[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko że kogoś piegowatego i z kręconymi włosami trudno byłotraktować poważnie.- Nie wiem.Bo widzisz, to nie było niebezpieczne doświadczenie.Tylko dziwaczne.- Jeszcze nie byłam gotowa przyznać, że mój planposzukiwań partnera okazał się niewypałem.- A ty nie dostałaśżadnych odpowiedzi? - zapytałam.- Nie odpowiedziałam na żaden z e-maili - odparła cicho. - Louise!Co jest nie tak z moimi przyjaciółmi?- Mnie się to wydaje nie w porządku.- Nie w porządku w stosunku do kogo?- Do nich.- Przecież tak naprawdę nie chcę się w to bawić.Zaraz zrobisz mi otym wykład, wiem, ale, no cóż.jestem zainteresowana Derekiem.- Tym rozwiedzionym? Och, Louise.Powiedz, że to nieprawda.- Wiem, wiem.Wiem wszystko o facetach z odzysku,rozwiedzionych.Wszystko wiem.Ale tak miło się z nim rozmawia.Wpiątek znowu byliśmy na kolacji.- Louise!- Wiem! To niewłaściwe.Ale uwierz mi, do niczego nie doszło.- Wiesz przecież, że to kiepski pomysł.- Wiem.- Ale i tak zamierzasz to zrobić.- My się tylko przyjaznimy.Wyszłyśmy po drugiej stronie parku, przeszłyśmy przez ulicę izagłębiłyśmy się w dzielnicę Laurelhurst.Lubiłam sobie wyobrażać, wktórym domu bym mieszkała, gdybym miała pieniądze.- Czy on jest tobą zainteresowany inaczej niż jako przyjaciel? -zapytałam.- Nie wiem.Nie umiem ocenić - odpowiedziała z cieplejszymuśmiechem, prawdopodobnie traktując to pytanie jako oznakę tego, żew końcu przyjęłam rzecz do wiadomości.- Czasem mi się wydaje, żetak, ale wszyscy faceci z pracy są psychologami, więc w pewnymsensie są podobni do kobiet.Lubią rozmawiać.To znaczy o ludziach, anie o sporcie czy zabawkach.Są inni niż przeciętny komputerowiec czy biznesmen.Więc nie wiem, czy jest w stosunku do mnie bardziej otwarty, niżbyłby w stosunku do każdego innego.- Kto zasugerował kolaqę?- To było obustronne.A może on? Jakoś tak się potoczyło.Kończyliśmy pracę o tej samej porze.Kiedy wychodziliśmy,zaczęliśmy rozmawiać o tej nowej chińskiej restauracji położonej oprzecznicę dalej i postanowiliśmy tam pójść.- Zerknęła na mnie.- Co otym myślisz?- Nie wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.Kto możepowiedzieć, że to nie wypali? A jeślinawet, to niedługo sama się o tym przekona, a wtedy będę mogłapowiedzieć  a nie mówiłam".- Bądz ostrożna - dodałam.- Jasne!- Może powinnaś umówić się też z kilkoma innymi facetami, którzydo ciebie napisali.To by ci pozwoliło oderwać się trochę od Dereka.- No, może.Wiedziałam, że tego nie zrobi.- Cassie też się z nikim nie umówiła - przyznałam.Moi przyjacielebyli bandą tchórzy.- A Scott? Nie wiesz przypadkiem?- Umówił się.Wczoraj - powiedziała i posłała mi uważnespojrzenie.- %7łartujesz!- To jakaś świeżo upieczona prawniczka, która pracuje wprokuraturze hrabstwa Clackamas.Powiedział, że jest naprawdębystra.- Aha.- Moje zaskoczenie zastąpiło jakieś inne, trochę dziwneuczucie.Prawniczka.Ha.- Aadna? - Tak mówi Scott.Jest prawie tak wysoka jak on.Powiedział, żemiło jest móc dla odmiany popatrzeć kobiecie prosto w oczy.Ja sięgałam mu zaledwie do brody.Ale czy to miało jakieśznaczenie?- Spodobała mu się?- Mówi, że jeszcze za wcześnie, by to ocenić.Zadzwoń do niego, toci wszystko opowie.Musieliśmy skończyć rozmowę, bo odezwał sięjego pager.- Hm.- Z jakiegoś powodu te wieści mnie przygnębiły.- Tak, będęmusiała do niego zadzwonić.Mnie przypadł w udziale speszony gej, a Scott znalazł sobie pięknąprawniczkę.Powinnam się cieszyć z jego szczęścia.Ale zamiast tegoczułam zazdrość i chyba wiedziałam dlaczego.To ja wpadłam napomysł z randkami przez Internet: mnie jako pierwszej należała sięnagroda.Miałam nadzieję, że sprawa prawniczki nie będzie kontynuowana.Pewnie i tak była dla niego zbyt natarczywa.Zbyt agresywna.Niewarto się więc martwić. 12HAFTOWANY LEN- Jak mam się pozbyć tego małego obrazka?- To guzik  owo", tato.Oznacza  obraz w obrazie" - wyjaśniłam, atato nadal bawił się pilotem, starając się usunąć mały kwadracik zprawego dolnego rogu ekranu telewizora.Zniknął dzwięk.Po chwili wrócił, ale tak głośny, że zatrzęsły sięściany.- Daj, ja to zrobię! - wrzasnęłam, zabierając mu pilota idoprowadzając wszystko do normy.- Nie rozumiem, dlaczego to musi być takie skomplikowane.Po cow ogóle są te wszystkie przyciski?  Nauka".Co się dzieje poprzyciśnięciu tego guzika?- Kierujesz pilota na swoją czaszkę, naciskasz i nagle wszystkonabiera sensu.- Cha, cha, bardzo śmieszne.Wstałam i poszłam pomóc mamie w kuchni.W piekarniku tkwiłapieczeń wieprzowa z rozmarynem.Zlinka mi ciekła od samegozapachu.Jabłka na sos czekały na obranie i pokrojenie w kostkę, więcwzięłam nóż i zabrałam się do pracy, podczas gdy mama zaczęłałączyć tłuszcz z mąką na ciasteczka.Dom rodziców był dwupiętrowym budynkiem far- merskim z 1930 roku.W pobliżu znajdowały się o wiele młodszedomy.Z oryginalnej farmy nic nie pozostało, ziemię rozparcelowanona długo przed tym, zanim rodzice kupili ten dom.Mama lubiła jegostary wygląd, a tato każdego roku naprawiał konstrukcję i odgrażał się,że  następnym razem kupimy nowy dom".Ta grozba kiedyś robiła namnie wrażenie, bo myślałam, że będziemy się musieli przeprowadzić,ale koniec końców przyzwyczaiłam się do tego narzekania izrozumiałam, że tato nie miał zamiaru się przenosić.W ogrodzie, zarówno od frontu, jak i z tyłu, pełno było karmnikówi basenów dla ptaków oraz troskliwie pielęgnowanych klombów róż.Ztyłu mieścił się warsztat wzniesiony przez tatę do pracy nad projektami", który jednak służył głównie za skład jego rupieci, byle zdala od oczu mamy.Poza pracą w ogrodzie i karmieniem taty, mama dwa razy wtygodniu pracowała jako ochotniczka w bibliotece.Uwielbiała czytaćpowieści.Tato siedział i oglądał mecze w telewizji z głosemustawionym na cały regulator, a ona zagłębiała się we własny świat.Wydaje mi się, że przez wszystkie lata pracy w szkole wykształciła wsobie umiejętność wyłączania się na zawołanie.W sumie byłam zdania, że rodzice mi się całkiem udali.Nie byliwyrafinowani, nie byli bogaci, ale byli mili i kochający, i nadal razem,mimo okazjonalnych ostrych kłótni, których, dzięki Bogu, już niebywałam świadkiem.- Spotykasz się z jakimś miłym chłopcem? - zapytała mama.- Aktualnie nie. Opowiedziałam jej o nieoczekiwanym końcu mojej znajomości zWade'em.- Wciąż myślę o tym biologu.Biedny chłopiec.Spojrzałam na nią zdezaprobatą.- Biedny? A co ze mną? To mnie powinnaś żałować.Machnęłaręką.- Ty jesteś silna, zawsze sobie poradzisz.Ale ten biedny chłopak.Musi być bardzo nieszczęśliwy.Zamierzasz pozostać z nim wkontakcie, zaprzyjaznić się?- Nie! Na Boga, mamo, czemu miałabym to zrobić?- Bo mi się zdaje, że on potrzebuje przyjaciół.- Nie powinien mnie okłamywać.Trzeba było wszystko od razupowiedzieć.- Biedaczek.- Nie zrobiłam nic złego! - Wzbudzała we mnie poczucie winy, a toja byłam ofiarą.Prawda? - Nie chcę się z nim przyjaznić.Taknaprawdę niewiele nas łączyło.- To dlaczego się z nim umawiałaś? Powinnaś się przyjaznić zmężczyzną, z którym się spotykasz.Wiesz, namiętność nie trwawiecznie.Kiedy znika, potrzebna jest przyjazń [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •