[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wysiłek wywołał przelotny rumieniec na jego twarzy, alemechanizm nie zareagował.Langley skinął na Vicha, któryzamienił się miejscami z pryncypałem.Mięśnie Murzynaspęczniały pod koszulką.Rozległ się nagły zgrzyt torturowanego metalu i wieko drgnęło.Sekundę potem zabrzmiałkrótki syk.Jack spojrzał na Langleya.- Ten syk to zle czy dobrze? - spytał.Miał nadzieję, że niebyły to uchodzące gazy gnilne.- Ani zle, ani dobrze - wyjaśnił Langley.- Zwiadczy o doskonałej szczelności Wiecznego Odpoczynku, w czym nie maniczego zaskakującego, zważywszy na to, że jest to najdoskonalszy produkt wysoce zaawansowanej technologii.- Wskazał drugi koniec trumny Vichowi, a ten powtórzył operacjęz korbą.- To powinno wystarczyć - oznajmił Langley, gdyVich skończył.Wsunął palce pod wieko i kazał Vichowi zrobićto samo.Razem unieśli wieko.Zwiatło dotknęło szczątkówPatience Stanhope.Wnętrze trumny wyłożono białym atłasem, a zmarłą przyodziano w skromną suknię z białej tafty.Białe strzępy przypominającej bawełniany puch pleśni okrywały twarz, przedramiona i dłonie nieboszczki, jakby w zgodzie z kolorystyką363trumny i odzieży.Pod warstewką pleśni skóra miała barwęszarego marmuru.- Bez cienia wątpliwości, to Patience Stanhope - oznajmiłz namaszczeniem Langley.- Wygląda przekapitalnie - ocenił Jack - wystrojona jaksię patrzy i gotowa na bal.Langley posłał mu potępiające spojrzenie, ale zacisnął ustaw wąską linię, nie komentując tych słów.- Dobra! Bill, Tyrone - wykrzyknął z entuzjazmem Jack -wyciągamy panią z balowego przybranka i zabieramy się doroboty.- Zostawię was teraz - powiedział Langley takim tonem,jakim gani się niegrzeczne dziecko.- Mam nadzieję, że pańskiewysiłki przyniosą owoce.- A co z pańskim honorarium? - spytał Jack.Nagle zdałsobie sprawę, że niczego nie ustalili.- Mam pana służbową wizytówkę, doktorze.Prześlemyrachunek.- Idealnie - powiedział Jack.- Dziękuję za pomoc.- Przyjemność po naszej stronie - ironicznie zakończyłLangley.Jego profesjonalna wrażliwość została urażona swawolnym stylem wypowiedzi Jacka.Ten przyciągnął stół na kółkach wykonany z nierdzewnejstali, wyjął długopis i notatnik.Nie zabrał dyktafonu, a chciałnotować wyniki sekcji w trakcie pracy.Pomógł Latashy rozłożyć pojemniki na wycinki histopatologiczne i instrumenty.Chociaż Langley przygotował niektóre narzędzia do balsamowania, Latasha przywiozła specjalistyczne narzędzia dosekcji, noże, skalpele, kleszcze do wyjmowania kości, a takżepiłę sekcyjną.- Dzięki twojej zapobiegliwości będzie tysiąc razy łatwiejz tymi wszystkimi narzędziami - powiedział Jack, zakładającnowe ostrze skalpela.- Planowałem zadowolić się tym, co midadzą, ale jak widzę, to nie byłby dobry pomysł.- %7ładen problem.- Latasha rozejrzała się wkoło.- Niewiedziałam, czego się spodziewać.Nigdy nie byłam w balsa-miarni.Szczerze mówiąc, jestem pod wrażeniem.364Pomieszczenie było wielkości prosektorium w bostońskiminspektoracie, ale miało tylko jeden, umieszczony centralnie stół,dzięki czemu wokół było sporo miejsca.Podłogę i ściany pokrywały jasnozielone płytki.Nie było okien.Zamiast tego w ścianachrozmieszczono luksfery, wpuszczające naturalne światło.Jack też omiótł wzrokiem salę.- Istny pałac - rzekł.- Kiedy wyobrażałem sobie sekcjęw balsamiarni, myślałem, że czeka mnie stół kuchenny.- Fuj! - parsknęła Latasha.Zerknęła na pracownikówzakładu, którzy rozbierali trupa.- Kiedy wpadłeś we wtorek,opowiedziałeś mi historię Patience Stanhope i twojego przyjaciela internisty.Niestety, wyleciała mi z głowy.Mógłbyś miją szybko streścić?Jack bardziej się postarał.Opowiedział jej całą historię,w tym swoje stosunki z Craigiem i najście na dom Bowmanów.Nawet zrelacjonował incydent na autostradzie.Latasha była wyraznie wstrząśnięta.- Chyba powinienem ci to wcześniej opowiedzieć - rzekłJack.- Może nie byłabyś tak chętna pakować się w tę całąaferę.Ale mam wrażenie, że już nie powinno być kłopotów.Groziły raczej przed wydobyciem ciała.- Zgadzam się z tobą - powiedziała Latasha, nieco sięopanowując.- Nowe kłopoty, jeśli będą, mogą zależeć od tego,co znajdziemy.- Masz rację.Może byłoby dla ciebie najlepiej, gdybyś minie pomagała.Jeśli ktoś stanie się celem ataku, chociaż trudnoprzewidzieć jakiego, to już wolę, żebym to był ja.- Co? - zawołała z pełnym humoru oburzeniem Latasha.-I żebyście, wy, chłopaki, mieli całą frajdę? Mowy nie ma! Tonie w moim stylu.Ocenimy przypadek i wtedy zadecydujemy,co dalej.Jack się uśmiechnął.Ta kobieta była po prostu do zjedzenia.Miała rozum, odwagę i napęd.Barton i Vich dzwignęli ciało i przenieśli na stół.Zanurzonąw wodzie gąbką Barton obmył je z pleśni.Jak stół sekcyjnyi ten miał bandy i odpływy na końcach, odprowadzające płynyciała i skropliny.365Jack stanął po prawej stronie Stanhope, a Latasha zajęłamiejsce po lewej.Oboje założyli kaptury z okienkami na oczy.Vich wyszedł, informując, że musi zrobić nocny obchód [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Wysiłek wywołał przelotny rumieniec na jego twarzy, alemechanizm nie zareagował.Langley skinął na Vicha, któryzamienił się miejscami z pryncypałem.Mięśnie Murzynaspęczniały pod koszulką.Rozległ się nagły zgrzyt torturowanego metalu i wieko drgnęło.Sekundę potem zabrzmiałkrótki syk.Jack spojrzał na Langleya.- Ten syk to zle czy dobrze? - spytał.Miał nadzieję, że niebyły to uchodzące gazy gnilne.- Ani zle, ani dobrze - wyjaśnił Langley.- Zwiadczy o doskonałej szczelności Wiecznego Odpoczynku, w czym nie maniczego zaskakującego, zważywszy na to, że jest to najdoskonalszy produkt wysoce zaawansowanej technologii.- Wskazał drugi koniec trumny Vichowi, a ten powtórzył operacjęz korbą.- To powinno wystarczyć - oznajmił Langley, gdyVich skończył.Wsunął palce pod wieko i kazał Vichowi zrobićto samo.Razem unieśli wieko.Zwiatło dotknęło szczątkówPatience Stanhope.Wnętrze trumny wyłożono białym atłasem, a zmarłą przyodziano w skromną suknię z białej tafty.Białe strzępy przypominającej bawełniany puch pleśni okrywały twarz, przedramiona i dłonie nieboszczki, jakby w zgodzie z kolorystyką363trumny i odzieży.Pod warstewką pleśni skóra miała barwęszarego marmuru.- Bez cienia wątpliwości, to Patience Stanhope - oznajmiłz namaszczeniem Langley.- Wygląda przekapitalnie - ocenił Jack - wystrojona jaksię patrzy i gotowa na bal.Langley posłał mu potępiające spojrzenie, ale zacisnął ustaw wąską linię, nie komentując tych słów.- Dobra! Bill, Tyrone - wykrzyknął z entuzjazmem Jack -wyciągamy panią z balowego przybranka i zabieramy się doroboty.- Zostawię was teraz - powiedział Langley takim tonem,jakim gani się niegrzeczne dziecko.- Mam nadzieję, że pańskiewysiłki przyniosą owoce.- A co z pańskim honorarium? - spytał Jack.Nagle zdałsobie sprawę, że niczego nie ustalili.- Mam pana służbową wizytówkę, doktorze.Prześlemyrachunek.- Idealnie - powiedział Jack.- Dziękuję za pomoc.- Przyjemność po naszej stronie - ironicznie zakończyłLangley.Jego profesjonalna wrażliwość została urażona swawolnym stylem wypowiedzi Jacka.Ten przyciągnął stół na kółkach wykonany z nierdzewnejstali, wyjął długopis i notatnik.Nie zabrał dyktafonu, a chciałnotować wyniki sekcji w trakcie pracy.Pomógł Latashy rozłożyć pojemniki na wycinki histopatologiczne i instrumenty.Chociaż Langley przygotował niektóre narzędzia do balsamowania, Latasha przywiozła specjalistyczne narzędzia dosekcji, noże, skalpele, kleszcze do wyjmowania kości, a takżepiłę sekcyjną.- Dzięki twojej zapobiegliwości będzie tysiąc razy łatwiejz tymi wszystkimi narzędziami - powiedział Jack, zakładającnowe ostrze skalpela.- Planowałem zadowolić się tym, co midadzą, ale jak widzę, to nie byłby dobry pomysł.- %7ładen problem.- Latasha rozejrzała się wkoło.- Niewiedziałam, czego się spodziewać.Nigdy nie byłam w balsa-miarni.Szczerze mówiąc, jestem pod wrażeniem.364Pomieszczenie było wielkości prosektorium w bostońskiminspektoracie, ale miało tylko jeden, umieszczony centralnie stół,dzięki czemu wokół było sporo miejsca.Podłogę i ściany pokrywały jasnozielone płytki.Nie było okien.Zamiast tego w ścianachrozmieszczono luksfery, wpuszczające naturalne światło.Jack też omiótł wzrokiem salę.- Istny pałac - rzekł.- Kiedy wyobrażałem sobie sekcjęw balsamiarni, myślałem, że czeka mnie stół kuchenny.- Fuj! - parsknęła Latasha.Zerknęła na pracownikówzakładu, którzy rozbierali trupa.- Kiedy wpadłeś we wtorek,opowiedziałeś mi historię Patience Stanhope i twojego przyjaciela internisty.Niestety, wyleciała mi z głowy.Mógłbyś miją szybko streścić?Jack bardziej się postarał.Opowiedział jej całą historię,w tym swoje stosunki z Craigiem i najście na dom Bowmanów.Nawet zrelacjonował incydent na autostradzie.Latasha była wyraznie wstrząśnięta.- Chyba powinienem ci to wcześniej opowiedzieć - rzekłJack.- Może nie byłabyś tak chętna pakować się w tę całąaferę.Ale mam wrażenie, że już nie powinno być kłopotów.Groziły raczej przed wydobyciem ciała.- Zgadzam się z tobą - powiedziała Latasha, nieco sięopanowując.- Nowe kłopoty, jeśli będą, mogą zależeć od tego,co znajdziemy.- Masz rację.Może byłoby dla ciebie najlepiej, gdybyś minie pomagała.Jeśli ktoś stanie się celem ataku, chociaż trudnoprzewidzieć jakiego, to już wolę, żebym to był ja.- Co? - zawołała z pełnym humoru oburzeniem Latasha.-I żebyście, wy, chłopaki, mieli całą frajdę? Mowy nie ma! Tonie w moim stylu.Ocenimy przypadek i wtedy zadecydujemy,co dalej.Jack się uśmiechnął.Ta kobieta była po prostu do zjedzenia.Miała rozum, odwagę i napęd.Barton i Vich dzwignęli ciało i przenieśli na stół.Zanurzonąw wodzie gąbką Barton obmył je z pleśni.Jak stół sekcyjnyi ten miał bandy i odpływy na końcach, odprowadzające płynyciała i skropliny.365Jack stanął po prawej stronie Stanhope, a Latasha zajęłamiejsce po lewej.Oboje założyli kaptury z okienkami na oczy.Vich wyszedł, informując, że musi zrobić nocny obchód [ Pobierz całość w formacie PDF ]