[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Możesz sobie wyobrazić, z jakim zapałem wykonałempolecenie.A on, korzystając z tego, że nadział mnie na rączkę pejcza, kierował mną do woli, gdzietylko chciał.Potem zainteresował się moim penisem: maltretował go, tarmosząc bezceremonialnie ipoklepując, ale chwilami również masował go pieszczotliwie.Ku memu przerażeniu peniszesztywniał, a ja poczułem, że chciałbym pozostać u tego człowieka na zawsze.Zacząłem sięzastanawiać, w jaki sposób mógłbym go zadowolić, chociaż wiedziałem, że to mnie upokarza, botaki właśnie efekt obmyślonej dla mnie kary przewidziała królowa.Nawet w tak wzburzonymstanie, w jakim się teraz znajdowałem, byłem przekonany, że gdyby wiedziała, jak bardzo jestemudręczony, kazałaby mnie wreszcie uwolnić.Ale nie potrafiłem już zebrać myśli.Wiedziałemtylko, że pragnę zadowolić tego stajennego, bo nie chcę wracać do kuchni.Zebrałem więc kwiatki zębami, jak sobie tego życzył, i przyniosłem mu je.Powiedział, że niezasługuję na tak łagodne traktowanie, z jakim się tu spotykam, ale on wie, jaka kara byłaby dlamnie odpowiednia.Kazał mi wejść na stół; był to okrągły drewniany stół, sponiewierany już przezdeszcze, ale nadal używany, gdy ktoś z dostojników chciał się posilić w ogrodzie.Posłuchałem natychmiast, nie miałem jednak uklęknąć, lecz kucnąć z szeroko rozstawionyminogami, dłońmi splecionymi na karku i ze spuszczonym wzrokiem.Wiedziałem, że to mnieupokarza, a jednak myślałem tylko o tym, żeby go zadowolić.A on rozpoczął chłostę.Miałskórzaną trzepaczkę, cienką, lecz ciężką.Walił mnie nią po pośladkach, a ja leżałem potulnie, choćnie byłem związany.Drętwiały mi już nogi w tej niewygodnej pozycji, ale on nie przerywałchłosty, a przez cały ten czas mój penis sterczał nabrzmiały aż do bólu.Nic lepszego nie mogło mi się przydarzyć, gdyż wszystko działo się na oczach lorda Gregory'ego.Oczywiście wtedy nie miałem o tym pojęcia.Wiedziałem tylko, że w pobliżu kręcą się jacyś ludzie.Po brzmieniu ich głosów domyślałem się, że to szlachetnie urodzeni panowie i panie.Tym większaogarniała mnie konsternacja.Przecież oni widzą, jak poniża mnie ten stajenny, mnie, dumnegoksięcia, który buntował się przeciw samej królowej! A jednak nie mogłem nic zrobić, tylkoszlochać, znosić tę udrękę i kolejne uderzenia.Nie spodziewałem się już nawet, że dowie się o wszystkim królowa.Wyzbyłem się wszelkichnadziei.%7łyłem wyłącznie bieżącą chwilą.To właśnie, Różyczko, stanowi jeden z aspektówuległości i akceptacji.Myślałem tylko o tym stajennym, chciałem go zadowolić i za tę straszliwącenę uniknąć, choćby na krótko, powrotu do kuchni.Innymi słowy: zamierzałem postępowaćdokładnie tak, jak się tego po mnie spodziewano.Mój stajenny zmęczył się wreszcie.Kazał mi zejść ze stołu i stanąć w trawie na czworakach, a potem poszedłem za nim w głąb lasu.Nie byłem związany, ale znajdowałem się całkowicie w jegomocy.Kiedy wypatrzył drzewo, o które mu chodziło, kazał mi wstać i chwycić się oburącz konaruwiszącego nad głową.Zrobiłem to i zawisłem nogami nad ziemią, a on wtargnął we mnie.Wdzierałsię raz po raz głęboko, zaciekle, a ja miałem wrażenie, że nigdy nie przestanie.Mój biednyzłakniony członek sterczał cały czas twardy jak to drzewo.A kiedy stajenny skończył, stało się coś niezwykłego: odruchowo rzuciłem mu się do stóp,okrywając je pocałunkami.Mało tego: zacząłem prężyć się i wyginać, podrzucać biodrami i wogóle robić wszystko, co tylko mogłem, błagając go w ten sposób, aby ukoił jakoś mą żądzę, ugasiłogień, jaki płonął między mymi nogami.Zareagował na to śmiechem, poderwał mnie na nogi, nadział znowu na rękojeść pejcza i powiódł dokuchni.Rozpłakałem się żałośnie, jak jeszcze nigdy przedtem.Przestronne pomieszczenie było niemal puste.Wszyscy wyszli: część pracowała w ogrodziewarzywnym, reszta podawała do stołów w pokojach na górze, nadeszła bowiem pora posiłku.Została tylko młoda służąca, która na nasz widok zerwała się natychmiast na nogi.Stajenny szepnąłjej coś do ucha, a kiedy kiwnęła głową i wytarła ręce o fartuszek, kazał mi wejść na jeden zkwadratowych stołów.Musiałem kucnąć na nim z dłońmi splecionymi na głowie.Myślałem, żeczeka mnie jeszcze jedna chłosta, jako pokaz dla tej dziewczynki o bladej twarzy, z kasztanowatymiwarkoczami.Tym bardziej że podeszła bliżej, patrząc na mnie jakby ze zdumieniem.Ale stajennywpadł na inny pomysł.Wziął małą miękką miotłę, której używano zazwyczaj do wymiataniapopiołu z pieca, i począł muskać nią i głaskać mój penis.Każda następna chwila tylko potęgowałamą udrękę, ale gdy tylko zbliżałem się do punktu kulminacyjnego, stajenny odsuwał miotełkę odpenisa na odległość cala, tak że mimo woli wyginałem się do przodu, aby znowu poczuć ten dotyk.Było to więcej, niż mogłem znieść, on jednak nie pozwalał mi się przesuwać na stole ibezzwłocznie wymierzał mi siarczystego klapsa, jeśli uznawał, że byłem nieposłuszny.Szybkoprzejrzałem jego grę.Chcąc zachować kontakt mego spragnionego członka z miękkimi sprężystymiwłosami miotełki, musiałem stale wypinać biodra do przodu.I robiłem to, szlochającnieprzerwanie, a dziewczyna przyglądała się wszystkiemu z wyraznym zadowoleniem.Wreszciezaczęła prosić stajennego, aby pozwolił jej mnie dotknąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •