[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakby coś nie dawało mu spokoju.Nie mogło wybaczyć momentu nieuwagi.Uchylone drzwi do łazienki.Gdybynie odwrócił wtedy głowy, nie straciłby panowania nad tłumem.Nie byłobywalki.Ciosu.Udaru.Zlepoty.SR Zacisnął pięść, uderzył w kolano.Uspokoił się z trudem i skupił się natym, co się dzieje tu i teraz.Zapomnij o tamtej knajpie, teraz jesteś celem i myślo tym.Przełknął trochę wody.Ostrożnie odstawił szklankę na stolik.Usłyszałswoje nazwisko wypowiadane przez mikrofon.Zgodnie z umową gubernatorwymienił go w przemówieniu.Chwila ciszy, jakby wszyscy czekali, aż coś sięwydarzy.Jego serce waliło jak młotem.Szept w uchu.- Proszę pomachać - podpowiedział Robard.Podniósł rękę i sala zagrzmiała oklaskami.Instynktownie przygotował sięna strzał.Aplauz zagłuszyłby huk wystrzału.Ale oklaski umilkły, a on nadal siedział na krześle.%7ładnych strzałów.Nic.Uspokoił się, ale tylko trochę.Nadal jest na celowniku, nadal można gozdjąć.Mowa dobiegła końca i nic.Pózniej grupa ludzi, liczna jak pluton, tak mu się przynajmniej wydawało,prowadziła go przez znane już pomieszczenie.Otaczał go sztucznie przyjemnyzapach, jakby odświeżacz powietrza.Wyobraził sobie hol, ale równie dobrzemógł to być schowek gospodarczy.Czy są tu jakieś meble? Nikt nie zapropo-nował, żeby usiadł, co ułatwiłoby sprawę.Słyszał niski głos Millera, więc wie-dział, że opiekunowie nadal mu towarzyszą, ale wolałby wiedzieć, gdzie jest izaplanować trasę ucieczki.- Detektyw Sinofsky? - Odwrócił głowę w stronę, z której dobiegał głos.Chyba znowu Andrew Robard.- Oto Paul Norris, fotograf.- Miło mi.- Norris mówił z nosowym akcentem ze środkowego zachodu.Danny skinął głową wyobraził sobie wysokiego, chudego wieśniaka, świa-dom, że jego obraz może się znacznie różnić od rzeczywistości.- A to gubernator Thomas Henley.- W głosie Robarda pojawiła się duma.Nie widząc, gdzie znajduje się gubernator, wyciągnął rękę do Robarda.Ktoś go naprowadził i poczuł uścisk.- To zaszczyt, detektywie - zaczął gubernator.Danny przynajmniej wie-dział, jak wygląda.Zdjęcia i materiały filmowe przedstawiały mężczyznę śred-niego wzrostu, o płaskiej twarzy i jasnych włosach.- Gdyby mógł pan tu podejść, koło gubernatora.- Norris go pod-prowadził, a Danny poczuł przy sobie inne ciało.Gubernator był od niego ogłowę niższy.SR Robardowi się to nie podobało.- Może pan usiądzie, detektywie?- Nie chcę wyglądać, jakbym nie mógł stać - sprzeciwił się.- Tak jest dobrze, Andrew - zapewnił Henley szybko.- Zróbmy to zdjęcie.Mam inne zobowiązania.- Dobrze.- Robard się wycofał.- Oczywiście.- Detektywie, proszę w lewo - poprosił Norris.Danny usłuchał, rozległ się trzask migawki.I jeszcze jeden.- Masz co trzeba, Paul?- Takjest, panie gubernatorze.- No, to chodzmy.- Henley od razu się odsunął.- Burdock - polecił Miller - wyprowadz pana Norrisa z budynku.- Tak jest.- Powodzenia, detektywie - rzucił gubernator, jakby z oddali.-Miller, pro-szę informować mnie na bieżąco.Andrew będzie w kontakcie.Chcę wiedzieć,kiedy znajdziecie tego Kokira.- Tak jest.Drzwi się otworzyły i zamknęły, koszmar się skończył.Mniej więcej.Te-raz musi tylko poczekać, aż dowie się o tym cały świat.Ta myśl napełniła jegousta kwaśnym posmakiem.- Jak się trzymasz? - zapytał przesadnie przejęty Mike.Wściekało go, że wjego obecności wszyscy są nagle tak cholernieradośni.- %7łyję.- To dobrze.Danny się skrzywił.- Na razie.Rozdział 18Zdjęcie Danny'ego pojawiło się w popołudniowych wydaniach gazet.Samtego nie widział, ale Mike mu opowiedział.A potem Danny znalazł artykuł wsieci.Siedział nieruchomo, ze słuchawkami na uszach, a Pan Ed monotonnieodczytywał podpis pod zdjęciem. Detektyw Daniel Sinofsky".Równie dobrzemógłby sobie powiesić na szyi tarczę strzelnicząSR Tylko że, podobnie jak z poranku w Domu Weterana, nic z tego nie wy-szło.%7ładen nieznajomy nie podszedł do niego na ulicy.Nikt nie zakradał się dodomu, nie jezdził bez celu po okolicy.Oczywiście nie spodziewali się, że pułapka zadziała tak szybko, ale czeka-nie wszystkim dawało się we znaki.Martha weszła do saloniku -punktu dowo-dzenia Millera - i niechcący zahaczyła nogą o stertę papierów, za co oberwałosię Burdockowi, że pozwolił jej wyjść z sypialni.Newson, inny agent, mruknął,że Burdock nie umie obchodzić się z kobietami, i ten coś odpysknął.Atmosferasię zagęszczała.Miller musiał interweniować.- Dosyć tego, Burdock.Odprowadz panią Crowe do pokoju.- Agencie Miller - zauważyła Martha chłodnym, surowym głosem.-Nie je-stem więzniem, którego można ot, tak sobie, zamykać w pokoju.- Niestety, tu się pani myli - uciął Miller.- Burdock!- Tak jest.Szli w stronę sypialni, Burdock energicznie, Martha mniej.- Newson, dowiedz się, co z antyterrorystami.- Tak jest.Znowu oddalające się kroki.- W porządku? - Mike pochylił się nad nim.- Tak, do cholery.Nie pytaj mnie o to co pięć minut.Zadzwonił telefon.Wszyscy zastygli w bezruchu.Danny wytężyłsłuch, chcąc usłyszeć wszystko, co mówił Miller podczas krótkiej roz-mowy.- Uwaga! - I tak wszyscy nasłuchiwali.Tak przynajmniej sądził, bo mil-czeli.- Mamy informację o Kokirze.- Informację? - Danny nie wierzył własnym uszom.To jak słońce w po-chmurny dzień.- Jaką?- Anonimową.Za pół godziny się okaże, czy była coś warta.Już tam jadą.Kto? Dokąd? Poczuł w ustach kwaśny smak frustracji.To on powinien tambyć.W drodze.W akcji.Nie tylko on tkwił tu bezczynnie i czekał.Zakładał, że Burdock nie przy-kuł Marthy do łóżka, choć pewnie miał na to ochotę.Pewnie jeszcze nie słysza-ła najnowszych wieści, bo komu chciałoby się ją powiadomić?Oczywiście jego to nic nie obchodzi.Sama sobie nawarzyła tego piwa.Niebędzie do niej biegał.Mimo to dziesięć minut pózniej stał pod jej drzwiami, klnąc przy tym, naczym świat stoi.- Burdock, powiedz pannie Crowe, że mieliśmy anonimowy.SR Drzwi otworzyły się gwałtownie.- Danny!Cholera.Wiedział, że to będzie kiepski pomysł.- Panno Crowe, proszę zostać w pokoju - powiedział Burdock ze znuże-niem, jakby od wielu godzin bez skutku powtarzał to samo.- Co się stało?- Dowie się pani, kiedy to będzie możliwe.- Ten sam ton i lekka irytacja wgłosie.- Danny?- Panno Crowe! - Szelest ubrań, kroki.Martha zapiszczała.- Trzymaj łapy przy sobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •