[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cesarscy kurierzy jechali na południe trzy razy dłu\ej ni\ zwykle.Mijały miesiące, zanim odpowiedzi cesarzowejdocierały znów do Kantonu.Stary wicekról Je marniał w więzieniu w Kalkucie, do którego wtrącili go Anglicy, ale jejserce było dla niego twarde.Zawiódł Tron Smoka, nie mogło być \adnego usprawiedliwienia dla tej pora\ki, \adnegowybaczenia.Niech umrze! Współczucie i miłosierdzie zachowa dla tych, którzy potrafią jej słu\yć.Zima wlokła się powoli, a\ wreszcie przyszła wiosna - przykra i niespokojna.Tz u Si czekała z tęsknotą napierwsze liście rozkwitające z pąków drzewa daktylowego i na pierwsze rozłupujące ziemię pędy bambusa.W pałacukwitły święte lilie w naczyniach ocieplanych popiołem węgla drzewnego.Karłowata śliwa, pobudzona do \yciaciepłem pieców, kwitła w porcelanowym dzbanie.W swych pokojach Tz u Si stworzyła z tych kwiatów sztucznąwiosnę, kazała wieszać klatki z ptakami na gałęziach rosnących w donicach drzew, aby móc słuchać ich śpiewu.Kiedymyślała o niebezpieczeństwach, przed którymi stał naród, sprawiało jej ulgę, kiedy mogła otworzyć klatki i wypuścićptaki, które siadały jej na ramionach i rękach i wydziobywały jedzenie spomiędzy jej warg.Czule bawiła się te\ zeswymi psami.Kochała te stworzenia, były bowiem takie niewinne.Jej mały synek równie\ był niewinny.Najgłębszą radość budziła w niej jego miłość.Na razie kochał tylko ją.Kiedy wchodziła do jego pokoju, choćby nie było jej cały dzień, a nawet dwa - była przecie\ tak zajęta, zapominałnatychmiast o wszystkich innych i padał jej w ramiona.Mogła być okrutna - ka\dy, kto się jej sprzeciwił, odczuwałnatychmiast to bezlitosne okrucieństwo - a jednak nosiła w sercu czułość dla słabych i niewinnych stworzeń, a tak\edla tych, którzy ją kochali.Znosiła więc zło w Li Lien-jingu, boją wielbił.Patrzyła przez palce na jego złodziejstwa,złośliwości i chciwość, z jaką domagał się łapówek od tych, którzy próbowali za jej pośrednictwem uzyskać łaskę ucesarza.Tak samo, jak wybaczała cesarzowi jego bezradność, zepsucie i szaleństwa z kobietami, z którymi spędzałnoce, bo choć przy niej od dawna był impotentem, jego męska siła wracała czasem przy innych kobietach, młodych iłagodnych.Mogła mu to wybaczyć, bo wiedziała, \e kocha tylko ją.Wybaczała, bo sama nie kochała.Traktowała go zczułością, bo była kochana.O tym wszystkim wiedział ksią\ę Kung, a ona wiedziała, \e on o tym wie i \e nigdy tej wiedzy nie ubierze wsłowa.Widziała to w jego oczach i słyszała w grzecznym tonie jego głosu.Była jednak tak samotna, jak to się mo\ezdarzyć tylko tym, którzy stoją bardzo wysoko i ze swej samotności nie mogą zwierzyć się nikomu.Ksią\ę Kung starałsię jej pomóc - w swej lojalności był wprost niezachwiany, chocia\ nie jako mę\czyzna, bo miał \onę, którą kochał,kobietę cichą, słodką, spełniającą ka\de jego \yczenie.Była córką starego, powa\anego mandaryna o nazwisku KueiLiang, człowieka obdarzonego zdrowym rozsądkiem, zawsze wiernego Tronowi Smoka, który słu\ył dobrymi radamiobecnie panującemu cesarzowi, Sien Fengowi, jak słu\ył nimi zmarłemu ojcu cesarza, Tao Kuangowi.Wiosna mijała z wolna.Przeszła w lato, a Tz u Si wcią\ nie mogła się zdecydować, czy bezpiecznie byłoby sięudać do Pałacu Letniego.Tęskniła za jego spokojem.Całą zimę nie wyjrzała poza mury Zakazanego Miasta i byłaniemal chora z tęsknoty za widokiem gór i jezior w Jiian Ming Jiian.Nigdy nie tęskniła do piękna tak jak teraz, kiedywszystko wokół niej było niepewne.Tęskniła za naturalnym pięknem nieba, wody i ziemi.W nocy nie śniła o kochankach, ale o ogrodach nie ograniczonych murami, o kojącym świetle księ\yca na odległych, nagich wzgórzach.Godzinami ślęczała nad zwojami, na których namalowane były pejza\e i wiejskie sceny, wyobra\ając sobie, \e wędrujebrzegami rzek lub morza albo \e śpi w nocy w lesie sosnowym lub w świątyni ukrytej w bambusowym gaju.Budzącsię z marzeń płakała, bo były tak rzeczywiste, tak czyste jak zapamiętane na zawsze wspomnienia, których jednaknigdy nie mo\na naprawdę zobaczyć.Pewnego dnia lotem błyskawicy rozeszły się pogłoski o nadchodzącym nieszczęściu, którego podświadomieoczekiwała, i natychmiast porzuciła nadzieje na Jiian Ming Jiian.Okręty cudzoziemców posuwały się wzdłu\ wybrze\ana północ.Cesarscy kurierzy pędzili sztafetą w dzień i w nocy, by przynieść wieści, zanim statki znajdą się w forcieTaku w Tientsinie, mieście poło\onym niecałe osiemdziesiąt mil od stolicy.Przera\enie ogarnęło zarówno ludziprostych, jak dworzan.Cesarz o\ywił się i rozkazał, aby w sali audiencyjnej zgromadzili się Wielcy Radcy,ministrowie i ksią\ęta; wezwał równie\ obie mał\onki, by zasiadły za Smoczym Parawanem.Opierając się na ramieniuswego eunucha, nadeszła Tz u Si i zasiadła na wy\szym z dwu małych tronów.Po chwili pojawiła się CesarzowaWschodniego Pałacu i Tz u Si, zawsze dworna, wstała i czekała, a\ tamta usiądzie na drugim tronie.Druga cesarzowapostarzała się dziwnie szybko, choć nie ukończyła jeszcze trzydziestu dwu lat, jej twarz wydłu\yła się, schudła iprzybrała wyraz smutku.Kiedy Tz u Si uścisnęła jej rękę, uśmiechnęła się blado.Któ\ jednak myślałby teraz o jednej osobie, kiedy zagro\eni byli wszyscy? Szlachetne zgromadzenie słuchało wmilczeniu księcia Kunga, który powstał, aby ogłosić złe wieści.Odziany w złote szaty cesarz siedział na SmoczymTronie, zwiesił nisko głowę, a twarz ukrył do połowy za jedwabnym wachlarzem, który trzymał w prawej ręce.Wygłosiwszy stosowne powitanie, ksią\ę Kung rozpoczął odkrywanie cię\kiej prawdy.- Mimo wszelkich starań Tronu Smoka obcy przybysze nie pozostali na południu.Płyną w naszym kierunkuwzdłu\ wybrze\y, na statkach uzbrojonych i wiozących wojowników.Musimy mieć nadzieję, \e zatrzymają się wforcie Taku i nie wejdą do samego miasta Tientsinu, od którego dzieli nas tak niewielka odległość.Klęczące zgromadzenie wydało jęk i przygięło głowy do ziemi.Ksią\ę Kung zająknął się, po czym kontynuował.- Choć za wcześnie o tym mówić, jednak obawiam się, \e ci barbarzyńcy nie będą przestrzegali ani naszych praw,ani ceremoniałów! Najmniejsza zwłoka, a dojdą nawet do cesarskich bram, chyba \e zostaną przekupieni i skłonieni dopowrotu na południe.Spójrzmy w twarz najgorszemu, przestańmy marzyć.Nadeszła ostatnia godzina.Przed namitylko smutek.Gdy ksią\ę Kung skończył czytać cały przygotowany przez siebie memoriał, cesarz zakończył audiencję, dajączgromadzeniu czas na przemyślenie swego sądu i rady.Wstał i podpierany przez dwóch ksią\ąt, swych braci, szykowałsię do zejścia z tronu, kiedy nagle zza Smoczego Parawanu dał się słyszeć czysty głos Tz u Si.- Ja, która nie powinnam zabierać głosu, muszę jednak przerwać milczenie, które mi przystoi!Cesarz stał niepewny, zwracając głowę w prawo i w lewo.Przed nim klęczeli z bezruchu zgromadzeni notable.Nikt się nie odezwał.Milczenie to znów przerwał głos Tz u Si.- To ja radziłam cierpliwość wobec zachodnich barbarzyńców.To ja wołałam o zwłokę i oczekiwanie - a terazpowiadam, \e się myliłam.Zmieniłam zdanie, opowiadam się przeciw cierpliwości, oczekiwaniom i zwłoce, wołam owojnę z cudzoziemskim wrogiem - o wojnę i śmierć im wszystkim, mę\czyznom, kobietom i dzieciom!Gdyby to był głos mę\czyzny, wywołałby zapewne jakąś reakcję.Był to jednak głos kobiety, choć cesarzowej.Nikt nie przemówił, nikt się nie poruszył [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •