[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bóg świadkiem, \e przydałoby się nam tutrochę śmiechu.- Nie mam nic przeciwko temu, byle nie moim kosztem.- Uwa\asz, \e się z ciebie śmieję?- A nie?135 - Oczywiście, \e nie.Zawsze \artuję, ale nigdy się z ciebie nie śmieję.Dlaczego nagle zrobiłaś się taka dra\liwa?- Mam wiele do przemyślenia.- A kiedyś było inaczej? - zapytał sucho.Ale wiedział, kiedy nie nale\y jej naciskać.- Poza tym masz pusty \ołądek.Nało\ę na talerze, a ty zetrzyj parmezan.Alex wzięła do ręki wielki kawał sera i zaczęła trzeć, ale była tak rozkojarzona, \e przejechała kłykciami po tarce.- Aj! - Tarka upadła z brzękiem, a Alex potrząsnęła palcami.- Daj.niech zobaczę.- Max ujął dłoń i zanim zdą\yła zaprotestować, podniósł ją do ust i zaczął wysysać krew.Przeszył ją wstrząs.Natychmiast wyrwała się Maxowi, odwróciła do zlewu, puściła mocny strumień zimnej wody iwło\yła rękę pod kran.- Poszukam plastra - powiedział Max.Alex wykorzystała jego nieobecność i ochlapała twarz zimną wodą.Spokój - pomyślała.- Oddychaj głęboko.- Rękadr\ała pod spływającą wodą.Nic ci z tego nie przyjdzie - powiedziała sobie.- Masz dosyć na głowie, \eby jeszczezajmować się.czym? - spytała, znając dobrze własne myśli.Chodziło o to nowe oblicze Maxa, Maxa - mę\czyzny.Nie był ju\ drogim, znanym, niegroznym Maxem.Ujrzała w nim mę\czyznę i czuła jego fizyczną obecność, gorzej -seksualną obecność.Czemu, och, czemu to wszystko się zdarzyło? - rozpaczała.- To zupełnie bezcelowe, sama wiesz.Nie ma się co wysilać.Wiesz diabelnie dobrze, \e nie pociągasz go jako kobieta, choćby nie wiem jak zachęcał cię doujawniania twojej kobiecości.Nie robi tego dla siebie.Robi to dla ciebie.Lubi cię, uwa\a za najlepszego przyjaciela.Cały czas ma na uwadze twoje dobro.Ale mnie nie interesuje moje dobro! Chcę, \eby on zainteresował się mną!Uspokój się - udzieliła sobie ostrze\enia.- Nie jesteś sobą.Krew ju\ tylko ledwo się sączyła i zanim Max wrócił z plastrem, zaczęła krzepnąć.Alex opanowała wewnętrznyniepokój, gdy wziął jej rękę i obejrzał palce.- Starłaś sobie skórę, nic powa\nego - zauwa\ył.Owinął plastrem jej palec wskazujący i środkowy.- To po prostunie jest twój dzień, prawda? - spytał z czułością i ucałował jej palce.- Często to robiłem, kiedy byłaś małądziewczynką, pamiętasz? Zawsze jeden pocałunek to było za mało.Nie jestem małą dziewczynką! - chciała krzyknąć Alex.- Ani fizycznie, ani psychicznie.Jestem kobietą.Dlaczegotego nie zobaczysz i nie zaakceptujesz?- Dobra kolacja, kilka szklanek wina i wczesne pójście do łó\ka.Jutro wrócisz do normy - powiedział.Gdyby wszystko było takie proste - pomyślała Alex.Usiadła, sięgnęła po szklankę z winem.Max nakładał spaghettizręcznymi, oszczędnymi ruchami, zdradzającymi kulinarnego stylistę.- Dobrze, na razie wystarczy.- Postawił przed nią pełny talerz.- Dokładek mo\esz mieć do woli.- Chyba kręci mi się w głowie - powiedziała zarówno do siebie, jak i do niego.Jedli w milczeniu.Byli głodni i zmietli spaghetti z talerzy.- Jeszcze? - spytał Max.- Tak, proszę.Bardzo dobre.- Przepis ojca.Staruszek nauczył się gotować z dala od domu, na równinach Jersey.Podczas wojny przyrządzał wiel-kie kotły makaronu i sosu dla załóg, które wracały z lotów bojowych.- Był w Air Force?- Od czterdziestego drugiego do czterdziestego piątego.Sier\ant - kucharz.Stacjonował w Steeple Morden z TrzystaTrzydziestą Piątą Grupą Myśliwską.Steeple Morden Strafers.Załatwili osiemset samolotów wroga.- Ale.Steeple Morden jest kawałeczek od Cambridge!- Wiem.- Ale.nigdy nic nie powiedziałeś.Max wzruszył ramionami.- Stare dzieje.Kiedy po raz pierwszy wpadłem odwiedzić cię w Cambridge, pojechałem tam i potem zdałem ojcupełny raport.Nie ma potrzeby znowu tam się wybierać.- Z ciebie naprawdę chytra sztuka - Alex potrząsnęła głową, ale tym razem uśmiechnęła się z czułością.Po razpierwszy tego wieczoru.- Tak lepiej - pochwalił ją.- Powinnaś częściej się uśmiechać.Twoja twarz wygląda wtedy zupełnie inaczej.Uśmiech znikł jak starty niewidzialną ręką.- Wiem, \e z natury mam ponury wyraz twarzy, ale tak się zło\yło, \e z takim się urodziłam i obawiam się, \e pozaoperacją plastyczną nic go nie zmieni.- Ju\ dobrze, dobrze.To nie była krytyka.Mówiłem tylko, \e kiedy się uśmiechasz, twoja twarz się zmienia.nalepsze.Masz miły uśmiech, kąciki ust ci się podnoszą i oczy błyszczą.Przyjmij to jako komplement.Dra\liwa - pomyślał.Alex zwykle nie unosiła się, gdy mówił coś na temat jej wyglądu, zwykle powstrzymywała dal-sze uwagi jakimś krytycznym komentarzem.Zwykle kwaśnym, często gorzkim, ale osłodzonym dowcipem.Być mo\e136 \ałowała jak diabli, \e nie jest notowana na giełdzie urody, lecz zawsze umiała się z tego śmiać.Poczucie humoru - iśmieszności - Alex nale\ało do jej najlepszych cech.Była to kolejna sfera, w której ró\niła się od matki.Eva w ogólenie miała poczucia humoru.Ale có\, Alex świadomie stworzyła osobowość diametralnie ró\ną od Evy - pomyślał.- Dlaczego tak mi się przypatrujesz? - spytała z irytacją.Dobrze czuła, \e robi to celowo i od pewnego czasu, a wi-dząc go w nowym świetle poczuła się ura\ona chłodem, jaki towarzyszył tym oględzinom [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •