[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I, nakoniec zwiedzania, dotarli do początku taśmy, pomieszczenia, gdzie napełniano butelki.Danieljednym susem wskoczył na platformę, na której znajdował się pojemnik z ketchupem.Umoczyłw nim palec. Ketchup, panowie, chluba firmy Heinz! Jest właśnie tu, nie musimy szukać dalej.Proszę za mną, proszę spróbować!Wyciągnął rękę do najmłodszego z wykładowców.Ten był co prawda bardzoskonfundowany, ale nie odważył się odmówić. Proszę spróbować, profesorze! To duma Ameryki!  nalegał Daniel, prawie wpychającmu rękę do pojemnika z ketchupem.Przekonywanie Meksykanina trwało trochę dłużej, ale i on w końcu skosztował.Jedynienajstarszy profesor Montero stanowczo odmówił.Kiedy spróbowali już słodkiego sosu pomidorowego, Daniel jeszcze raz spojrzał nazegarek.Za chwilę rozpoczynała się jego zmiana, a on nadal nie wiedział, co robić.Poprowadziłgości do szatni, poprosił, by poczekali chwilę, podczas gdy on sam pospiesznie włożyłregulaminowy kombinezon piaskowego koloru.Z głębi fabryki dobiegał hałas taśmtransportowych i wózków widłowych, służących do załadunku skrzynek na ciężarówki.I głosypokrzykujących robotników, od czasu do czasu jakiś wybuch śmiechu, czasem jakieśprzekleństwo.Trzech profesorów, w swoich długich płaszczach, kapeluszach i krawatach,zupełnie niepasujących do scenerii, zaczęło coraz usilniej zastanawiać się, co tu właściwie robią.W tej samej chwili gdy Daniel opuszczał szatnię męską, z szatni damskiej wyłoniły siętrzy młode kobiety. Cześć studencik!  dwie zakrzyknęły złośliwym tonem na jego widok.Trzecia tylko sięzaczerwieniła.Były już gotowe do wyjścia  umalowane usta, kombinezony starannie schowane wtorebkach, każda w płaszczu innego koloru.Najwyższa brunetka w fioletowym, krępa blondynkaw żółtym, ta, która się zaczerwieniła w zielonkawoniebieskim.Na twarzach Meksykanina imłodego wykładowcy po raz pierwszy odmalował się cień zainteresowania.Najstarszy profesortylko zakasłał. Co tam, dziewczęta? Idziecie do domu?  przywitał się nerwowo Daniel. Co robić&  odparła blondynka rozczarowanym tonem. Skoro nikt nas nigdzie niezaprosił&Ratunek przyszedł niespodziewanie.Daniel zareagował natychmiast. Panowie, przedstawiam wam moje koleżanki Ruth-Ann, Ginę i Mary-Lou.Najpiękniejsze kobiety z całego South Side.Kobiety, które pakują zupę do puszek szybciej niżjakikolwiek pracownik światowego przemysłu spożywczego.Dziewczyny, jesteście wśróderudytów.Mówił z szybkością karabinu maszynowego, kalkulując jednocześnie w myślach, że jużza kilka minut operator wózka widłowego, którego miał zastąpić, naciśnie guzik stop.Kiedyprofesorowie poznawali koleżanki Daniela, ten szepnął blondynce do ucha:  Pięć dolców dla każdej, jeśli zajmiecie się nimi przez najbliższe trzy godziny  mówił,wręczając jej dyskretnie kluczyki od samochodu Fontany. A w czwartek po południu zapraszamwas do kina. Sześć dla każdej  poprawiła blondynka. I po kinie kolacja.Nie miał nawet czasu, by policzyć, że będzie to go kosztować całą tygodniówkę. Drodzy panowie, te oto dziewczęta z ogromną przyjemnością zostaną waszymi nowymiprzewodniczkami po naszej wspaniałej fabryce.Potem, jeszcze chętniej, pójdą z panami na tańce.Zapewniam panów, że lepszego towarzystwa nie znalezlibyście w całym mieście.Wydaje się, żew tej sytuacji moja osoba mogłaby tylko państwu przeszkadzać.Nie pozostaje mi więc nicinnego, jak się pożegnać.Szacowni hispaniści wielkimi oczyma patrzyli, jak Daniel odwraca się na pięcie i pędzikorytarzem prowadzącym do magazynu.Ale dziewczyny powiodły ich przez kolejne drinki ikolejne szalone tańce, swoim plebejskim urokiem i młodzieńczą werwą sprawiając, że szybko oDanielu zapomnieli.Z kolei na pewno zapamiętali na długo podróż do Pittsburgha jako wyjazdakademicki niemający sobie równych.Prawie dwa lata pózniej, dwa lata intensywnej nauki i lektur, Daniel Carter pokonywałżwawym krokiem zupełnie inny korytarz.Zmierzał do gabinetu profesora Fontany, znajdującegosię na ostatnim piętrze imponującej Katedry Wiedzy.Był teraz o wiele dojrzalszy, o wielemądrzejszy i, jeśli to możliwe, jeszcze przystojniejszy niż przedtem. Proszę wejść, panie Danielu  powitał go serdecznie profesor.Teraz już rozmawiał zestudentem swobodnie po hiszpańsku. Widzę, że pan w biegu, jak zwykle.Niech pan zrobi miuprzejmość i usiądzie na chwilę.Daniel często bywał w gabinecie profesora i zdążył się przyzwyczaić do półekuginających się pod ciężarem książek, do stert prac egzaminacyjnych i innych papierówpiętrzących się na biurku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •