spojrzeniem jej oczu, które zdradzałydumę ze swej kobiecości.-Uczyń mnie kobietą, zanim odejdziesz.Teraz.Tutaj.Biernie pozwolił, żeby go wzięła za rękę i pociągnęła za sobą naposadzkę.Jej skóra i włosy pod jego rękoma nie dały się od różnić odgładkiego sari, na którym leżeli.Zrozumiał, że pragnie tego równiemocno jak ona.Jego dotychczasowe kontakty z kobietami były krótkie i pospieszne.Najpierw oddawały mu się chętne służące na sto gu siana; pózniejkorzystał z usług mocno uszminkowanych i pachnących tanimiperfumami dziwek w lal bazaar w Kalkucie, u których za kilka rupiikupował sobie ulgę, ale które go brzydziły, a potem czuł się brudny.Nierozumiał, jak jego towarzysze mogą się zachwycać ciemnoskórymikobietami i ich pożądać.Jednakże uroda Sitary, jej niewinność, a zarazemgłód w jej oczach nadały temu mome ntowi wymiar czegoś uroczy stego,czystego.Pocałunki dziewczyny były gorące, jej ciało płonęło pod jego rękoma, apalce, czule gładzące jego skórę, stopniowo uwalniały go z munduru,jednocześnie parząc i chłodząc.Głęboko wdychał jej ciężki, piżmowyzapach, dotykał rękoma i ustami każdego za łomu jej ciała.Położył się naniej, przykrył ją własnym ciałem, zdziwiony jej gładkością, miękkością iciepłem.Drżenie, które coraz silniej wstrząsało jej ciałem, krótkie, gardłowe dzwięki, które zsiebie wydobywała, jeszcze bardziej wzmagały jego pożądanie.Gdysądził, że pożądanie go rozsadzi, wszedł w nią, poczuł, jak pęka jej błonadziewicza.Sitara w tym momencie drgnęła gwałtownie z przestrachu,potem poczuł gorąco, jęknął.Ufnie patrzyła na niego, obejmując gorękoma i nogami z żarem, od którego oboje się rozpływali, zlewali wjedno [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •