[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A jemu nieufasz ani ty, ani ja dodała i zamknęła na chwilę oczy, jakby modliła się o coś w duchu. Toprzecież będą wesołe święta.Gray zdusił w sobie śmiech.Pruzinski spojrzał na nich. Możemy iść? Jak najbardziej. Beryl poprawiła na głowie futrzany kapelusik.Nakrycie głowybyło niewątpliwie eleganckie, chociaż szczerze wątpił, czy będzie jej w nim ciepło.Nie zdzi-wiłby się, gdyby po kilku krokach Beryl zawróciła do domu.Wzięła księcia pod ramię i powie-działa z uśmiechem: Idziemy?Pruzinski spojrzał na nią. Jest coś, do czego będę musiał się przyzwyczaić. A mogłabym wiedzieć do czego? zapytała, lekko unosząc brew. Do długich spa-cerów zimą? Nie. Uśmiechnął się. Do towarzystwa dwóch pięknych kobiet, które są do siebiepodobne, jak dwie krople wody.Szczęściarz ze mnie.Gray zaniósł się kaszlem. Szczęściarz, a do tego mądry, bo potrafi to docenić. Beryl rzuciła Grayowi karcącespojrzenie, a następnie z powrotem skierowała uwagę na księcia. Nie wszyscy mężczyzni sątak inteligentni.Lokajczyk otworzył im drzwi.Gray zdążył zauważyć, że grający go aktor miał przyklejo-ne do twarzy długie wąsiska i krzaczaste brwi, a na głowie sterczała mu krzywo wciśnięta siwaperuka.Gray zastanawiał się, do jakiej roli ćwiczył.Mrugnął do niego porozumiewawczo.Młodyczłowiek szeroko otworzył oczy ze zdumienia.Gray zdusił w sobie śmiech.Wybornie.%7łwawym krokiem ruszyli aleją prowadzącą nad staw.Gray szedł za księciem i uwieszonąna jego ramieniuBeryl.W innych okolicznościach Gray posądziłbyją o kokieterię.Teraz jednakbył pewien, że chciała się tylko ogrzać.Po jego twarzy błąkał się pełen satysfakcji uśmieszek.Nie, Beryl długo z nimi nie wytrzyma.W przeciwieństwie do niej na księcia mróz podziałałwręcz orzezwiająco.Podobnie jak na Graya.Pruzinski z zadowoleniem wciągnął rześkie powietrze. Muszę wyznać, że lubię takie dni. Zimne, szare i ponure mruknęła Beryl. Och, wprost przeciwnie zaoponował Pruzinski. W tej zimowej surowości jest pe-wien spokój.A nic lepiej nie pobudza krążenia, jak ostre, mrozne powietrze.Wyostrza naszezmysły. Z ust mi to wyjął mruknęła pod nosem Beryl, a głośno powiedziała z wymuszonymuśmiechem: Proszę powiedzieć, hrabio, czy pański kraj przypomina Anglię? Nie znam całej Anglii, ale nasz krajobraz jest bardziej górzysty.Za sąsiadów mamyRosję, Prusy i Austrię. Dość strategiczne miejsce wtrącił Gray, mimoiż miał pewne zastrzeżenia do poda-nego przez Pruzinskiego opisu.Chociaż ten skrawek Europy wciąż sięzmieniał i granice dziś wy-tyczone, niekoniecznie pokrywają się z tymi, które były tam jeszcze wczoraj, albo pojawią się ju-tro.Po porannej eskapadzie na strych Gray udał się do biblioteki, by zasięgnąć dodatkowychinformacji o królestwie księcia.To, co znalazł, dokładnie pokrywało się z tym, co mówił Win.Swoją niepodległość Awalonia utraciła ponad sześćdziesiąt lat temu, co oznacza, że niema tamżadnego zamku, a już na pewno koronowanego księcia i najprawdopodobniej też jakiejkolwiekfortuny.Jednak zanim cokolwiek powie Camilli, sam musi się upewnić, kim dokładnie jest tenmężczyzna i czego chce.Gdyby się okazało, że się co do niego pomylił, Camilla, nigdy by mutego nie wybaczyła.Chociaż nawet jeśli miałby mieć rację, to także mogłoby się zwrócić przeciwniemu. W ciągu stuleci ta lokalizacja nieraz okazała się dla nas zbawieniem powiedziałPruzinski. Nasze państwo było albo zbyt małe, albo za dobrze chronione, albo niewarte zacho-du. Jakież to fascynujące. W tym miejscu Gray chciał triumfalnie wznieść palec wska-zujący i zakrzyknąć: Mam cię.To samo, niemal toczka w toczkę, przeczytał w encyklopedii,do której przecież każdy mógłby zajrzeć.Czy to właśnie tom encyklopedii Pruzinski odkładałna półkę, kiedy Gray zastał go w bibliotece zeszłego wieczoru? Musi pan tęsknić za ojczyzną powiedziała Beryl. Człowiek zawsze tęskni za domem powiedział Pruzinski z doskonale wyważonąnutką nostalgiiw głosie.Udawał niezle, kimkolwiek był. Zwłaszcza w okresie świąt. Proszę nam opowiedzieć, jak spędza się Boże Narodzenie w pańskim kraju, hrabio poprosiła Beryl, jednocześnie rzucając Grayowi powątpiewające spojrzenie, które oznaczało,że podchodzi do słów księcia równie sceptycznie, co Gray. Nie chcę państwa zanudzać opowieściami o świętach sprzed wielu lat. Ależ chętnie posłuchamy nalegała Beryl, trzepocząc rzęsami. Poznawanie zwy-czajów świątecznych innego kraju jest absolutnie fascynujące. No dobrze. Pruzinski zastanowił się przez chwilę. A więc mieszkańcy WielkiejAwalonii to wesoły naród.W tygodniach poprzedzających Boże Narodzenie&Opowieść Pruzinskiego była równie zawiła i pusta, co monologi pana Hendersona.Na-kreślony przezeń obraz zabaw świątecznych i wesołych wieśniaków otrzymujących prezentyod Zwiętego Mikołaja wydawał się Grayowi równie sztuczny, co owoce kandyzowane i lukrowa-ne domki z piernika.Beryl najwyrazniej pomyślała to samo,bo zręcznie skierowała rozmowęz powrotem na temat Awalonii.Także i w tym przypadku wyjaśnienia Pruzinskiego były żywcemwzięte z encyklopedii.Kiedy w końcu doszli do stawu, Gray był już pewien, że ten człowiek nig-dy nie widział skąpanych w zieleni dolin i oprószonych śniegiem szczytów kraju, który już daw-no nie istniał.Beryl objęła wzrokiem zamarzniętą taflę.Aawki rozstawione wzdłuż brzegu latem dawaływytchnienie i stanowiły idealne miejsce do podziwiania przepięknego widoku, a zimą pozwalałyprzysiąść, żeby wygodnie przytwierdzić płozy łyżew do butów.Aprobująco kiwnęła głową. Lód jest wystarczająco gruby. Musimy go lepiej sprawdzić, zanim tu kogokolwiek wpuścimy. Gray niepewnie po-stawił stopę na lodzie i lekko podskoczył.Jako chłopiec jezdził tu na łyżwach i doskonale wie-dział, jak rozpoznać, czy staw jest dostatecznie zamarznięty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. A jemu nieufasz ani ty, ani ja dodała i zamknęła na chwilę oczy, jakby modliła się o coś w duchu. Toprzecież będą wesołe święta.Gray zdusił w sobie śmiech.Pruzinski spojrzał na nich. Możemy iść? Jak najbardziej. Beryl poprawiła na głowie futrzany kapelusik.Nakrycie głowybyło niewątpliwie eleganckie, chociaż szczerze wątpił, czy będzie jej w nim ciepło.Nie zdzi-wiłby się, gdyby po kilku krokach Beryl zawróciła do domu.Wzięła księcia pod ramię i powie-działa z uśmiechem: Idziemy?Pruzinski spojrzał na nią. Jest coś, do czego będę musiał się przyzwyczaić. A mogłabym wiedzieć do czego? zapytała, lekko unosząc brew. Do długich spa-cerów zimą? Nie. Uśmiechnął się. Do towarzystwa dwóch pięknych kobiet, które są do siebiepodobne, jak dwie krople wody.Szczęściarz ze mnie.Gray zaniósł się kaszlem. Szczęściarz, a do tego mądry, bo potrafi to docenić. Beryl rzuciła Grayowi karcącespojrzenie, a następnie z powrotem skierowała uwagę na księcia. Nie wszyscy mężczyzni sątak inteligentni.Lokajczyk otworzył im drzwi.Gray zdążył zauważyć, że grający go aktor miał przyklejo-ne do twarzy długie wąsiska i krzaczaste brwi, a na głowie sterczała mu krzywo wciśnięta siwaperuka.Gray zastanawiał się, do jakiej roli ćwiczył.Mrugnął do niego porozumiewawczo.Młodyczłowiek szeroko otworzył oczy ze zdumienia.Gray zdusił w sobie śmiech.Wybornie.%7łwawym krokiem ruszyli aleją prowadzącą nad staw.Gray szedł za księciem i uwieszonąna jego ramieniuBeryl.W innych okolicznościach Gray posądziłbyją o kokieterię.Teraz jednakbył pewien, że chciała się tylko ogrzać.Po jego twarzy błąkał się pełen satysfakcji uśmieszek.Nie, Beryl długo z nimi nie wytrzyma.W przeciwieństwie do niej na księcia mróz podziałałwręcz orzezwiająco.Podobnie jak na Graya.Pruzinski z zadowoleniem wciągnął rześkie powietrze. Muszę wyznać, że lubię takie dni. Zimne, szare i ponure mruknęła Beryl. Och, wprost przeciwnie zaoponował Pruzinski. W tej zimowej surowości jest pe-wien spokój.A nic lepiej nie pobudza krążenia, jak ostre, mrozne powietrze.Wyostrza naszezmysły. Z ust mi to wyjął mruknęła pod nosem Beryl, a głośno powiedziała z wymuszonymuśmiechem: Proszę powiedzieć, hrabio, czy pański kraj przypomina Anglię? Nie znam całej Anglii, ale nasz krajobraz jest bardziej górzysty.Za sąsiadów mamyRosję, Prusy i Austrię. Dość strategiczne miejsce wtrącił Gray, mimoiż miał pewne zastrzeżenia do poda-nego przez Pruzinskiego opisu.Chociaż ten skrawek Europy wciąż sięzmieniał i granice dziś wy-tyczone, niekoniecznie pokrywają się z tymi, które były tam jeszcze wczoraj, albo pojawią się ju-tro.Po porannej eskapadzie na strych Gray udał się do biblioteki, by zasięgnąć dodatkowychinformacji o królestwie księcia.To, co znalazł, dokładnie pokrywało się z tym, co mówił Win.Swoją niepodległość Awalonia utraciła ponad sześćdziesiąt lat temu, co oznacza, że niema tamżadnego zamku, a już na pewno koronowanego księcia i najprawdopodobniej też jakiejkolwiekfortuny.Jednak zanim cokolwiek powie Camilli, sam musi się upewnić, kim dokładnie jest tenmężczyzna i czego chce.Gdyby się okazało, że się co do niego pomylił, Camilla, nigdy by mutego nie wybaczyła.Chociaż nawet jeśli miałby mieć rację, to także mogłoby się zwrócić przeciwniemu. W ciągu stuleci ta lokalizacja nieraz okazała się dla nas zbawieniem powiedziałPruzinski. Nasze państwo było albo zbyt małe, albo za dobrze chronione, albo niewarte zacho-du. Jakież to fascynujące. W tym miejscu Gray chciał triumfalnie wznieść palec wska-zujący i zakrzyknąć: Mam cię.To samo, niemal toczka w toczkę, przeczytał w encyklopedii,do której przecież każdy mógłby zajrzeć.Czy to właśnie tom encyklopedii Pruzinski odkładałna półkę, kiedy Gray zastał go w bibliotece zeszłego wieczoru? Musi pan tęsknić za ojczyzną powiedziała Beryl. Człowiek zawsze tęskni za domem powiedział Pruzinski z doskonale wyważonąnutką nostalgiiw głosie.Udawał niezle, kimkolwiek był. Zwłaszcza w okresie świąt. Proszę nam opowiedzieć, jak spędza się Boże Narodzenie w pańskim kraju, hrabio poprosiła Beryl, jednocześnie rzucając Grayowi powątpiewające spojrzenie, które oznaczało,że podchodzi do słów księcia równie sceptycznie, co Gray. Nie chcę państwa zanudzać opowieściami o świętach sprzed wielu lat. Ależ chętnie posłuchamy nalegała Beryl, trzepocząc rzęsami. Poznawanie zwy-czajów świątecznych innego kraju jest absolutnie fascynujące. No dobrze. Pruzinski zastanowił się przez chwilę. A więc mieszkańcy WielkiejAwalonii to wesoły naród.W tygodniach poprzedzających Boże Narodzenie&Opowieść Pruzinskiego była równie zawiła i pusta, co monologi pana Hendersona.Na-kreślony przezeń obraz zabaw świątecznych i wesołych wieśniaków otrzymujących prezentyod Zwiętego Mikołaja wydawał się Grayowi równie sztuczny, co owoce kandyzowane i lukrowa-ne domki z piernika.Beryl najwyrazniej pomyślała to samo,bo zręcznie skierowała rozmowęz powrotem na temat Awalonii.Także i w tym przypadku wyjaśnienia Pruzinskiego były żywcemwzięte z encyklopedii.Kiedy w końcu doszli do stawu, Gray był już pewien, że ten człowiek nig-dy nie widział skąpanych w zieleni dolin i oprószonych śniegiem szczytów kraju, który już daw-no nie istniał.Beryl objęła wzrokiem zamarzniętą taflę.Aawki rozstawione wzdłuż brzegu latem dawaływytchnienie i stanowiły idealne miejsce do podziwiania przepięknego widoku, a zimą pozwalałyprzysiąść, żeby wygodnie przytwierdzić płozy łyżew do butów.Aprobująco kiwnęła głową. Lód jest wystarczająco gruby. Musimy go lepiej sprawdzić, zanim tu kogokolwiek wpuścimy. Gray niepewnie po-stawił stopę na lodzie i lekko podskoczył.Jako chłopiec jezdził tu na łyżwach i doskonale wie-dział, jak rozpoznać, czy staw jest dostatecznie zamarznięty [ Pobierz całość w formacie PDF ]