[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.wolny sygnał.Wyłączyła telefon. Marianna? Stojąc bez ruchu z komórką w opuszczonej dłoni, usłyszała zaniepokojonygłos Maxa. Coś się stało? Dostałaś złą wiadomość? Nie.w zasadzie nie. Zbladłaś. To był głuchy telefon.Już drugi dzisiaj. przyznała się. Nieważne! Schowałaaparat do torby. Może pomyłka? Pewnie tak.Wiesz, zaczekaj chwilę.Zadzwonię do ciotki.Wyjęła ponownie telefon i włączyła go, po czym wybrała numer Ady.Ta odebrała podrugim sygnale. Cześć, ciociu, to ja, Marianna.Chciałam tylko zapytać, czy wszystko w porządku? Tak, oczywiście, kochanie, dlaczego pytasz? Nie, bez powodu.tak sobie.Zachodzisz do mojego mieszkania, ciociu? Codziennie, nie martw się! I Piotr też zagląda.Wszystko jest w porządku.A ty siędobrze bawisz? Jasne, dziękuję.Właśnie jesteśmy na spacerze.Zwiedzamy sobie Warszawę.Zadzwonięjutro, dobrze? A kiedy wracasz, skarbie? Już niedługo.Za parę dni.Zawiadomię was wcześniej.pa, ciociu.Zawahała się i wyłączyła telefon, tym razem zdecydowanym ruchem wrzucając go dotorebki.Zasunęła zamek. Gdzie teraz? Wszystko dobrze? Tak, zapomnij o tamtym, czasem histeryzuję. No nie wiem. Ale pojedziesz ze mną do Gdańska?Roześmiał się i przytulił ją. Pewnie! To chodzmy gdzieś na kawę i na lody zaproponowała. Usiadłabym gdzieś.Poszukamy jakiejś knajpki.Na pewno coś się tu znajdzie.Gdy już siedzieli przy kawie, Max wrócił do tematu. Marianna, jak będziesz miała znowu głuche telefony, powiedz mi o tym, dobrze?Przesunęła ręką po czole.Strach powrócił.Wolałaby o tym zapomnieć, choć zdawałasobie sprawę z tego, że to się i tak nie uda. Dobrze, powiem. A jaki numer ci się wyświetlił? Właśnie żaden.Niezidentyfikowany numer.Ktoś musiał go zastrzec.Albo dzwoniłz telefonu domowego lub z budki telefonicznej.Max zastanowił się. Nie można tego jakoś sprawdzić? Nie żartuj.Przecież nie polecę z tym na policję! Wzruszyła ramionami. A czemu nie? Daj spokój.Wyśmialiby mnie. A dużo ludzi zna twój numer? Nie. Włączyła telefon i zajrzała do swoich kontaktów. Oprócz redaktorówz wydawnictw, z którymi współpracuję, tylko kilka osób.Sami bliscy znajomi: ty, ciotka Ada,Piotr, to znaczy ten policjant.moja przyjaciółka i jej mąż.w zasadzie nikt więcej.I niepodejrzewam, żeby ktoś z nich rozdawał mój numer obcym ludziom.To musiała być pomyłka.Zostawmy to już.Jeśli się powtórzy, wtedy będę się martwić.Na razie nie mam zamiaru psućsobie fajnego dnia głupimi telefonami. Dopiła kawę i zabrała się za lody. I tobie radzę tosamo.Max chyba pogodził się z jej propozycją, bo przez dłuższą chwilę milczał.Oboje skupilisię na jedzeniu, obserwując przez okno cichą uliczkę, na rogu której mieściła się kawiarnia. Jeszcze coś mi przyszło do głowy odezwał się po jakimś czasie, odrobinę niepewnie. Przecież u was już dawno nie ma socjalizmu.Mogłabyś odzyskać prawa do posesji swoichdziadków.Jesteś chyba jedyną żyjącą spadkobierczynią.Nigdy o tym nie myślałaś?Marianna popatrzyła na niego zdumiona. Przyznam szczerze, nie myślałam.Ale to nonsens.Domu już dawno nie ma.Niewiadomo, czy zachowały się jakiekolwiek dokumenty, większość archiwów spłonęław powstaniu.Ja w każdym razie nie mam żadnego aktu własności, nic kompletnie.Nawet niewiem, czy to była ich własność, przecież mogła być tylko dzierżawa.To miejskie tereny.Nieżyje już nikt, kogo mogłabym o to zapytać.Nie, to bez sensu.Tam pewnie dawno już zbudowanoco innego.Nie chcę się w to pakować, za dużo zamieszania i nerwów. Domu nie ma, ale za sam plac należałoby ci się pewnie przynajmniej jakieśodszkodowanie zauważył.Pokręciła stanowczo głową. Nie.Pewnie masz rację, ale nie mam ochoty się w to wikłać.Ani nikomu szkodzić.Tonie dla mnie.Dość mam stresów, chcę spokojnie pożyć. Ale. Daj spokój, Max.Nie chce mi się i już. Okej, przepraszam.Tak tylko przyszło mi do głowy.Ale to oczywiście twoja sprawa,nie moja.Gniewasz się? Spojrzał na nią z miną niewiniątka.Musiała się uśmiechnąć. Gniewać się na ciebie? Nie da rady! Potargała mu grzywkę. Przecież chciałeśdobrze.To nie twoja wina, że ja nie jestem normalna.Następnego dnia oboje zdecydowali, że czas ruszyć do Gdańska.Max zarezerwowałbilety lotnicze uparł się, że na swój koszt.Majka zadzwoniła do ciotki Ady i do Piotra, któryobiecał jej, że wyjedzie po nich na lotnisko w Rębiechowie.W samolocie rozmawiali, więc czas szybko im zleciał. Byłaś chyba bardzo zżyta ze swoją mamą? zapytał w pewnym momencie Max, kiedyopowiadała mu rodzinne anegdotki.Marianna pokiwała głową zamyślona. To prawda.Choć wiesz, dziwne, ale.w dzieciństwie byłam córeczką tatusia.Uśmiechnęła się do swoich wspomnień. Jeszcze jako nastolatka stale buntowałam sięprzeciwko mamie.Zawsze musiałam mieć przeciwne zdanie.Nie wiem nawet dlaczego.Możeczułam, że za dużo ode mnie wymaga? Nigdy nie traktowała mnie jak dziecka, zawsze jakpartnerkę, nawet kiedy byłam mała.Chyba czasem bałam się, że temu nie sprostam.Poza tym.ona była mało macierzyńska, jeśli można się tak wyrazić.Wiecznie zalatana, roztargniona,pogrążona w swoim świecie.Idealistka.A ja potrzebowałam.matki, po prostu.Tymczasemmatką była dla mnie bardziej ciocia Zosia.Ta sama, która wychowała także Julię.To znaczy,moją mamę. Ta, do której wczoraj dzwoniłaś? Nie, ciocia Zosia już od dawna nie żyje.Gdyby żyła, miałaby teraz.zaraz.prawiedziewięćdziesiąt lat! Ta, do której dzwoniłam, to Ada, przyszywana ciotka.Przyjaciółka mojejmamy ze studiów. Rozumiem. No więc ciocia Zosia wychowała najpierw moją matkę, a potem mnie.Swojej rodzinynie miała, wszyscy zginęli w czasie wojny.Tata.mój ojciec.był całkiem inny niż Julia.Opiekuńczy, ciepły.Bawił się ze mną, zabierał na spacery, kupował zabawki, słodycze, książki.Takie, jakie sama chciałam czytać, a nie tylko klasyków, jak matka.Mogłam mu się zewszystkiego zwierzyć.Julia nigdy nie miała cierpliwości, by mnie wysłuchać.No i była taka.pryncypialna.Poza tym mama.przez całe życie była opętana tylko jedną sprawą: tajemnicązaginięcia swojej siostry.Widziała w Hance idolkę, a ja byłam o to zazdrosna.Ale potemwszytko się zmieniło.Zwłaszcza po śmierci ciotki, a potem ojca.Pamiętam, że ciocia prosiłamnie, żebym opiekowała się Julią.Miałam wtedy czternaście lat.Byłam oburzona.Ja mam sięnią opiekować?! myślałam.Przecież to ona powinna opiekować się mną.! A jednak.Kiedydorosłam, zrozumiałam, jak krucha jest moja matka.Zaczęłam też doceniać jej osobowość,odwagę, prawość.jej pasję.Mało tego, udało jej się mnie nią zarazić! Choć nigdy wcześniejbym w to nie uwierzyła.Kiedy zostałyśmy same, zaprzyjazniłyśmy się.bardzo.Stałyśmy sięnierozłączne.Tak, byłam z nią bardzo zżyta.Za bardzo.Kiedy.kiedy odeszła, mój świat sięzawalił.Z trudem go teraz odbudowuję. Max długo milczał.Widać było, że przeżywa to, co właśnie usłyszał. Dziękuję, że mi to opowiedziałaś odezwał się w końcu. Może nie powinnam zreflektowała się. Przepraszam, że tak się przed tobą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.wolny sygnał.Wyłączyła telefon. Marianna? Stojąc bez ruchu z komórką w opuszczonej dłoni, usłyszała zaniepokojonygłos Maxa. Coś się stało? Dostałaś złą wiadomość? Nie.w zasadzie nie. Zbladłaś. To był głuchy telefon.Już drugi dzisiaj. przyznała się. Nieważne! Schowałaaparat do torby. Może pomyłka? Pewnie tak.Wiesz, zaczekaj chwilę.Zadzwonię do ciotki.Wyjęła ponownie telefon i włączyła go, po czym wybrała numer Ady.Ta odebrała podrugim sygnale. Cześć, ciociu, to ja, Marianna.Chciałam tylko zapytać, czy wszystko w porządku? Tak, oczywiście, kochanie, dlaczego pytasz? Nie, bez powodu.tak sobie.Zachodzisz do mojego mieszkania, ciociu? Codziennie, nie martw się! I Piotr też zagląda.Wszystko jest w porządku.A ty siędobrze bawisz? Jasne, dziękuję.Właśnie jesteśmy na spacerze.Zwiedzamy sobie Warszawę.Zadzwonięjutro, dobrze? A kiedy wracasz, skarbie? Już niedługo.Za parę dni.Zawiadomię was wcześniej.pa, ciociu.Zawahała się i wyłączyła telefon, tym razem zdecydowanym ruchem wrzucając go dotorebki.Zasunęła zamek. Gdzie teraz? Wszystko dobrze? Tak, zapomnij o tamtym, czasem histeryzuję. No nie wiem. Ale pojedziesz ze mną do Gdańska?Roześmiał się i przytulił ją. Pewnie! To chodzmy gdzieś na kawę i na lody zaproponowała. Usiadłabym gdzieś.Poszukamy jakiejś knajpki.Na pewno coś się tu znajdzie.Gdy już siedzieli przy kawie, Max wrócił do tematu. Marianna, jak będziesz miała znowu głuche telefony, powiedz mi o tym, dobrze?Przesunęła ręką po czole.Strach powrócił.Wolałaby o tym zapomnieć, choć zdawałasobie sprawę z tego, że to się i tak nie uda. Dobrze, powiem. A jaki numer ci się wyświetlił? Właśnie żaden.Niezidentyfikowany numer.Ktoś musiał go zastrzec.Albo dzwoniłz telefonu domowego lub z budki telefonicznej.Max zastanowił się. Nie można tego jakoś sprawdzić? Nie żartuj.Przecież nie polecę z tym na policję! Wzruszyła ramionami. A czemu nie? Daj spokój.Wyśmialiby mnie. A dużo ludzi zna twój numer? Nie. Włączyła telefon i zajrzała do swoich kontaktów. Oprócz redaktorówz wydawnictw, z którymi współpracuję, tylko kilka osób.Sami bliscy znajomi: ty, ciotka Ada,Piotr, to znaczy ten policjant.moja przyjaciółka i jej mąż.w zasadzie nikt więcej.I niepodejrzewam, żeby ktoś z nich rozdawał mój numer obcym ludziom.To musiała być pomyłka.Zostawmy to już.Jeśli się powtórzy, wtedy będę się martwić.Na razie nie mam zamiaru psućsobie fajnego dnia głupimi telefonami. Dopiła kawę i zabrała się za lody. I tobie radzę tosamo.Max chyba pogodził się z jej propozycją, bo przez dłuższą chwilę milczał.Oboje skupilisię na jedzeniu, obserwując przez okno cichą uliczkę, na rogu której mieściła się kawiarnia. Jeszcze coś mi przyszło do głowy odezwał się po jakimś czasie, odrobinę niepewnie. Przecież u was już dawno nie ma socjalizmu.Mogłabyś odzyskać prawa do posesji swoichdziadków.Jesteś chyba jedyną żyjącą spadkobierczynią.Nigdy o tym nie myślałaś?Marianna popatrzyła na niego zdumiona. Przyznam szczerze, nie myślałam.Ale to nonsens.Domu już dawno nie ma.Niewiadomo, czy zachowały się jakiekolwiek dokumenty, większość archiwów spłonęław powstaniu.Ja w każdym razie nie mam żadnego aktu własności, nic kompletnie.Nawet niewiem, czy to była ich własność, przecież mogła być tylko dzierżawa.To miejskie tereny.Nieżyje już nikt, kogo mogłabym o to zapytać.Nie, to bez sensu.Tam pewnie dawno już zbudowanoco innego.Nie chcę się w to pakować, za dużo zamieszania i nerwów. Domu nie ma, ale za sam plac należałoby ci się pewnie przynajmniej jakieśodszkodowanie zauważył.Pokręciła stanowczo głową. Nie.Pewnie masz rację, ale nie mam ochoty się w to wikłać.Ani nikomu szkodzić.Tonie dla mnie.Dość mam stresów, chcę spokojnie pożyć. Ale. Daj spokój, Max.Nie chce mi się i już. Okej, przepraszam.Tak tylko przyszło mi do głowy.Ale to oczywiście twoja sprawa,nie moja.Gniewasz się? Spojrzał na nią z miną niewiniątka.Musiała się uśmiechnąć. Gniewać się na ciebie? Nie da rady! Potargała mu grzywkę. Przecież chciałeśdobrze.To nie twoja wina, że ja nie jestem normalna.Następnego dnia oboje zdecydowali, że czas ruszyć do Gdańska.Max zarezerwowałbilety lotnicze uparł się, że na swój koszt.Majka zadzwoniła do ciotki Ady i do Piotra, któryobiecał jej, że wyjedzie po nich na lotnisko w Rębiechowie.W samolocie rozmawiali, więc czas szybko im zleciał. Byłaś chyba bardzo zżyta ze swoją mamą? zapytał w pewnym momencie Max, kiedyopowiadała mu rodzinne anegdotki.Marianna pokiwała głową zamyślona. To prawda.Choć wiesz, dziwne, ale.w dzieciństwie byłam córeczką tatusia.Uśmiechnęła się do swoich wspomnień. Jeszcze jako nastolatka stale buntowałam sięprzeciwko mamie.Zawsze musiałam mieć przeciwne zdanie.Nie wiem nawet dlaczego.Możeczułam, że za dużo ode mnie wymaga? Nigdy nie traktowała mnie jak dziecka, zawsze jakpartnerkę, nawet kiedy byłam mała.Chyba czasem bałam się, że temu nie sprostam.Poza tym.ona była mało macierzyńska, jeśli można się tak wyrazić.Wiecznie zalatana, roztargniona,pogrążona w swoim świecie.Idealistka.A ja potrzebowałam.matki, po prostu.Tymczasemmatką była dla mnie bardziej ciocia Zosia.Ta sama, która wychowała także Julię.To znaczy,moją mamę. Ta, do której wczoraj dzwoniłaś? Nie, ciocia Zosia już od dawna nie żyje.Gdyby żyła, miałaby teraz.zaraz.prawiedziewięćdziesiąt lat! Ta, do której dzwoniłam, to Ada, przyszywana ciotka.Przyjaciółka mojejmamy ze studiów. Rozumiem. No więc ciocia Zosia wychowała najpierw moją matkę, a potem mnie.Swojej rodzinynie miała, wszyscy zginęli w czasie wojny.Tata.mój ojciec.był całkiem inny niż Julia.Opiekuńczy, ciepły.Bawił się ze mną, zabierał na spacery, kupował zabawki, słodycze, książki.Takie, jakie sama chciałam czytać, a nie tylko klasyków, jak matka.Mogłam mu się zewszystkiego zwierzyć.Julia nigdy nie miała cierpliwości, by mnie wysłuchać.No i była taka.pryncypialna.Poza tym mama.przez całe życie była opętana tylko jedną sprawą: tajemnicązaginięcia swojej siostry.Widziała w Hance idolkę, a ja byłam o to zazdrosna.Ale potemwszytko się zmieniło.Zwłaszcza po śmierci ciotki, a potem ojca.Pamiętam, że ciocia prosiłamnie, żebym opiekowała się Julią.Miałam wtedy czternaście lat.Byłam oburzona.Ja mam sięnią opiekować?! myślałam.Przecież to ona powinna opiekować się mną.! A jednak.Kiedydorosłam, zrozumiałam, jak krucha jest moja matka.Zaczęłam też doceniać jej osobowość,odwagę, prawość.jej pasję.Mało tego, udało jej się mnie nią zarazić! Choć nigdy wcześniejbym w to nie uwierzyła.Kiedy zostałyśmy same, zaprzyjazniłyśmy się.bardzo.Stałyśmy sięnierozłączne.Tak, byłam z nią bardzo zżyta.Za bardzo.Kiedy.kiedy odeszła, mój świat sięzawalił.Z trudem go teraz odbudowuję. Max długo milczał.Widać było, że przeżywa to, co właśnie usłyszał. Dziękuję, że mi to opowiedziałaś odezwał się w końcu. Może nie powinnam zreflektowała się. Przepraszam, że tak się przed tobą [ Pobierz całość w formacie PDF ]