[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dla psakieÅ‚basy, tylko gówno bez okrasy! Od takiego Å›miechudrżaÅ‚y szyby obsrane przez muchy i wyÅ‚y psy, od takiegoÅ›miechu wypadaÅ‚y z gniazd bociany, zakalec siÄ™ robiÅ‚ wchlebie i Å›cinaÅ‚o siÄ™ mleko.Stefan patrzyÅ‚, Å‚ykajÄ…c Å›linÄ™,jak kieÅ‚basa znika miażdżona żółtymi zÄ™bami wuja Fran-ciszka.Raz, tuż przed WielkanocÄ…, Stefan w koÅ„cu zastaÅ‚spiżarniÄ™ otwartÄ… i zamarÅ‚ z rÄ™kÄ… na framudze.PatrzyÅ‚ wzachwycie na pÄ™ta kieÅ‚basy, wÄ™dzonÄ… sÅ‚oninÄ™, sery i ciastapod Å›ciereczkami, takie piÄ™kne jak Matka Boska, jak nie-zapominajki.Nie zdążyÅ‚ niczego tknąć, bo za jego plecamipojawiÅ‚ siÄ™ wuj Franciszek i zatrzasnÄ…Å‚ drzwi, tak że stÅ‚u-kÅ‚y mu na sino trzy palce.Ból od kilku policzków, co spa-dÅ‚y z góry, nie dorastaÅ‚ tamtemu pierwszemu do piÄ™t.Pamięć o tym zwinęła siÄ™ w sercu Stefana jak uzbro-jony w ostre kÅ‚y soliter i kiedy tylko ma okazjÄ™, najada siÄ™na zapas, ale nie opuszcza go głód ani on nigdy nie opusz-cza gÅ‚odu.Co ty, chÅ‚opie, taki chlany jesteÅ›, wzdycha Ja-dzia, odsuwajÄ…c siÄ™ od jego porannych pieszczot lub do-kÅ‚adajÄ…c mu jeszcze parÄ™ kartofli, jeszcze Å‚yżkÄ™ smażonejkaszanki, czarnej i chropowatej jak strupki zdrapane zdzieciÄ™cych kolan.%7Å‚oÅ‚Ä…dek Stefana, wielki jak u przeżu-wacza, po każdym obiedzie grozi eksplozjÄ… ziemniaczane-go purée.45 IIIKonusa z wÄ…sem wypatruj, Zofia pokazaÅ‚a córce nie-wielki wzrost wuja; jej rÄ™ka zatrzymaÅ‚a siÄ™ na wysokoÅ›cipiersi.Kazimierz MaÅ›lak mierzyÅ‚ zaledwie sto sześćdzie-siÄ…t centymetrów, ale konusowatość byÅ‚a tÄ… cechÄ…, dziÄ™kiktórej wystrzeliÅ‚ w górÄ™.OdkÄ…d siÄ™gaÅ‚ pamiÄ™ciÄ…, niski wzrost pozwalaÅ‚ muuniknąć katastrof, które zabijaÅ‚y innych, a jemu przynosiÅ‚ykorzyść.Do siódmego roku życia byÅ‚ najmÅ‚odszy i naj-mniej udany z trzech braci, wysokich, gibkich i szybkich;wyciÄ…gaÅ‚ siÄ™ na palcach, wydÅ‚użaÅ‚ krok, ale nie dostawaÅ‚ inie nadążaÅ‚.O niecaÅ‚y rok starszy WÅ‚odek przerósÅ‚ go ogÅ‚owÄ™, a z najstarszym Wackiem nawet nie Å›miaÅ‚ siÄ™ rów-nać.Zjadali mu sprzed nosa makaronowe ciasto uprażonena blasze przez matkÄ™ MaÅ›lakowÄ…, wymykali siÄ™, przeska-kiwali mu nad gÅ‚owÄ…, trÄ…bili do ucha, że konus, i tyle ichwidziaÅ‚.Kazimierz szybko pojÄ…Å‚, że aby zyskać, trzebawyÅ‚ożyć, i gdy tylko bracia przejawiali chęć, by wÅ‚Ä…czyćgo do zabawy, gotów byÅ‚ do handlu wymiennego.WspiąćsiÄ™ na drzewo i wybrać wronie gniazdo, przywlec aż spodtorów psiego trupa do Å‚owienia wÄ™gorzy to byÅ‚y dobremonety.MiaÅ‚ ich peÅ‚ne kieszenie, ale nie zawsze starczaÅ‚o.Tamtego zimowego ranka biegÅ‚ za braćmi Å›migÅ‚onożnymiaż do dÄ™bu na rozstaju, ale zostawili go w tyle.DyszaÅ‚ wobÅ‚okach kwaÅ›nej pary, lÅ›niÅ‚ dwoma gilami zielonymi jakkieÅ‚ki zawilców, a oni już zeÅ›lizgiwali siÄ™ bosymi stopamido PeÅ‚cznicy.SÅ‚yszaÅ‚, jak Å›miejÄ…c siÄ™, zjeżdżajÄ… w dół pobÅ‚otnistym zboczu, ryjÄ… piÄ™tami w miÄ™kkiej ziemi, peÅ‚nej46 budzÄ…cych siÄ™ robaków, szczęśliwi, że pozbyli siÄ™ go, nie-znoÅ›ni w skierowanym przeciw niemu szczęściu.SzÅ‚awiosna, pÄ™kaÅ‚y lody, ryby braÅ‚y wielkie i senne, że tylkorÄ™koma wyjmować z przerÄ™bla.ParÄ™ metrów od brzegu,latem by dopÅ‚ynÄ™li, a tak poszli pod lód i dopiero w kwiet-niu znalezli ich ciaÅ‚a za starym mÅ‚ynem.W każdym z braciKazimierza MaÅ›laka gniazdo uwiÅ‚a rodzina wÄ™gorzy, któreuciekaÅ‚y oczami, uszami.Tak Kazimierz niedÅ‚ugo przed ósmymi urodzinamizostaÅ‚ jedynakiem i to, co byÅ‚o dla trzech synów do po-dziaÅ‚u, jemu dostaÅ‚o siÄ™ w spadku.Stary MaÅ›lak zapijaÅ‚ siÄ™ze zgryzoty, ale matka MaÅ›lakowa nie pochowaÅ‚a miÅ‚oÅ›cido dwóch starszych, którym już na nic nie mogÅ‚a siÄ™ przy-dać, tylko zatrzymaÅ‚a dla ocalaÅ‚ego.U niej nic, co dobreczy choćby z grubsza jadalne, nie marnowaÅ‚o siÄ™.Nie byÅ‚olepszych grzybów, to zbieraÅ‚a żółte i bordowe goÅ‚Ä…bki,brakowaÅ‚o miÄ™sa, robiÅ‚a kotlety z buÅ‚ki tartej, potopili siÄ™wyżsi, pokochaÅ‚a mniejszego i żywego.Wszystko potrafi-Å‚a matka MaÅ›lakowa zawekować, zasuszyć, zakopać nazaÅ›.Być może zakopywanie i chomikowanie rzeczy zastÄ™-powaÅ‚o jej chęć wÅ‚asnego znikniÄ™cia pod ziemiÄ…, gdy poraz kolejny dostawaÅ‚a po gÅ‚owie od pijanego MaÅ›laka,obwiniajÄ…cego jÄ… o Å›mierć synów.Może korkujÄ…c butelkÄ™z chabrowÄ… nalewkÄ…, która musi poleżeć w ziemi co naj-mniej pół roku, marzyÅ‚a, że przeciska siÄ™ przez szyjkÄ™ ikurczy wewnÄ…trz z kolanami pod brodÄ…, a ziemia spada naniÄ… i robi siÄ™ coraz bezpieczniej i ciemniej.Kazimierz w domu pozbawionym konkurencji nabraÅ‚krzepy i pewnoÅ›ci.Nie urósÅ‚ specjalnie, ale na bokachodÅ‚ożyÅ‚ mu siÄ™ tÅ‚uszcz i Å‚okcie nosiÅ‚ w wiÄ™kszej odlegÅ‚oÅ›ci47 od ciaÅ‚a.ZrozumiaÅ‚, że konusowatość zależy od tego, czyinni sÄ… wyżsi, i po Å›mierci braci zadawaÅ‚ siÄ™ tylko z mÅ‚od-szymi od siebie.ZauważyÅ‚, że gÅ‚upszych można wykoÅ‚o-wać i Å‚atwo zachachmÄ™cić im parÄ™ szklanych kulek, bryÅ‚kÄ™cukru, gumÄ™ na procÄ™ albo wmówić, że dostali wiÄ™kszÄ…poÅ‚owÄ™, co widać goÅ‚ym okiem.OdkryÅ‚ w sobie odziedzi-czony po matce talent do chomikowania i podwajania, apo braciach upodobanie do handlu.WymieniaÅ‚ siÄ™ na to-wary z maÅ‚ymi Gorgólami i chodziÅ‚ nad PeÅ‚cznicÄ™ z chu-dymi blizniaczkami z Kocierzowej, które za buÅ‚kÄ™ z ma-sÅ‚em podnosiÅ‚y brudne sukienki i pokazywaÅ‚y mu dwieidentyczne bezwÅ‚ose cipki z sinymi żyÅ‚kami pod skórÄ…, jakÅ›wieżo urodzone myszki.To siÄ™ maÅ‚emu Kaziowi opÅ‚aca-Å‚o, to byÅ‚a nauka, że wszystko ma swojÄ… cenÄ™, która przydamu siÄ™ podczas wojny.Wojna wciÄ…gnęła Kazimierza w mundur o przydÅ‚u-gich nogawkach i rÄ™kawach; do butów napchaÅ‚ sÅ‚omy ipojechaÅ‚ z innymi najdÅ‚uższym pociÄ…giem, jaki kiedykol-wiek zatrzymaÅ‚ siÄ™ w Zalesiu.WszÄ™dzie trzymaÅ‚ siÄ™ z tyÅ‚u,ale nie z samego, przód, poÅ›ladki i boki staraÅ‚ siÄ™ zawszemieć zabezpieczone jednoczeÅ›nie.Kule, które zmiotÅ‚yszeÅ›ciu jego rówieÅ›ników z Zalesia, jemu przelatywaÅ‚ywysoko nad gÅ‚owÄ… [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •