[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zacisnęłam palce na rękojeści sztylecika iwzmocniona siedemnastoma latami rozpaczy na widok cierpienia bliskich,wyszarpnęłam spod siebie ostrze, zatopiłam je w jego trzewiach i pociągnęłamw górę.Oczy d Albreta rozszerzyły się ze zdumienia, a uścisk na mojej szyi zelżał.Spojrzał na mnie niedowierzająco, jakby nie mieściło mu się w głowie, że mogłam zrobić coś takiego.Targnęłam ostrze jeszcze raz w górę, a potemprzekręciłam, starając się wyrządzić nim jak najwięcej szkód, uszkodzić jaknajbardziej każdy organ, tak jak on niszczył każde życie, które wpadło mu wręce.Czułam, jak dłoń spływa mi krwią, ale nie odrywałam wzroku od jego mglącychsię oczu.Chciało mi się aż zawyć tryumfalnie, ale wyrwałam mu tylko nóż ztrzewi.Osunął się na podłogę.Jednak nawet wtedy, gdy leżał, a jasny marmur czerwienił się od jego krwi iwypływających wnętrzności, Zmierć nie zamierzał go zabierać.Na jego czolenie pojawiło się nawet piętno.Wiedziałam, że nigdy się nie pojawi.Była tojedna z wielu rzeczy, jakich dowiedziałam się od mego prawdziwego ojcapodczas naszego spotkania - d Albret nie miał wstępu do królestwa Zmierci.Taką przysięgę Mortain złożył wszystkim ofiarom hrabiego.Obiecał im, żed Albret nie zostanie przyjęty w zaświaty, jego ciało skazane zostanie na gnicie,a gdy sczeznie do reszty, dusza błąkać się będzie po kres czasów.Madame Dinan przypadła do leżącego i zaczęła gorączkowo wpychać muwątpia na miejsce, nurzając szczupłe, jasne dłonie we krwi.Kiedy zaczęłakrzyczeć, by wezwano medyków, wyobraziłam sobie, jak do końca swego życiaopiekuje się d Albretem, pielęgnując jego nieziemską ranę.Spojrzawszy raz jeszcze na białą i nieruchomą, niczym wykutą w alabastrzetwarz Juliana, zrozumiałam, że to miłość była kluczem do jego zwycięstwa.Jego miłość do mnie, miłość Bestii do Alyse, moja do moich sióstr, nawetJamette do Juliana - to ona przywiodła nas wszystkich do tej chwili.Jednasplątała się z drugą, jak ogniwa, tworząc łańcuch.Do chwili, w której d Albret był praktycznie martwy, a ja nareszcie wolna.Dinan wykrzywiła się na mnie sponad ciała hrabiego.- Brać ją!Prawie wolna, bo byłam otoczona dziesiątkami brutalnych mężczyzn, w którychoczach czaiła się żądza zemsty.Na co liczyłam? %7łe śmierć hrabiego wyzwoliich od mrocznych instynktów, że z radością przyjmą tę wolność? Na pewno nie,byli przy nim, gdyż swój do swego ciągnie, a teraz trawiło ich pragnieniekrwawego odwetu.Poza tym z tego, co się tu stało, musieli rozliczyć się zPierreem.Ujęłam mocniej sztylet.D albret już nikogo nie skrzywdzi.Mojeprzeznaczenie się dopełniło.Nie zamierzałam jednak poddać się temu, co czaiłosię w oczach otaczających mnie ludzi.Powoli uniosłam sztylet i przystawiłamgo sobie do gardła.Jeden z ludzi, widząc, co planuję, skoczył naprzód i stanął nade mną, wielki, ztwarzą osłoniętą hełmem.Chciałam mu się wywinąć, ale był tak samo szybkijak wysoki.Gdy jego dłoń zamknęła się wokół mojego przegubu, w momenciegdy moja i jego skóra zetknęły Się, WIEDZIAAAM.Poderwałam głowę i popatrzyłam w tę parę niebieskich oczu, które płonęłynieziemskim światłem.Bestia.Rozdział pięćdziesiąty pierwszyWidok ukochanego napełnił me serce taką radością, że bałam się, iż ladamoment pęknie.Odziany w barwy hrabiego, wręczył mi pospiesznie owiniętyskórą pakunek.Zasłonił mnie sobą przed wzrokiem innych, a jego przebraniekupiło nam trochę czasu.Szybko wyjęłam sztylety, nie miałam jednak czasu, byprzytroczyć pochwę, wbiłam więc ostrza w mięsisty materiał spódnicy.- Dawaj ją tu! - zawołał de Lur.Upewniwszy się, że jestem uzbrojona, Bestia błysnął do mnie uśmiechem.- Rozetnij mi tunikę.Nie chcę skalać mego boga, walcząc w barwach d Albreta.Nie dziwiłam się jego prośbie.Szybko rozcięłam materię tabardu, uważając, bynie zranić przy tym Bestii.Rycerz strząsnął kaftan, wyszarpując jednocześniemiecz z pochwy.Przez chwilę obserwujący nas ludzie mogli myśleć, że mnienim usiecze.- Gotowa? - zapytał.- Czekałam tylko na ciebie.Posłał mi jeszcze jeden uśmiech, nim odwrócił się do otaczających nas dworzan.Wybuchło zamieszanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Zacisnęłam palce na rękojeści sztylecika iwzmocniona siedemnastoma latami rozpaczy na widok cierpienia bliskich,wyszarpnęłam spod siebie ostrze, zatopiłam je w jego trzewiach i pociągnęłamw górę.Oczy d Albreta rozszerzyły się ze zdumienia, a uścisk na mojej szyi zelżał.Spojrzał na mnie niedowierzająco, jakby nie mieściło mu się w głowie, że mogłam zrobić coś takiego.Targnęłam ostrze jeszcze raz w górę, a potemprzekręciłam, starając się wyrządzić nim jak najwięcej szkód, uszkodzić jaknajbardziej każdy organ, tak jak on niszczył każde życie, które wpadło mu wręce.Czułam, jak dłoń spływa mi krwią, ale nie odrywałam wzroku od jego mglącychsię oczu.Chciało mi się aż zawyć tryumfalnie, ale wyrwałam mu tylko nóż ztrzewi.Osunął się na podłogę.Jednak nawet wtedy, gdy leżał, a jasny marmur czerwienił się od jego krwi iwypływających wnętrzności, Zmierć nie zamierzał go zabierać.Na jego czolenie pojawiło się nawet piętno.Wiedziałam, że nigdy się nie pojawi.Była tojedna z wielu rzeczy, jakich dowiedziałam się od mego prawdziwego ojcapodczas naszego spotkania - d Albret nie miał wstępu do królestwa Zmierci.Taką przysięgę Mortain złożył wszystkim ofiarom hrabiego.Obiecał im, żed Albret nie zostanie przyjęty w zaświaty, jego ciało skazane zostanie na gnicie,a gdy sczeznie do reszty, dusza błąkać się będzie po kres czasów.Madame Dinan przypadła do leżącego i zaczęła gorączkowo wpychać muwątpia na miejsce, nurzając szczupłe, jasne dłonie we krwi.Kiedy zaczęłakrzyczeć, by wezwano medyków, wyobraziłam sobie, jak do końca swego życiaopiekuje się d Albretem, pielęgnując jego nieziemską ranę.Spojrzawszy raz jeszcze na białą i nieruchomą, niczym wykutą w alabastrzetwarz Juliana, zrozumiałam, że to miłość była kluczem do jego zwycięstwa.Jego miłość do mnie, miłość Bestii do Alyse, moja do moich sióstr, nawetJamette do Juliana - to ona przywiodła nas wszystkich do tej chwili.Jednasplątała się z drugą, jak ogniwa, tworząc łańcuch.Do chwili, w której d Albret był praktycznie martwy, a ja nareszcie wolna.Dinan wykrzywiła się na mnie sponad ciała hrabiego.- Brać ją!Prawie wolna, bo byłam otoczona dziesiątkami brutalnych mężczyzn, w którychoczach czaiła się żądza zemsty.Na co liczyłam? %7łe śmierć hrabiego wyzwoliich od mrocznych instynktów, że z radością przyjmą tę wolność? Na pewno nie,byli przy nim, gdyż swój do swego ciągnie, a teraz trawiło ich pragnieniekrwawego odwetu.Poza tym z tego, co się tu stało, musieli rozliczyć się zPierreem.Ujęłam mocniej sztylet.D albret już nikogo nie skrzywdzi.Mojeprzeznaczenie się dopełniło.Nie zamierzałam jednak poddać się temu, co czaiłosię w oczach otaczających mnie ludzi.Powoli uniosłam sztylet i przystawiłamgo sobie do gardła.Jeden z ludzi, widząc, co planuję, skoczył naprzód i stanął nade mną, wielki, ztwarzą osłoniętą hełmem.Chciałam mu się wywinąć, ale był tak samo szybkijak wysoki.Gdy jego dłoń zamknęła się wokół mojego przegubu, w momenciegdy moja i jego skóra zetknęły Się, WIEDZIAAAM.Poderwałam głowę i popatrzyłam w tę parę niebieskich oczu, które płonęłynieziemskim światłem.Bestia.Rozdział pięćdziesiąty pierwszyWidok ukochanego napełnił me serce taką radością, że bałam się, iż ladamoment pęknie.Odziany w barwy hrabiego, wręczył mi pospiesznie owiniętyskórą pakunek.Zasłonił mnie sobą przed wzrokiem innych, a jego przebraniekupiło nam trochę czasu.Szybko wyjęłam sztylety, nie miałam jednak czasu, byprzytroczyć pochwę, wbiłam więc ostrza w mięsisty materiał spódnicy.- Dawaj ją tu! - zawołał de Lur.Upewniwszy się, że jestem uzbrojona, Bestia błysnął do mnie uśmiechem.- Rozetnij mi tunikę.Nie chcę skalać mego boga, walcząc w barwach d Albreta.Nie dziwiłam się jego prośbie.Szybko rozcięłam materię tabardu, uważając, bynie zranić przy tym Bestii.Rycerz strząsnął kaftan, wyszarpując jednocześniemiecz z pochwy.Przez chwilę obserwujący nas ludzie mogli myśleć, że mnienim usiecze.- Gotowa? - zapytał.- Czekałam tylko na ciebie.Posłał mi jeszcze jeden uśmiech, nim odwrócił się do otaczających nas dworzan.Wybuchło zamieszanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]