[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie chce nawet chwycić za coś, żeby wygrzebać się z bagna zauważy-łem. Mówiłem w sensie filozoficznym. Aha, chodzi ci o takie bagno.To fatalnie. Cały problem tkwi w jazni, w ego i jego powiązaniach ze światem z jednejstrony i z Absolutem z drugiej.62 Doprawdy? Tak.Rozumiesz, wykluwamy się i dryfujemy po powierzchni zdarzeń.Cza-sami odnosimy wrażenie, że mamy realny wpływ na wypadki, a to powoduje, żezaczynamy się starać.To poważny błąd, gdyż wtedy budzą się pragnienia i kreu-ją fałszywe ego.Tymczasem powinno wystarczyć samo istnienie.Prowadzi to dokolejnych pragnień i starań, i tak wpadasz w pułapkę. W bagno? Można to tak określić.Należy się skoncentrować wyłącznie na Absolu-cie.Nauczyć się ignorować miraże, iluzje i fałszywe poczucie tożsamości, któreizoluje jednostkę jako pseudowyspę świadomości. Kiedyś używałem fałszywej tożsamości.Bardzo mi pomogła w osiągnięciuabsolutu, którym jestem teraz: mnie. Nie.To też złudzenie. Zatem ja, który zaistnieje jutro, podziękuje mi za to, jak ja temu przeszłe-mu. Nic nie zrozumiałeś.Ten przyszły ty też będzie fałszywy. Dlaczego? Ponieważ nadal będzie pełen pragnień i starań, które izolują od Absolutu. Co w tym złego? Istniejesz samotnie w świecie pełnym obcych, w świecie fenomenów. Nie przeszkadza mi samotność.Właściwie, dość siebie lubię.Fenomenyteż lubię. Ale Absolut zawsze będzie cię wzywał, budził niepokój. To dobrze.Nie trzeba się zatem spieszyć.Ale owszem, rozumiem, o czymmówisz.To przyjmuje formę ideałów.Każdy z nas ma ich kilka.Jeśli twierdzisz,że powinienem za nimi podążać, zgadzam się z tobą w zupełności. Nie.One są tylko deformacjami Absolutu.A to, o czym wspomniałeś, totylko kolejne starania. To prawda. Widzę, że masz wiele do oduczenia. Jeśli chodzi ci o mój prymitywny instynkt samozachowawczy, to lepiej dajsobie spokój.Droga wiodła lekko pod górę.Dotarliśmy do płaskiego, zasypanego piaskiemodcinka, który wyglądał jak wybrukowany.Muzyka grała coraz głośniej.Potemdostrzegłem we mgle niewyrazne kształty, poruszające się wolno i rytmicznie.Pochwili zrozumiałem, że tańczą do wtóru melodii.Szedłem dalej i wreszcie mogłem przyjrzeć się dokładniej tym postaciom ludzkim z wyglądu, przystojnym, odzianym w dworskie szaty kroczącymz godnością w rytm melodii niewidzialnej orkiestry.Wykonywali złożony, pięknytaniec.Przystanąłem, by chwilę popatrzeć.63 Z jakiej okazji ten bal? spytałem Hugiego. Tutaj, w samym środkupustki? Tańczą wyjaśał by uczcić twoje przejście.Nie są śmiertelnikami.To duchy Czasu.Zaczęli to idiotyczne przedstawienie, kiedy tylko wkroczyłeśw dolinę. Duchy? Tak.Patrz.Wzniósł się w powietrze, zatoczył krąg i zdefekował.Odchody przebiły kilkutancerzy, jakby byli hologramami, nie plamiąc brokatowych rękawów ani jedwab-nych koszul.%7ładna z uśmiechniętych postaci nie zmyliła kroku.Hugi zakrakałkilka razy i wrócił do mnie. To nie było konieczne zauważyłem. Pięknie tańczą. Dekadencja oświadczył. Zresztą, nie uważaj tego za komplement,gdyż oni przewidują twoją klęskę.Pragną tylko ostatniego balu, nim skończy sięprzedstawienie.Mimo to przyglądałem się przez dłuższą chwilę, odpoczywając wsparty nalasce.Figury tańca zmieniały się z wolna, aż jedna z kobiet kasztanowowłosapiękność znalazła się tuż obok mnie.%7ładen z tancerzy nie spojrzał nawet namnie, zupełnie jakbym nie istniał.Lecz ta kobieta, idealnie zgranym z muzyką gestem, prawą ręką rzuciła coś,co wylądowało mi u stóp.Schyliłem się; był to przedmiot materialny.Trzymałem srebrną różę mojewłasne godło.Wyprostowalem się i wpiąłem ją w kołnierz płaszcza.Hugi patrzyłw inną stronę i milczał.Nie miałem kapelusza, by go zdjąć, pokłoniłem się jednakprzed damą.Być może lekko zmrużyła oko, gdy się odwracałem.Grunt nie był już taki gładki, a po chwili ucichła także muzyka.Szlak byłtrudny, a kiedy wiatr rozwiewał mgłę, widziałem tylko skały albo nagie równiny.Padłbym już dawno, gdybym nie czerpał energii z Klejnotu.Zauważyłem, że za każdym razem wystarcza jej na krócej.Po pewnym czasie zgłodniałem, więc zatrzymałem się, by zjeść resztki pro-wiantu.Hugi siedział na ziemi i przyglądał mi się. Muszę przyznać, że odczuwam rodzaj podziwu dla twojego uporu oświadczył. A nawet dla tego, co sugerowałeś, wspominając o ideałach.Alenic więcej.Mówiliśmy o daremności pragnień i starań. Ty mówiłeś.Dla mnie nie jest to życiowym problemem. Powinno być. %7łyję już bardzo długo, Hugi.Obrażasz mnie zakładając, że nigdy nie my-ślałem o tych przypisach do podstaw filozofii [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Nie chce nawet chwycić za coś, żeby wygrzebać się z bagna zauważy-łem. Mówiłem w sensie filozoficznym. Aha, chodzi ci o takie bagno.To fatalnie. Cały problem tkwi w jazni, w ego i jego powiązaniach ze światem z jednejstrony i z Absolutem z drugiej.62 Doprawdy? Tak.Rozumiesz, wykluwamy się i dryfujemy po powierzchni zdarzeń.Cza-sami odnosimy wrażenie, że mamy realny wpływ na wypadki, a to powoduje, żezaczynamy się starać.To poważny błąd, gdyż wtedy budzą się pragnienia i kreu-ją fałszywe ego.Tymczasem powinno wystarczyć samo istnienie.Prowadzi to dokolejnych pragnień i starań, i tak wpadasz w pułapkę. W bagno? Można to tak określić.Należy się skoncentrować wyłącznie na Absolu-cie.Nauczyć się ignorować miraże, iluzje i fałszywe poczucie tożsamości, któreizoluje jednostkę jako pseudowyspę świadomości. Kiedyś używałem fałszywej tożsamości.Bardzo mi pomogła w osiągnięciuabsolutu, którym jestem teraz: mnie. Nie.To też złudzenie. Zatem ja, który zaistnieje jutro, podziękuje mi za to, jak ja temu przeszłe-mu. Nic nie zrozumiałeś.Ten przyszły ty też będzie fałszywy. Dlaczego? Ponieważ nadal będzie pełen pragnień i starań, które izolują od Absolutu. Co w tym złego? Istniejesz samotnie w świecie pełnym obcych, w świecie fenomenów. Nie przeszkadza mi samotność.Właściwie, dość siebie lubię.Fenomenyteż lubię. Ale Absolut zawsze będzie cię wzywał, budził niepokój. To dobrze.Nie trzeba się zatem spieszyć.Ale owszem, rozumiem, o czymmówisz.To przyjmuje formę ideałów.Każdy z nas ma ich kilka.Jeśli twierdzisz,że powinienem za nimi podążać, zgadzam się z tobą w zupełności. Nie.One są tylko deformacjami Absolutu.A to, o czym wspomniałeś, totylko kolejne starania. To prawda. Widzę, że masz wiele do oduczenia. Jeśli chodzi ci o mój prymitywny instynkt samozachowawczy, to lepiej dajsobie spokój.Droga wiodła lekko pod górę.Dotarliśmy do płaskiego, zasypanego piaskiemodcinka, który wyglądał jak wybrukowany.Muzyka grała coraz głośniej.Potemdostrzegłem we mgle niewyrazne kształty, poruszające się wolno i rytmicznie.Pochwili zrozumiałem, że tańczą do wtóru melodii.Szedłem dalej i wreszcie mogłem przyjrzeć się dokładniej tym postaciom ludzkim z wyglądu, przystojnym, odzianym w dworskie szaty kroczącymz godnością w rytm melodii niewidzialnej orkiestry.Wykonywali złożony, pięknytaniec.Przystanąłem, by chwilę popatrzeć.63 Z jakiej okazji ten bal? spytałem Hugiego. Tutaj, w samym środkupustki? Tańczą wyjaśał by uczcić twoje przejście.Nie są śmiertelnikami.To duchy Czasu.Zaczęli to idiotyczne przedstawienie, kiedy tylko wkroczyłeśw dolinę. Duchy? Tak.Patrz.Wzniósł się w powietrze, zatoczył krąg i zdefekował.Odchody przebiły kilkutancerzy, jakby byli hologramami, nie plamiąc brokatowych rękawów ani jedwab-nych koszul.%7ładna z uśmiechniętych postaci nie zmyliła kroku.Hugi zakrakałkilka razy i wrócił do mnie. To nie było konieczne zauważyłem. Pięknie tańczą. Dekadencja oświadczył. Zresztą, nie uważaj tego za komplement,gdyż oni przewidują twoją klęskę.Pragną tylko ostatniego balu, nim skończy sięprzedstawienie.Mimo to przyglądałem się przez dłuższą chwilę, odpoczywając wsparty nalasce.Figury tańca zmieniały się z wolna, aż jedna z kobiet kasztanowowłosapiękność znalazła się tuż obok mnie.%7ładen z tancerzy nie spojrzał nawet namnie, zupełnie jakbym nie istniał.Lecz ta kobieta, idealnie zgranym z muzyką gestem, prawą ręką rzuciła coś,co wylądowało mi u stóp.Schyliłem się; był to przedmiot materialny.Trzymałem srebrną różę mojewłasne godło.Wyprostowalem się i wpiąłem ją w kołnierz płaszcza.Hugi patrzyłw inną stronę i milczał.Nie miałem kapelusza, by go zdjąć, pokłoniłem się jednakprzed damą.Być może lekko zmrużyła oko, gdy się odwracałem.Grunt nie był już taki gładki, a po chwili ucichła także muzyka.Szlak byłtrudny, a kiedy wiatr rozwiewał mgłę, widziałem tylko skały albo nagie równiny.Padłbym już dawno, gdybym nie czerpał energii z Klejnotu.Zauważyłem, że za każdym razem wystarcza jej na krócej.Po pewnym czasie zgłodniałem, więc zatrzymałem się, by zjeść resztki pro-wiantu.Hugi siedział na ziemi i przyglądał mi się. Muszę przyznać, że odczuwam rodzaj podziwu dla twojego uporu oświadczył. A nawet dla tego, co sugerowałeś, wspominając o ideałach.Alenic więcej.Mówiliśmy o daremności pragnień i starań. Ty mówiłeś.Dla mnie nie jest to życiowym problemem. Powinno być. %7łyję już bardzo długo, Hugi.Obrażasz mnie zakładając, że nigdy nie my-ślałem o tych przypisach do podstaw filozofii [ Pobierz całość w formacie PDF ]