[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ulica wysadzona była wielkimidębami, za którymi ciągnęły się białe domki o licowanych drewnemścianach.Ich architektura stanowiła mieszaninę stylów kolonialnego iwiktoriańskiego.- Jak dotąd wygląda tu wprost bajkowo - zauważyła Angela.- Niektóre z tych miasteczek w Nowej Anglii rzeczywiście sprawiająwrażenie żywcem przeniesionych z Disneylandu - zgodził się David.* Main Street (ang.) - ulica Główna.Stojące wzdłuż ulicy domy stopniowo zaczęły ustępować miejscapawilonom handlowym oraz wiktoriańskim budynkom urzędów, wwiększości wzniesionym z cegły.Centrum miasta zabudowane było dwu-,trzypiętrowymi ceglanymi kamienicami.Wmurowane w ściany kamiennetabliczki informowały, kiedy każda z nich powstała.Większość datwskazywała na koniec dziewiętnastego i początek dwudziestego wieku.- Popatrzcie! - zawołała nagle Nikki.- Tu jest kino.- Wskazała nazniszczoną tablicę, na której wielkimi literami wypisano tytułnajnowszego filmu.Obok kina znajdowała się poczta z powiewającą nawietrze postrzępioną amerykańską flagą przy drzwiach.- Mamy sporo szczęścia, jeśli idzie o pogodę - zauważyła Angela.Niebo nad ich głowami było błękitne, popstrzone jedynie białymi,pierzastymi obłoczkami.Temperatura przekraczała dwadzieścia stopni.- Widzicie to? - zapytała Nikki.- Wygląda jak pozbawiony kółtrolejbus.- To wagon restauracyjny - roześmiał się David.- Były bardzopopularne w latach pięćdziesiątych.Nikki wyprostowała się na swoim siedzeniu i wychylona przez oknow podnieceniu przyglądała się wszystkiemu.W samym środku miasta odkryli liczne gmachy wzniesione zszarego granitu, o wiele bardziej imponujące od poprzednio oglądanychceglanych domów.Największe wrażenie zrobił na nich budynek banku zezwieńczoną blankami wieżą z zegarem.- To rzeczywiście wygląda jak zamek z Disneylandu - stwierdziłaNikki.- Jaki ojciec, taka córka - westchnęła Angela.Skierowali się wstronę miejskiego parku, gdzie trawniki przybrały już kolor soczystejzielem.Na rabatach kwitły krokusy i hiacynty.David zjechał na pobocze izatrzymał samochód.- W porównaniu z otoczeniem szpitala miejskiego w Bostonie -powiedział - jest to wprost rajski widok.W północnej części parku wznosił się wielki biały kościół, któryuznać by można za brzydki, gdyby nie jego strzeliste, neogotyckie,ozdobione maswerkami wieże.Dzwonnicę otaczały wspierające łukowesklepienie kolumny.- Przyjechaliśmy kilka godzin przed czasem - stwierdził David.- Jaksądzisz, co powinniśmy teraz zrobić?- Czemu nie mielibyśmy pojezdzić jeszcze trochę po mieście? -zaproponowała Angela.- A potem zjemy lunch.- Zwietny pomysł - pochwalił David, wrzucając bieg i ruszając przezMain Street.Po zachodniej stronie miejskiego parku znajdowała się biblioteka,zbudowana, podobnie jak bank, z popielatego granitu.W przeciwieństwiedo tamtego gmachu wyglądała jednak bardziej na włoski pałacyk niż nazamek.Tuż obok biblioteki mieściła się szkoła podstawowa.David zjechałna pobocze, aby Nikki mogła ją sobie obejrzeć.Był to okazały,dwupiętrowy, ceglany budynek z przełomu wieków, przylegający dowzniesionej całkiem niedawno, nieokreślonej w stylu winiarni.- Co o tym sądzisz? - zwrócił się do Nikki David.- Czy tu właśnie będę chodziła do szkoły, jeśli zamieszkamy w tymmieście? - odpowiedziała pytaniem dziewczynka.- Prawdopodobnie.Nie sądzę, by w tak małej miejscowości byławięcej niż jedna szkoła podstawowa.- Jest bardzo ładna - powiedziała wymijająco Nikki.Jadąc dalej, wkrótce opuścili dzielnicę handlową i znalezli siępośrodku kampusu Bartlet College.Jego gmachy w większościwybudowano z takiego samego szarego granitu, jaki widzieli już w innychczęściach miasta.Wiele z nich obrośniętych było bluszczem.- Zupełnie tu inaczej niż na Brown University - stwierdziła Angela.-Co za urocze miejsce.- Często zastanawiałem się, jak bym się czuł, studiując w takimmałym college u jak ten - wyznał David.- Nie poznałbyś wtedy mamy - powiedziała Nikki.- No i nie byłobyna świecie mnie.- Masz rację - roześmiał się Wilson [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Ulica wysadzona była wielkimidębami, za którymi ciągnęły się białe domki o licowanych drewnemścianach.Ich architektura stanowiła mieszaninę stylów kolonialnego iwiktoriańskiego.- Jak dotąd wygląda tu wprost bajkowo - zauważyła Angela.- Niektóre z tych miasteczek w Nowej Anglii rzeczywiście sprawiająwrażenie żywcem przeniesionych z Disneylandu - zgodził się David.* Main Street (ang.) - ulica Główna.Stojące wzdłuż ulicy domy stopniowo zaczęły ustępować miejscapawilonom handlowym oraz wiktoriańskim budynkom urzędów, wwiększości wzniesionym z cegły.Centrum miasta zabudowane było dwu-,trzypiętrowymi ceglanymi kamienicami.Wmurowane w ściany kamiennetabliczki informowały, kiedy każda z nich powstała.Większość datwskazywała na koniec dziewiętnastego i początek dwudziestego wieku.- Popatrzcie! - zawołała nagle Nikki.- Tu jest kino.- Wskazała nazniszczoną tablicę, na której wielkimi literami wypisano tytułnajnowszego filmu.Obok kina znajdowała się poczta z powiewającą nawietrze postrzępioną amerykańską flagą przy drzwiach.- Mamy sporo szczęścia, jeśli idzie o pogodę - zauważyła Angela.Niebo nad ich głowami było błękitne, popstrzone jedynie białymi,pierzastymi obłoczkami.Temperatura przekraczała dwadzieścia stopni.- Widzicie to? - zapytała Nikki.- Wygląda jak pozbawiony kółtrolejbus.- To wagon restauracyjny - roześmiał się David.- Były bardzopopularne w latach pięćdziesiątych.Nikki wyprostowała się na swoim siedzeniu i wychylona przez oknow podnieceniu przyglądała się wszystkiemu.W samym środku miasta odkryli liczne gmachy wzniesione zszarego granitu, o wiele bardziej imponujące od poprzednio oglądanychceglanych domów.Największe wrażenie zrobił na nich budynek banku zezwieńczoną blankami wieżą z zegarem.- To rzeczywiście wygląda jak zamek z Disneylandu - stwierdziłaNikki.- Jaki ojciec, taka córka - westchnęła Angela.Skierowali się wstronę miejskiego parku, gdzie trawniki przybrały już kolor soczystejzielem.Na rabatach kwitły krokusy i hiacynty.David zjechał na pobocze izatrzymał samochód.- W porównaniu z otoczeniem szpitala miejskiego w Bostonie -powiedział - jest to wprost rajski widok.W północnej części parku wznosił się wielki biały kościół, któryuznać by można za brzydki, gdyby nie jego strzeliste, neogotyckie,ozdobione maswerkami wieże.Dzwonnicę otaczały wspierające łukowesklepienie kolumny.- Przyjechaliśmy kilka godzin przed czasem - stwierdził David.- Jaksądzisz, co powinniśmy teraz zrobić?- Czemu nie mielibyśmy pojezdzić jeszcze trochę po mieście? -zaproponowała Angela.- A potem zjemy lunch.- Zwietny pomysł - pochwalił David, wrzucając bieg i ruszając przezMain Street.Po zachodniej stronie miejskiego parku znajdowała się biblioteka,zbudowana, podobnie jak bank, z popielatego granitu.W przeciwieństwiedo tamtego gmachu wyglądała jednak bardziej na włoski pałacyk niż nazamek.Tuż obok biblioteki mieściła się szkoła podstawowa.David zjechałna pobocze, aby Nikki mogła ją sobie obejrzeć.Był to okazały,dwupiętrowy, ceglany budynek z przełomu wieków, przylegający dowzniesionej całkiem niedawno, nieokreślonej w stylu winiarni.- Co o tym sądzisz? - zwrócił się do Nikki David.- Czy tu właśnie będę chodziła do szkoły, jeśli zamieszkamy w tymmieście? - odpowiedziała pytaniem dziewczynka.- Prawdopodobnie.Nie sądzę, by w tak małej miejscowości byławięcej niż jedna szkoła podstawowa.- Jest bardzo ładna - powiedziała wymijająco Nikki.Jadąc dalej, wkrótce opuścili dzielnicę handlową i znalezli siępośrodku kampusu Bartlet College.Jego gmachy w większościwybudowano z takiego samego szarego granitu, jaki widzieli już w innychczęściach miasta.Wiele z nich obrośniętych było bluszczem.- Zupełnie tu inaczej niż na Brown University - stwierdziła Angela.-Co za urocze miejsce.- Często zastanawiałem się, jak bym się czuł, studiując w takimmałym college u jak ten - wyznał David.- Nie poznałbyś wtedy mamy - powiedziała Nikki.- No i nie byłobyna świecie mnie.- Masz rację - roześmiał się Wilson [ Pobierz całość w formacie PDF ]