[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myślę sobie, że nigdy nie włożyłabym takiej sukienki.Tym się różnimy - Pearl wciąż marzy, żemogłaby ją włożyć.- Zadziera nosa.Pozostawiam jej uwagę bez komentarza.Nic bym nie osiągnęła, próbując przekonać Pearl, żeuroda pochodzi z wnętrza, a z biegiem lat najładniejsza twarz więdnie.Rozbolała mnie lewa skroń.Toprzez Pearl, zapatrzoną w Tayloe, jakby szukała w niej odpowiedzi.Audzi się, że w pięknie odnajdzieprawdę.Coś takiego mógłby powiedzieć ojciec bardzo pięknej dziewczyny, na pewno nie ojciec Pearl inie mój.Tayloe jest próżna.Co z tego? To Tayloe, nie Pearl, stoi w świetle reflektorów.Tayloe, niePearl, pozwala się podziwiać i oglądać ze wszystkich stron niczym rzadki rubin.Jak Pearl chciałabystać się nią!Oczywiście, mogłabym skłamać.Mogłabym jej powiedzieć, że być najładniejszą dziewczyną wmieście nie jest znowu niczym nadzwyczajnym, ale przecież w końcu dowiedziałaby się prawdy.Kie-RLTdy ma się piętnaście lat, tylko to się liczy.A kiedy ma się trzydzieści pięć - to wciąż się liczy.Urodajest jak gruba żółta kreska biegnąca środkiem jezdni na Powell Valley Road.I lepiej samej zdecydo-wać - im szybciej, tym lepiej - którą stroną się jedzie, bo inaczej inni zrobią to za nas.Po co czekać nawyrok?Pearl zerka na scenę, powoli wdychając wieczorne powietrze, jakby Wciągała się papierosem.Tak bardzo stara się zrozumieć, dlaczego stoi tam Tayloe, nie ona.- Może lepiej sprawdz rekwizyty - upominam ją.- Zaraz zaczynamy.Pearl prostuje się i pewnym krokiem rusza za kulisy - ma cel.Posiadanie celu to drobny sekretludzi nieurodziwych.Rzecz do zrobieniu zawsze wygrywa z rzeczą do patrzenia.Aktorzy na scenie prezentują się fantastycznie.Przez całe lato grali po pięć spektakli tygodnio-wo, wciąż jednak są pełni zapału, podnieceni udziałem w przedstawieniu.Oszczędzę wam szczegółówprzesłuchań i castingów, które odbywają się co roku od marca do czerwca.Powiem tylko, że panujepodczas nich ostra rywalizacja.Nic tak jak teatr nie budzi w ludziach drapieżców.Chcą dostać rolę ikoniec.Nieważne, że nie pasują do niej wiekiem, nie potrafią śpiewać, nie potrafią tańczyć.Będą zo-stawiać mi karteczki za wycieraczką jeepa, wydzwaniać do domu, obdarowywać mnie prezentami isłodyczami - wszystko, byle tylko na mnie wpłynąć.Na samym Broadwayu nie wyobrażam sobiekonkurencji bardziej brutalnej niż ta.Całe szczęście, że do niektórych ról aktorzy z wiekiem dorastają.Mały Bob zostaje Dużym Bobem, który wówczas może zagrać Dave'a Tollivera, następnie - niecostarszy - Złego Rufe'a, a na koniec patriarchę Judda.Gramy ten spektakl od tak dawna, że członkowieobsady znają wszystkie role na pamięć.Nigdy nie potrzebujemy dublerów.Problem stanowiła natomiast pewna irytująca osóbka: Betty Slagle.Mama Tayloe przysporzyłami tylu zgryzot swymi licznymi pomysłami - które, oczywiście, miały na celu ukazanie walorów jejcórki w pełnej krasie, bez względu na treść sztuki - że przydzieliłam ją do zespołu garderobianych.Jestteraz zajęta prasowaniem spodni i nie zawraca mi głowy.Daję znak Foksom, że czas otworzyć teatr.Foksy to nasza kobieca grupa wsparcia, nazwana takna cześć Johna Foksa juniora (jakżeby inaczej).Zajmują się sprzedażą biletów, a podczas przerw de-monstrują krosna w muzeum Foksa.Stanowią klikę młodych i seksownych rozwódek i panien.Działa-ją prężnie niczym korporacja studentek.No i sprawiają, że historia żyje, tak przynajmniej głosi napisna ich obcisłych koszulkach.Gestem pokazuję orkiestrze, żeby rozpoczęła uwerturę.Jack Mac mruga do mnie, a ja do niego.Dzielimy teraz sekret - widziałam go w bieliznie - co sprawia mi pewną frajdę.Jack kiwa na swoichchłopców, zaczynają grać.Dzwięk smyczków i mandolin, tak prosty i czysty, zawsze wywołuje wemnie dreszcz.Aagodna melodia żegluje poza teatr i rozpływa się w ciemnościach.Zajmuję dogodnemiejsce obok reflektora Bo.Bez względu na to, ile razy widziałam przedstawienie, i tak denerwuję sięprzed podniesieniem kurtyny.Publiczność zajmuje miejsca.Wchodzi też Iva Lou Wade z przystojnymRLTmężczyzną, którego nigdy wcześniej nie widziałam.(Gdzie ona ich znajduje?).Ma na sobie powłóczy-ste, miętowozielone spodnium, w którym wygląda jak grecka bogini.Złota bransoletka na ramieniujeszcze podkreśla ten efekt.Uśmiecha się do mnie, a ja macham do niej.Ostatnie przedstawienie sezonu idzie gładko.Wynalazek Pearl (stopa-stąpnięcie-krew bucha)sprawdził się (dzięki Bogu).Spektakl przebiegał bez zarzutu, dopóki Mały Bob nie wpadł na pomysłpożegnalnego kawału [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Myślę sobie, że nigdy nie włożyłabym takiej sukienki.Tym się różnimy - Pearl wciąż marzy, żemogłaby ją włożyć.- Zadziera nosa.Pozostawiam jej uwagę bez komentarza.Nic bym nie osiągnęła, próbując przekonać Pearl, żeuroda pochodzi z wnętrza, a z biegiem lat najładniejsza twarz więdnie.Rozbolała mnie lewa skroń.Toprzez Pearl, zapatrzoną w Tayloe, jakby szukała w niej odpowiedzi.Audzi się, że w pięknie odnajdzieprawdę.Coś takiego mógłby powiedzieć ojciec bardzo pięknej dziewczyny, na pewno nie ojciec Pearl inie mój.Tayloe jest próżna.Co z tego? To Tayloe, nie Pearl, stoi w świetle reflektorów.Tayloe, niePearl, pozwala się podziwiać i oglądać ze wszystkich stron niczym rzadki rubin.Jak Pearl chciałabystać się nią!Oczywiście, mogłabym skłamać.Mogłabym jej powiedzieć, że być najładniejszą dziewczyną wmieście nie jest znowu niczym nadzwyczajnym, ale przecież w końcu dowiedziałaby się prawdy.Kie-RLTdy ma się piętnaście lat, tylko to się liczy.A kiedy ma się trzydzieści pięć - to wciąż się liczy.Urodajest jak gruba żółta kreska biegnąca środkiem jezdni na Powell Valley Road.I lepiej samej zdecydo-wać - im szybciej, tym lepiej - którą stroną się jedzie, bo inaczej inni zrobią to za nas.Po co czekać nawyrok?Pearl zerka na scenę, powoli wdychając wieczorne powietrze, jakby Wciągała się papierosem.Tak bardzo stara się zrozumieć, dlaczego stoi tam Tayloe, nie ona.- Może lepiej sprawdz rekwizyty - upominam ją.- Zaraz zaczynamy.Pearl prostuje się i pewnym krokiem rusza za kulisy - ma cel.Posiadanie celu to drobny sekretludzi nieurodziwych.Rzecz do zrobieniu zawsze wygrywa z rzeczą do patrzenia.Aktorzy na scenie prezentują się fantastycznie.Przez całe lato grali po pięć spektakli tygodnio-wo, wciąż jednak są pełni zapału, podnieceni udziałem w przedstawieniu.Oszczędzę wam szczegółówprzesłuchań i castingów, które odbywają się co roku od marca do czerwca.Powiem tylko, że panujepodczas nich ostra rywalizacja.Nic tak jak teatr nie budzi w ludziach drapieżców.Chcą dostać rolę ikoniec.Nieważne, że nie pasują do niej wiekiem, nie potrafią śpiewać, nie potrafią tańczyć.Będą zo-stawiać mi karteczki za wycieraczką jeepa, wydzwaniać do domu, obdarowywać mnie prezentami isłodyczami - wszystko, byle tylko na mnie wpłynąć.Na samym Broadwayu nie wyobrażam sobiekonkurencji bardziej brutalnej niż ta.Całe szczęście, że do niektórych ról aktorzy z wiekiem dorastają.Mały Bob zostaje Dużym Bobem, który wówczas może zagrać Dave'a Tollivera, następnie - niecostarszy - Złego Rufe'a, a na koniec patriarchę Judda.Gramy ten spektakl od tak dawna, że członkowieobsady znają wszystkie role na pamięć.Nigdy nie potrzebujemy dublerów.Problem stanowiła natomiast pewna irytująca osóbka: Betty Slagle.Mama Tayloe przysporzyłami tylu zgryzot swymi licznymi pomysłami - które, oczywiście, miały na celu ukazanie walorów jejcórki w pełnej krasie, bez względu na treść sztuki - że przydzieliłam ją do zespołu garderobianych.Jestteraz zajęta prasowaniem spodni i nie zawraca mi głowy.Daję znak Foksom, że czas otworzyć teatr.Foksy to nasza kobieca grupa wsparcia, nazwana takna cześć Johna Foksa juniora (jakżeby inaczej).Zajmują się sprzedażą biletów, a podczas przerw de-monstrują krosna w muzeum Foksa.Stanowią klikę młodych i seksownych rozwódek i panien.Działa-ją prężnie niczym korporacja studentek.No i sprawiają, że historia żyje, tak przynajmniej głosi napisna ich obcisłych koszulkach.Gestem pokazuję orkiestrze, żeby rozpoczęła uwerturę.Jack Mac mruga do mnie, a ja do niego.Dzielimy teraz sekret - widziałam go w bieliznie - co sprawia mi pewną frajdę.Jack kiwa na swoichchłopców, zaczynają grać.Dzwięk smyczków i mandolin, tak prosty i czysty, zawsze wywołuje wemnie dreszcz.Aagodna melodia żegluje poza teatr i rozpływa się w ciemnościach.Zajmuję dogodnemiejsce obok reflektora Bo.Bez względu na to, ile razy widziałam przedstawienie, i tak denerwuję sięprzed podniesieniem kurtyny.Publiczność zajmuje miejsca.Wchodzi też Iva Lou Wade z przystojnymRLTmężczyzną, którego nigdy wcześniej nie widziałam.(Gdzie ona ich znajduje?).Ma na sobie powłóczy-ste, miętowozielone spodnium, w którym wygląda jak grecka bogini.Złota bransoletka na ramieniujeszcze podkreśla ten efekt.Uśmiecha się do mnie, a ja macham do niej.Ostatnie przedstawienie sezonu idzie gładko.Wynalazek Pearl (stopa-stąpnięcie-krew bucha)sprawdził się (dzięki Bogu).Spektakl przebiegał bez zarzutu, dopóki Mały Bob nie wpadł na pomysłpożegnalnego kawału [ Pobierz całość w formacie PDF ]