[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ano po dwóch, po trzech, po piÄ™ciu poprószyć sam, tam, to i paniÄ™tom lepiej bÄ™dzie, i tym ludziom wewsi też!Na to król:- Roztropny z ciebie czÅ‚ek! UczyÅ„, jakoÅ› powiedziaÅ‚.PrzystanÄ…Å‚ tedy Skrobek, podrapaÅ‚ siÄ™ w gÅ‚owÄ™, a ukazujÄ…c na wieÅ› przydrożnÄ…, rzecze:- A choćby, na ten przykÅ‚ad, hÄ…jno, do tej tam wioski dwóch, trzech dać? Oj, dobrze by siÄ™ miaÅ‚ taki, boto Sytna Wólka jest, bogata wieÅ› na caÅ‚Ä… okolicÄ™, chÅ‚op w chÅ‚opa same gospodarze, a każdy spasionytak, że za woÅ‚u waży! Te dzieci, te baby to to siÄ™ aż toczÄ… jak kule, takie okrÄ…gÅ‚e, takie tÅ‚uste! Jak niema tÅ‚uste być, kiedy w każdej chaÅ‚upie od rana do nocy warzÄ… a kraszÄ…, a solÄ…, a zasiekujÄ… jakby naWielkanoc, a siÄ…dzie chÅ‚op do miski z rana, to nie wstanie od niej aże do poÅ‚udnia, by siÄ™ do drugiejprzysiąść.- Stój!.Stój!.- zakrzyknie na to zagrzebany w sianie Podziomek.Ale chÅ‚op prawiÅ‚ dalej, jakby go niesÅ‚yszaÅ‚:- Co by siÄ™gnie miaÅ‚ przesiadać od miski do miski, kiedy tam ziemia taka, że sama bez czÅ‚eka plonujesetnym ziarnem.A co tu sadÅ‚a, sÅ‚oniny, a gÄ™siego szmalcu! Nieprzejedzone rzeczy!.Stój! Stójże! - krzyknÄ…Å‚ gÅ‚oÅ›niej teraz, gramolÄ…c siÄ™ z siana, Podziomek.- Stójże, kiedy woÅ‚am.- A co tam? - zapytaÅ‚ chÅ‚op, jakby jego pierwszy raz sÅ‚yszaÅ‚.WygrzebaÅ‚ siÄ™ Podziomek i patrzÄ…c bystro chÅ‚opu w oczy zapyta:Nie łżeszże ty, chÅ‚opie?A Skrobek:- Co bym miaÅ‚ łżyć? Prawda jest, i już!- JadÅ‚a dość, mówisz?- Co żywot strzyma!- I kraÅ›no?- Omasta aż po brodzie kapie!- A misy duże??- Jak to miesiÄ™czne koÅ‚o!A księżyc już zachodzić zaczÄ…Å‚.- Kiedy tak - rzecze Podziomek, do króla siÄ™ obracajÄ…c - to ja siÄ™ tu, miÅ‚oÅ›ciwy królu, zostajÄ™!To mówiÄ…c Å›cisnÄ…Å‚ królewskie kolana, towarzyszom stojÄ…c w półdrabku na waletÄ™(*) zakrzyknÄ…Å‚ i nachÅ‚opa woÅ‚ać poczÄ…Å‚, żeby ku tej wsi nawróciÅ‚.Co gdy Skrobek zbyt skwapliwie uczyniÅ‚, zawadziÅ‚ o kamieÅ„ koÅ‚em, wóz siÄ™ zatoczyÅ‚ caÅ‚y, ażpodskoczyÅ‚, i Podziomek, jak staÅ‚, tak wyleciaÅ‚ z niego.Nie uczyniÅ‚a mu siÄ™, co prawda, najmniejsza krzywda, bo na gÅ‚Ä™boki, drobny piasek padÅ‚ jakby napierzynÄ™, wszakże narobiÅ‚ tak srogiego krzyku, że siÄ™ wszystkie psy pobudziÅ‚y we wsi i gÅ‚oÅ›no ujadaćpoczęły.OdezwaÅ‚ siÄ™ na to szczekanie jeden, drugi gestor, zagÄ™gaÅ‚a tu, to tam jakaÅ› gęś czujniejsza, za niÄ…druga, dziesiÄ…ta, dwudziesta; za czym podniósÅ‚ siÄ™ po podwórkach i chlewikach wrzask tak przerazliwy,jakby siÄ™ caÅ‚a wieÅ› paliÅ‚a.- j, koÅ›ci moje, koÅ›ci!.- krzyczaÅ‚ macajÄ…c siÄ™ po żebrach Podziomek w nagÅ‚ym przestrachu, zpowodu owego szczekania i gÄ™siego wrzasku, ale gÅ‚os jego niknÄ…Å‚ w tej wrzawie tak, że go i niewielesÅ‚ychać byÅ‚o.Skrobek zaciÄ…Å‚ szkapÄ™ i ruszyÅ‚ sporym kÅ‚usem.Podziomek wstaÅ‚, a obejrzawszy siÄ™ spostrzegÅ‚, że obokniego w piasku grzebie siÄ™ ktoÅ› drugi jeszcze; a kiedy księżyc wyjrzaÅ‚ spoza chmury, poznaÅ‚ znajwiÄ™kszym zdumieniem KoszaÅ‚ka - OpaÅ‚ka.- Czy mnie wzrok myli? - rzecze Podziomek.- CzyliÅ› to ty, uczony mężu, we wÅ‚asnej swojej osobie?- Jam jest, bracie! - rzecze na to KoszaÅ‚ek - - OpaÅ‚ek.- CzyliżbyÅ›, uchowaj Boże, wypadÅ‚ takoż z woza?- Ej, nie! - rzecze KoszaÅ‚ek.- WyskoczyÅ‚em tylko za pozwoleniem królewskim.Bo widzisz, bracie, kiedytu taki wrzask gÄ™si jest, to same gÄ™si też być muszÄ….Czy jasno?- Jasno jak sÅ‚oÅ„ce.- A gdy gÄ™si sÄ…, to i pióra muszÄ… być! - rzecze KoszaÅ‚ek - OpaÅ‚ek.- Jakże?- Jak dwa a dwa cztery! - zakrzyknie ów na to.- A jak sÄ… pióra - prawi znów uczony - to i moja sÅ‚awa nie przepadnie, gdy ksiÄ™gÄ™ nowÄ… zamiast tejzgubionej napiszÄ™.Nieprawdaż?- Prawda jak wół - potwierdziÅ‚ z zapaÅ‚em Podziomek.Ale choć tak gorÄ…co potakiwaÅ‚ towarzyszowi swemu, w rzeczy samej nie bardzo byÅ‚ rad, że do tychtÅ‚ustych kÄ™sków, jakie sobie obiecywaÅ‚, kompana ma.WiÄ™c po chwili rzecze:- Wiesz co, uczony mężu?Moim zdaniem, nie przystoi mÄ™drcowi miÄ™dzy chÅ‚opstwo siÄ™ pchać i razem zprostakami u misy siadać.Bo Å‚atwo takÄ… drogÄ… uczoność na szwank narazić można.Zrobim tedy tak: japójdÄ™ do wsi, a ty do lasu.Jak już noc siÄ™ zrobi i wszyscy siÄ™ poÅ›piÄ…, ja ciÄ™, uczony mężu, sprowadzÄ™ iposilisz siÄ™ tym, co tam gdzie na misie zostanie.Choćby i przyskÄ…po czasem wypadÅ‚o, nic to, bowszakże nie samym chlebem czÅ‚owiek żyje.A tak przynajmniej honor twój utrzymany bÄ™dzie.A honor -rzecz główna!- Dobrze radzisz, kochany bracie! - rzecze na to rozrzewniony KoszaÅ‚ek - OpaÅ‚ek.I rzuciwszy siÄ™ naszyjÄ™ Podziomka, nuż go Å›ciskać i caÅ‚ować.Markotno siÄ™ zrobiÅ‚o Podziomkowi, gdyż dobre serce miaÅ‚, że jego podstÄ™pna rada tak zaraz przyjÄ™tazostaÅ‚a, ale iż gÅ‚os Å‚akomstwa mocniejszy w nim byÅ‚ niżeli gÅ‚os serca, wprÄ™dce siÄ™ tedy z swejmarkotnoÅ›ci otrzÄ…snÄ…Å‚ i uÅ›ciskawszy nawzajem KoszaÅ‚ka - OpaÅ‚ka, sam go do boru odprowadziÅ‚,pożegnaÅ‚ raz jeszcze, życzÄ…c jak najmÄ™drszych myÅ›li, po czym chyÅ‚kiem pod pÅ‚otami krążąc donajpokazniejszej chaty skierowaÅ‚ swe kroki.Nie byÅ‚o podobno nigdy wiÄ™kszego zawodu jak ten, który spotkaÅ‚ w chacie tej Podziomka.W komorzepustka, że i mysz by zdechÅ‚a, dzieża od chleba nasypana otrÄ™bami, sÅ‚oniny w zÄ…b, kaszy ani Å›ladu, oszmalcu i półgÄ™skach ani siÄ™ Å›niÅ‚o.ZajrzaÅ‚ Podziomek do garnków - puste; nie znać nawet, żeby siÄ™ w nich wczoraj gotowaÅ‚a strawa;zajrzaÅ‚ do misek, do rynek - to samo.WymknÄ…Å‚ siÄ™ co rychlej z tej chaty i do drugiej biegÅ‚, ale i tu lepiej nie byÅ‚o.PrzepatrzyÅ‚ piÄ…tÄ…, dziesiÄ…tÄ…- to samo.A ci ludzie, których tam widziaÅ‚ Å›piÄ…cych, toć skóra a koÅ›ci.Nigdzie porzÄ…dnej poÅ›cieli,nigdzie statków jakich takich, nigdzie nawet dobrego konia w stajni lub krowy w oborze.Wiele teżchaÅ‚up zupeÅ‚nie chyliÅ‚o siÄ™ ku ziemi, trzymajÄ…c siÄ™ tylko dylami pod strzechÄ™ wspartymi, jak kaleki okulach stojÄ…ce.Nawet i dom soÅ‚tysa niewiele byÅ‚ lepszy.Taki to tam byÅ‚ ciężki przednówek wiosenny.- A, niecnotliwy chÅ‚opie! - zakrzyknÄ…Å‚ w zÅ‚oÅ›ci, zacisnÄ…wszy pięście.- OtóżeÅ› mnie podszedÅ‚! Otóżem wbiedÄ™ popadÅ‚! Otóżem siÄ™ oszukaÅ‚! GÅ‚odowa Wólka! A opowiadaÅ‚ niecnota, że "Sytna", że omasta pobrodzie kapie, że jadÅ‚a - co żywot strzyma.Otóż masz jadÅ‚o! Otóż masz omastÄ™! A toć mi tu przyjdziewyschnąć jak żerdz w pÅ‚ocie! %7Å‚eby choć zuchelek chleba.Choć odrobinÄ™ kieÅ‚basy! %7Å‚eby choć ryneczkÄ™barszczu! DniaÅ‚o już i coraz wyrazniej nÄ™dzÄ™ tej wioski widzieć byÅ‚o można, kiedy Podziomek narozstaju stanÄ…wszy zadarÅ‚ gÅ‚owÄ™ i tablicÄ™ przybitÄ… tu na sÅ‚upie czytać z wolna zaczÄ…Å‚.CzytaÅ‚ i wÅ‚asnymoczom nie wierzyÅ‚.Tuman czy co?GAO - DO - WA WÓL - KAI znów zaczynaÅ‚ na nowo: GÅ‚o - do - wa Wól - ka.Najwyrazniej: GÅ‚o - do - wa! ZaÅ‚amaÅ‚ rÄ™ce Podziomeki staÅ‚ w gÅ‚Ä™bokiej pogrążony trosce, a sÅ‚oÅ„ce z wolna podnosić siÄ™ zza lasu poczęło.Wtedy raz jeszcze na sÅ‚up ze smutkiem spojrzawszy "GÅ‚o - do - wa Wól - ka" odczytaÅ‚ i westchnÄ…Å‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Ano po dwóch, po trzech, po piÄ™ciu poprószyć sam, tam, to i paniÄ™tom lepiej bÄ™dzie, i tym ludziom wewsi też!Na to król:- Roztropny z ciebie czÅ‚ek! UczyÅ„, jakoÅ› powiedziaÅ‚.PrzystanÄ…Å‚ tedy Skrobek, podrapaÅ‚ siÄ™ w gÅ‚owÄ™, a ukazujÄ…c na wieÅ› przydrożnÄ…, rzecze:- A choćby, na ten przykÅ‚ad, hÄ…jno, do tej tam wioski dwóch, trzech dać? Oj, dobrze by siÄ™ miaÅ‚ taki, boto Sytna Wólka jest, bogata wieÅ› na caÅ‚Ä… okolicÄ™, chÅ‚op w chÅ‚opa same gospodarze, a każdy spasionytak, że za woÅ‚u waży! Te dzieci, te baby to to siÄ™ aż toczÄ… jak kule, takie okrÄ…gÅ‚e, takie tÅ‚uste! Jak niema tÅ‚uste być, kiedy w każdej chaÅ‚upie od rana do nocy warzÄ… a kraszÄ…, a solÄ…, a zasiekujÄ… jakby naWielkanoc, a siÄ…dzie chÅ‚op do miski z rana, to nie wstanie od niej aże do poÅ‚udnia, by siÄ™ do drugiejprzysiąść.- Stój!.Stój!.- zakrzyknie na to zagrzebany w sianie Podziomek.Ale chÅ‚op prawiÅ‚ dalej, jakby go niesÅ‚yszaÅ‚:- Co by siÄ™gnie miaÅ‚ przesiadać od miski do miski, kiedy tam ziemia taka, że sama bez czÅ‚eka plonujesetnym ziarnem.A co tu sadÅ‚a, sÅ‚oniny, a gÄ™siego szmalcu! Nieprzejedzone rzeczy!.Stój! Stójże! - krzyknÄ…Å‚ gÅ‚oÅ›niej teraz, gramolÄ…c siÄ™ z siana, Podziomek.- Stójże, kiedy woÅ‚am.- A co tam? - zapytaÅ‚ chÅ‚op, jakby jego pierwszy raz sÅ‚yszaÅ‚.WygrzebaÅ‚ siÄ™ Podziomek i patrzÄ…c bystro chÅ‚opu w oczy zapyta:Nie łżeszże ty, chÅ‚opie?A Skrobek:- Co bym miaÅ‚ łżyć? Prawda jest, i już!- JadÅ‚a dość, mówisz?- Co żywot strzyma!- I kraÅ›no?- Omasta aż po brodzie kapie!- A misy duże??- Jak to miesiÄ™czne koÅ‚o!A księżyc już zachodzić zaczÄ…Å‚.- Kiedy tak - rzecze Podziomek, do króla siÄ™ obracajÄ…c - to ja siÄ™ tu, miÅ‚oÅ›ciwy królu, zostajÄ™!To mówiÄ…c Å›cisnÄ…Å‚ królewskie kolana, towarzyszom stojÄ…c w półdrabku na waletÄ™(*) zakrzyknÄ…Å‚ i nachÅ‚opa woÅ‚ać poczÄ…Å‚, żeby ku tej wsi nawróciÅ‚.Co gdy Skrobek zbyt skwapliwie uczyniÅ‚, zawadziÅ‚ o kamieÅ„ koÅ‚em, wóz siÄ™ zatoczyÅ‚ caÅ‚y, ażpodskoczyÅ‚, i Podziomek, jak staÅ‚, tak wyleciaÅ‚ z niego.Nie uczyniÅ‚a mu siÄ™, co prawda, najmniejsza krzywda, bo na gÅ‚Ä™boki, drobny piasek padÅ‚ jakby napierzynÄ™, wszakże narobiÅ‚ tak srogiego krzyku, że siÄ™ wszystkie psy pobudziÅ‚y we wsi i gÅ‚oÅ›no ujadaćpoczęły.OdezwaÅ‚ siÄ™ na to szczekanie jeden, drugi gestor, zagÄ™gaÅ‚a tu, to tam jakaÅ› gęś czujniejsza, za niÄ…druga, dziesiÄ…ta, dwudziesta; za czym podniósÅ‚ siÄ™ po podwórkach i chlewikach wrzask tak przerazliwy,jakby siÄ™ caÅ‚a wieÅ› paliÅ‚a.- j, koÅ›ci moje, koÅ›ci!.- krzyczaÅ‚ macajÄ…c siÄ™ po żebrach Podziomek w nagÅ‚ym przestrachu, zpowodu owego szczekania i gÄ™siego wrzasku, ale gÅ‚os jego niknÄ…Å‚ w tej wrzawie tak, że go i niewielesÅ‚ychać byÅ‚o.Skrobek zaciÄ…Å‚ szkapÄ™ i ruszyÅ‚ sporym kÅ‚usem.Podziomek wstaÅ‚, a obejrzawszy siÄ™ spostrzegÅ‚, że obokniego w piasku grzebie siÄ™ ktoÅ› drugi jeszcze; a kiedy księżyc wyjrzaÅ‚ spoza chmury, poznaÅ‚ znajwiÄ™kszym zdumieniem KoszaÅ‚ka - OpaÅ‚ka.- Czy mnie wzrok myli? - rzecze Podziomek.- CzyliÅ› to ty, uczony mężu, we wÅ‚asnej swojej osobie?- Jam jest, bracie! - rzecze na to KoszaÅ‚ek - - OpaÅ‚ek.- CzyliżbyÅ›, uchowaj Boże, wypadÅ‚ takoż z woza?- Ej, nie! - rzecze KoszaÅ‚ek.- WyskoczyÅ‚em tylko za pozwoleniem królewskim.Bo widzisz, bracie, kiedytu taki wrzask gÄ™si jest, to same gÄ™si też być muszÄ….Czy jasno?- Jasno jak sÅ‚oÅ„ce.- A gdy gÄ™si sÄ…, to i pióra muszÄ… być! - rzecze KoszaÅ‚ek - OpaÅ‚ek.- Jakże?- Jak dwa a dwa cztery! - zakrzyknie ów na to.- A jak sÄ… pióra - prawi znów uczony - to i moja sÅ‚awa nie przepadnie, gdy ksiÄ™gÄ™ nowÄ… zamiast tejzgubionej napiszÄ™.Nieprawdaż?- Prawda jak wół - potwierdziÅ‚ z zapaÅ‚em Podziomek.Ale choć tak gorÄ…co potakiwaÅ‚ towarzyszowi swemu, w rzeczy samej nie bardzo byÅ‚ rad, że do tychtÅ‚ustych kÄ™sków, jakie sobie obiecywaÅ‚, kompana ma.WiÄ™c po chwili rzecze:- Wiesz co, uczony mężu?Moim zdaniem, nie przystoi mÄ™drcowi miÄ™dzy chÅ‚opstwo siÄ™ pchać i razem zprostakami u misy siadać.Bo Å‚atwo takÄ… drogÄ… uczoność na szwank narazić można.Zrobim tedy tak: japójdÄ™ do wsi, a ty do lasu.Jak już noc siÄ™ zrobi i wszyscy siÄ™ poÅ›piÄ…, ja ciÄ™, uczony mężu, sprowadzÄ™ iposilisz siÄ™ tym, co tam gdzie na misie zostanie.Choćby i przyskÄ…po czasem wypadÅ‚o, nic to, bowszakże nie samym chlebem czÅ‚owiek żyje.A tak przynajmniej honor twój utrzymany bÄ™dzie.A honor -rzecz główna!- Dobrze radzisz, kochany bracie! - rzecze na to rozrzewniony KoszaÅ‚ek - OpaÅ‚ek.I rzuciwszy siÄ™ naszyjÄ™ Podziomka, nuż go Å›ciskać i caÅ‚ować.Markotno siÄ™ zrobiÅ‚o Podziomkowi, gdyż dobre serce miaÅ‚, że jego podstÄ™pna rada tak zaraz przyjÄ™tazostaÅ‚a, ale iż gÅ‚os Å‚akomstwa mocniejszy w nim byÅ‚ niżeli gÅ‚os serca, wprÄ™dce siÄ™ tedy z swejmarkotnoÅ›ci otrzÄ…snÄ…Å‚ i uÅ›ciskawszy nawzajem KoszaÅ‚ka - OpaÅ‚ka, sam go do boru odprowadziÅ‚,pożegnaÅ‚ raz jeszcze, życzÄ…c jak najmÄ™drszych myÅ›li, po czym chyÅ‚kiem pod pÅ‚otami krążąc donajpokazniejszej chaty skierowaÅ‚ swe kroki.Nie byÅ‚o podobno nigdy wiÄ™kszego zawodu jak ten, który spotkaÅ‚ w chacie tej Podziomka.W komorzepustka, że i mysz by zdechÅ‚a, dzieża od chleba nasypana otrÄ™bami, sÅ‚oniny w zÄ…b, kaszy ani Å›ladu, oszmalcu i półgÄ™skach ani siÄ™ Å›niÅ‚o.ZajrzaÅ‚ Podziomek do garnków - puste; nie znać nawet, żeby siÄ™ w nich wczoraj gotowaÅ‚a strawa;zajrzaÅ‚ do misek, do rynek - to samo.WymknÄ…Å‚ siÄ™ co rychlej z tej chaty i do drugiej biegÅ‚, ale i tu lepiej nie byÅ‚o.PrzepatrzyÅ‚ piÄ…tÄ…, dziesiÄ…tÄ…- to samo.A ci ludzie, których tam widziaÅ‚ Å›piÄ…cych, toć skóra a koÅ›ci.Nigdzie porzÄ…dnej poÅ›cieli,nigdzie statków jakich takich, nigdzie nawet dobrego konia w stajni lub krowy w oborze.Wiele teżchaÅ‚up zupeÅ‚nie chyliÅ‚o siÄ™ ku ziemi, trzymajÄ…c siÄ™ tylko dylami pod strzechÄ™ wspartymi, jak kaleki okulach stojÄ…ce.Nawet i dom soÅ‚tysa niewiele byÅ‚ lepszy.Taki to tam byÅ‚ ciężki przednówek wiosenny.- A, niecnotliwy chÅ‚opie! - zakrzyknÄ…Å‚ w zÅ‚oÅ›ci, zacisnÄ…wszy pięście.- OtóżeÅ› mnie podszedÅ‚! Otóżem wbiedÄ™ popadÅ‚! Otóżem siÄ™ oszukaÅ‚! GÅ‚odowa Wólka! A opowiadaÅ‚ niecnota, że "Sytna", że omasta pobrodzie kapie, że jadÅ‚a - co żywot strzyma.Otóż masz jadÅ‚o! Otóż masz omastÄ™! A toć mi tu przyjdziewyschnąć jak żerdz w pÅ‚ocie! %7Å‚eby choć zuchelek chleba.Choć odrobinÄ™ kieÅ‚basy! %7Å‚eby choć ryneczkÄ™barszczu! DniaÅ‚o już i coraz wyrazniej nÄ™dzÄ™ tej wioski widzieć byÅ‚o można, kiedy Podziomek narozstaju stanÄ…wszy zadarÅ‚ gÅ‚owÄ™ i tablicÄ™ przybitÄ… tu na sÅ‚upie czytać z wolna zaczÄ…Å‚.CzytaÅ‚ i wÅ‚asnymoczom nie wierzyÅ‚.Tuman czy co?GAO - DO - WA WÓL - KAI znów zaczynaÅ‚ na nowo: GÅ‚o - do - wa Wól - ka.Najwyrazniej: GÅ‚o - do - wa! ZaÅ‚amaÅ‚ rÄ™ce Podziomeki staÅ‚ w gÅ‚Ä™bokiej pogrążony trosce, a sÅ‚oÅ„ce z wolna podnosić siÄ™ zza lasu poczęło.Wtedy raz jeszcze na sÅ‚up ze smutkiem spojrzawszy "GÅ‚o - do - wa Wól - ka" odczytaÅ‚ i westchnÄ…Å‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]