[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Charliemu śniło się, że był na konferencji w jakimś dużym hotelu.Wszędzie kręciło się wielu lekarzy: na korytarzach, w holu, w windach.Znudzony odpiął plakietkę ze swoim nazwiskiem i wrzucił ją do kieszenimarynarki.Wyjął klucz do pokoju i pospieszył w stronę windy.Chciał sięszybko spakować i wrócić do domu najbliższym samolotem.Nie znosiłzarówno takich spędów, jak i hoteli.Zawsze coś się nie domykało, było alboza zimno, albo za gorąco.Nie lubił hotelowych szklanek, standardowychzestawów toaletowych, z których nigdy nie korzystał, oraz mebli, zwłaszczałóżek, na których jednak musiał spać.Wysiadł na czterdziestym piętrze i ruszył do swojego pokoju z mocnympostanowieniem, że zaraz zadzwoni do linii lotniczych i sprawdzi, kiedy manajbliższy samolot do Nowego Jorku.Zostawił samochód na parkingu nalotnisku LaGuardia.Jeśli nie trafi na korki, dojedzie do domu w trzydzieścipięć, czterdzieści minut.Natychmiast zadzwoni do Evy i może zdołają sięjeszcze spotkać.Przekręcił klucz w zamku, ale kiedy chciał je otworzyć, okazało się, że sązamknięte od wewnątrz na łańcuch.- Co do licha? - mruknął.RS 95- Chwileczkę - dobiegł do niego głos byłej żony.Bets przymknęła drzwi,a potem usłyszał odgłoszdejmowanego łańcucha i w końcu jej głos:- Dobrze, możesz wejść.Kiedy pchnął drzwi, zobaczył nagą Bets na łóżku.Charlie poczuł, jakściska mu się żołądek.Nie miał pojęcia, dlaczego była żona nie chciała daćmu spokoju.Dlaczego zawzięła się, żeby go odzyskać w tak żałosnysposób? Nie miał ochoty patrzeć, jak traci resztki godności.- Co tutaj robisz? - spytał beznamiętnym tonem.- Wiem, jak bardzo nienawidzisz konferencji i hoteli - powiedziała,przeciągając dłonią po udzie.- Dlatego przyjechałam, żeby cię zabrać dodomu.Charlie starannie zamknął za sobą drzwi, a potem znów na nią spojrzał.- Chodz tutaj.- Wyciągnęła ramiona w jego stronę.- Mamy jeszcze trochę czasu przed lotem.Trzymał się od niej z daleka,zastanawiając się, jak mógłby się jej pozbyć.Wiedział, że robi to tylkodlatego, żeby zwiększyć w nim poczucie winy.- Myślałem, że mamy to już za sobą, Bets - mruknął w końcu.Usiadła, patrząc na niego wyczekująco.- Tego nigdy nie można mieć za sobą - powiedziała, rozchyliwszy niecouda.- Przestań.Tylko pogarszasz sprawę.- Mamy jeszcze piętnaście minut, żeby to zrobić - kusiła.- Daj spokój, przecież mam teraz pacjentów.To była prawda.W rogu pokoju czekało na niego kilka osób ze starymiegzemplarzami  National Geographic".Niektórzy co jakiś czas sprawdzaligodzinę na swoich zegarkach.Bets spojrzała na niego z urazą.- Zawsze znajdziesz jakąś wymówkę - westchnęła, sięgając po swojeubrania.- Zresztą i tak miałam zaraz wracać do domu.Na dole czeka namnie taksówka.Charlie spojrzał na nią z ulgą.Bets po chwili ubrała się i wyszła.- Czy jestem następna? - spytała starsza kobieta, zamykając pismo.Czując, że nie zdoła nic powiedzieć, skinął tylko głową i kobieta ruszyław jego stronę.Zamknął oczy, a kiedy je znowu otworzył, zobaczył hotelowykorytarz.Gdzie, do diabła, umówił się z Eva? Przecież miała na niegoczekać.Bardzo chciał z nią w tej chwili pogadać.Alma spojrzała na świecące w ciemności cyfry zegarka i stwierdziła, żejest tuż przed północą.RS 96Włożyła prawą rękę pod głowę i patrzyła w ciemność.Czuła się dziwniebez Evy.To była jedna z tych nocy, którą siostrzenica poświęcałaCharliemu.Alma nie miała nic przeciwko temu.W końcu Eva była kobietąw średnim wieku, a nie naiwną nastolatką.Niepokoiło ją tylko to, że życieEvy zaczęło się tak bardzo zbliżać do tego, co sama przeżyła.To byłobardzo bolesne.Nagle zaczynała zdawać sobie sprawę z tego wszystkiego,co straciła.Zarazem jednak, choć bardzo walczyła z tym uczuciem,zazdrościła Evie, że wciąż miała wybór.Mogła pójść różnymi drogami, gdynatomiast ona.W takie dni Alma unikała lustra, nie chcąc konfrontować tego, co jest, ztym, co być mogło.Nieoczekiwanie jej pamięć się otworzyła i zaczęły nawiedzać jąprzeróżne szczegóły z jej życia.Nawet to, co wydarzyło się czterdzieści trzylata temu.Rozmawiali wtedy cicho na huśtawce, nie chcąc, by ich usłyszeli rodzicelub Cora.Nagle Randy wstał.- Może się przejdziemy? - zaproponował.- Chciałbym ci coś powiedzieć.Sama nie wiedziała, dlaczego poczuła mrowienie wzdłuż kręgosłupa,jakby zaraz miało wydarzyć się coś okropnego.Czyżby sam tonnarzeczonego zwiastował złe wieści?Szli w ciemnościach wzdłuż drogi.Początkowo słyszeli jeszcze cichygłos z radia, który potem rozpłynął się w letnim powietrzu.Alma czułakłucie w sercu i coraz bardziej narastający niepokój.W ustach miała jakiśdziwny smak.Nigdy wcześniej nie zdawała sobie sprawy, że strachzostawia w nich metaliczny posmak.Jakby lizała kawałek żelaza.Randy mówił, ale ona nie słyszała pojedynczych słów.Rozumiałajednak, o co mu chodziło.- Nie sądziłem, że to się stanie.Musisz mnie zrozumieć.Niechciałbym cię skrzywdzić, ale to się po prostu stało.- Te słowa brzęczałyjej w uszach jak zimne, lodowe kryształki.Bolało.Bardzo bolało.Znacznie bardziej niż wtedy, kiedy jako dzieckospadła ze schodów i trzeba jej było założyć na rękę gips.Natomiast ten bólnie był dokładnie umiejscowiony.Rozlewał się po całym ciele, jakbywszędzie znajdowały się połamane kości.Bardzo ją też zdziwiło, że mogłaobserwować własne cierpienie i bezsilność.Jakby zarazem była nie tylkouczestnikiem, ale również obserwatorem tej makabreski.Miała dwadzieścia cztery lata i nie była już dzieckiem, ale ból nie byłprzez to wcale mniejszy.Jednak nikt nie ostrzegł jej, że coś takiego możeRS 97się zdarzyć, a miała zbyt mało doświadczenia, by wiedzieć, iż taka zdradagości na tym świecie.Randy wciąż mówił.W jego życiu była inna kobieta, która właśnie zaszław ciążę.Musiał się z nią ożenić.Alma oczywiście się zabezpieczała, aletamta nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •