[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Biedna Beth - westchnęła Kathleen.- Ona uważa, że zrobiła świetną partię.Mack ma wiele innychzalet.Poza tym przy jej nienormowanym czasie pracy dania na wynos206RSsą idealnym rozwiązaniem, a Mack zamawia wszystko w najlepszymgatunku.Hamburgery i tym podobne rzeczy nie figurują w ichjadłospisie.Jego wzrok powędrował ku nagim plecom Kathleen i znówogarnęło go pożądanie.Po raz kolejny naszła go pokusa, by zedrzeć zniej prześcieradło i zaciągnąć do ciepłego, wygodnego łóżka.Nie zrobił tego jednak, tylko sięgnął po spodnie.- Kiedy cię widzę w takim seksownym dezabilu, różne rzeczyprzychodzą mi do głowy.- Na przykład jakie?- zapytała.Zamiast odpowiedzi, na jaką czekała, rzucił nagle:- Chciałbym cię namalować.Tak jak cię teraz widzę.Tooświadczenie zaskoczyło ich oboje, choć była to szczera prawda.Nigdy nie malował ludzi, ale naglę zapragnął sportretować Kathleen.Czy to przypadkiem nie dowód, że podstępnie zawładnęła jegosercem?Ben lubił malować naturę dla jej urody, ale również dlatego, żebyło to bezpieczne.Chcąc namalować dobry portret, należało wcielićsię w modela i zajrzeć w jego duszę.Nigdy dotąd nie podjął takiegoryzyka, nawet z Graciela.Może czuł, że pod elegancką maską Gracielimógłby dogrzebać się czegoś, co by mu się bardzo nie spodobało?Tym razem jednak wiedział, że znalazł w Kathleen czułe,kochające serce.- Taki obraz mógłby pózniej zawisnąć w twojej galerii - rzucił ześmiechem.207RS- Nigdy w życiu - prychnęła Kathleen.Przemknęła do łazienki izamknęła drzwi na klucz.- I tak zapamiętałem, jak wyglądasz - zawołał za nią.Prawdęmówiąc, podejrzewał, że ten obraz już na zawsze odcisnął się w jegoduszy.Zszedł na dół i starając się nie myśleć o nagiej Kathleen, zająłsię przygotowaniem śniadania.Zamierzał podać jajecznicę, grzanki,dżem, sok pomarańczowy i kawę -dużo, dużo kawy.Porządnyzastrzyk kofeiny bardzo mu się przyda, bo pózniej będzie musiałstawić czoło Destiny i odpowiedzieć na całą masę niewygodnychpytań.Mógł oczywiście wymknąć się niepostrzeżenie na farmę,jednak z doświadczenia wiedział, że zawsze lepiej uprzedzić atak.Kiedy Kathleen pojawiła się wreszcie w kuchni, miała na sobieobcisłe czarne spodnie i egzotyczną tunikę, przetykaną srebrną nicią.Natychmiast przyszły mu na myśl noc i światło księżyca, a jego pulsprzyspieszył.- Jak wygląda twój dzień pracy? - zapytał.- W handlu nigdy nie wiadomo - odparła.- Ale o tej porze rokuna ogół jest duży ruch, zwłaszcza w czasie lunchu.- Zerknęła naniego.- Dziś przed południem mam oprowadzić kogoś po galerii.-Ach tak?- To bardzo osobista i prywatna runda po mojej galerii, jeszczeprzed otwarciem.Byłam umówiona na wczorajszy wieczór, ale jakimśdziwnym trafem zeszliśmy z tym turystą na manowce.208RS- Chcesz to zrobić dziś rano? - zapytał ze zdumieniem.Niepotrafił powiedzieć, czemu projekt ten tak bardzo go przeraża.Możedlatego, że szybkimi krokami zbliżał się do punktu, od którego niebędzie już w stanie jej niczego odmówić.- Ty jesteś tutaj, prawda? - powiedziała.- Ale wóz zostawiłeśprzed galerią.Nie widzę powodu, żeby dziś nie skończyć tam, gdziewczoraj zaczęliśmy.Trudno było odmówić logiki jej argumentom.- Pewnie ci się wydaje, że jesteś bardzo sprytna.Skąd wiesz, żepotem nie wrócimy tutaj?- Nawet gdyby, ja nie mam nic przeciwko temu - odparła zuśmiechem.- A ty?- To dość ciekawa perspektywa - przyznał i dostrzegł w jejoczach błysk pewności siebie, który był jego zasługą.- Ale iryzykowna.Sama mówiłaś, że o tej porze roku w handlu bywa dużyruch.Chcesz zaryzykować utratę klientów dla jakichś tam figli-migli?- Jestem pewna, że potrafisz mi to jakoś zrekompensować.- Zrobię, co będę mógł - obiecał jej Ben [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Biedna Beth - westchnęła Kathleen.- Ona uważa, że zrobiła świetną partię.Mack ma wiele innychzalet.Poza tym przy jej nienormowanym czasie pracy dania na wynos206RSsą idealnym rozwiązaniem, a Mack zamawia wszystko w najlepszymgatunku.Hamburgery i tym podobne rzeczy nie figurują w ichjadłospisie.Jego wzrok powędrował ku nagim plecom Kathleen i znówogarnęło go pożądanie.Po raz kolejny naszła go pokusa, by zedrzeć zniej prześcieradło i zaciągnąć do ciepłego, wygodnego łóżka.Nie zrobił tego jednak, tylko sięgnął po spodnie.- Kiedy cię widzę w takim seksownym dezabilu, różne rzeczyprzychodzą mi do głowy.- Na przykład jakie?- zapytała.Zamiast odpowiedzi, na jaką czekała, rzucił nagle:- Chciałbym cię namalować.Tak jak cię teraz widzę.Tooświadczenie zaskoczyło ich oboje, choć była to szczera prawda.Nigdy nie malował ludzi, ale naglę zapragnął sportretować Kathleen.Czy to przypadkiem nie dowód, że podstępnie zawładnęła jegosercem?Ben lubił malować naturę dla jej urody, ale również dlatego, żebyło to bezpieczne.Chcąc namalować dobry portret, należało wcielićsię w modela i zajrzeć w jego duszę.Nigdy dotąd nie podjął takiegoryzyka, nawet z Graciela.Może czuł, że pod elegancką maską Gracielimógłby dogrzebać się czegoś, co by mu się bardzo nie spodobało?Tym razem jednak wiedział, że znalazł w Kathleen czułe,kochające serce.- Taki obraz mógłby pózniej zawisnąć w twojej galerii - rzucił ześmiechem.207RS- Nigdy w życiu - prychnęła Kathleen.Przemknęła do łazienki izamknęła drzwi na klucz.- I tak zapamiętałem, jak wyglądasz - zawołał za nią.Prawdęmówiąc, podejrzewał, że ten obraz już na zawsze odcisnął się w jegoduszy.Zszedł na dół i starając się nie myśleć o nagiej Kathleen, zająłsię przygotowaniem śniadania.Zamierzał podać jajecznicę, grzanki,dżem, sok pomarańczowy i kawę -dużo, dużo kawy.Porządnyzastrzyk kofeiny bardzo mu się przyda, bo pózniej będzie musiałstawić czoło Destiny i odpowiedzieć na całą masę niewygodnychpytań.Mógł oczywiście wymknąć się niepostrzeżenie na farmę,jednak z doświadczenia wiedział, że zawsze lepiej uprzedzić atak.Kiedy Kathleen pojawiła się wreszcie w kuchni, miała na sobieobcisłe czarne spodnie i egzotyczną tunikę, przetykaną srebrną nicią.Natychmiast przyszły mu na myśl noc i światło księżyca, a jego pulsprzyspieszył.- Jak wygląda twój dzień pracy? - zapytał.- W handlu nigdy nie wiadomo - odparła.- Ale o tej porze rokuna ogół jest duży ruch, zwłaszcza w czasie lunchu.- Zerknęła naniego.- Dziś przed południem mam oprowadzić kogoś po galerii.-Ach tak?- To bardzo osobista i prywatna runda po mojej galerii, jeszczeprzed otwarciem.Byłam umówiona na wczorajszy wieczór, ale jakimśdziwnym trafem zeszliśmy z tym turystą na manowce.208RS- Chcesz to zrobić dziś rano? - zapytał ze zdumieniem.Niepotrafił powiedzieć, czemu projekt ten tak bardzo go przeraża.Możedlatego, że szybkimi krokami zbliżał się do punktu, od którego niebędzie już w stanie jej niczego odmówić.- Ty jesteś tutaj, prawda? - powiedziała.- Ale wóz zostawiłeśprzed galerią.Nie widzę powodu, żeby dziś nie skończyć tam, gdziewczoraj zaczęliśmy.Trudno było odmówić logiki jej argumentom.- Pewnie ci się wydaje, że jesteś bardzo sprytna.Skąd wiesz, żepotem nie wrócimy tutaj?- Nawet gdyby, ja nie mam nic przeciwko temu - odparła zuśmiechem.- A ty?- To dość ciekawa perspektywa - przyznał i dostrzegł w jejoczach błysk pewności siebie, który był jego zasługą.- Ale iryzykowna.Sama mówiłaś, że o tej porze roku w handlu bywa dużyruch.Chcesz zaryzykować utratę klientów dla jakichś tam figli-migli?- Jestem pewna, że potrafisz mi to jakoś zrekompensować.- Zrobię, co będę mógł - obiecał jej Ben [ Pobierz całość w formacie PDF ]