[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez przerwy szukała okazji, żeby na mnie wsiąść.- Siadała na tobie?- Jasne.- Tylko w takiej pozycji potrafiłeś ją zaspokoić?- Do cholery! - Gordon kopnął sąsiednie krzesło.- W ogóle niepowinnaś ze mną rozmawiać.- Dlaczego?- Bo to nieoficjalna rozmowa.Mogę powiedzieć, co mi się będziepodobało, a ty i tak nie będziesz mogła tego wykorzystać.- A co chcesz powiedzieć?Wydął wargi.Pochylił się jeszcze bardziej do przodu.- Może chciałbym porozmawiać jeszcze o twojej siostrze? - wyszeptał.Lena zignorowała go.- Może chciałbym porozmawiać o tym, jak ją zajebałem na śmierć?- Wyglądasz mi na faceta, który nie potrafi używać młotka.Wydawał się zdumiony tym stwierdzeniem.- Potrafię, potrafię - zapewnił.- Walnąłem ją w głowę, a potemnapieprzałem młotkiem po całym ciele.Lena przekartkowała gazetę.154- Co zrobiłeś z tym młotkiem?- Chciałabyś wiedzieć? - Wyglądał na zadowolonego z siebie.- Czym zawiniła ci Julia, Ryan? - zapytała Lena zdawkowo.- Możemarnowała z tobą czas? Może znalazła prawdziwego faceta?- Pieprzyć tę sukę! - warknął Gordon.- To ja jestem prawdziwymfacetem.- Racja.- Zdejmij mi te kajdanki, a ci pokażę.- Nie wątpię - powiedziała Lena.Ton jej głosu świadczył, żeprzechwałki Gordona nie robią na niej wrażenia.- Dlaczego zaczęła cięunikać?- Nic z tych rzeczy! - zaprotestował.- To pewnie ta suka, Jenny Price,nagadała ci głupot.Ona nie ma o nas zielonego pojęcia.- Także o tym, że Julia miała cię dość? O tym, że łaziłeś za nią bezprzerwy, że nie dawałeś jej chwili spokoju?- I o to w tym wszystkim chodzi? - zdziwił się Gordon.- To dlategomnie przyskrzyniliście?- Zostałeś zatrzymany za posiadanie koki.- Nie była moja - parsknął.- Spodnie także nie były twoje?Oparł piersi o brzeg stołu.Na jego twarzy pojawił się grymas złości.- Posłuchaj, suko.Lena gwałtownie wstała i przybliżyła twarz do jego twarzy.- Gdzie ona jest?Z ust Gordona pociekła strużka śliny.- Pierdolę cię.Gwałtownym ruchem Lena złapała za kółko, zwisające z jego nosa.- O kurwa! - wrzasnął Gordon.Ciężko padł brzuchem na stół; niezdołał zamortyzować uderzenia, ponieważ ręce miał skrępowane z tyłu.-155Pomocy! - krzyknął.Wrzask był tak głośny, że aż zadrżała szybaoddzielająca pokój obserwacyjny od pokoju przesłuchań.- Gdzie ona jest? - wyszeptała Lena.- Nie wiem! - zawył.- Proszę, naprawdę nie wiem.Bo mi rozerwiesznos!Lena puściła kółko i wytarła dłoń w spodnie.- Ty mały, zasrany głupcze.Ryan zmarszczył nos, zapewne chcąc sprawdzić, czy wciąż jest namiejscu.- To bolało - pisnął.- Mam poprawić? - zapytała Lena, opierając dłoń na rękojeścirewolweru.Gordon opuścił głowę, mrucząc pod nosem:- Próbowała się zabić, ponieważ ją zostawiłem.Tak bardzo mniekochała.- Myślę, że zawróciłeś jej w głowie - stwierdziła Lena.- Julia byłaniedoświadczoną dziewczyną, dopiero zaczynała uczyć sięsamodzielnego życia, a ty ją wykorzystałeś.- Wstała i znów pochyliłasię nad stołem.- A jeśli chodzi o ciebie, nie masz na tyle jaj, żeby zabićmuchę, a co dopiero człowieka.Jeśli jeszcze kiedykolwiek.- Lenauderzyła otwartymi dłońmi w stół; jej złość eksplodowała jak granat.-Jeśli jeszcze kiedykolwiek usłyszę, że mówisz o mojej siostrze,chłopaczku, cokolwiek, zabiję cię, możesz mi wierzyć.Nie zawaham sięani przez chwilę.Usta Gordona poruszały się, jednak milczał.Jeffrey był takzaaferowany spektaklem za szybą, że nie usłyszał pukania do drzwi.- Szefie - odezwała się Marla, wsuwając głowę do pokojuobserwacyjnego - mamy problem z Willem Harrisem.156- Z Willem Harrisem? - powtórzył Jeffrey.Nie spodziewał sięusłyszeć dzisiaj tego nazwiska.- Co się stało?Marla weszła do środka i zniżyła głos:- Ktoś rzucił kamieniem we frontową szybę jego domu.Kiedy Jeffrey zajechał na miejsce, Frank Wallace i Matt Hogan stalina trawniku przed domem Willa.Sprawiali wrażenie, jakby byli tutaj jużdość długo.Jeffreyowi przemknęła przez głowę myśl, że może jużwiedzą, kto rzucił kamieniem.Matt Hogan nigdy nie starał się ukrywaćswoich uprzedzeń, inaczej niż Frank.Jeffrey nigdy do końca nie odgadł,jakie są jego poglądy na temat kolorowych.Wysiadłszy z samochodu, odrazu poczuł napięcie.Nie lubił sytuacji, w których nie mógł ufaćwłasnym ludziom, a w tej właśnie chwili w takiej sytuacji się znajdował.- Do diabła, co się stało? - zapytał.- Kto to zrobił?- Jakieś pół godziny temu Will wrócił do domu.Powiedział, żepracował u starszej panny Berty, sprzątając jej podwórze.Kiedy się tuznalazł, zobaczył wybitą szybę.- To był kamień?- Właściwie cegła - odparł Frank.- Pełno ich tutaj dookoła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Bez przerwy szukała okazji, żeby na mnie wsiąść.- Siadała na tobie?- Jasne.- Tylko w takiej pozycji potrafiłeś ją zaspokoić?- Do cholery! - Gordon kopnął sąsiednie krzesło.- W ogóle niepowinnaś ze mną rozmawiać.- Dlaczego?- Bo to nieoficjalna rozmowa.Mogę powiedzieć, co mi się będziepodobało, a ty i tak nie będziesz mogła tego wykorzystać.- A co chcesz powiedzieć?Wydął wargi.Pochylił się jeszcze bardziej do przodu.- Może chciałbym porozmawiać jeszcze o twojej siostrze? - wyszeptał.Lena zignorowała go.- Może chciałbym porozmawiać o tym, jak ją zajebałem na śmierć?- Wyglądasz mi na faceta, który nie potrafi używać młotka.Wydawał się zdumiony tym stwierdzeniem.- Potrafię, potrafię - zapewnił.- Walnąłem ją w głowę, a potemnapieprzałem młotkiem po całym ciele.Lena przekartkowała gazetę.154- Co zrobiłeś z tym młotkiem?- Chciałabyś wiedzieć? - Wyglądał na zadowolonego z siebie.- Czym zawiniła ci Julia, Ryan? - zapytała Lena zdawkowo.- Możemarnowała z tobą czas? Może znalazła prawdziwego faceta?- Pieprzyć tę sukę! - warknął Gordon.- To ja jestem prawdziwymfacetem.- Racja.- Zdejmij mi te kajdanki, a ci pokażę.- Nie wątpię - powiedziała Lena.Ton jej głosu świadczył, żeprzechwałki Gordona nie robią na niej wrażenia.- Dlaczego zaczęła cięunikać?- Nic z tych rzeczy! - zaprotestował.- To pewnie ta suka, Jenny Price,nagadała ci głupot.Ona nie ma o nas zielonego pojęcia.- Także o tym, że Julia miała cię dość? O tym, że łaziłeś za nią bezprzerwy, że nie dawałeś jej chwili spokoju?- I o to w tym wszystkim chodzi? - zdziwił się Gordon.- To dlategomnie przyskrzyniliście?- Zostałeś zatrzymany za posiadanie koki.- Nie była moja - parsknął.- Spodnie także nie były twoje?Oparł piersi o brzeg stołu.Na jego twarzy pojawił się grymas złości.- Posłuchaj, suko.Lena gwałtownie wstała i przybliżyła twarz do jego twarzy.- Gdzie ona jest?Z ust Gordona pociekła strużka śliny.- Pierdolę cię.Gwałtownym ruchem Lena złapała za kółko, zwisające z jego nosa.- O kurwa! - wrzasnął Gordon.Ciężko padł brzuchem na stół; niezdołał zamortyzować uderzenia, ponieważ ręce miał skrępowane z tyłu.-155Pomocy! - krzyknął.Wrzask był tak głośny, że aż zadrżała szybaoddzielająca pokój obserwacyjny od pokoju przesłuchań.- Gdzie ona jest? - wyszeptała Lena.- Nie wiem! - zawył.- Proszę, naprawdę nie wiem.Bo mi rozerwiesznos!Lena puściła kółko i wytarła dłoń w spodnie.- Ty mały, zasrany głupcze.Ryan zmarszczył nos, zapewne chcąc sprawdzić, czy wciąż jest namiejscu.- To bolało - pisnął.- Mam poprawić? - zapytała Lena, opierając dłoń na rękojeścirewolweru.Gordon opuścił głowę, mrucząc pod nosem:- Próbowała się zabić, ponieważ ją zostawiłem.Tak bardzo mniekochała.- Myślę, że zawróciłeś jej w głowie - stwierdziła Lena.- Julia byłaniedoświadczoną dziewczyną, dopiero zaczynała uczyć sięsamodzielnego życia, a ty ją wykorzystałeś.- Wstała i znów pochyliłasię nad stołem.- A jeśli chodzi o ciebie, nie masz na tyle jaj, żeby zabićmuchę, a co dopiero człowieka.Jeśli jeszcze kiedykolwiek.- Lenauderzyła otwartymi dłońmi w stół; jej złość eksplodowała jak granat.-Jeśli jeszcze kiedykolwiek usłyszę, że mówisz o mojej siostrze,chłopaczku, cokolwiek, zabiję cię, możesz mi wierzyć.Nie zawaham sięani przez chwilę.Usta Gordona poruszały się, jednak milczał.Jeffrey był takzaaferowany spektaklem za szybą, że nie usłyszał pukania do drzwi.- Szefie - odezwała się Marla, wsuwając głowę do pokojuobserwacyjnego - mamy problem z Willem Harrisem.156- Z Willem Harrisem? - powtórzył Jeffrey.Nie spodziewał sięusłyszeć dzisiaj tego nazwiska.- Co się stało?Marla weszła do środka i zniżyła głos:- Ktoś rzucił kamieniem we frontową szybę jego domu.Kiedy Jeffrey zajechał na miejsce, Frank Wallace i Matt Hogan stalina trawniku przed domem Willa.Sprawiali wrażenie, jakby byli tutaj jużdość długo.Jeffreyowi przemknęła przez głowę myśl, że może jużwiedzą, kto rzucił kamieniem.Matt Hogan nigdy nie starał się ukrywaćswoich uprzedzeń, inaczej niż Frank.Jeffrey nigdy do końca nie odgadł,jakie są jego poglądy na temat kolorowych.Wysiadłszy z samochodu, odrazu poczuł napięcie.Nie lubił sytuacji, w których nie mógł ufaćwłasnym ludziom, a w tej właśnie chwili w takiej sytuacji się znajdował.- Do diabła, co się stało? - zapytał.- Kto to zrobił?- Jakieś pół godziny temu Will wrócił do domu.Powiedział, żepracował u starszej panny Berty, sprzątając jej podwórze.Kiedy się tuznalazł, zobaczył wybitą szybę.- To był kamień?- Właściwie cegła - odparł Frank.- Pełno ich tutaj dookoła [ Pobierz całość w formacie PDF ]