[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ci goście chcą o poranku widzieć śliczną uśmiechniętąksiężniczkę z włosami falującymi na poduszce.Pragną tego, czegonie mieli w młodości z żonami, które ich rzuciły lub umarły. Zadzwoń do mnie w poniedziałek.Ciao!Pakuję do torby trzy zmiany bielizny i dwa komplety ubrań przeświadczona, że spędzimy razem niedzielę oraz mojenajlepsze perfumy.Stroję się w nowy, odsłaniający jedno ramięczerwony sweter z H&M, nowe czarne spodnie i czerwone buty naplatformach z dziesięciocentymetrowymi obcasami.Jestemgotowa.Kiedy Marv dzwoni, zbiegam po schodach z łomoczącymsercem.Jedziemy do restauracji. Wspaniale wyglądasz mówi.W restauracji pijemy martini z wódką i trzema zielonymioliwkami.Czuję się jak młoda małżonka w podróży poślubnej.Marv odczytuje moje życzenia z oczu, zamawia wyrafinowaneprzekąski: wędzonego łososia, profiterolki z kawiorem, kuleczkiziemniaczane.Ma na sobie srebrny kaszmirowy golf, w tymsamym kolorze co jego włosy, i szykowną, przepięknie skrojonątweedową marynarkę.Rozmawiamy o naszym życiu, o znanych knajpach.Niewspominamy o ostatnim spotkaniu, a ja nie pytam, dlaczego się nieodzywał. Jeśli zrobi się nieciekawie, przynajmniej zyskammateriał do felietonu powtarzam sobie.Po drugim drinku Marv zaczyna nawijać o rzadkim różowymdiamencie, wartym milion dolarów za karat. Jest idealny mówi z tęsknym westchnieniem. Jak ty,Anny. Nie jestem idealna.Marv trąca kieliszkiem mój kieliszek. Czekam niecierpliwie, żeby się z tobą kochać.Myślę tylkoo tobie.Koniec z randkami. Dlaczego? pytam w nadziei, że to ze względu na mnie. Młodsze kobiety nie chcą się spotykać zsiedemdziesięciolatkiem i nie mają twojego intelektu.Bardzo sięod nich różnisz. Marv dopija drinka. Z żadną kobietą nieprzeżyłem lepszego seksu oświadcza takim tonem, jakby znalazłwłaściwą odpowiedz w teleturnieju. Ale ja chcę związku rzucam, obserwując jego reakcję.Nie zależy mi na seksie bez zobowiązań.Chcę.miłości.Marv patrzy mi prosto w oczy z nieprzeniknionym wyrazemtwarzy.W jego spojrzeniu nie potrafię odczytać żadnej emocji. Uprawiam seks tylko z tobą.Zapada chwila krępującego milczenia.Potem on otwieramenu. Co chciałabyś na deser? Uwielbiam truskawki. Kupiłem je na jutrzejsze śniadanie. Pierwszy raz spędzę z kimś noc od czasów.małżeństwa. Zatem zjawiłaś się we właściwym miejscu mówi Marv,posyłając mi całusa.Godzinę pózniej jesteśmy w sypialni Marva i rozbieramy sięw milczeniu.Szybko wskakujemy do łóżka i przytulamy sięmocno.Boże, rzuciłam się na niego jak dzikie zwierzę, nie mogącsię nim nasycić.A on w ułamku sekundy znajduje się na mnie izaczynamy, ale tym razem nie ma mowy o niezdarności czywstydzie, jest tylko namiętność.Przywieram do niego, wdychamjego zapach, rozkoszuję się dotykiem jego gładkiej skóry. Uwielbiam to szepczę. Nie mogłam się tego doczekać. Wystarczy, że na ciebie spojrzę, i już chcę cię przelecieć odpowiada Marv, wbijając się we mnie głęboko. Widzisz to wmoich oczach. Ani się waż drgnąć.Zostań tak na zawsze.I tak kochamy się godzinami, aż pot zlewa nam ciała, a ustastają się rozpalone do bólu.Ten magiczny, ekstatyczny sekssprawia, że zapominam o wszelkich wątpliwościach.Jestemzakochana.Po wszystkim przytulam go mocno do siebie.Pozostajemyzłączeni aż do świtu wiem, bo widzę smugi szarego światła na tleczarnego nieba.Tak nie kochałam się nawet z mężem.Drżę,wiedząc, że przeżyłam z Marvem coś, czego nigdy nie zapomnę.Wczepiam się w niego kurczowo.Moje ciało jest nim wypełnione. Prześpijmy się proponuje Marv, delikatnie odgarniając miz czoła pasmo mokrych włosów. Zaciągnę zasłony.I kupiłemwentylator.Powiedziałaś, że nie zaśniesz bez wentylatora i środkana sen.Mam wszystko. Więc wiedziałeś, że przyjdę. Musiałaś.Tak jak ja musiałem być z tobą.Gorliwie, jak chłopiec, który chce się przypodobać, wstaje iwłącza wentylator.Przynosi mi szklankę wody i dwie tabletkinasenne. Wez mówi troskliwie. Musisz wypocząć.Za ciężkopracujesz.Aykam tabletki i moszczę się w stercie poduszek.Przez jakiśczas leżymy nieruchomo, przygotowując się na intymnedoświadczenie wspólnego snu. Wentylator w porządku? pyta Marv. Idealny. Jak cholerny huragan dodaje, ziewając.Zmieję się i przytulam do niego mocniej. Mam sny, w których latam.A ty? Ja pływam łódką.Porywa mnie prąd.Płynę i płynę, i nigdysię nie starzeję. Marv znowu ziewa. Dobranoc, kochanie mówi, całując mnie lekko w usta.Po chwili słyszę chrapanie jego i Niuni.Usiłuję zasnąć, aleboję się, że wtedy wspomnienia się zatrą, a ja chcę pamiętaćwszystko.Leżę więc nieruchomo w ciemnościach, ledwieodważając się oddychać, i patrzę na pogrążonego we śnie Marva,lekkie drżenie jego powiek, połyskujące srebrem włosy na piersi,szerokie, wysokie czoło, głowę jak piękną rzezbę, gładką skórę.W końcu zasypiam.Zni mi się, że kocham się z Marvem wogrodzie pełnym kwitnących różowych róż.Przyglądam się, jak światło dnia zalewa niebo, wypierającnoc.Rzucam okiem na zegarek.Minęła siódma.Chce mi sięsiusiać, ale nie zamierzam wstać pierwsza.Wolę, żeby Marv niezauważył, że moja skóra po śnie pokrywa się czerwonymiplamami.Dlatego leżę nieruchomo, żałując, że nie jestem w swoimdomu, gdzie mogłabym spokojnie odprawić poranne rytuały,rozpamiętując każdą chwilę tej nocy. Nie śpisz? pyta Marv, ziewając.Niunia kręci się wokółniego, liżąc go po twarzy. Jak się masz? odpowiadam, zasłaniając usta ręką, żebynie poczuł mojego nieświeżego oddechu.Zaczyna dzwonić telefon.Marv siedzi z kamienną miną,dopóki sygnały nie ustaną.Po chwili spogląda na zegarek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Ci goście chcą o poranku widzieć śliczną uśmiechniętąksiężniczkę z włosami falującymi na poduszce.Pragną tego, czegonie mieli w młodości z żonami, które ich rzuciły lub umarły. Zadzwoń do mnie w poniedziałek.Ciao!Pakuję do torby trzy zmiany bielizny i dwa komplety ubrań przeświadczona, że spędzimy razem niedzielę oraz mojenajlepsze perfumy.Stroję się w nowy, odsłaniający jedno ramięczerwony sweter z H&M, nowe czarne spodnie i czerwone buty naplatformach z dziesięciocentymetrowymi obcasami.Jestemgotowa.Kiedy Marv dzwoni, zbiegam po schodach z łomoczącymsercem.Jedziemy do restauracji. Wspaniale wyglądasz mówi.W restauracji pijemy martini z wódką i trzema zielonymioliwkami.Czuję się jak młoda małżonka w podróży poślubnej.Marv odczytuje moje życzenia z oczu, zamawia wyrafinowaneprzekąski: wędzonego łososia, profiterolki z kawiorem, kuleczkiziemniaczane.Ma na sobie srebrny kaszmirowy golf, w tymsamym kolorze co jego włosy, i szykowną, przepięknie skrojonątweedową marynarkę.Rozmawiamy o naszym życiu, o znanych knajpach.Niewspominamy o ostatnim spotkaniu, a ja nie pytam, dlaczego się nieodzywał. Jeśli zrobi się nieciekawie, przynajmniej zyskammateriał do felietonu powtarzam sobie.Po drugim drinku Marv zaczyna nawijać o rzadkim różowymdiamencie, wartym milion dolarów za karat. Jest idealny mówi z tęsknym westchnieniem. Jak ty,Anny. Nie jestem idealna.Marv trąca kieliszkiem mój kieliszek. Czekam niecierpliwie, żeby się z tobą kochać.Myślę tylkoo tobie.Koniec z randkami. Dlaczego? pytam w nadziei, że to ze względu na mnie. Młodsze kobiety nie chcą się spotykać zsiedemdziesięciolatkiem i nie mają twojego intelektu.Bardzo sięod nich różnisz. Marv dopija drinka. Z żadną kobietą nieprzeżyłem lepszego seksu oświadcza takim tonem, jakby znalazłwłaściwą odpowiedz w teleturnieju. Ale ja chcę związku rzucam, obserwując jego reakcję.Nie zależy mi na seksie bez zobowiązań.Chcę.miłości.Marv patrzy mi prosto w oczy z nieprzeniknionym wyrazemtwarzy.W jego spojrzeniu nie potrafię odczytać żadnej emocji. Uprawiam seks tylko z tobą.Zapada chwila krępującego milczenia.Potem on otwieramenu. Co chciałabyś na deser? Uwielbiam truskawki. Kupiłem je na jutrzejsze śniadanie. Pierwszy raz spędzę z kimś noc od czasów.małżeństwa. Zatem zjawiłaś się we właściwym miejscu mówi Marv,posyłając mi całusa.Godzinę pózniej jesteśmy w sypialni Marva i rozbieramy sięw milczeniu.Szybko wskakujemy do łóżka i przytulamy sięmocno.Boże, rzuciłam się na niego jak dzikie zwierzę, nie mogącsię nim nasycić.A on w ułamku sekundy znajduje się na mnie izaczynamy, ale tym razem nie ma mowy o niezdarności czywstydzie, jest tylko namiętność.Przywieram do niego, wdychamjego zapach, rozkoszuję się dotykiem jego gładkiej skóry. Uwielbiam to szepczę. Nie mogłam się tego doczekać. Wystarczy, że na ciebie spojrzę, i już chcę cię przelecieć odpowiada Marv, wbijając się we mnie głęboko. Widzisz to wmoich oczach. Ani się waż drgnąć.Zostań tak na zawsze.I tak kochamy się godzinami, aż pot zlewa nam ciała, a ustastają się rozpalone do bólu.Ten magiczny, ekstatyczny sekssprawia, że zapominam o wszelkich wątpliwościach.Jestemzakochana.Po wszystkim przytulam go mocno do siebie.Pozostajemyzłączeni aż do świtu wiem, bo widzę smugi szarego światła na tleczarnego nieba.Tak nie kochałam się nawet z mężem.Drżę,wiedząc, że przeżyłam z Marvem coś, czego nigdy nie zapomnę.Wczepiam się w niego kurczowo.Moje ciało jest nim wypełnione. Prześpijmy się proponuje Marv, delikatnie odgarniając miz czoła pasmo mokrych włosów. Zaciągnę zasłony.I kupiłemwentylator.Powiedziałaś, że nie zaśniesz bez wentylatora i środkana sen.Mam wszystko. Więc wiedziałeś, że przyjdę. Musiałaś.Tak jak ja musiałem być z tobą.Gorliwie, jak chłopiec, który chce się przypodobać, wstaje iwłącza wentylator.Przynosi mi szklankę wody i dwie tabletkinasenne. Wez mówi troskliwie. Musisz wypocząć.Za ciężkopracujesz.Aykam tabletki i moszczę się w stercie poduszek.Przez jakiśczas leżymy nieruchomo, przygotowując się na intymnedoświadczenie wspólnego snu. Wentylator w porządku? pyta Marv. Idealny. Jak cholerny huragan dodaje, ziewając.Zmieję się i przytulam do niego mocniej. Mam sny, w których latam.A ty? Ja pływam łódką.Porywa mnie prąd.Płynę i płynę, i nigdysię nie starzeję. Marv znowu ziewa. Dobranoc, kochanie mówi, całując mnie lekko w usta.Po chwili słyszę chrapanie jego i Niuni.Usiłuję zasnąć, aleboję się, że wtedy wspomnienia się zatrą, a ja chcę pamiętaćwszystko.Leżę więc nieruchomo w ciemnościach, ledwieodważając się oddychać, i patrzę na pogrążonego we śnie Marva,lekkie drżenie jego powiek, połyskujące srebrem włosy na piersi,szerokie, wysokie czoło, głowę jak piękną rzezbę, gładką skórę.W końcu zasypiam.Zni mi się, że kocham się z Marvem wogrodzie pełnym kwitnących różowych róż.Przyglądam się, jak światło dnia zalewa niebo, wypierającnoc.Rzucam okiem na zegarek.Minęła siódma.Chce mi sięsiusiać, ale nie zamierzam wstać pierwsza.Wolę, żeby Marv niezauważył, że moja skóra po śnie pokrywa się czerwonymiplamami.Dlatego leżę nieruchomo, żałując, że nie jestem w swoimdomu, gdzie mogłabym spokojnie odprawić poranne rytuały,rozpamiętując każdą chwilę tej nocy. Nie śpisz? pyta Marv, ziewając.Niunia kręci się wokółniego, liżąc go po twarzy. Jak się masz? odpowiadam, zasłaniając usta ręką, żebynie poczuł mojego nieświeżego oddechu.Zaczyna dzwonić telefon.Marv siedzi z kamienną miną,dopóki sygnały nie ustaną.Po chwili spogląda na zegarek [ Pobierz całość w formacie PDF ]