[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Brava\ Dokonałaś tego, Artemizjo Gentileschi! powiedział.Tryumf dwuznaczności.Gdyby wówczas, w tamtej chwili, czas siezatrzymał, nigdy byśmy sie nie dowiedzieli, czy to zrobiła.Jest twoja itylko twoja!Zdawał sobie sprawę, że ma coś, czego nie ma nikt inny.Gdyby niezgadzał sie z tą interpretacją, rzucałoby to cień na wartość poprzednichobrazów, jakie dla niego stworzyłam.Wyrażając zachwyt, tym bardziejpodkreślał wartość pozostałych prac.Renata stalą samotnie pod ścianą, przyciskając ręce do piersi, zzamglonymi oczami.Goście byli oszołomieni, zdezorientowani.Nie wiedzieli, co mająmyśleć o Lukrecji.Bene.Jeśli ta Lukrecja da im do myślenia, być możezastanowią się też nad tym, dlaczego na ciele Kleopatry nie widaćukąszenia żmii. Zbiłaś ich z tropu, Artemizjo wyszeptał ojciec. Widzę.Nastąpiły gratulacje, niektóre entuzjastyczne, inne265raczej chłodne.Potem ojciec odprowadził mnie do ogrodu.Nie możnabyło powiedzieć, że odniosłam wielki sukces.Wzięłam go pod reke izaprowadziłam pod drzewo różane. Chyba minie sporo czasu, nim ci ludzie zrozumieją, czego migratulowali powiedziałam. I to, co myślą dzisiaj, może różnić sie odtego, co myśleć będą jutro. Są rozczarowani.Chcieli krwi.Oczekiwali krwi.Wszyscy znajądoskonale historie Lukrecji, a ty zamiast ilustracji dałaś im wątpliwość.Lukrecje wątpiącą! Czy wszyscy oczekiwali krwi, ojcze? A czego ty oczekiwałaś?Patrzyliśmy sobie w oczy, jak nigdy nie patrzyliśmy w Rzymie.Podługiej chwili spuścił wzrok i usiadł na kamiennej ławce bez słowa.Siedziałam obok niego w cieniu drzewa i obserwowaliśmy bawiące siedzieci.Fontannę naprzeciwko nas okalały ciemnoniebieskie irysy ipomarańczowe tygrysie lilie.To bardzo miłe miejsce; szum wody byłkojący, w powietrzu unosił się zapach róż.Ojciec skinął na Palmirę, którapodbiegła do niego i usiadła mu od razu na kolanach.Zaczął podrzucać jąna kolanie. Dziadku, jestem już za duża.Mam już dziewięć lat przerywałaza każdym podskokiem, co bardzo nas rozśmieszyło.Pewnie jak byłam mała, też mnie tak podrzucał.Niespodziewaniepoczułam przypływ czułości w stosunku do niego i pomyślałam, że takmusi wyglądać szczęście.Chciałam zatrzymać czas, żeby ta chwila trwałabez końca.Przytrzymałam Palmirę za kostkę.Odwrócił się ku mnie. Co się stało? Nic, tato.jestem bardzo szczęśliwa.266Chyba nie wiedział co odpowiedzieć.Dalej podrzucał małą. Palmiro, czy jak będziesz duża, też będziesz malarką, tak jak twojamama? spytał.Potrząsnęła energicznie głową i wyprostowała nogi, patrząc na swojenowe aksamitne buciki. Będę damą i będę miała mnóstwo sukni i będę mieszkać w pałacu. W takim? Uniosła głowę. Większym.I będę miała czarny powóz z forysiami i dwa białekonie. Przyłożyła dłoń do jego ręki, żeby zobaczyć, o ile jest mniejsza,ale potem szybko znudziła się naszym towarzystwem i pobiegła do dzieci. Kiedy miałaś tyle lat co ona, chciałaś mieć konie tylko po to, żebyje rysować.Miło było tak siedzieć obok niego.Powróciła ufność z dawnych,dobrych czasów. Próbowałam ją nakłonić, żeby narysowała swoją lalkę, ale niepotrafi tak długo usiedzieć w miejscu. A ty siedziałaś całymi dniami, usiłując narysować chłopaka odpiekarza; wycierałaś cały rysunek i zaczynałaś od początku. Miałam tyle lat co ona? W tym wieku zaczęłaś.To właśnie zawsze zdumiewało Agostina.Nie tyle tamte wczesne rysunki, ile twoja determinacja.Wzdrygnęłam się na dzwięk tego imienia.Nie słyszałam go już od lat,nawet we własnych myślach. Kiedy nie udawało mi się czegoś namalować, zawsze mówiłeś; Jutro też jest dzień.Zacznij od nowa jutro rano".Czasami powtarzamsobie twoje słowa. Dotknęłam267grzbietu jego dłoni. Ale zawsze słyszą je wypowiadane twoimgłosem.Chmura zasłoniła słońce, a potem przegnał ją wiatr i słońce zaświeciłoznowu.Palmira pluskała wodą z fontanny. Znów staliśmy się przyjaciółmi powiedział cicho. Tak, tato.Wyglądał na przestraszonego. To znaczy.Agostino i ja.Te słowa, jak ciecie brzytwą, aż do kości. Zaprosiłem go na lato.Będzie tu w przyszłym tygodniu.Skończyłteraz jedno zamówienie, a potem. Tutaj? Do Genui? Miałam ochotą krzyczeć.Uniósł otwartedłonie w moją stroną, jakby chciał powstrzymać moją reakcje. Tak mówił szybko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Brava\ Dokonałaś tego, Artemizjo Gentileschi! powiedział.Tryumf dwuznaczności.Gdyby wówczas, w tamtej chwili, czas siezatrzymał, nigdy byśmy sie nie dowiedzieli, czy to zrobiła.Jest twoja itylko twoja!Zdawał sobie sprawę, że ma coś, czego nie ma nikt inny.Gdyby niezgadzał sie z tą interpretacją, rzucałoby to cień na wartość poprzednichobrazów, jakie dla niego stworzyłam.Wyrażając zachwyt, tym bardziejpodkreślał wartość pozostałych prac.Renata stalą samotnie pod ścianą, przyciskając ręce do piersi, zzamglonymi oczami.Goście byli oszołomieni, zdezorientowani.Nie wiedzieli, co mająmyśleć o Lukrecji.Bene.Jeśli ta Lukrecja da im do myślenia, być możezastanowią się też nad tym, dlaczego na ciele Kleopatry nie widaćukąszenia żmii. Zbiłaś ich z tropu, Artemizjo wyszeptał ojciec. Widzę.Nastąpiły gratulacje, niektóre entuzjastyczne, inne265raczej chłodne.Potem ojciec odprowadził mnie do ogrodu.Nie możnabyło powiedzieć, że odniosłam wielki sukces.Wzięłam go pod reke izaprowadziłam pod drzewo różane. Chyba minie sporo czasu, nim ci ludzie zrozumieją, czego migratulowali powiedziałam. I to, co myślą dzisiaj, może różnić sie odtego, co myśleć będą jutro. Są rozczarowani.Chcieli krwi.Oczekiwali krwi.Wszyscy znajądoskonale historie Lukrecji, a ty zamiast ilustracji dałaś im wątpliwość.Lukrecje wątpiącą! Czy wszyscy oczekiwali krwi, ojcze? A czego ty oczekiwałaś?Patrzyliśmy sobie w oczy, jak nigdy nie patrzyliśmy w Rzymie.Podługiej chwili spuścił wzrok i usiadł na kamiennej ławce bez słowa.Siedziałam obok niego w cieniu drzewa i obserwowaliśmy bawiące siedzieci.Fontannę naprzeciwko nas okalały ciemnoniebieskie irysy ipomarańczowe tygrysie lilie.To bardzo miłe miejsce; szum wody byłkojący, w powietrzu unosił się zapach róż.Ojciec skinął na Palmirę, którapodbiegła do niego i usiadła mu od razu na kolanach.Zaczął podrzucać jąna kolanie. Dziadku, jestem już za duża.Mam już dziewięć lat przerywałaza każdym podskokiem, co bardzo nas rozśmieszyło.Pewnie jak byłam mała, też mnie tak podrzucał.Niespodziewaniepoczułam przypływ czułości w stosunku do niego i pomyślałam, że takmusi wyglądać szczęście.Chciałam zatrzymać czas, żeby ta chwila trwałabez końca.Przytrzymałam Palmirę za kostkę.Odwrócił się ku mnie. Co się stało? Nic, tato.jestem bardzo szczęśliwa.266Chyba nie wiedział co odpowiedzieć.Dalej podrzucał małą. Palmiro, czy jak będziesz duża, też będziesz malarką, tak jak twojamama? spytał.Potrząsnęła energicznie głową i wyprostowała nogi, patrząc na swojenowe aksamitne buciki. Będę damą i będę miała mnóstwo sukni i będę mieszkać w pałacu. W takim? Uniosła głowę. Większym.I będę miała czarny powóz z forysiami i dwa białekonie. Przyłożyła dłoń do jego ręki, żeby zobaczyć, o ile jest mniejsza,ale potem szybko znudziła się naszym towarzystwem i pobiegła do dzieci. Kiedy miałaś tyle lat co ona, chciałaś mieć konie tylko po to, żebyje rysować.Miło było tak siedzieć obok niego.Powróciła ufność z dawnych,dobrych czasów. Próbowałam ją nakłonić, żeby narysowała swoją lalkę, ale niepotrafi tak długo usiedzieć w miejscu. A ty siedziałaś całymi dniami, usiłując narysować chłopaka odpiekarza; wycierałaś cały rysunek i zaczynałaś od początku. Miałam tyle lat co ona? W tym wieku zaczęłaś.To właśnie zawsze zdumiewało Agostina.Nie tyle tamte wczesne rysunki, ile twoja determinacja.Wzdrygnęłam się na dzwięk tego imienia.Nie słyszałam go już od lat,nawet we własnych myślach. Kiedy nie udawało mi się czegoś namalować, zawsze mówiłeś; Jutro też jest dzień.Zacznij od nowa jutro rano".Czasami powtarzamsobie twoje słowa. Dotknęłam267grzbietu jego dłoni. Ale zawsze słyszą je wypowiadane twoimgłosem.Chmura zasłoniła słońce, a potem przegnał ją wiatr i słońce zaświeciłoznowu.Palmira pluskała wodą z fontanny. Znów staliśmy się przyjaciółmi powiedział cicho. Tak, tato.Wyglądał na przestraszonego. To znaczy.Agostino i ja.Te słowa, jak ciecie brzytwą, aż do kości. Zaprosiłem go na lato.Będzie tu w przyszłym tygodniu.Skończyłteraz jedno zamówienie, a potem. Tutaj? Do Genui? Miałam ochotą krzyczeć.Uniósł otwartedłonie w moją stroną, jakby chciał powstrzymać moją reakcje. Tak mówił szybko [ Pobierz całość w formacie PDF ]