[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Popijałgo czasami po ciężkim dniu pracy na plebanii.Znalazłam korkociąg, otworzyłam butelkę czerwonego wina i zaniosłam pełnąszklankę na górę do pokoju kuzynki Eleonory.Podtrzymując ją ramieniem,przyłożyłam szklankę do jej ust, aby mogła się trochę napić.Ciężkie powiekiuniosły się nad jej zapadniętymi oczyma.Popatrzyła na mnie ze zdumieniem.- Nell? - wymamrotała.- Nell?.Nie.- Nic nie szkodzi - powiedziałam cicho, układając ją ponownie w brudnejpościeli.Kolejne trzy godziny spędziłam na sprzątaniu, zapędzając do pracy takżebiedną Sal.Pracowałam tak ciężko, jak nigdy dotąd w całym moim życiu.Po długiejwalce z wilgotnym drewnem na opał udało mi się rozpalić w piecu.Zagotowałamwodę w kotle i uprałam pościel.Wyszorowałam wszystkie naczynia.Chudziutkikurczak, skubiący ziarenka w podmokłej części ogrodu, został zabity, oskubany iugotowany.Wodę do tego celu wzięłam ze studni we dworze.Usytuowany naniewielkim pagórku, nie ucierpiał podczas powodzi.Nakazałam Sal, aby naznosiła129SR wody, nie sądziłam bowiem, aby dziewczyna mogła okazać się pomocną w innejpracy.Mniej więcej co dziesięć minut usiłowałam namówić biedną Eleonorę - terazprzynajmniej leżącą w czystej pościeli i świeżo upranej koszuli nocnej - aby wypiłajeszcze kilka łyków wina.W ciągu trzech godzin wypiła już prawie dwa pełnekubki, co korzystnie wpłynęło na jej wygląd.Twarz nabrała kolorów.Eleonorazapadła jednak w sen przypominający stan alkoholowego upojenia.Zaczęło zmierzchać.Nie pytałam Sal o miejsce pobytu Edwarda, gdyż byłooczywiste, że nie miała o tym bladego pojęcia, a jeśli nawet, to i tak by mi nieodpowiedziała.Domyśliłam się, że załatwiał sprawy parafian i tak też było.Wkrótceusłyszałam stąpanie jego starej kobyły i przez kuchenne okno zobaczyłam, jak panFerrars wyprzęga i prowadzi zwierzę do budynku służącego za stodołę, oborę ikurnik.Po kilku minutach wszedł do domu.Od czasu, gdy go widziałam, postarzał sięo jakieś dziesięć lat.Jego włosy posiwiały jeszcze bardziej i przerzedziły się, atwarz była bardziej koścista.Wyraz powagi charakterystyczny dla jego oblicza niezmienił się na mój widok ani też na widok zmian, jakie zaszły w domu podczas jegonieobecności.Uznał, że tak powinno być.Z pewnością był na skraju wyczerpania.- Moja żona, pani Ferrars, jak ona się czuje? - wyszeptał zmęczonym głosem.- Zpi, ale chyba czuje się teraz trochę lepiej.Pokiwał głową.Chciał usiąść, gdy nagle jakby sobie coś przypomniał ipowoli, ciężkim krokiem ruszył po schodach.Jego wizyta w sypialni trwała krótkąchwilę, a kiedy schodził, jego podłużna twarz wyrażała ogromne niezadowolenie.- Czy to ty otworzyłaś butelkę wina? Dlaczego to zrobiłaś bez mojej zgody?- W domu nie było nic do picia.Rozpoczął długie przemówienie na temat konieczności oszczędzania iszacunku dla cudzej własności.W środku tego wykładu po prostu wyszłam.Nigdy130SR nie znajdowałam przyjemności w spieraniu się z upartymi ludzmi, a Edward Ferrarszdecydowanie do nich należał.Podważanie jego argumentów byłoby bezcelowe.Tak więc, zamiast się kłócić, przyniosłam miskę rosołu i okrągły bochenekchleba, który upiekłam nad ogniem.Na szczęście spiżarnia, gdzie znajdowały sięworki z mąką, wsparta była na dwóch kamieniach, tak więc powódz jej nie dosięgła.Stała się natomiast schronieniem dla myszy.Pan Ferrars jadł w milczeniu.Nagle odezwał się:- To jest mięsny rosół.Skąd wzięłaś mięso?- Zabiłam kurczaka.- Zabiłaś kurczaka? Czy w spiżarni nie było ziemniaków, brukwi albomarchwi?Były, ale większość zgniła.Wyrzuciłam je więc, podobnie jak siedemnaściemałych garnuszków zjełczałego tłuszczu i skwaśniałego mleka i spleśniałe kawałkisuszonego mięsa.Powiedziałam więc tylko, że pani Ferrars potrzebowała więcej pożywienia.Nawet w Dolinie Bękartów, gdzie żyło się bardzo biednie, nigdy nie widziałamnikogo tak bliskiego śmierci z głodu, pragnienia i zaniedbania.Pan Ferrars westchnął, poddając się w końcu, po czym wstał oznajmił:- Idę spać.- Pościeliłam panu łóżko w pokoju Cerne.Wydaje mi się, że lepiej będzie,jeśli kuzynka Eleonora zostanie sama i będzie mogła spać spokojnie.- Ignorującjego niezadowolony wyraz twarzy zapytałam: - Gdzie właściwie jest Cerne?- Poszła opiekować się siostrą.Cerne zaraziła się od niej.Właśnie wracam zpogrzebu.Potem dowiedziałam się, że tego dnia odprawiał jeszcze dwa inne pogrzeby iodwiedził trzech umierających.- To zła wiadomość - powiedziałam.- Bardzo mi przykro.Cerne była miłąosobą.Kuzynce Eleonorze będzie jej brakować.131SR Nie odpowiedział nic na te słowa, lecz po chwili dodał:- Jutro muszę być w kościele za pięć siódma, aby odprawić poranną mszę.Czydopilnujesz, abym obudził się na czas?Skinęłam twierdząco głową i wróciłam do kuchni, aby nastawić owsiankę izagotować wodę.Dosypałam do paleniska w nadziei, że ogień utrzyma się do rana.Sal dawno już poszła do domu.Posłałam sobie łóżko w pokoju Nell, tym samym,gdzie nocowałam w czasie poprzedniego pobytu.Następnego dnia dobry los sprawił, iż pan Grisewood, prawnik, zawitał doDelaford w sprawach związanych z dworem.Pojawił się na plebanii, pytając oEdwarda Ferrarsa, który pojechał akurat do chorego parafianina.Pan Grisewood nie próbował ukryć przerażenia na widok wsi.- Miłosierny Panie! Słyszałem o powodzi, nie miałem jednak pojęcia, że możeto wyglądać aż tak zle! Muszę napisać do pułkownika.Z pewnością chciałby, abygo o tym zawiadomiono.- Och, proszę pana! Czy wie pan, gdzie w tej chwili przebywa pułkownikBrandon?Zawahał się przez chwilę.- Nie, moja droga panno Fitz-William, niestety nie jesteśmy tego pewni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •