[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szofer nie wiedział, że Jedwab był więźniem Krwi.Wynikało to jasno ze sposobu, w jaki rozmawiał z pasażerem, a to dawało Jedwabiowi okazję, która mogła się więcej nie powtórzyć.Teraz przecież więźniem już nie był.Uwolniono go, bez hałasu i zamieszania, a Krew i Piżmo z całą atencją odprowadzili go do ślizgacza.Wprawdzie wbrew woli, lecz został wspólnikiem Krwi – wspólnikiem, dzięki któremu Krew chce zarobić dużo pieniędzy.Rozważał przez chwilę w myślach określenie „wspólnik” i doszedł do wniosku, że trudno o trafniejsze.Bez reszty oddał się bogom, złożył im solenne ślubowanie.Ale teraz jego wierność uległa zachwianiu.Dwadzieścia sześć tysięcy kart, które zdobędzie (jeśli zdobędzie), podaruje nie bogom (jakkolwiek uczyni to, działając w ich imieniu i w ich interesie), lecz Krwi.Tak, z całą pewnością w oczach Kapituły i całego whorla zostanie wspólnikiem Krwi.Nawet gdyby Kapituła i whorl poznali kierujące nim motywy.Krew uczynił z niego wspornika po to, by mieć pokaźny zysk.(Jedwab w zamyśleniu pocierał policzek, czując pod palcami szorstką szczecinę).Mimo że Krew spodziewał się jedynie osobistego zysku, połączyła ich wzajemna współzależność; jak zawsze w takich przypadkach.Czy mu się to podobało czy nie, został wspólnikiem Krwi; ale został też jego wspólnikiem bez względu na to, czy podobało się to czy nie samemu Krwi.Już zrobił dobry użytek z ich współzależności, kiedy zażądał zwrotu igłowca.A ich związki jeszcze wcześniej potwierdził Krew, gdy polecił Żurawiowi odwiedzać Jedwabia w manteionie.Teraz przyszła kolej na dalsze korzyści.Wspólnik; ale z całą pewnością wspólnik, któremu nie należało do końca ufać.Możliwe, że Krew postanowił go zgładzić, kiedy już otrzyma całe dwadzieścia sześć tysięcy kart i nie będzie go więcej potrzebował.Tak zatem należy wykorzystać chwilową współzależność i nałożyć na Krew takie pęta, by później móc go trzymać w szachu.To było najważniejsze.Ale kierowca, który z pewnością posiadał wiele cennych informacji, o tym wszystkim nie wiedział.– Mój synu – zwrócił się do niego Jedwab.– Czy znasz żółty dom na ulicy Lampy? Naprzeciwko znajduje się sklep cukiernika.– Znam, patere.– Przejedź obok niego.Chyba nie nadłożymy przez to wiele drogi.Ślizgacz zwolnił, gdyż w przedzie pojawił się handlarz prowadzący karawanę obładowanych mułów.– Paterę, jeśli chcesz wejść do środka, ostrzegam, że nie mogę czekać.– Nie zamierzam nawet wychodzić ze ślizgacza – zapewnił go Jedwab.– Chcę po prostu zobaczyć ten budynek.Nie spuszczając wzroku z rozszerzającej się drogi, kierowca skinieniem głowy wyraził zgodę.– Z miłą chęcią spełnię twe życzenia, patere.To żaden kłopot.Za oknami szybko przemykał krajobraz.Nic dziwnego, pomyślał Jedwab, że bogacze, gdy odległości są zbyt duże dla ich lektyk, podróżują ślizgaczami.Jemu i Alce pokonanie na osłach drogi z miasta do willi Krwi zajęło kilka godzin!– Zostałeś u mego pana do późna, patere.Dobrze się bawiłeś?– Nie – odparł po krótkim zastanowieniu.– Choć na swój sposób było to interesujące doświadczenie.Kierowca roześmiał się uprzejmie.– W pewnym sensie bawiłem się doskonale – ciągnął Jedwab.– Musze uczciwie przyznać, że ta wizyta sprawiła mi szczególną radość.Kierowca znów skinął głową.– Ale nie wszystko ci się tam podobało.Tak, wiem, co masz na myśli, patere.– Na moją opinię niewątpliwie ma wpływ to, że upadłem i złamałem nogę w kostce.Była to przykra przygoda i noga nadal bardzo mnie boli.Doktor Żuraw całkiem za darmo złożył mi kość i założył gips.Z pewnością dobrze znasz doktora.Podobno pracuje u twego pana już cztery lata.– Tyle co ja! Stary pigularz przejechał ze mną tym ślizgaczem kawał whorla.To straszliwy gaduła, czasami potrafi gadać i gadać, aż głowa boli.Jedwab uśmiechnął się, znów w pełni świadom przedmiotu, który Żuraw wsunął mu za pasek.– Na mnie sprawił bardzo sympatyczne wrażenie.– Nie wątpię.Ale ze mną jeszcze nie jeździłeś, patere?Z tych słów Jedwab wywnioskował, że Krew ma kilka ślizgaczy.– Nie, z tobą nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •