[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie, powiedzcie, o co chodzi z tymi wilkołakami - odezwał się hycel z posłania.- Nasz drogi wójt opowiada bajdy o złych mocach tylko dlatego, że wie, iż wiele pokoleńwstecz ród Ludzi Lodu znał się na czarach.Twierdzi, że kobiety zostały rozszarpane.Tobrednie!- Dobrze wiecie, że to nie brednie - obruszył się wójt i wszyscy zrozumieli, że jego dumazostała urażona.- Pilnujcie się, bo będziecie wisieć!- A teraz jeszcze nam grozi! - Brand bezczelnie odwrócił się do wójta plecami.- Człowiek,który jest na tyle głupi, że pali zwłoki, aby nie mogły po śmierci uprawiać czarów, niepowinien wydawać wyroków na innych.Na szczęście jest tutaj z nami Kaleb, mamy więcprzynajmniej jednego rozumnego człowieka, któremu można zaufać.Wójt łapał powietrze niczym ryba wyciągnięta z wody.- Poczekajcie tylko! - warknął.- Jeszcze przystawię wam nóż do gardła.- Nie wątpię w to.Kiedy już raz wbijecie sobie coś do tej zakutej głowy, niemożliwością jestto wybić.Joel Nattmann zaczął się skarżyć:- Czy mogę mieć teraz chwilę wytchnienia? Jestem chory i potrzebny mi spokój.Rozumieli to.Kiedy wychodzili, Mattias, ku ogromnej uldze Hildy, powiedział:- Przyjdziemy jutro tak jak umówione.- I nie wychodz już nigdzie dziś wieczorem - ostrzegł ją Andreas.- Zamknij starannie drzwi.- Dobrze, dziękuję - szepnęła i ku swej rozpaczy odruchowo przed nim dygnęła.- Czymogę.prosić, abyście dokładnie zamknęli oborę? Jeśli rzeczywiście grasują tu.złe moce,mogą się też rzucić na krowę.- Oczywiście - poważnie odpowiedział Brand.- Czy chcesz, by któryś z nas został tu nanoc?Rumieniec oblał jej policzki.38 - Och, nie, nie trzeba - wyjąkała bez tchu, choć jej skrytym marzeniem było coś wręczprzeciwnego.Kiedy wyszli, Hilda przesunęła szafę, tarasując nią drzwi.Następnie rozwiesiła ponowniepranie i położyła się do łóżka.Odmówiła modlitwę, prosząc Boga o ochronę przed złymimocami ciemności, a potem skuliła się na boku i próbowała myśleć trzezwo.Jesteś córką hycla, surowo przemawiała do siebie.Twoje miejsce jest na samym dniespołeczeństwa.Nikt cię nie chce.Jak wobec tego śmiesz myśleć o mężczyznie z LipowejAlei?Ale proszę, pozwólcie mi zachować marzenia! Tak niewiele ich było w moim życiu! Nikomunie szkodzą, przynajmniej dopóki są tylko marzeniami.Nazajutrz wstała bardzo wcześnie, by przygotować wszystko na przyjście gości.Kiedyzagniatała wyrośnięte ciasto na chleb i wkładała je do wielkiego, rozgrzanego pieca, czułapulsujące w niej napięcie.%7łeby tylko nie zbudzić ojca i nie słyszeć wścibskich pytań! Całyczas chodziła na palcach.Potem pospieszyła do obrządku.Na zewnątrz wciąż jeszcze było ciemno.Namęczyła się bardzo, otwierając drzwi do obory,ale przypomniała sobie, że mężczyzni zabarykadowali je na jej własną prośbę.Przerażonaobejrzała się na las, ale uspokoiła się myślą, że potwory nie wychodzą o świcie.I dlaczegomiałyby przyjść akurat teraz? Już wiele czasu upłynęło od chwili, gdy zmarłe kobiety zostałyzłożone w swych nie poświęconych grobach.Ostatnia leżała tam od tygodnia, jak stwierdziłMattias Meiden, dobry doktor.Czy była wtedy pełnia?Hilda mocowała się ze skoblem.Nareszcie drzwi się otworzyły.Wsunęła się do środka izamknęła na haczyk.Zapaliła łuczywo na ścianie.W ciemnej oborze było cicho i spokojnie.Krowa spojrzała na nią przyjaznie, kot otarł się okolana.Zaraz też przydreptały kury.Jej przyjaciele.Jak dotychczas jedyni.Choć spieszyła się jak tylko mogła, poranny obrządek wymagał czasu.Nie przejmowała sięzbytnio faktem, że zmiana, która zaszła w jej życiu, dokonała się w związku z taktragicznymi wydarzeniami.Wcześniej widziała za sobą i przed sobą jedynie nie kończący sięsmutny strumień szarych dni, dlatego teraz żyła każdym nerwem ciała.Ci dobrzy, wyrozumiali ludzie.Andreas i Brand z rodu Ludzi Lodu.Doktor Meiden.I tenwielki, jasnowłosy Kaleb, przy którym człowiek czuł się tak bezpiecznie.%7łycie Hildy nagle stało się takie bogate.Tych czterech kobiet nie znała, nie wiedziała o nichnic poza tym, że spotkała je tragiczna śmierć.Czy w takiej sytuacji powinna odczuwaćwyrzuty sumienia z tego powodu, że się cieszy? Ojca spotkało nieszczęście, to prawda, ale39 nie groziło mu już niebezpieczeństwo.Mogła więc chyba nareszcie poczuć się jak żywaistota w normalnym ludzkim świecie?%7ładen z nich z niej nie drwił!Dobry Boże, dzięki ci, że nie zapomniałeś o najnędzniejszym ze swych stworzeń!Kiedy skończyła obrządzać zwierzęta, na dworze zrobiło się jasno.Chleb na pewno już sięupiekł.Oby tylko zdążyła uporać się z robotą przed ich przyjściem! Była tak przejęta, że drżały jejdłonie, i miała kłopoty z zamknięciem drzwi do obory.Kiedy wróciła do domu, ojciec jeszcze spał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •