[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pewnym momencie obudził ją i na poły wyniósł z głębin snu na krawędź świadomości odgłos cichych kroków.Gdy otworzyła oczy, zobaczyła coś jasnego przy zwiniętym kocu, na którym złożyła głowę, i stwierdziwszy, że to kartka papieru, ponownie zapadła w sen.Jakiś czas później wydało jej się, że ktoś przykuca obok, ale odwróciła się tylko na drugi bok, choć wydawało jej się, że leżący obok niej papier ktoś rozkłada i czyta jego treść.A potem ktoś nią potrząsnął, łagodnie, ale na tyle mocno, że się obudziła – i jedną ręką sięgnęła po kord.Papier, jeśli w ogóle tu był, gdzieś zniknął.–Co jest? Czy to Thalryk? – westchnęła, zaraz jednak przypomniała sobie, że nie jestjuż uwięziona.Leżeli w cieniu Darakyonu, daleko na południu majaczyły światła Asty, i wieczorem Salma w towarzystwie Skrill ruszył za wojskiem do Tarku.W końcu udało jej się skupić wzrok.Noc wokół niej zszarzała i zobaczyła klęczącego obok Achaeosa, który trzymał dłonie na jej ramionach.–Co jest? Moja kolej na wartę?–Wartę wciąż trzyma twoja siostra – powiedział, co ją wzruszyło, choć oczywiściesiostrami nie były.Usiadła i rozejrzała się dookoła.–Więc o co chodzi?Na wzgórku nieopodal zobaczyła czujnie rozglądającą się Tynisę, której nigdy by nie dostrzegła bez pomocy sztuki.–Chciałbym cię gdzieś zaprowadzić – szepnął Achaeos.–Ach tak? – Spojrzała na niego podejrzliwie.–Nie mogę powiedzieć, gdzie to jest ani co to jest, tylko że powinnaś to zobaczyć.–To znaczy, że gdybym wiedziała z góry, to nie poszłabym, tak?–Tak – stwierdził bez cienia wstydu w głosie.– I jak, pójdziesz?To było ważne pytanie: jak dalece mogła mu zaufać? Czy gdzieś tam w lesie czaił się łapacz niewolników lub agent Osowców? Co ona tak naprawdę wiedziała o tym szaroskórym człowieku oprócz tego, że wierzy w dziwne rzeczy, a z jego oczu nie dało się niczego wyczytać?Ale wstała, owinęła się opończą, chroniąc się w ten sposób przed nocnym chłodem, i przerzuciła przez ramię pendent.Miecz uderzał ją w nogę niczym dobrze wyszkolone zwierzę – zbyt długo byli rozdzieleni.–Ufam ci – powiedziała, on zaś poprowadził ją na skraj lasu.Tynisa bacznie im się przyjrzała.–Che, jeżeli nie chcesz, nigdzie nie musisz z nim iść – ostrzegła ją.–Wszystko w porządku.Idę z własnej woli.–Jak wpadniesz w kłopoty, po prostu krzyknij – dodała tak, jakby miała na myśli coś więcej niż natarczywość Achaeosa lub nawet czających się w zasadzce agentów Imperium.Che zmarszczyła brwi, ale gdy otworzyła usta do odpowiedzi, zobaczyła obok cień, na którego widok pisnęła ze strachu.–Jesteś gotowy? – zapytał Tisamon.–Jesteśmy gotowi – odparł Achaeos.–On też idzie? – zapytała Che, a Achaeos poważnie kiwnął głową.–Będzie nam potrzebny.Bez niego nie bylibyśmy tam bezpieczni.Nawet ja.–Achaeosie, co się dzieje?–Nie mogę ci powiedzieć.Nie zrozumiesz, dopóki sama tego nie zobaczysz.W Darakyonie panował mrok trudny do przejrzenia nawet dla jej wyczulonych dzięki sztuce oczu.Zastanawiała się, czy kroczący przodem Tisamon w ogóle coś widzi, i stwierdziła, że modliszowiec wysunął przed siebie jedną rękę, muskając nią pnie starych drzew, jakby szukał drogi dotykiem i jakimś innym zmysłem, o którym nic nie wiedziała.Doszła do wniosku, że nie polubi tej kniei ani w ogóle puszczy – przynajmniej nie tej nocy.Przepełniały ją dźwięki wydawane przez jakieś drobne – i nie tylko – istoty, a z każdym jej krokiem coś, gdzieś niedaleko, drgało.Widok zakapturzonego Achaeosa idącego przodem i świadomość, że sama zostaje w tyle, pogarszały tylko sytuację.I nagle Tisamon się zatrzymał, ona zaś zobaczyła na jego dłoni szpon, choć nie zauważyła, aby odpinał rękawicę.–Wróciłem – rzekł Achaeos powietrzu i drzewom.– Znacie mnie i wasz znak mocywciąż jest we mnie.Che zrozumiała, że ćmopodobny towarzysz oszalał, i zaniepokojona spojrzała na Tisamona.Modliszowiec przechylił głowę i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to postawa człowieka, który słucha.–Przyprowadziłem ją, bo chcę, żeby was zobaczyła – dodał Achaeos po krótkiejchwili.– Moje pobudki to moja sprawa.Wydało jej się, że wśród drzew przeleciał podmuch wiatru, od którego liście lekko zadrżały.–Nie mogę oddać wam już żadnych przysług – stwierdził Achaeos [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •