X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakie stąd wnioski? Co dalej?Czego naprawdę chciał? I jak powinien to osiągnąć?Nagle odkryły się wspomnienia, zaskakując go wiedzą, którą posiadał od samegopoczątku.Po pierwszym szoku poczuł rozpacz, gdyż wiedział już, że słowa Kota byłyprawdą.Za każdym razem, gdy uciekał korzystając z platformy skokowej, gdzieś w głębiumysłu tkwił ostateczny cel podróży.Nie miały znaczenia transfery, których dokonywałpo drodze.Kot musiał wyczytać tylko kierunek drogi, przeskoczyć tam i zacząćpatrolować miasto w poszukiwaniu najpierw jego myśli, potem ciała.Ze stronyBilly ego była to więcej niż nieostrożność.To tak, jakby poddał się Kotu i ukrywał tęinformację przed własną świadomością.Jak może teraz sobie zaufać, gdy zdecyduje sięna jakiekolwiek działanie?Z drugiej strony jednak, bezczynność mogła się okazać równiej fatalna.Zaskoczyłago łatwość, z jaką zaakceptował swe ukryte pragnienie śmierci.Mimo wszystko,postanowił mu się nie poddawać: nie podczas tego pojedynku z Kotem.Ssał fajkęi słuchał ptasich głosów.Czy w jego umyśle tkwiło to miejsce, gdy opuszczał Kenmare w pierwszym z seriiprzeskoków? Chyba tak.79 Dobrze.Wstał.Założył, że Kot wiedział i mógł się zjawić lada chwila.Im dłużej tupozostanie, tym większe szansę ma bestia, że zastanie go nieprzygotowanego.Otrzepałspodnie. Niech to diabli  mruknął.Wciąż potrzebował czasu, by coś zaplanować.Klepnął pień drzewa i ruszył przez polanę do ścieżki.Nagle przeleciał nad nim wielkikruk.Billy stanął.W głowie kłębiły się myśli o Czarnym Bogu i sztuce łowów.Jedyną stacją w okolicy była ta, której użył.Kot mógł się tam zjawić w każdejchwili, może wtedy, gdy on właśnie podejdzie.Nie, to niemożliwe.Był bezbronny,więc ostrożność nakazywała ucieczkę.Lecz ryzyko z nią związane wydawało się zbytwysokie.Przychodził z Utah i Colorado; był wielki, czarny i zły.Gdy atakował,ludzie szukali schronienia i czekali.Uderzał, zalewał i wypełniał kanały.Wrzał i ryczał,od Lake Powell po Carrizos.Językiem płomieni liznął Shiprock.Plamy bieli nawyżynach znikały od jego śliny.Potoczył się po kraju i przewalił przez szczyty gór.Dechmiał szybki i ostry, wyłamujący konary sosen i strącający szyszki.Arroyo zmieniły sięw błotniste węże.Były mgły, a gdzieniegdzie tęcze.Grom zbudził się ze snu.Nie możnabyło dłużej opowiadać legend.Strażnik Chmur wypuścił swe podopieczne.Strażnik Wiatrów otworzył bramy.Strażnik Wód rozwarł niebo.Strażnik Błyskawic skinął swymi lancami.Strażnik Satelitów stwierdził: Stuprocentowe prawdopodobieństwo opadów.Zszedł z platformy skokowej i rozejrzał się.Przez chwilę stałnieruchomo, jakby nasłuchując.Potem opadł na cztery łapy i wbiegł między drzewa,po drodze zmieniając kształt.Wykrył umysł, którego szukał.Znów pełen pieśnii niejasnych wizerunków, które były z nim powiązane.Jednak, choć maskowały myśli,nie mogły ukryć kierunku i położenia myślącego człowieka.Odnalezienie ciała niepowinno sprawiać trudności.80 Poruszał się coraz zwinniej, gdy linie jego ciała płynęły przyjmując kocią postać,którą wolał od innych.Oko błyszczało, jak kałuża cieczy.Kły sięgały kilka cali poniżejdolnej wargi.One także połyskiwały.Niemal bezgłośnie przebiegał między wielkimi,na5�owymi drzewami.Kiedy nieruchomiał nasłuchując wrażeń, stawał się prawieniewidzialny wśród plamistych deseni światła i cienia.Raz w takiej chwili upadł liść.Kot zaatakował jak żywa błyskawica.Potemwyprostował się i potrząsnął głową.Popatrzył na liść.I znowu ruszył przed siebie.Może już teraz przyjdzie pora.Gra nie była tak trudna, jak się spodziewał.Jeślinie nastąpi jakaś ciekawa walka albo ucieczka, jeśli i tym razem nie zdarzy się nicemocjonującego, może lepiej zakończyć tutaj całą zabawę.Aowca stracił chyba wolęwalki; był zbyt znużony i zatroskany, by stawiać pożądany opór.Przez chwilę patrzył gniewnie na czarnego ptaka, który krzyknął mu nad głowąi odleciał.Wracaj, kochasiu.Tylko na chwilę.Chodz, popatrz.Ale ptak zniknął.Kot machnął szerokim ogonem i ruszył po miękkim poszyciu lasu.Już niedaleko.Przyspieszył kroku i nie zwalniał, póki nie zbliżył się do polany.Obserwował.Zatoczyłkrąg i obserwował znowu.Człowiek po prostu siedział, oparty plecami o drewnianą ławkę.Palił fajkę, a jegoumysł wypełniała ta bezsensowna pieśń.Wszystko układało się niemal zbyt łatwo, aletak właśnie ocenił go na początku: świadomie nieostrożny, gotów na śmierć.Mimoto.To żadna zabawa.Kilka drwin, a może się poderwie.Sam widzisz.Jest, jak mówiłem.Kiedy przede mną uciekasz, podążasz ku mnie.Dlaczegonie zostałem uwolniony wcześniej, gdy jeszcze miałeś ochotę żyć?Aowca nie odpowiedział.Trwała pieśń.A więc przyznajesz, że to prawda.Godzisz się z tym, co ci powiedziałem.Czy to, cośpiewasz, to twoja pieśń śmierci?Znowu żadnej reakcji.Bardzo dobrze.Nie widzę powodów, by przedłużać tę rozgrywkę, łowco.Kot przeszedł między drzewami i wkroczył na otwarty teren.Ostatnia szansa.Czy nie wyciągniesz nawet noża?Billy wstał i wolno odwrócił się ku niemu.Nareszcie.Obudziłeś się.Będziesz uciekał?Billy nie drgnął.Kot skoczył.Rozległ się trzask.Kiedy ziemia zapadła się pod zwierzęciem, w umyśle Billy ego czas stanął w bezruchu.Uruchamiając automatyczny szpadel nie był pewien, czy dobrał właściwą szerokośćrowu, który go otaczał.Teraz, gdy załamało się przykrycie i Kot zniknął w dole,z satysfakcją stwierdził, że ocenił prawidłowo.Natychmiast ruszył, by przerzucić kładkęz blatu stołu.Nie zatrzymasz mnie tu na długo, łowco, odezwał się Kot z pułapki.Mam nadzieję, że wystarczająco długo.Billy przeszedł nad rowem i wypróżnił pojemnik na śmieci obok pnia najbliższegodrzewa.Podpalił stos papieru.81 Co robisz?Jeśli zapali się jedno z tych drzew, spłonie cała okolica, wyjaśnił.Wszystkie łączą się zesobą pod ziemią i są pełne materiałów palnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •  

    Drogi uД‚В„Д№Д„Г„ЕЎД№Вџytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.