[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natomiast Brock naprawdę był piękny, choć to określenienie oddawało w pełni mrocznej mocy istoty, stojącej przedJenną.Z oczu Brocka zniknęły resztki welwetowego brązu, terazpłonęły jaskrawobursztynowym blaskiem, który ogrzewał jejpoliczki jak żywy ogień.Jego źrenice zwęziły się w pionoweszparki, a wklęśnięte policzki zapadły się jeszcze bardziej,podkreślając zdecydowany zarys szczęki.Jego twarz stała siębardziej kanciasta, a gładka brązowa skóra napięła się mocnona kościach, ujawniając obecność długich i zabójczo ostrychkłów.Nie spuszczając z niej płonącego wzroku, ściągnął T-shirt irzucił na podłogę.Jego tors, niewiarygodnie potężna ścianaidealnie uformowanych mięśni, był pokryty skomplikowanymwzorem pulsujących dermaglifów.Nie mogła się oprzećpokusie dotknięcia tej gładkiej skóry, by sprawdzić, czynaprawdę jest tak jedwabista w dotyku, jak na to wygląda.Byłanawet bardziej miękka, niż Jenna sądziła, ale wyczuła pod niąnieludzką siłę.Brock wyglądał równie niebezpiecznie jak wówczas, gdyprzybył ją ocalić, wyrwać z rąk zbirów, tylko że teraz zamiastmrocznej furii, która biła od niego tamtej nocy, wibrowałczymś równie intensywnym i agresywnym - pożądaniem.Skoncentrowanym na niej.- Jesteś.do diabła, Jenno - wychrypiał, obrysowującpalcem jej obrzmiały różowy sutek.- Nie masz pojęcia, jakajesteś śliczna.Nie odpowiedziała, nie wiedziała, co odpowiedzieć.Zamiast tego przysunęła się bliżej i zainicjowała kolejnynamiętny pocałunek.Jej skóra przylgnęła do jego skóry, piersiuginały się pod twardymi mięśniami jego torsu.Miaławrażenie, że zaraz spłonie z pożądania.Serce waliło jej mocno,oddech przyspieszył, kiedy Brock rozpinał jej dżinsy.Przygryzła wargę, gdy wsunął dłonie między pasek rozpiętychspodni a nagą skórę jej bioder, po czym zsunął nieco materiałspodni, aż ukazały się białe bikini.Przykucnął i nadal powolizsuwał spodnie z jej nóg.Ostrożnie przesunął je nad raną od postrzału na jej udzie,żeby nie naruszyć bandaża.- W porządku? - spytał, podnosząc wzrok, a jego głębokigłos był tak schrypnięty, że z trudem go rozpoznała.- Jeśli tocię boli, mogę usunąć ból.Pokręciła głową.- Nie boli.Naprawdę, wszystko w porządku.Bursztynowyblask jego oczu przygasł pod zasłoną rzęs,kiedy wrócił do swojego zajęcia.Gdy zdjął z niej dżinsy,przysiadł na piętach i patrzył na nią, przesuwając dłońmi po jejnogach.- Taka piękna - powtórzył, a potem pochylił się i przycisnąłwargi do trójkąta białej bawełny między jej udami, jedynejjeszcze osłony jej nagości.Jenna westchnęła drżąco, kiedy chwycił materiał w zęby.Spojrzał na nią wymownie, nie przestając pieścić jej nóg, poczym pociągnął zębami bikini i puścił.Przylgnęły z powrotemdo jej rozgrzanego ciała.Wreszcie zsunął je zdecydowanymruchem niżej i zanurzył twarz w wilgotnej głębi jej kobiecości.Chwycił w ręce pośladki Jenny i badał jej wnętrze ustami ijęzykiem, delikatnie skubał zębami wilgotne płatki jejwewnętrznych warg.Ściągnął do końca bikini, a potemrozsunął szeroko jej uda i znów zaczął ją ssać.Wsunął rękęmiędzy jej nogi.Jenna drżała, zatracona w doznaniach,balansując na krawędzi spełnienia.- O Boże - jęknęła, kiedy powoli zaczął wsuwać w niączubek penetrującego palca, nie odrywając ust.Ten pocałunekwzniecił w niej jeszcze większe pożądanie.Zaczęła siękołysać, ogarnięta żarem.- O Boże.Brock, nie przestawaj.Zajęczał, wtulony w jej wilgotną kobiecość.To byłprzeciągły jęk męskiej rozkoszy, który wzbudził wibracje w jejciele, głęboko, w samym środku.Orgazm wybuchł w niej jakburza.Trzęsła się i krzyczała z rozkoszy.Miała wrażenie, żesię rozpada na kawałki, że rozkosz połyskuje na niej jakgwiezdny pył, a ona wznosi się coraz wyżej i wyżej,porywana falami rozkosznych skurczy.Całkiem pozbawiona sił, znów zaczęła dryfować kurzeczywistości.Stała, osłabła i wyczerpana, choć jej ciałonadal pulsowało.A Brock wciąż ją całował, wciąż pieściłpalcami, wzbudzając kolejne dreszcze rozkoszy.Wbiła palce wjego barczyste ramiona i dyszała ciężko.- Chyba tego potrzebowałam - szepnęła, wzdrygając się, bojego niski śmiech wzbudził wibracje w jej pobudzonym ciele.Pocałował wewnętrzną stronę jej ud, skubiąc prowokacyjnieskórę zębami.Nogi się pod nią ugięły, więc pochyliła się doprzodu, opierając się na szerokich plecach Brocka.- O Boże.Nie miałam pojęcia, jak bardzo tego potrzebowałam.- Cała przyjemność po mojej stronie - wymruczał.-A pozatym jeszcze z tobą nie skończyłem.- Stanowczym ruchemzarzucił ją sobie na prawe ramię.- Trzymaj się mocno.Nie protestowała.Nim się zorientowała, co zamierza, wstał,jakby ważyła tyle co piórko.Trzymała się go, posłusznie, pełnapodziwu dla jego siły.Niósł ją do sypialni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Natomiast Brock naprawdę był piękny, choć to określenienie oddawało w pełni mrocznej mocy istoty, stojącej przedJenną.Z oczu Brocka zniknęły resztki welwetowego brązu, terazpłonęły jaskrawobursztynowym blaskiem, który ogrzewał jejpoliczki jak żywy ogień.Jego źrenice zwęziły się w pionoweszparki, a wklęśnięte policzki zapadły się jeszcze bardziej,podkreślając zdecydowany zarys szczęki.Jego twarz stała siębardziej kanciasta, a gładka brązowa skóra napięła się mocnona kościach, ujawniając obecność długich i zabójczo ostrychkłów.Nie spuszczając z niej płonącego wzroku, ściągnął T-shirt irzucił na podłogę.Jego tors, niewiarygodnie potężna ścianaidealnie uformowanych mięśni, był pokryty skomplikowanymwzorem pulsujących dermaglifów.Nie mogła się oprzećpokusie dotknięcia tej gładkiej skóry, by sprawdzić, czynaprawdę jest tak jedwabista w dotyku, jak na to wygląda.Byłanawet bardziej miękka, niż Jenna sądziła, ale wyczuła pod niąnieludzką siłę.Brock wyglądał równie niebezpiecznie jak wówczas, gdyprzybył ją ocalić, wyrwać z rąk zbirów, tylko że teraz zamiastmrocznej furii, która biła od niego tamtej nocy, wibrowałczymś równie intensywnym i agresywnym - pożądaniem.Skoncentrowanym na niej.- Jesteś.do diabła, Jenno - wychrypiał, obrysowującpalcem jej obrzmiały różowy sutek.- Nie masz pojęcia, jakajesteś śliczna.Nie odpowiedziała, nie wiedziała, co odpowiedzieć.Zamiast tego przysunęła się bliżej i zainicjowała kolejnynamiętny pocałunek.Jej skóra przylgnęła do jego skóry, piersiuginały się pod twardymi mięśniami jego torsu.Miaławrażenie, że zaraz spłonie z pożądania.Serce waliło jej mocno,oddech przyspieszył, kiedy Brock rozpinał jej dżinsy.Przygryzła wargę, gdy wsunął dłonie między pasek rozpiętychspodni a nagą skórę jej bioder, po czym zsunął nieco materiałspodni, aż ukazały się białe bikini.Przykucnął i nadal powolizsuwał spodnie z jej nóg.Ostrożnie przesunął je nad raną od postrzału na jej udzie,żeby nie naruszyć bandaża.- W porządku? - spytał, podnosząc wzrok, a jego głębokigłos był tak schrypnięty, że z trudem go rozpoznała.- Jeśli tocię boli, mogę usunąć ból.Pokręciła głową.- Nie boli.Naprawdę, wszystko w porządku.Bursztynowyblask jego oczu przygasł pod zasłoną rzęs,kiedy wrócił do swojego zajęcia.Gdy zdjął z niej dżinsy,przysiadł na piętach i patrzył na nią, przesuwając dłońmi po jejnogach.- Taka piękna - powtórzył, a potem pochylił się i przycisnąłwargi do trójkąta białej bawełny między jej udami, jedynejjeszcze osłony jej nagości.Jenna westchnęła drżąco, kiedy chwycił materiał w zęby.Spojrzał na nią wymownie, nie przestając pieścić jej nóg, poczym pociągnął zębami bikini i puścił.Przylgnęły z powrotemdo jej rozgrzanego ciała.Wreszcie zsunął je zdecydowanymruchem niżej i zanurzył twarz w wilgotnej głębi jej kobiecości.Chwycił w ręce pośladki Jenny i badał jej wnętrze ustami ijęzykiem, delikatnie skubał zębami wilgotne płatki jejwewnętrznych warg.Ściągnął do końca bikini, a potemrozsunął szeroko jej uda i znów zaczął ją ssać.Wsunął rękęmiędzy jej nogi.Jenna drżała, zatracona w doznaniach,balansując na krawędzi spełnienia.- O Boże - jęknęła, kiedy powoli zaczął wsuwać w niączubek penetrującego palca, nie odrywając ust.Ten pocałunekwzniecił w niej jeszcze większe pożądanie.Zaczęła siękołysać, ogarnięta żarem.- O Boże.Brock, nie przestawaj.Zajęczał, wtulony w jej wilgotną kobiecość.To byłprzeciągły jęk męskiej rozkoszy, który wzbudził wibracje w jejciele, głęboko, w samym środku.Orgazm wybuchł w niej jakburza.Trzęsła się i krzyczała z rozkoszy.Miała wrażenie, żesię rozpada na kawałki, że rozkosz połyskuje na niej jakgwiezdny pył, a ona wznosi się coraz wyżej i wyżej,porywana falami rozkosznych skurczy.Całkiem pozbawiona sił, znów zaczęła dryfować kurzeczywistości.Stała, osłabła i wyczerpana, choć jej ciałonadal pulsowało.A Brock wciąż ją całował, wciąż pieściłpalcami, wzbudzając kolejne dreszcze rozkoszy.Wbiła palce wjego barczyste ramiona i dyszała ciężko.- Chyba tego potrzebowałam - szepnęła, wzdrygając się, bojego niski śmiech wzbudził wibracje w jej pobudzonym ciele.Pocałował wewnętrzną stronę jej ud, skubiąc prowokacyjnieskórę zębami.Nogi się pod nią ugięły, więc pochyliła się doprzodu, opierając się na szerokich plecach Brocka.- O Boże.Nie miałam pojęcia, jak bardzo tego potrzebowałam.- Cała przyjemność po mojej stronie - wymruczał.-A pozatym jeszcze z tobą nie skończyłem.- Stanowczym ruchemzarzucił ją sobie na prawe ramię.- Trzymaj się mocno.Nie protestowała.Nim się zorientowała, co zamierza, wstał,jakby ważyła tyle co piórko.Trzymała się go, posłusznie, pełnapodziwu dla jego siły.Niósł ją do sypialni [ Pobierz całość w formacie PDF ]