X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ano po dwóch, po trzech, po pięciu poprószyć sam, tam, to i paniętom lepiej będzie, i tym ludziom wewsi też!Na to król:- Roztropny z ciebie człek! Uczyń, jakoś powiedział.Przystanął tedy Skrobek, podrapał się w głowę, a ukazując na wieś przydrożną, rzecze:- A choćby, na ten przykład, hąjno, do tej tam wioski dwóch, trzech dać? Oj, dobrze by się miał taki, boto Sytna Wólka jest, bogata wieś na całą okolicę, chłop w chłopa same gospodarze, a każdy spasionytak, że za wołu waży! Te dzieci, te baby to to się aż toczą jak kule, takie okrągłe, takie tłuste! Jak niema tłuste być, kiedy w każdej chałupie od rana do nocy warzą a kraszą, a solą, a zasiekują jakby naWielkanoc, a siądzie chłop do miski z rana, to nie wstanie od niej aże do południa, by się do drugiejprzysiąść.- Stój!.Stój!.- zakrzyknie na to zagrzebany w sianie Podziomek.Ale chłop prawił dalej, jakby go niesłyszał:- Co by sięgnie miał przesiadać od miski do miski, kiedy tam ziemia taka, że sama bez człeka plonujesetnym ziarnem.A co tu sadła, słoniny, a gęsiego szmalcu! Nieprzejedzone rzeczy!.Stój! Stójże! - krzyknął głośniej teraz, gramoląc się z siana, Podziomek.- Stójże, kiedy wołam.- A co tam? - zapytał chłop, jakby jego pierwszy raz słyszał.Wygrzebał się Podziomek i patrząc bystro chłopu w oczy zapyta:Nie łżeszże ty, chłopie?A Skrobek:- Co bym miał łżyć? Prawda jest, i już!- Jadła dość, mówisz?- Co żywot strzyma! - I kraśno?- Omasta aż po brodzie kapie!- A misy duże??- Jak to miesięczne koło!A księżyc już zachodzić zaczął.- Kiedy tak - rzecze Podziomek, do króla się obracając - to ja się tu, miłościwy królu, zostaję!To mówiąc ścisnął królewskie kolana, towarzyszom stojąc w półdrabku na waletę(*) zakrzyknął i nachłopa wołać począł, żeby ku tej wsi nawrócił.Co gdy Skrobek zbyt skwapliwie uczynił, zawadził o kamień kołem, wóz się zatoczył cały, ażpodskoczył, i Podziomek, jak stał, tak wyleciał z niego.Nie uczyniła mu się, co prawda, najmniejsza krzywda, bo na głęboki, drobny piasek padł jakby napierzynę, wszakże narobił tak srogiego krzyku, że się wszystkie psy pobudziły we wsi i głośno ujadaćpoczęły.Odezwał się na to szczekanie jeden, drugi gestor, zagęgała tu, to tam jakaś gęś czujniejsza, za niądruga, dziesiąta, dwudziesta; za czym podniósł się po podwórkach i chlewikach wrzask tak przerazliwy,jakby się cała wieś paliła.- j, kości moje, kości!.- krzyczał macając się po żebrach Podziomek w nagłym przestrachu, zpowodu owego szczekania i gęsiego wrzasku, ale głos jego niknął w tej wrzawie tak, że go i niewielesłychać było.Skrobek zaciął szkapę i ruszył sporym kłusem.Podziomek wstał, a obejrzawszy się spostrzegł, że obokniego w piasku grzebie się ktoś drugi jeszcze; a kiedy księżyc wyjrzał spoza chmury, poznał znajwiększym zdumieniem Koszałka - Opałka.- Czy mnie wzrok myli? - rzecze Podziomek.- Czyliś to ty, uczony mężu, we własnej swojej osobie?- Jam jest, bracie! - rzecze na to Koszałek - - Opałek.- Czyliżbyś, uchowaj Boże, wypadł takoż z woza?- Ej, nie! - rzecze Koszałek.- Wyskoczyłem tylko za pozwoleniem królewskim.Bo widzisz, bracie, kiedytu taki wrzask gęsi jest, to same gęsi też być muszą.Czy jasno?- Jasno jak słońce.- A gdy gęsi są, to i pióra muszą być! - rzecze Koszałek - Opałek.- Jakże?- Jak dwa a dwa cztery! - zakrzyknie ów na to.- A jak są pióra - prawi znów uczony - to i moja sława nie przepadnie, gdy księgę nową zamiast tejzgubionej napiszę.Nieprawdaż?- Prawda jak wół - potwierdził z zapałem Podziomek.Ale choć tak gorąco potakiwał towarzyszowi swemu, w rzeczy samej nie bardzo był rad, że do tychtłustych kęsków, jakie sobie obiecywał, kompana ma.Więc po chwili rzecze:- Wiesz co, uczony mężu?Moim zdaniem, nie przystoi mędrcowi między chłopstwo się pchać i razem zprostakami u misy siadać.Bo łatwo taką drogą uczoność na szwank narazić można.Zrobim tedy tak: japójdę do wsi, a ty do lasu.Jak już noc się zrobi i wszyscy się pośpią, ja cię, uczony mężu, sprowadzę i posilisz się tym, co tam gdzie na misie zostanie.Choćby i przyskąpo czasem wypadło, nic to, bowszakże nie samym chlebem człowiek żyje.A tak przynajmniej honor twój utrzymany będzie.A honor -rzecz główna!- Dobrze radzisz, kochany bracie! - rzecze na to rozrzewniony Koszałek - Opałek.I rzuciwszy się naszyję Podziomka, nuż go ściskać i całować.Markotno się zrobiło Podziomkowi, gdyż dobre serce miał, że jego podstępna rada tak zaraz przyjętazostała, ale iż głos łakomstwa mocniejszy w nim był niżeli głos serca, wprędce się tedy z swejmarkotności otrząsnął i uściskawszy nawzajem Koszałka - Opałka, sam go do boru odprowadził,pożegnał raz jeszcze, życząc jak najmędrszych myśli, po czym chyłkiem pod płotami krążąc donajpokazniejszej chaty skierował swe kroki.Nie było podobno nigdy większego zawodu jak ten, który spotkał w chacie tej Podziomka.W komorzepustka, że i mysz by zdechła, dzieża od chleba nasypana otrębami, słoniny w ząb, kaszy ani śladu, oszmalcu i półgęskach ani się śniło.Zajrzał Podziomek do garnków - puste; nie znać nawet, żeby się w nich wczoraj gotowała strawa;zajrzał do misek, do rynek - to samo.Wymknął się co rychlej z tej chaty i do drugiej biegł, ale i tu lepiej nie było.Przepatrzył piątą, dziesiątą- to samo.A ci ludzie, których tam widział śpiących, toć skóra a kości.Nigdzie porządnej pościeli,nigdzie statków jakich takich, nigdzie nawet dobrego konia w stajni lub krowy w oborze.Wiele teżchałup zupełnie chyliło się ku ziemi, trzymając się tylko dylami pod strzechę wspartymi, jak kaleki okulach stojące.Nawet i dom sołtysa niewiele był lepszy.Taki to tam był ciężki przednówek wiosenny.- A, niecnotliwy chłopie! - zakrzyknął w złości, zacisnąwszy pięście.- Otóżeś mnie podszedł! Otóżem wbiedę popadł! Otóżem się oszukał! Głodowa Wólka! A opowiadał niecnota, że "Sytna", że omasta pobrodzie kapie, że jadła - co żywot strzyma.Otóż masz jadło! Otóż masz omastę! A toć mi tu przyjdziewyschnąć jak żerdz w płocie! %7łeby choć zuchelek chleba.Choć odrobinę kiełbasy! %7łeby choć ryneczkębarszczu! Dniało już i coraz wyrazniej nędzę tej wioski widzieć było można, kiedy Podziomek narozstaju stanąwszy zadarł głowę i tablicę przybitą tu na słupie czytać z wolna zaczął.Czytał i własnymoczom nie wierzył.Tuman czy co?GAO - DO - WA W�L - KAI znów zaczynał na nowo: Gło - do - wa Wól - ka.Najwyrazniej: Gło - do - wa! Załamał ręce Podziomeki stał w głębokiej pogrążony trosce, a słońce z wolna podnosić się zza lasu poczęło.Wtedy raz jeszcze na słup ze smutkiem spojrzawszy "Gło - do - wa Wól - ka" odczytał i westchnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.