[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.? Owszem, lecz dotarcie do granicy jest strasznie trudne. A nie bałeś się, że twoi rodzice.? Czy nie odesłali cię do królowej po to, żebyś' był jejposłuszny? Za bardzo bałem się królowej odrzekł. A i tak nie uciekłbym do domu. Czy od tamtej pory próbowałeś ucieczki? Nie. Roześmiał się cicho pod nosem. Jestem jednym z najlepszych koników w całejwiosce.Natychmiast zostałem sprzedany do stajni publicznej.Co dzień wynajmują mniebogaci panowie i bogate damy z całej wioski, choć pan Nicolas i pani Julia robią tonajczęściej.Nadal mam nadzieję, że królowa mnie ułaskawi.że pozwoli mi wrócić dozamku przed terminem upłynięcia mojej kary, jeśli jednak tak się nie stanie, niebędę płakać.Gdybym nie pracował tu tak ciężko, pewnie stałbym się niespokojny.Od czasudo czasu mam ochotę się buntować, wtedy kopię, wierzgam i staram się robić jak najwięcejhałasu, lecz dobra chłosta natychmiast przywołuje mnie do porządku.Mój pan doskonale wie,kiedy trzeba mi sprawić następną chłostę.Nawet jeśli zachowuję się bez zarzutu, on i tak wie.Lubię ciągnąć piękne powozy, takie jak powóz twojego pana.Podoba mi się nowa, lśniącauprząż i to, że on tak mocno uderza pasem.Wiesz, on naprawdę wkłada serce w każdesmagnięcie.Od czasu do czasu podchodzi do mnie i głaszcze mnie po włosach albouszczypnie w pośladek i wtedy prawie dostaję orgazmu.On twierdzi, że jest panem mojegoczłonka, i żeby tego dowieść, smaga go bez litości, a potem śmieje się ze mnie.Uwielbiamgo.Kiedyś kazał mi ciągnąć mały dwukołowy wózek, podczas gdy on sam szedł pieszo obokmnie.Nienawidzę tych małych dwukółek, lecz z twoim panem, powiadam ci, z dumy prawieże postradałem rozum.To było takie piękne. Co w tym było pięknego? spytałem, zafascynowany.Usiłowałem wyobrazić go sobie, z długimi, czarnymi włosami i końskim ogonem, i szczupłą,elegancką postać mojego pana obok niego.Te śliczne, białe włosy lśniące w słońcu, pociągła,zamyślona twarz i te głębokie, błękitne oczy. Nie wiem odpowiedział. Nie potrafię dobierać słów.Zawsze kiedy kłusuję przywozie, czuję rozpierającą mnie dumę.Lecz wtedy byłem z nim sam na sam.Wyszliśmy zwioski na spacer polami o zmierzchu.Wszystkie kobiety stojące w oknach i drzwiach swoichdomów witały go miło.Podobnie jak panowie wracający do swych domostw w wiosce pocałym dniu spędzonym na farmach.Od czasu do czasu twój pan unosił mi włosy z karku igładził je.Dobrze przytroczył mi lejce.tak że głowę miałem uniesioną wysoko i dumnie, ismagał mnie pasem po kostkach, choć wcale tego nie potrzebowałem.Po prostu jemusprawiało to przyjemność.Biegłem truchtem po drodze i słyszałem jego buty na żwirze tużobok siebie.To było wspaniałe uczucie.Zupełnie bym się nie zmartwił, gdybym miałjuż nigdy więcej nie zobaczyć zamku lub nigdy nie wyjechać z tego królestwa.On zawsze omnie prosi, twój pan Nicolas.Inne koniki śmiertelnie się go boją.Wracają do stajni z czerwonymi pośladkami i narzekają,że Królewski Kronikarz chłoszcze ich dwa razy częściej niż inni panowie, ale ja go wielbię.Robi doskonale to, co robi najlepiej.Ja także.I ty także będziesz, skoro on jest twoim panem.Nie potrafiłem mu odpowiedzieć.Potem już milczał.Wkrótce zasnął, a ja siedziałem w tej niewygodnej pozycji, z obolałymiudami i członkiem równie nieszczęśliwym jak wcześniej, i rozmyślałem nad dziwnąopowiastką mojego sąsiada.Wspominając jego słowa, czułem dreszcze na plecach, a przecieżdoskonale wiedziałem, o czym mówił.Niepokoiło mnie to, ale tak naprawdę rozumiałem.Kiedy odwiązano nas od belki i wprowadzono do powozu, było już prawie ciemno; gdy zpowrotem zaprzęgano nas do wozu, poczułem fascynację dziwaczną uprzężą i ciężarkamiprzyczepianymi do sutków, lejcami i fallusami.Oczywiście, że sprawiały ból i wywoływaływe mnie przerażenie.Jednocześnie myślałem o słowach Jerarda.Widziałem go przed sobą.Dostrzegłem, jak podrzuca głową i tupie o ziemię, sprawdzając, czy buty dobrze pasują.Potem wlepiłem szeroko otwarte oczy w ziemię, kiedy stajenny wciskał we mnie ogromnegofallusa i mocował go paskami, nieomal unosząc mnie z ziemi.Potem ostre szarpnięcie lejcamizmusiło nas do szybkiego kłusa w dół drogi, w kierunku wioski.Kiedy skręcaliśmy na gościniec, miałem łzy w oczach; ciemne blanki rozmywały się przedmoimi oczami.Na północnej i południowej wieży widać było płonące pochodnie.Musiała tobyć mniej więcej ta sama pora, o której odbył się spacer opisywany przez Jerarda, gdyż nagościńcu spotkaliśmy kilka wozów jadących do miasta, w oknach zaś stały kobiety i machałydo nas.Od czasu do czasu widać było samotnie idącego mężczyznę.Biegłem tak szybko, jaktylko potrafiłem, trzymałem głowę dumnie wyprostowaną i czułem, że tkwiący we mniefallus nieomal plonie.Co jakiś czas spadały na mnie razy pasa, lecz ani razu nie zostałem upomniany.Już prawiedotarliśmy do domu pana, kiedy przypomniałem sobie, jak Jerard powiedział, iż niemal udałomu się dotrzeć do granic królestwa! Może mylił się i nikt w sąsiednim państwie nie udzieliłbymu schronienia.I co z jego ojcem? Mój kazał mi słuchać rozkazów królowej, która jestbardzo potężna i nagrodzi mnie za dobrą pracę.Starałem się o tym zapomnieć.Nigdy taknaprawdę nie myślałem o ucieczce.Była to myśl zbyt śmiała i szalona, zbyt odległa odwszystkiego, co znałem.Kiedy podjechaliśmy pod drzwi domu pana, było już ciemno.Zdjęto mi buty i uprząż,wszystko, z wyjątkiem fallusa; pozostałe koniki zostały popędzone w kierunku publicznychstajni.Zabrały ze sobą powóz.Stałem, myśląc o słowach Jerarda, i zastanawiałem się, dlaczego czuję dziwny, gorącydreszcz, kiedy dotykają mnie szczupłe dłonie pani.Uniosła moją twarz i odgarnęła włosy zczoła. No już, już [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.? Owszem, lecz dotarcie do granicy jest strasznie trudne. A nie bałeś się, że twoi rodzice.? Czy nie odesłali cię do królowej po to, żebyś' był jejposłuszny? Za bardzo bałem się królowej odrzekł. A i tak nie uciekłbym do domu. Czy od tamtej pory próbowałeś ucieczki? Nie. Roześmiał się cicho pod nosem. Jestem jednym z najlepszych koników w całejwiosce.Natychmiast zostałem sprzedany do stajni publicznej.Co dzień wynajmują mniebogaci panowie i bogate damy z całej wioski, choć pan Nicolas i pani Julia robią tonajczęściej.Nadal mam nadzieję, że królowa mnie ułaskawi.że pozwoli mi wrócić dozamku przed terminem upłynięcia mojej kary, jeśli jednak tak się nie stanie, niebędę płakać.Gdybym nie pracował tu tak ciężko, pewnie stałbym się niespokojny.Od czasudo czasu mam ochotę się buntować, wtedy kopię, wierzgam i staram się robić jak najwięcejhałasu, lecz dobra chłosta natychmiast przywołuje mnie do porządku.Mój pan doskonale wie,kiedy trzeba mi sprawić następną chłostę.Nawet jeśli zachowuję się bez zarzutu, on i tak wie.Lubię ciągnąć piękne powozy, takie jak powóz twojego pana.Podoba mi się nowa, lśniącauprząż i to, że on tak mocno uderza pasem.Wiesz, on naprawdę wkłada serce w każdesmagnięcie.Od czasu do czasu podchodzi do mnie i głaszcze mnie po włosach albouszczypnie w pośladek i wtedy prawie dostaję orgazmu.On twierdzi, że jest panem mojegoczłonka, i żeby tego dowieść, smaga go bez litości, a potem śmieje się ze mnie.Uwielbiamgo.Kiedyś kazał mi ciągnąć mały dwukołowy wózek, podczas gdy on sam szedł pieszo obokmnie.Nienawidzę tych małych dwukółek, lecz z twoim panem, powiadam ci, z dumy prawieże postradałem rozum.To było takie piękne. Co w tym było pięknego? spytałem, zafascynowany.Usiłowałem wyobrazić go sobie, z długimi, czarnymi włosami i końskim ogonem, i szczupłą,elegancką postać mojego pana obok niego.Te śliczne, białe włosy lśniące w słońcu, pociągła,zamyślona twarz i te głębokie, błękitne oczy. Nie wiem odpowiedział. Nie potrafię dobierać słów.Zawsze kiedy kłusuję przywozie, czuję rozpierającą mnie dumę.Lecz wtedy byłem z nim sam na sam.Wyszliśmy zwioski na spacer polami o zmierzchu.Wszystkie kobiety stojące w oknach i drzwiach swoichdomów witały go miło.Podobnie jak panowie wracający do swych domostw w wiosce pocałym dniu spędzonym na farmach.Od czasu do czasu twój pan unosił mi włosy z karku igładził je.Dobrze przytroczył mi lejce.tak że głowę miałem uniesioną wysoko i dumnie, ismagał mnie pasem po kostkach, choć wcale tego nie potrzebowałem.Po prostu jemusprawiało to przyjemność.Biegłem truchtem po drodze i słyszałem jego buty na żwirze tużobok siebie.To było wspaniałe uczucie.Zupełnie bym się nie zmartwił, gdybym miałjuż nigdy więcej nie zobaczyć zamku lub nigdy nie wyjechać z tego królestwa.On zawsze omnie prosi, twój pan Nicolas.Inne koniki śmiertelnie się go boją.Wracają do stajni z czerwonymi pośladkami i narzekają,że Królewski Kronikarz chłoszcze ich dwa razy częściej niż inni panowie, ale ja go wielbię.Robi doskonale to, co robi najlepiej.Ja także.I ty także będziesz, skoro on jest twoim panem.Nie potrafiłem mu odpowiedzieć.Potem już milczał.Wkrótce zasnął, a ja siedziałem w tej niewygodnej pozycji, z obolałymiudami i członkiem równie nieszczęśliwym jak wcześniej, i rozmyślałem nad dziwnąopowiastką mojego sąsiada.Wspominając jego słowa, czułem dreszcze na plecach, a przecieżdoskonale wiedziałem, o czym mówił.Niepokoiło mnie to, ale tak naprawdę rozumiałem.Kiedy odwiązano nas od belki i wprowadzono do powozu, było już prawie ciemno; gdy zpowrotem zaprzęgano nas do wozu, poczułem fascynację dziwaczną uprzężą i ciężarkamiprzyczepianymi do sutków, lejcami i fallusami.Oczywiście, że sprawiały ból i wywoływaływe mnie przerażenie.Jednocześnie myślałem o słowach Jerarda.Widziałem go przed sobą.Dostrzegłem, jak podrzuca głową i tupie o ziemię, sprawdzając, czy buty dobrze pasują.Potem wlepiłem szeroko otwarte oczy w ziemię, kiedy stajenny wciskał we mnie ogromnegofallusa i mocował go paskami, nieomal unosząc mnie z ziemi.Potem ostre szarpnięcie lejcamizmusiło nas do szybkiego kłusa w dół drogi, w kierunku wioski.Kiedy skręcaliśmy na gościniec, miałem łzy w oczach; ciemne blanki rozmywały się przedmoimi oczami.Na północnej i południowej wieży widać było płonące pochodnie.Musiała tobyć mniej więcej ta sama pora, o której odbył się spacer opisywany przez Jerarda, gdyż nagościńcu spotkaliśmy kilka wozów jadących do miasta, w oknach zaś stały kobiety i machałydo nas.Od czasu do czasu widać było samotnie idącego mężczyznę.Biegłem tak szybko, jaktylko potrafiłem, trzymałem głowę dumnie wyprostowaną i czułem, że tkwiący we mniefallus nieomal plonie.Co jakiś czas spadały na mnie razy pasa, lecz ani razu nie zostałem upomniany.Już prawiedotarliśmy do domu pana, kiedy przypomniałem sobie, jak Jerard powiedział, iż niemal udałomu się dotrzeć do granic królestwa! Może mylił się i nikt w sąsiednim państwie nie udzieliłbymu schronienia.I co z jego ojcem? Mój kazał mi słuchać rozkazów królowej, która jestbardzo potężna i nagrodzi mnie za dobrą pracę.Starałem się o tym zapomnieć.Nigdy taknaprawdę nie myślałem o ucieczce.Była to myśl zbyt śmiała i szalona, zbyt odległa odwszystkiego, co znałem.Kiedy podjechaliśmy pod drzwi domu pana, było już ciemno.Zdjęto mi buty i uprząż,wszystko, z wyjątkiem fallusa; pozostałe koniki zostały popędzone w kierunku publicznychstajni.Zabrały ze sobą powóz.Stałem, myśląc o słowach Jerarda, i zastanawiałem się, dlaczego czuję dziwny, gorącydreszcz, kiedy dotykają mnie szczupłe dłonie pani.Uniosła moją twarz i odgarnęła włosy zczoła. No już, już [ Pobierz całość w formacie PDF ]