[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musimy mieć nadzieję na wolność i czekać na okazję.Je\eli Vokkoli i Slanniodlecieli bezpiecznie z Shelkonwy, przekazali informację przywódcom SojuszuRebeliantów. Ale oni są zbyt daleko, \eby mogli nam pomóc, zanim pojawią się tu siłyzbrojne Imperium  stwierdził Chivkyrie.Spojrzał na Leię z pokornym wyrazemtwarzy. Bardzo przepraszam  dodał, pochylając głowę. Nie powinienem takmówić.Wiem, \e Sojusz zrobi wszystko, co w jego mocy, \eby pospieszyć pani naratunek.Leia odwróciła się do kuchenki.Niespodziewanie przez jej głowę przemknęławspomnienie. Jestem Luke Skywalker  powiedział jej wtedy mę\czyzna trochęza niski, \eby być szturmowcem. Przybyłem, by cię uratować , dodał, zdejmująchełm.Gdyby podczas tamtego spotkania trzymała język za zębami, Luke mógłby staćw tej chwili u jej boku.Tak samo jak Han, gdyby z takim uporem nie od\egnywałsię od wszelkiej polityki.Tymczasem obaj latali po całym sektorze, próbującustalić, w jaki sposób uchronić szlaki zaopatrzeniowe Sojuszu przed atakamipiratów.Leia uświadomiła sobie ze smutkiem, \e w tej sytuacji osiągnięcie celu ichwyprawy mogło w ogóle nie mieć znaczenia.W ka\dej chwili Chivkyrie mógłzostać schwytany, a Choard i jego siepacze znali Vokkoliego i Slanniego.Byłoniemal pewne, \e ju\ niedługo komórka Rebeliantów w sektorze Shelshy przestanieistnieć.A kiedy to się stanie, zniknie potrzeba dostarczania tutaj zaopatrzenia.Księ\niczka pokręciła energicznie głową.Nie podda się rozpaczy.W obecnejchwili musi usunąć takie myśli z głowy, posilić się i przespać.Zmęczenieniewątpliwie kładło się cieniem na jej emocje, a chyba pierwszy raz w \yciu Leia była tak wykończona.Kiedy wyjmowała potrawę z kuchenki, przez niedomknięte okno usłyszałaodgłos tłuczonego szkła.Chivkyrie od razu zerwał się na równe nogi i wyciągnął blaster. Proszę paść na podłogę  szepnął, ostro\nie podchodząc do okna.Leia zignorowała jego radę.Zamiast upaść, podeszła do drzwi i wyłączyłazródło światła.W ciemności wyjęła z kieszeni mały blaster i stanęła przy oknieobok Chivkyriego.W tej dzielnicy miasta paliło się na ulicy mniej lamp ni\ w miejscachzamieszkanych przez Adarian wy\szej kategorii.Mimo to Leia zauwa\yła dwieciemne sylwetki na dachu dwupiętrowego budynku po przeciwnej stronie szerokiejalei na tyłach baru.Trzecia osoba wślizgiwała się przez jedno z pogrą\onych wciemności okien na najwy\szym piętrze. Włamywacze  mruknął Chivkyrie z bezgraniczną pogardą. Myśli pan, \e tam ktoś jest?  spytała Leia. Raczej nie  odparł Adarianin. To mieszkania pracowników domu uciech nasąsiedniej ulicy, więc lokatorzy nie wrócą do domu jeszcze przynajmniej przezgodzinę.To typowe dla tych tchórzy. Chwileczkę  przerwała mu Leia, wytę\ając wzrok.Dwa okna dalej, na tymsamym piętrze co okno, przez które wślizgnął się włamywacz.czy\by zasłony woknie lekko się poruszyły?Drgnęły ponownie i Leia z przera\eniem zauwa\yła w szczelinie między nimitwarz małego adariańskiego dziecka.Wsunęła blaster do kieszeni i otworzyła okno na całą szerokość. Co pani wyprawia?  zapytał zaskoczony Chivkyrie. W tamtym mieszkaniu jest jakieś dziecko  wyjaśniła księ\niczka,wychylając się przez okno.Zauwa\yła wąski, ozdobny gzyms wystający mniejwięcej na dwadzieścia centymetrów z kamiennej ściany i biegnący chyba wokółcałego budynku.Podobny gzyms był pod oknem drugiego piętra i jeszcze jedenpod oknem pierwszego.Leia uniosła głowę i stwierdziła, \e takie same występybiegną pod wszystkimi oknami na wy\szych piętrach.Fasada budynku była stara izniszczona, usiana mnóstwem pęknięć i szczelin, które mógłby wykorzystaćdoświadczony wspinacz wysokogórski, gdyby dysponował właściwym sprzętem.Leia nie była jednak doświadczona i nie miała takiego sprzętu.A nawet gdybygo miała, nie dostałaby się do domu po drugiej stronie alei, bo dzieliło ją od niegoco najmniej dwadzieścia metrów.  Nie mo\e się pani wtrącać  ostrzegł nerwowo Chivkyrie, ciągnąc ją za rękawtuniki. Je\eli pojawią się policjanci. Nie zostawię tego dziecka na pastwę włamywaczy  przerwała księ\niczka.Widziałam, co takie typy robią osobom, które przypadkiem zastają w rabowanymmieszkaniu.Po lewej stronie okna, mniej więcej w odległości metra od framugi, biegłapionowo gruba, plastikowa rura spustowa, łącząca się z rynną pod okapem dachu ikończąca na poziomie alei.Leia zauwa\yła, \e na ka\dym piętrze ruręprzytwierdzono do ściany domu cienkimi obejmami.Wyślizgnęła się przez okno,stanęła na gzymsie, chwyciła rurę i nią potrząsnęła.Rura zadr\ała, ale obejmy niepuściły.Sama rura te\ wyglądała na solidną.Była wystarczająco gruba, \ebyutrzymać cię\ar jej ciała.Leia odwróciła się bokiem, wyjęła blaster i wymierzyła wobejmę na najwy\szym piętrze. Księ\niczko, bardzo panią proszę  odezwał się błagalnym tonem Chivkyrie. Je\eli pojawią się policjanci, wszystko będzie stracone.Mogą panią usłyszećtak\e sami włamywacze. Wątpię, \eby ktokolwiek w tej okolicy zwrócił uwagę na odgłosyblasterowych strzałów  odparła cierpko Leia.Wstrzymała oddech, staranniewymierzyła i przycisnęła spust broni.Odgłos blasterowego strzału zabrzmiał w nocnej ciszy dwukrotnie głośniej ni\zazwyczaj, a echo odbite od ścian domów niemal całkowicie zagłuszyło cichygrzechot szczątków trafionej obejmy, które odbiły się od gzymsu pod jej oknem.Leia wzięła na cel ni\szą obejmę i dała ognia.Powtórzyła czynność jeszcze kilkarazy, a\ w końcu oderwała rurę spustową na wszystkich piętrach z wyjątkiem tego,na którym stała.Pomyślała z ponurą satysfakcją, \e mo\e nie jest najlepszą kelnerką w barze naparterze, ale pod względem celności mo\e się równać z najlepszymi snajperami.Zauwa\yła kątem oka, \e przy ka\dym jej strzale Chivkyrie się krzywił. Co teraz?  zapytał Adarianin agresywnym tonem, kiedy ucichły echaostatniego strzału i w okolicy znów zapanowała cisza.Leia zmarszczyła brwi, bo doszła do wniosku, \e to bardzo dobre pytanie.Zamierzała oderwać rurę od ściany, wysunąć ją z gniazda łączącego tu\ nadgzymsem trzeciego piętra i skierować tak, \eby drugi koniec oparł się o dachbudynku po przeciwnej stronie alei.Chciała pózniej zsunąć się po rurze a\ domiejsca, w którym mogłaby stawić czoło włamywaczowi, ale po niewczasie dotarłodo niej, \e przechodząc na drugą stronę, stanie się idealnym celem dla dwóch wspólników czekających na dachu na kompana, który wybił szybę w oknie.A gdyby nawet jej nie trafili, to co zrobi dalej? Ocali dziecko i przepędziwłamywacza, ale jakim cudem wróci do swojego pokoju na trzecim piętrze?Wejdzie po rurze niczym cyrkowy akrobata, trzymając dziecko w ramionach?Była tak zmęczona, \e wszystkiego dokładnie nie przemyślała.Na szczęście niemiała czasu się nad tym zastanawiać.Dziecku nadal groziło niebezpieczeństwo, aona mogła mu pomóc tylko wtedy, jeśli dostanie się na drugą stronę.Odwróciła sięna gzymsie, chwyciła grubą rurę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •