[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natomiast za czasów odwilży - malarz, to był malarz.Ikropka.Do wyglądu zewnętrznego malarz przywiązywał znacznie mniejszą uwagę niż plastyczka.Tyle że wlókł sięza nim nieprawdopodobnej długości szal, podobny do spranego chodnika.Albo na głowie, niby toprzypadkiem, sterczał melonik z fioletową falbanką.Dlaczego malarze mówią to, co mówią, albo robią to, co robią, tego nikt nie wie.Malarze porozumiewająsię ze światem za pomocą ultradzwięków.My od biedy możemy powiedzied, dlaczego ich kapelusze albobroszki wydają nam się ekstrawaganckie, ale oni nie potrafią opisad, jaką straszliwą nawałnicą jest dlanich nasz świat.Malarz wchodzący do urzędu cierpi katusze już od progu.Walą się na niego obrzydliwe bryły biurek,wstrętne dosłowności krzesełek (trzeba je ukrzesłowid, aby je odkrzesłowid), agresywne zwały zadów iłokci, nieznośne kubaturki szklanek i wałków od maszyn.Malarze są najbardziej samotną grupą na świecie, i najbardziej wciąż obrażaną, bo ludzie nie wiedziedczemu wciąż udają, że rozumieją malarzy.Urzędnicy na przykład w naszych młodych czasach zaczęli sięwdzięczyd do malarzy.Polegało to m.in.Na tym, że w kółko, z wielką uprzejmością powtarzali, iżrozumieją zwrot malarstwo abstrakcyjne.Nieprawda, nie rozumieli go! Dla malarzy malarstwoabstrakcyjne - to cały świat bardzo konkretnych przeżyd i przeczud.Dla urzędników natomiast samosłowo abstrakcyjny oznacza. o niczym , czyli nic.Pewna dziewczyna powiedziała mi kiedyś: - Wiesz, odchodzę od Genia, on wciąż rozmawia ze mną natematy abstrakcyjne, po prostu czuję, że mnie nie kocha.Otóż to.Drugą nieuprzejmością, stale przez ludzi czynioną malarzom, jest mówienie o kolorach.Do publicznościbowiem dotarła informacja, że obraz nie musi przedstawiad cioci Ziuty jak żywej, natomiast nie dotarłajeszcze druga informacja, co mianowicie obraz ma przedstawiad, a jeżeli w ogóle nie musi niczegoprzedstawiad, no to jak to właściwie jest, do licha, z tymi obrazami?I ludzie ubrdali sobie na własną rękę, że obraz ma przedstawiad.kolory.I chcąc byd uprzejmi mówią: Och, Mistrzu, to doprawdy piękne! Naprawdę przejmujące zestawienie kolorów.Tyle ma tenkomplement sensu co zwrot: Och, cudne połączenie przysłówków.Trzeci sposób, w jaki ludzie stale obrażają malarzy, to opowiadanie żartów o malarzach.To znaczy:powtarzanie pewnych rzeczy, które malarz powiedział na serio - jako żarty.Na przykład: swego czasu Adam Pawlikowski załatwił malarzowi, Edziowi Krasioskiemu, chałturę: była tookładka w piśmie Polonia.Edzio pracował solidnie, złożył projekt na czas, ale wrócił z redakcjizałamany: rysunku nie przyjęli.Więc Adam:Co się stało, Edziu, coś ty im tam namalował?Edzio: - Górala namalowałem.Przepięknie.Adam: - No to czegóż chcą?Edzio: - Ale, Adasiu, ty nic nie wiesz! Ten góral był nagi.Pierwszym malarzem w moim życiu był Jasio Banucha.Ja byłam jeszcze w szkole średniej, Jasiostudiował na pierwszym roku Akademii. Odwilż dopiero czaiła się po kątach.Spotkaliśmy się w DomuHarcerza na Kępie.On prowadził z dziedmi zajęcia plastyczne, a ja chyba - sportowe: w.f.Włóczyliśmy się nad Wisłą i Janek opowiadał mi o sztuce.Był, oczywiście, pod silnym wpływemżabojadów: pił pod Cezanne'a, śmiał się pod Colas Breugnona, płakał pod Rouaulta.Cenił z profesorówEibischa, a kiedy skooczył 21 lat, popłynął barką do NRD i chyba jeszcze dalej.Janek nie był piękny.Był krótkowzroczny jak nietoperz, leciutko się jąkał, a na widok jakiejkolwiekpiękności lub śmieszności oblewał się rumieocem jak panna.Twarz Jasia (mama moja mówiła o nim: Jasio Malarzyna ) była dośd szeroka, ozdobiona mocno wystającymi kośdmi policzkowymi.I otóż ówsłynny rumieniec Banuchy miał to do siebie, że obsiadał Jasiowi głównie te kości, i nie posuwał się dalej!Mocno zarumieniony Janek przypominał zatem modną dziś lalkę amerykaoską, tak zwanego paszczaka.Z opisu tego chyba dośd jasno wynika, że Jaś nie wchodził w życie dziewczyn jako Humphrey Bogart, anijako Zły Chłopiec (model Jerzego Skolimowskiego), tylko jako (nie mniej popularny) - Korepetytor.Wchodził jednak ochoczo i z niemałym powodzeniem.Wzrok jego, zmącony przez nietoperzowatośd,rumieniec i alkohol, potrafił wypatrzyd pojętną uczennicę i na zebraniu, i w kościele, i - o zgrozo - wgimnazjum żeoskim.Kiedyś zgadałam się z Elą Czyżewską, że i ona brała Cezanne'a u Banuchy.Co robid,jak coś jest dobre, to sobie to ludzie wydzierają!.Wybuch artystyczny Jasiowego pokolenia, jak na polskie wybuchy przystało, wystąpił już w Arsenale.Cała wystawa zrobiona była na zasadzie na złośd babci uszy odmrożę. Babcią nazwałabympodstarzałą muzę socrealistów: paletę o optymistycznych, jaskrawych barwach, z dwojgiem wnucząt wtle: Kielnią i Młotem.Malarze Arsenału , z Celnikerem na czele, kanonadą talentów wbili się w landrynę Starego.Postawili narozpacz, bunt i gniew: na prawdę.Na prawo do własnego świata.Co się z nimi pózniej porobiło? Ba! Pointę dopisało życie.Inną dla każdego, dla każdego - inną.PrzedwojnaChcę opowiedzied o kilku ludziach, którzy w swojej pracy artystycznej czy w sposobie bycia zachowali,bądz odtworzyli, przedwojenny styl i smak.Dziś powiedzielibyśmy: styl retro.Ale najpierw wyznam, że razi mnie słowo retro , kiedy próbuję je odnieśd do polskich spraw.No bo tak:styl retro zakłada pewną patynkę, omszałośd, totalną nieaktualnośd, która dlatego właśnie wzrusza ibawi, że wyszła z użycia.Powiedzmy: dorożka, orient-ekspres, pachołek do butów.Natomiast u nas wszystko od początku postawiono na głowię: zaraz po wojnie, na skutek wulkanicznościprzemian politycznych, pewne żywe jeszcze symbole minionej epoki gwałtem przerobiono na retro.Człowieka myślącego jakimikolwiek kategoriami zaczerpniętymi z dwudziestolecia międzywojennegowrzucano do propagandowego kociołka, z którego wynurzał się w przebraniu Augusta Bęcwalskiego lubw innym kostiumie z szopki.Jeśli przejrzed teksty satyryczne z drugiej połowy lat czterdziestych, to pełnotam zidiociałych starych ciotek, zbankrutowanych kawiarnianych ministrów i sklerotycznycheks-posiadaczy ziemskich.Nieszczęsny biały koo generała Andersa był wówczas chyba najbardziejwyszydzonym zwierzęciem w Europie.Opowiadał mi swego czasu Franciszek Starowieyski, że kiedyzapragnął namalowad w ASP wielkie panneau pt. Powrót generała Andersa do Polski , musiałzastosowad potwornie drapieżną groteskę, żeby przebid się przez grono profesorskie.Nawet koo na tymobrazie był karłem reakcji.Pech chciał, że cała ta poetyka Augusta Bęcwalskiego i różne inne tego rodzaju figle, to było retro siłowe,retro sztuczne, i całkowicie ludziom obce.Ludzie się jeszcze z poważnych spraw tamtych czasów nieotrząsnęli, przeciwnie - pewne kwestie uważali za całkiem aktualne, a nawet palące, i chętnieopowiedzieliby o nich swoim dzieciom lub rozwinęli je nawet, gdyby nie strach po prostu.Tak więc przedwojna, zaraz po wojnie, nie była jeszcze retro, była przeszłością [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Natomiast za czasów odwilży - malarz, to był malarz.Ikropka.Do wyglądu zewnętrznego malarz przywiązywał znacznie mniejszą uwagę niż plastyczka.Tyle że wlókł sięza nim nieprawdopodobnej długości szal, podobny do spranego chodnika.Albo na głowie, niby toprzypadkiem, sterczał melonik z fioletową falbanką.Dlaczego malarze mówią to, co mówią, albo robią to, co robią, tego nikt nie wie.Malarze porozumiewająsię ze światem za pomocą ultradzwięków.My od biedy możemy powiedzied, dlaczego ich kapelusze albobroszki wydają nam się ekstrawaganckie, ale oni nie potrafią opisad, jaką straszliwą nawałnicą jest dlanich nasz świat.Malarz wchodzący do urzędu cierpi katusze już od progu.Walą się na niego obrzydliwe bryły biurek,wstrętne dosłowności krzesełek (trzeba je ukrzesłowid, aby je odkrzesłowid), agresywne zwały zadów iłokci, nieznośne kubaturki szklanek i wałków od maszyn.Malarze są najbardziej samotną grupą na świecie, i najbardziej wciąż obrażaną, bo ludzie nie wiedziedczemu wciąż udają, że rozumieją malarzy.Urzędnicy na przykład w naszych młodych czasach zaczęli sięwdzięczyd do malarzy.Polegało to m.in.Na tym, że w kółko, z wielką uprzejmością powtarzali, iżrozumieją zwrot malarstwo abstrakcyjne.Nieprawda, nie rozumieli go! Dla malarzy malarstwoabstrakcyjne - to cały świat bardzo konkretnych przeżyd i przeczud.Dla urzędników natomiast samosłowo abstrakcyjny oznacza. o niczym , czyli nic.Pewna dziewczyna powiedziała mi kiedyś: - Wiesz, odchodzę od Genia, on wciąż rozmawia ze mną natematy abstrakcyjne, po prostu czuję, że mnie nie kocha.Otóż to.Drugą nieuprzejmością, stale przez ludzi czynioną malarzom, jest mówienie o kolorach.Do publicznościbowiem dotarła informacja, że obraz nie musi przedstawiad cioci Ziuty jak żywej, natomiast nie dotarłajeszcze druga informacja, co mianowicie obraz ma przedstawiad, a jeżeli w ogóle nie musi niczegoprzedstawiad, no to jak to właściwie jest, do licha, z tymi obrazami?I ludzie ubrdali sobie na własną rękę, że obraz ma przedstawiad.kolory.I chcąc byd uprzejmi mówią: Och, Mistrzu, to doprawdy piękne! Naprawdę przejmujące zestawienie kolorów.Tyle ma tenkomplement sensu co zwrot: Och, cudne połączenie przysłówków.Trzeci sposób, w jaki ludzie stale obrażają malarzy, to opowiadanie żartów o malarzach.To znaczy:powtarzanie pewnych rzeczy, które malarz powiedział na serio - jako żarty.Na przykład: swego czasu Adam Pawlikowski załatwił malarzowi, Edziowi Krasioskiemu, chałturę: była tookładka w piśmie Polonia.Edzio pracował solidnie, złożył projekt na czas, ale wrócił z redakcjizałamany: rysunku nie przyjęli.Więc Adam:Co się stało, Edziu, coś ty im tam namalował?Edzio: - Górala namalowałem.Przepięknie.Adam: - No to czegóż chcą?Edzio: - Ale, Adasiu, ty nic nie wiesz! Ten góral był nagi.Pierwszym malarzem w moim życiu był Jasio Banucha.Ja byłam jeszcze w szkole średniej, Jasiostudiował na pierwszym roku Akademii. Odwilż dopiero czaiła się po kątach.Spotkaliśmy się w DomuHarcerza na Kępie.On prowadził z dziedmi zajęcia plastyczne, a ja chyba - sportowe: w.f.Włóczyliśmy się nad Wisłą i Janek opowiadał mi o sztuce.Był, oczywiście, pod silnym wpływemżabojadów: pił pod Cezanne'a, śmiał się pod Colas Breugnona, płakał pod Rouaulta.Cenił z profesorówEibischa, a kiedy skooczył 21 lat, popłynął barką do NRD i chyba jeszcze dalej.Janek nie był piękny.Był krótkowzroczny jak nietoperz, leciutko się jąkał, a na widok jakiejkolwiekpiękności lub śmieszności oblewał się rumieocem jak panna.Twarz Jasia (mama moja mówiła o nim: Jasio Malarzyna ) była dośd szeroka, ozdobiona mocno wystającymi kośdmi policzkowymi.I otóż ówsłynny rumieniec Banuchy miał to do siebie, że obsiadał Jasiowi głównie te kości, i nie posuwał się dalej!Mocno zarumieniony Janek przypominał zatem modną dziś lalkę amerykaoską, tak zwanego paszczaka.Z opisu tego chyba dośd jasno wynika, że Jaś nie wchodził w życie dziewczyn jako Humphrey Bogart, anijako Zły Chłopiec (model Jerzego Skolimowskiego), tylko jako (nie mniej popularny) - Korepetytor.Wchodził jednak ochoczo i z niemałym powodzeniem.Wzrok jego, zmącony przez nietoperzowatośd,rumieniec i alkohol, potrafił wypatrzyd pojętną uczennicę i na zebraniu, i w kościele, i - o zgrozo - wgimnazjum żeoskim.Kiedyś zgadałam się z Elą Czyżewską, że i ona brała Cezanne'a u Banuchy.Co robid,jak coś jest dobre, to sobie to ludzie wydzierają!.Wybuch artystyczny Jasiowego pokolenia, jak na polskie wybuchy przystało, wystąpił już w Arsenale.Cała wystawa zrobiona była na zasadzie na złośd babci uszy odmrożę. Babcią nazwałabympodstarzałą muzę socrealistów: paletę o optymistycznych, jaskrawych barwach, z dwojgiem wnucząt wtle: Kielnią i Młotem.Malarze Arsenału , z Celnikerem na czele, kanonadą talentów wbili się w landrynę Starego.Postawili narozpacz, bunt i gniew: na prawdę.Na prawo do własnego świata.Co się z nimi pózniej porobiło? Ba! Pointę dopisało życie.Inną dla każdego, dla każdego - inną.PrzedwojnaChcę opowiedzied o kilku ludziach, którzy w swojej pracy artystycznej czy w sposobie bycia zachowali,bądz odtworzyli, przedwojenny styl i smak.Dziś powiedzielibyśmy: styl retro.Ale najpierw wyznam, że razi mnie słowo retro , kiedy próbuję je odnieśd do polskich spraw.No bo tak:styl retro zakłada pewną patynkę, omszałośd, totalną nieaktualnośd, która dlatego właśnie wzrusza ibawi, że wyszła z użycia.Powiedzmy: dorożka, orient-ekspres, pachołek do butów.Natomiast u nas wszystko od początku postawiono na głowię: zaraz po wojnie, na skutek wulkanicznościprzemian politycznych, pewne żywe jeszcze symbole minionej epoki gwałtem przerobiono na retro.Człowieka myślącego jakimikolwiek kategoriami zaczerpniętymi z dwudziestolecia międzywojennegowrzucano do propagandowego kociołka, z którego wynurzał się w przebraniu Augusta Bęcwalskiego lubw innym kostiumie z szopki.Jeśli przejrzed teksty satyryczne z drugiej połowy lat czterdziestych, to pełnotam zidiociałych starych ciotek, zbankrutowanych kawiarnianych ministrów i sklerotycznycheks-posiadaczy ziemskich.Nieszczęsny biały koo generała Andersa był wówczas chyba najbardziejwyszydzonym zwierzęciem w Europie.Opowiadał mi swego czasu Franciszek Starowieyski, że kiedyzapragnął namalowad w ASP wielkie panneau pt. Powrót generała Andersa do Polski , musiałzastosowad potwornie drapieżną groteskę, żeby przebid się przez grono profesorskie.Nawet koo na tymobrazie był karłem reakcji.Pech chciał, że cała ta poetyka Augusta Bęcwalskiego i różne inne tego rodzaju figle, to było retro siłowe,retro sztuczne, i całkowicie ludziom obce.Ludzie się jeszcze z poważnych spraw tamtych czasów nieotrząsnęli, przeciwnie - pewne kwestie uważali za całkiem aktualne, a nawet palące, i chętnieopowiedzieliby o nich swoim dzieciom lub rozwinęli je nawet, gdyby nie strach po prostu.Tak więc przedwojna, zaraz po wojnie, nie była jeszcze retro, była przeszłością [ Pobierz całość w formacie PDF ]