[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwróciła spojrzenie, wargi jej drżały.Nie, za nic nie pozwolimu się do siebie zbliżyć, pomyślała, nie po tym, co przeżyła, gdywyrzucił ją ze swojego życia. Wyjdz stąd! Nie chcę cię tu widzieć!155RLTZamiast wyjść podszedł bliżej i stanął tuż za nią.Silne,muskularne ręce poderwały ją z krzesła. Nie chcesz? Oddychał ciężko. Jasna cholera! Uważasz, żejestem ślepy? Chcesz na mnie patrzeć i mnie czuć! Myślisz, że niewiem, że to dla mnie śpiewałaś. Przyłożył dłoń do jej lewej piersii serce zaczęło jej walić jak oszalałe. Chcesz mnie tak bardzo, żeaż cała się trzęsiesz.Poczuła wstyd i zażenowanie tak dotkliwe, że aż nie dozniesienia.Azy pociekły jej po rozpalonych policzkach.Wyrwałasię i odskoczyła.Oczy zapłonęły gniewem. Pochlebiasz sobie! Ledwie wydobyła z siebie głos zwściekłości.Nienawidziła go.Nienawidziła siebie za swoją słabość.Zacisnęła dłonie tak mocno, że wbiła w nie paznokcie.Ogarnięta furią, nie dostrzegła, jak pociemniały mu oczy ipojawił się w nich wyraz bólu, którego nie potrafił ukryć.Niedostrzegła zaciśniętych w pięści dłoni o pobielałych kostkachpalców.Widziała tylko ni to grymas, ni to uśmieszek przyklejonydo jego warg. Wciąż mnie pragniesz, Heather? spytał z celowymokrucieństwem. Fatalnie, bo ja ciebie nie.Przyznaję, skusiło mnietwoje młode ciało, ale to nie była miłość.Nigdy nie potrafiłbym ciępokochać.156RLT Skończyłeś? zapytała przez łzy. Właściwie tak odpowiedział, siląc się na obojętny ton,chociaż nie mógł znieść jej widoku, tak bezbronnej i zranionej.Powiem wprost.Zawracanie sobie mną głowy to ślepa uliczkaHeather.Znajdz sobie kogoś innego.Kiedy usłyszała te słowa, nagle wszystkie znikły uczucia doniego opuściły ją.Zniknęły ból, złość, pragnienie.Popatrzyła naniego nieobecnym wzrokiem. Heather? spytał zaniepokojony wyrazem jej twarzy. Czy już skończyłeś i możesz iść? spytała bezbarwnymgłosem. Tak.I jeszcze jedno.Nie wracaj na ranczo.Tessa nie życzysobie cię tam widywać, ja zresztą też nie.Jeśli wydarzy się winteresach coś, co powinnaś wiedzieć, przyślę ci wiadomość.Niejesteś już mile widziana w Big Spur. I tak nie miałabym na to czasu odpowiedziała spokojnie.Będę bardzo zajęta.Odwrócił się i podszedł do drzwi, powoli, jakby się ociągał.Już z ręką na klamce spojrzał na nią raz jeszcze.Nimfa o pobladłejtwarzy, krucha i tak oszałamiająco piękna na tle ciemnego okna,stwarzającego jakby ramy obrazu, pomyślał.Wciąż był pod jejurokiem.157RLT Dobranoc powiedział z wysiłkiem.Nie odpowiedziała, skinęła tylko niemo głową, czując w sobiena powrót tę wielką pustkę, której nic nie mogło wypełnić.Nawetmuzyka.Z cichym przekleństwem zamknął za sobą drzwi.Wpatrywałasię w nie przez kilka minut, a potem mechanicznie zdjęła suknię iprzebrała się w zwykłe ubranie, odpowiednie do wyjścia na ulicę.Gil Austin odwiózł ją do apartamentu, ale przez całą drogę nieodezwała się do niego ani słowem.Kiedy zapytał ją, cospowodowało to dziwaczne zachowanie, uśmiechnęła się tylko izamknęła przed nim drzwi.Odrętwiała z żalu, funkcjonowała mechanicznie przez kilkanastępnych tygodni w rytmie prób i koncertów w wielkichmiastach na trasie ich tournee.Podczas występów dawała z siebiewszystko, ale niepokojące było to, że zaczęła znów tracić na wadze.Zawsze delikatnej budowie ciała, teraz wyglądała wręcz krucho.Prowadziła też zabójczy tryb życia.Zaczęła palić, żyła kawą inerwami. Doprowadzasz się do ruiny utyskiwał Charlie, widząc jąponownie z papierosem. To, co robię ze swoim głosem, może być twoją sprawą, aleto, co robię ze swoim życiem, to wyłącznie moja sprawa 158RLTodpowiedziała, posyłając mu chłodne spojrzenie. Tylko że możesz go nie mieć przed sobą zbyt wiele, jakbędziesz tak dalej się prowadzić nie ustępował.Przysiadł nafortepianie, przy którym siedziała. Wykonuję swoją część pracy broniła się. Zawsze wykonywałaś zgodził się i splótł ramiona nachudej piersi. Bez dwóch zdań.Ale jesteś jak kłębek nerwów.Jesteśmy u szczytu.Nie łudzę się, że ja i chłopaki dokonalibyśmytego sami, głównie zawdzięczamy to tobie.Twojej urodzie italentowi.Ale zaczynasz wyglądać jak szkielet, i jeśli dalej będzieszpalić to paskudztwo pokazał na papierosa, którego trzymała wpalcach twój głos zniknie razem z tobą.Już się do niego wkradłachrypka. Ty mnie nauczyłeś palić przypomniała mu z zaczepnymuśmiechem. I wstydzę się tego. Odwzajemnił uśmiech i potargał jejwłosy. Słuchaj, nie wiem, co cię gnębi.Staram się nie wtrącać wcudze sprawy, bo sam nie lubię, jak ktoś wściubia nos w moje.Alejeśli nie uporasz się z tym, co cię gryzie, to ten stres cię zabije.I jaknie dbasz o siebie, to chociaż pomyśl o biednych, skazanych nagłodową śmierć muzykach.Uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.159RLT Rzeczywiście ostatnio byłam nie w sosie przyznała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Odwróciła spojrzenie, wargi jej drżały.Nie, za nic nie pozwolimu się do siebie zbliżyć, pomyślała, nie po tym, co przeżyła, gdywyrzucił ją ze swojego życia. Wyjdz stąd! Nie chcę cię tu widzieć!155RLTZamiast wyjść podszedł bliżej i stanął tuż za nią.Silne,muskularne ręce poderwały ją z krzesła. Nie chcesz? Oddychał ciężko. Jasna cholera! Uważasz, żejestem ślepy? Chcesz na mnie patrzeć i mnie czuć! Myślisz, że niewiem, że to dla mnie śpiewałaś. Przyłożył dłoń do jej lewej piersii serce zaczęło jej walić jak oszalałe. Chcesz mnie tak bardzo, żeaż cała się trzęsiesz.Poczuła wstyd i zażenowanie tak dotkliwe, że aż nie dozniesienia.Azy pociekły jej po rozpalonych policzkach.Wyrwałasię i odskoczyła.Oczy zapłonęły gniewem. Pochlebiasz sobie! Ledwie wydobyła z siebie głos zwściekłości.Nienawidziła go.Nienawidziła siebie za swoją słabość.Zacisnęła dłonie tak mocno, że wbiła w nie paznokcie.Ogarnięta furią, nie dostrzegła, jak pociemniały mu oczy ipojawił się w nich wyraz bólu, którego nie potrafił ukryć.Niedostrzegła zaciśniętych w pięści dłoni o pobielałych kostkachpalców.Widziała tylko ni to grymas, ni to uśmieszek przyklejonydo jego warg. Wciąż mnie pragniesz, Heather? spytał z celowymokrucieństwem. Fatalnie, bo ja ciebie nie.Przyznaję, skusiło mnietwoje młode ciało, ale to nie była miłość.Nigdy nie potrafiłbym ciępokochać.156RLT Skończyłeś? zapytała przez łzy. Właściwie tak odpowiedział, siląc się na obojętny ton,chociaż nie mógł znieść jej widoku, tak bezbronnej i zranionej.Powiem wprost.Zawracanie sobie mną głowy to ślepa uliczkaHeather.Znajdz sobie kogoś innego.Kiedy usłyszała te słowa, nagle wszystkie znikły uczucia doniego opuściły ją.Zniknęły ból, złość, pragnienie.Popatrzyła naniego nieobecnym wzrokiem. Heather? spytał zaniepokojony wyrazem jej twarzy. Czy już skończyłeś i możesz iść? spytała bezbarwnymgłosem. Tak.I jeszcze jedno.Nie wracaj na ranczo.Tessa nie życzysobie cię tam widywać, ja zresztą też nie.Jeśli wydarzy się winteresach coś, co powinnaś wiedzieć, przyślę ci wiadomość.Niejesteś już mile widziana w Big Spur. I tak nie miałabym na to czasu odpowiedziała spokojnie.Będę bardzo zajęta.Odwrócił się i podszedł do drzwi, powoli, jakby się ociągał.Już z ręką na klamce spojrzał na nią raz jeszcze.Nimfa o pobladłejtwarzy, krucha i tak oszałamiająco piękna na tle ciemnego okna,stwarzającego jakby ramy obrazu, pomyślał.Wciąż był pod jejurokiem.157RLT Dobranoc powiedział z wysiłkiem.Nie odpowiedziała, skinęła tylko niemo głową, czując w sobiena powrót tę wielką pustkę, której nic nie mogło wypełnić.Nawetmuzyka.Z cichym przekleństwem zamknął za sobą drzwi.Wpatrywałasię w nie przez kilka minut, a potem mechanicznie zdjęła suknię iprzebrała się w zwykłe ubranie, odpowiednie do wyjścia na ulicę.Gil Austin odwiózł ją do apartamentu, ale przez całą drogę nieodezwała się do niego ani słowem.Kiedy zapytał ją, cospowodowało to dziwaczne zachowanie, uśmiechnęła się tylko izamknęła przed nim drzwi.Odrętwiała z żalu, funkcjonowała mechanicznie przez kilkanastępnych tygodni w rytmie prób i koncertów w wielkichmiastach na trasie ich tournee.Podczas występów dawała z siebiewszystko, ale niepokojące było to, że zaczęła znów tracić na wadze.Zawsze delikatnej budowie ciała, teraz wyglądała wręcz krucho.Prowadziła też zabójczy tryb życia.Zaczęła palić, żyła kawą inerwami. Doprowadzasz się do ruiny utyskiwał Charlie, widząc jąponownie z papierosem. To, co robię ze swoim głosem, może być twoją sprawą, aleto, co robię ze swoim życiem, to wyłącznie moja sprawa 158RLTodpowiedziała, posyłając mu chłodne spojrzenie. Tylko że możesz go nie mieć przed sobą zbyt wiele, jakbędziesz tak dalej się prowadzić nie ustępował.Przysiadł nafortepianie, przy którym siedziała. Wykonuję swoją część pracy broniła się. Zawsze wykonywałaś zgodził się i splótł ramiona nachudej piersi. Bez dwóch zdań.Ale jesteś jak kłębek nerwów.Jesteśmy u szczytu.Nie łudzę się, że ja i chłopaki dokonalibyśmytego sami, głównie zawdzięczamy to tobie.Twojej urodzie italentowi.Ale zaczynasz wyglądać jak szkielet, i jeśli dalej będzieszpalić to paskudztwo pokazał na papierosa, którego trzymała wpalcach twój głos zniknie razem z tobą.Już się do niego wkradłachrypka. Ty mnie nauczyłeś palić przypomniała mu z zaczepnymuśmiechem. I wstydzę się tego. Odwzajemnił uśmiech i potargał jejwłosy. Słuchaj, nie wiem, co cię gnębi.Staram się nie wtrącać wcudze sprawy, bo sam nie lubię, jak ktoś wściubia nos w moje.Alejeśli nie uporasz się z tym, co cię gryzie, to ten stres cię zabije.I jaknie dbasz o siebie, to chociaż pomyśl o biednych, skazanych nagłodową śmierć muzykach.Uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.159RLT Rzeczywiście ostatnio byłam nie w sosie przyznała [ Pobierz całość w formacie PDF ]