[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem znalazłamkomórkę i wysłałam do Peyton SMS-a: Nie mogę tu zostać.Przyjedz pomnie.Odpisała od razu.Dlaczego? Kłócicie się?Nie.Daj spokój, Emmo.Jedna noc.PROSZ!!!Spojrzałam ze złością na jej odpowiedz i sfrustrowana zacisnęłamzęby.Jedna noc.NIC więcej.Przyjedz po mnie rano.Dzięki!!! - pojawiło się na moim wyświetlaczu.Usiadłam na łóżku i przeczesałam włosy palcami.Może powinnamwcześnie się położyć? Zaraz po tym, jak wrócimy z kolacji.Ale ta myślwywołała kolejną falę lęku.O czym, u diabła, będę z nim rozmawiaćprzy kolacji?- Gotowa? - zawołał Cole z salonu.Wypuściłam powietrze, które wstrzymywałam w płucach.- Tak.***103Rebecca Donovan- Czyli.masz cztery siostry, tak? - spytałam, gdy złożyliśmy jużzamówienie, mając nadzieję, że w ten sposób pokażę mu swoją gotowośćdo prowadzenia rozmowy.Nie mogłam siedzieć w milczeniu naprzeciwniego podczas jedzenia.- Tak - potwierdził.Milczał przez jakąś minutę i wtedy zdałamsobie sprawę, że czekam na to, co powie dalej.Wyglądał, jakby.muulżyło.- Missy jest najstarsza.Ma dwadzieścia siedem lat.Kara madwadzieścia pięć.Liv ma dwadzieścia, a Zoe szesnaście.Tak, pięćkobiet, do tego tata i ja.Bywało.naprawdę ciężko.Ale wszyscy sięporozjeżdżali.Zoe jest z mamą w Seattie.Liv studiuje na UniwersytecieStanowym Florydy.Kara mieszka w Oakłand.Missy jest wWaszyngtonie, a tata w San Diego.- Rzeczywiście się porozjeżdżali - potwierdziłam.Kiwnął głową.Przygotowałam się na pytania o moją rodzinę.- Kto jest twoją najbliższą przyjaciółką?Nie tego się spodziewałam.- Sara - odparłam natychmiast.- Studiuje w nowojorskiej SzkoleProjektowania Parsonsa, ale w tej chwili jest na wymianie studenckiej wParyżu.Ona jest jakby przedłużeniem mnie, jest ważniejsza niżniezbędne do życia narządy.- No, no! Mocno powiedziane - zauważył, podnosząc brwi.-Przyjeżdża czasem do Kalifornii?- Na każde ferie, tylko teraz, kiedy jest tak daleko, nie udało jej się.Ale będzie tu w maju i zostanie na lato.Cole dalej opisywał członków swojej rodziny, tak żywo opowiadająco ich wadach i zaletach, że prawie widziałam przed oczami jego siostry.A ja tak szczegółowo opowiadałam o Sarze, że niemal słyszałam jej głos.Tęskniłam za nią.- No więc pewnego dnia Liv postanowiła zostać wegetarianką -opowiadał Coie, gdy jechaliśmy do domu.- Zaznaczyła jednak, że będzierobiła wyjątek w dni wyjścia do swoich ulubionych restauracji.Ponieważtata nie gotował, ciągle jedliśmy poza domem,104Biorąc oddechprawie każda restauracja była jej ulubioną.Ostatecznie więc Liv niejest wegetarianką.Ale jeśli kiedyś ją poznasz, powie ci, że jest, iochrzani mnie za brak wrażliwości, jeśli tego nie potwierdzę.Roześmiałam się i pomyślałam, że gdybym kiedyś spotkała tędziewczynę, pewnie bym ją polubiła.W restauracji spędziliśmy dwiegodziny, rozmawiając.Nieufnie spojrzałam na drzwi do domu, cała sięspięłam - bo właściwie to lubiłam rozmawiać z Coleem.I co gorsza, jego lubiłam.A nie miało prawa do tego dojść.Zastanawiałam się, czemu nie zapytał o moją rodzinę.Albo o mojezachowanie na imprezie poprzedniego wieczoru.Czułam, że jestem muwinna jakieś wyjaśnienie, zwłaszcza że zawlókł do domu moje pijanecielsko.- Przepraszam za wczoraj - wydusiłam z siebie, gdy odłożyłkluczyki na stole w kuchni.- Próbowałam.-.jakoś to ogarnąć - dokończył za mnie.Roześmiałam się cicho z jego doboru słów.- Nie musisz wyjaśniać.Chyba sam do tego doszedłem.- Ach, czyli słuchałeś - zakpiłam półżartem, przypominającsobie, jak opowiadał mi o swoich zdolnościach.- Słuchałem - potwierdził bez zakłopotania.-1, tak, rozumiem.Nieprzejmuj się tym.- Prawdopodobnie powinnam się nauczyć lepiej to wszystkoogarniać, żeby nie musieć się uciekać do wódki.- Tak by pewnie było dla ciebie lepiej - zaśmiał się cicho.- Cóż.Jeszcze raz dzięki za to, że ze mną wytrzymujesz -odparłam z powagą, spoglądając w jego świetliste, niebieskie oczy.- Nie byłaś aż taka okropna - zapewnił, nie odwracając wzroku.Patrzył mi w oczy trochę za długo.- No więc - odezwałam się nagle, przerywając tę wymianęspojrzeń - takie szare dni mnie męczą.Chyba pójdę się wcześniejpołożyć i poczytam sobie książkę.- W porządku - odparł, lekko wzruszając ramionami.105Rebecca DonovanGdy otwierałam drzwi sypialni, usłyszałam:- Emmo?Z wahaniem odwróciłam się w jego stronę.- Doszedłem do wniosku, że jesteś w porządku.Uśmiechnęłam się krzywo, słysząc, że się ze mną droczy.- Czyli nie myślisz, że jestem wredna.Uśmiechnął się szerzej, a jego oczy błysnęły.- Tego nie powiedziałem.- Super - zakpiłam.- Dobranoc, Emmo.Zagryzłam wargę i uśmiechnęłam się pod nosem.- Dobranoc, Cole.9.Znowu czującNastępnego ranka pózno wstałam.W nocy długo nie mogłamzasnąć.Myślałam tylko o tym, że w pokoju naprzeciw śpiCole.Nieśpiesznie się umyłam i przygotowałam wszystko z nadzieją, żezaraz przyjedzie Peyton.Spakowałam swoje rzeczy, żeby w każdejNchwili móc je po prostu wziąć i wyjść.Gdy wreszcie otworzyłam drzwipokoju, Cole siedział na sofie.Był pochłonięty puzzlami.Obrazek byłułożony dopiero w jednej trzeciej.- Dzień dobry - powiedział, nie odwracając nawet głowy w mojąstronę.- Uzależniłem się od tych głupich puzzli.Jesteś głodna?- Mogę coś zrobić - zaproponowałam.- Układaj dalej.Masz płatkiśniadaniowe?- Tak.Ale mam też jajka i bułeczki, gdybyś chciała,- Nie umiem gotować.Otworzyłam szafki, szukając czegoś, coumiałabym przyrządzić.Cole milczał.To było osobliwe milczenie.Odwróciłam się w jegostronę i zobaczyłam, że obserwuje mnie z dziwną miną.- Nie umiesz gotować?- Nie.- Hmm.Tego się nie spodziewałem.- Odwrócił głowę i znów zająłsię układaniem.107Rebecca DonovanDlaczego ten drobny fakt wciąż zaskakiwał większość ludzi, którzymnie znali? Odsunęłam od siebie tę myśl, wsypałam płatki do miseczki izalałam je mlekiem.Przysiadłam na poręczy sofy, jedząc i przyglądającsię kawałkom układanki.Co chwila zauważałam jakiś pasujący element ipochylałam się, by umieścić go na właściwym miejscu.- Wiesz, możesz sobie usiąść - zachęcił Cole.- Chyba Peyton zaraz tu będzie - zaczęłam niezręcznie, idąc dokuchni, by wstawić miseczkę do zmywarki.- Nie będzie - odparł Cole.- Co chcesz przez to powiedzieć?- Ona i Tom wyjechali na cały dzień do Cataliny.Poczułam narastającą panikę.To oznaczało, że zostaję tutaj.,.z Coleem.na dłużej.- Chodz mi pomóc - poprosił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Potem znalazłamkomórkę i wysłałam do Peyton SMS-a: Nie mogę tu zostać.Przyjedz pomnie.Odpisała od razu.Dlaczego? Kłócicie się?Nie.Daj spokój, Emmo.Jedna noc.PROSZ!!!Spojrzałam ze złością na jej odpowiedz i sfrustrowana zacisnęłamzęby.Jedna noc.NIC więcej.Przyjedz po mnie rano.Dzięki!!! - pojawiło się na moim wyświetlaczu.Usiadłam na łóżku i przeczesałam włosy palcami.Może powinnamwcześnie się położyć? Zaraz po tym, jak wrócimy z kolacji.Ale ta myślwywołała kolejną falę lęku.O czym, u diabła, będę z nim rozmawiaćprzy kolacji?- Gotowa? - zawołał Cole z salonu.Wypuściłam powietrze, które wstrzymywałam w płucach.- Tak.***103Rebecca Donovan- Czyli.masz cztery siostry, tak? - spytałam, gdy złożyliśmy jużzamówienie, mając nadzieję, że w ten sposób pokażę mu swoją gotowośćdo prowadzenia rozmowy.Nie mogłam siedzieć w milczeniu naprzeciwniego podczas jedzenia.- Tak - potwierdził.Milczał przez jakąś minutę i wtedy zdałamsobie sprawę, że czekam na to, co powie dalej.Wyglądał, jakby.muulżyło.- Missy jest najstarsza.Ma dwadzieścia siedem lat.Kara madwadzieścia pięć.Liv ma dwadzieścia, a Zoe szesnaście.Tak, pięćkobiet, do tego tata i ja.Bywało.naprawdę ciężko.Ale wszyscy sięporozjeżdżali.Zoe jest z mamą w Seattie.Liv studiuje na UniwersytecieStanowym Florydy.Kara mieszka w Oakłand.Missy jest wWaszyngtonie, a tata w San Diego.- Rzeczywiście się porozjeżdżali - potwierdziłam.Kiwnął głową.Przygotowałam się na pytania o moją rodzinę.- Kto jest twoją najbliższą przyjaciółką?Nie tego się spodziewałam.- Sara - odparłam natychmiast.- Studiuje w nowojorskiej SzkoleProjektowania Parsonsa, ale w tej chwili jest na wymianie studenckiej wParyżu.Ona jest jakby przedłużeniem mnie, jest ważniejsza niżniezbędne do życia narządy.- No, no! Mocno powiedziane - zauważył, podnosząc brwi.-Przyjeżdża czasem do Kalifornii?- Na każde ferie, tylko teraz, kiedy jest tak daleko, nie udało jej się.Ale będzie tu w maju i zostanie na lato.Cole dalej opisywał członków swojej rodziny, tak żywo opowiadająco ich wadach i zaletach, że prawie widziałam przed oczami jego siostry.A ja tak szczegółowo opowiadałam o Sarze, że niemal słyszałam jej głos.Tęskniłam za nią.- No więc pewnego dnia Liv postanowiła zostać wegetarianką -opowiadał Coie, gdy jechaliśmy do domu.- Zaznaczyła jednak, że będzierobiła wyjątek w dni wyjścia do swoich ulubionych restauracji.Ponieważtata nie gotował, ciągle jedliśmy poza domem,104Biorąc oddechprawie każda restauracja była jej ulubioną.Ostatecznie więc Liv niejest wegetarianką.Ale jeśli kiedyś ją poznasz, powie ci, że jest, iochrzani mnie za brak wrażliwości, jeśli tego nie potwierdzę.Roześmiałam się i pomyślałam, że gdybym kiedyś spotkała tędziewczynę, pewnie bym ją polubiła.W restauracji spędziliśmy dwiegodziny, rozmawiając.Nieufnie spojrzałam na drzwi do domu, cała sięspięłam - bo właściwie to lubiłam rozmawiać z Coleem.I co gorsza, jego lubiłam.A nie miało prawa do tego dojść.Zastanawiałam się, czemu nie zapytał o moją rodzinę.Albo o mojezachowanie na imprezie poprzedniego wieczoru.Czułam, że jestem muwinna jakieś wyjaśnienie, zwłaszcza że zawlókł do domu moje pijanecielsko.- Przepraszam za wczoraj - wydusiłam z siebie, gdy odłożyłkluczyki na stole w kuchni.- Próbowałam.-.jakoś to ogarnąć - dokończył za mnie.Roześmiałam się cicho z jego doboru słów.- Nie musisz wyjaśniać.Chyba sam do tego doszedłem.- Ach, czyli słuchałeś - zakpiłam półżartem, przypominającsobie, jak opowiadał mi o swoich zdolnościach.- Słuchałem - potwierdził bez zakłopotania.-1, tak, rozumiem.Nieprzejmuj się tym.- Prawdopodobnie powinnam się nauczyć lepiej to wszystkoogarniać, żeby nie musieć się uciekać do wódki.- Tak by pewnie było dla ciebie lepiej - zaśmiał się cicho.- Cóż.Jeszcze raz dzięki za to, że ze mną wytrzymujesz -odparłam z powagą, spoglądając w jego świetliste, niebieskie oczy.- Nie byłaś aż taka okropna - zapewnił, nie odwracając wzroku.Patrzył mi w oczy trochę za długo.- No więc - odezwałam się nagle, przerywając tę wymianęspojrzeń - takie szare dni mnie męczą.Chyba pójdę się wcześniejpołożyć i poczytam sobie książkę.- W porządku - odparł, lekko wzruszając ramionami.105Rebecca DonovanGdy otwierałam drzwi sypialni, usłyszałam:- Emmo?Z wahaniem odwróciłam się w jego stronę.- Doszedłem do wniosku, że jesteś w porządku.Uśmiechnęłam się krzywo, słysząc, że się ze mną droczy.- Czyli nie myślisz, że jestem wredna.Uśmiechnął się szerzej, a jego oczy błysnęły.- Tego nie powiedziałem.- Super - zakpiłam.- Dobranoc, Emmo.Zagryzłam wargę i uśmiechnęłam się pod nosem.- Dobranoc, Cole.9.Znowu czującNastępnego ranka pózno wstałam.W nocy długo nie mogłamzasnąć.Myślałam tylko o tym, że w pokoju naprzeciw śpiCole.Nieśpiesznie się umyłam i przygotowałam wszystko z nadzieją, żezaraz przyjedzie Peyton.Spakowałam swoje rzeczy, żeby w każdejNchwili móc je po prostu wziąć i wyjść.Gdy wreszcie otworzyłam drzwipokoju, Cole siedział na sofie.Był pochłonięty puzzlami.Obrazek byłułożony dopiero w jednej trzeciej.- Dzień dobry - powiedział, nie odwracając nawet głowy w mojąstronę.- Uzależniłem się od tych głupich puzzli.Jesteś głodna?- Mogę coś zrobić - zaproponowałam.- Układaj dalej.Masz płatkiśniadaniowe?- Tak.Ale mam też jajka i bułeczki, gdybyś chciała,- Nie umiem gotować.Otworzyłam szafki, szukając czegoś, coumiałabym przyrządzić.Cole milczał.To było osobliwe milczenie.Odwróciłam się w jegostronę i zobaczyłam, że obserwuje mnie z dziwną miną.- Nie umiesz gotować?- Nie.- Hmm.Tego się nie spodziewałem.- Odwrócił głowę i znów zająłsię układaniem.107Rebecca DonovanDlaczego ten drobny fakt wciąż zaskakiwał większość ludzi, którzymnie znali? Odsunęłam od siebie tę myśl, wsypałam płatki do miseczki izalałam je mlekiem.Przysiadłam na poręczy sofy, jedząc i przyglądającsię kawałkom układanki.Co chwila zauważałam jakiś pasujący element ipochylałam się, by umieścić go na właściwym miejscu.- Wiesz, możesz sobie usiąść - zachęcił Cole.- Chyba Peyton zaraz tu będzie - zaczęłam niezręcznie, idąc dokuchni, by wstawić miseczkę do zmywarki.- Nie będzie - odparł Cole.- Co chcesz przez to powiedzieć?- Ona i Tom wyjechali na cały dzień do Cataliny.Poczułam narastającą panikę.To oznaczało, że zostaję tutaj.,.z Coleem.na dłużej.- Chodz mi pomóc - poprosił [ Pobierz całość w formacie PDF ]