[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nieeeeeeeee.Nie nie nie nie!!! To niemożliwe, to po prostu,kurwa, niemożliwe!!! – Z prędkością światła skanowała swojewspomnienia z licznych schadzek i wspólnych nocy.– A więc towszystko było po prostu najbardziej obrzydliwą prowokacjądziennikarską, o jakiej słyszała! Jak mogła być tak głupia! Jak mogłauwierzyć w to, że ktoś taki jak ona może być atrakcyjny dla młodszegoo prawie dwadzieścia lat seksownego chłopaka? Ależ uśpił jej czujność!Wystarczyło połechtać uśpione kobiece ego, by zrobić z niej bezmyślnąofiarę spisku.Zalewały ją na przemian fale gorąca i zimna.Kiedy nie miała jużczym wymiotować, położyła się na podłodze koło toalety i zaczęłapłakać tak strasznie, jak jeszcze nigdy nie płakała.Nigdy, przenigdy nieczuła się tak upokorzona.A najgorsze najpewniej dopiero przed nią.Wizja jej nagich zdjęć wystawionych na widok całej Polski całkiem jązmroziła.Jest skończona! Brukowce ją zjedzą, przemielą i wyplują.To,co zgotowały jej poprzednio, w zestawieniu z tym, co ją czeka, jawiłosię jako drobna niedogodność.Co za koszmarna prowokacja! Co zastraszne czasy, kiedy wszystko może zostać wykorzystane przeciwkotobie! Co za horror! Gdzie szukać ratunku? Komu w ogóle o tympowiedzieć? Jak komukolwiek przyznać się do takiej kompromitacji?Po chwili zdała sobie sprawę, że jedyną osobą, która wiedziałao relacji łączącej ją i Borysa, był zamknięty w katowickiej pustelniMariusz Zygmuntowicz.Uświadomiła sobie również, że od czasu gdyna tapecie był już tylko Borys, ich regularne dawniej rozmowy niemalzanikły.Dzwonić do niego teraz byłoby grubym nietaktem.Przecieżkiedy wszystko było wspaniale, a jej łóżko płonęło, kontaktz nieszczęsnym samotnikiem ze Śląska przestał jej być do czegokolwiekpotrzebny.Ze wstydem przypomniała sobie jego mail sprzed mniejwięcej półtora tygodnia, na tyle dziwny, że nie wiedziała, co odpisać.Zygmuntowicz napisał coś, co było do niego zupełnie niepodobne.Sabina,Co u Ciebie słychać? Pewnie jak zwykle dużo się dzieje.A u mnie jak zwykle niewiele.Kot, ten najstarszy rudzielec, zaczynaniedomagać.Nie daje już rady nawet wskoczyć na parapeto własnych siłach.Trzeba go podnieść, żeby mógł pogapić się przezokno, co bardzo lubi.Chyba jesteśmy do siebie podobni.Ja teżpatrzę na świat tylko przez szybę, od wewnątrz.Jestemobserwatorem, nigdy uczestnikiem.Wiesz, dużo ostatnio myślęo ludziach w moim życiu.To znaczy o tym, że ich nie ma.Tak, samtak chciałem.Ludzie to same problemy, nieporozumienia.W dodatku takich, którzy mają w głowie coś więcej niż trocinyi ślepe dążenia do zaspokojenia najbardziej prymitywnych potrzeb,można ze świecą szukać.Porozumienie z drugim człowiekiem tomrzonka.Ludzkość od zarania dziejów karmi się złudzeniem, żepoprzez kontakt, relacje z innymi, zbliża się do szczęścia.Tymczasem w rzeczywistości wszystko to nieuchronnie kończy sięrozczarowaniem i cierpieniem.Sami się rodzimy i sami umieramy.Tak zawsze myślałem.Tylko co z tego mam? Swój parapet i okno,przez które coraz mniej widać.A wszystko dzieje się za nim,niedostępne dla mnie.Sabina, tylko Tobie mogę to napisać, bo wiem, że zrozumiesz.M.Zanim wysłała odpowiedź, kilka razy skasowała już napisanezdania, a z ostatecznej wersji wcale nie była dumna.Mariusz,jeśli czujesz, że przyszedł czas, by otworzyć się na ludzi –wspieram Cię całym sercem.Na nic nie jest za późno, przekonałamsię o tym ostatnio na własnej skórze wielokrotnie.Trzymam kciuki!Chciała napisać coś więcej, ale zupełnie nie wiedziała co.Po razpierwszy miała do czynienia z tak osobistymi przemyśleniamiZygmuntowicza i poczuła się skonfundowana.Nie była wobec niegow porządku – przecież on za każdym razem angażował się w jejproblemy.Obiecała sobie zadzwonić do niego następnego dniai dopytać, co go gryzie, ale wyleciało jej to z głowy – rzeczywiściedziało się u niej całkiem sporo.Teraz jednak musiała odrzucić skrupuły [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.– Nieeeeeeeee.Nie nie nie nie!!! To niemożliwe, to po prostu,kurwa, niemożliwe!!! – Z prędkością światła skanowała swojewspomnienia z licznych schadzek i wspólnych nocy.– A więc towszystko było po prostu najbardziej obrzydliwą prowokacjądziennikarską, o jakiej słyszała! Jak mogła być tak głupia! Jak mogłauwierzyć w to, że ktoś taki jak ona może być atrakcyjny dla młodszegoo prawie dwadzieścia lat seksownego chłopaka? Ależ uśpił jej czujność!Wystarczyło połechtać uśpione kobiece ego, by zrobić z niej bezmyślnąofiarę spisku.Zalewały ją na przemian fale gorąca i zimna.Kiedy nie miała jużczym wymiotować, położyła się na podłodze koło toalety i zaczęłapłakać tak strasznie, jak jeszcze nigdy nie płakała.Nigdy, przenigdy nieczuła się tak upokorzona.A najgorsze najpewniej dopiero przed nią.Wizja jej nagich zdjęć wystawionych na widok całej Polski całkiem jązmroziła.Jest skończona! Brukowce ją zjedzą, przemielą i wyplują.To,co zgotowały jej poprzednio, w zestawieniu z tym, co ją czeka, jawiłosię jako drobna niedogodność.Co za koszmarna prowokacja! Co zastraszne czasy, kiedy wszystko może zostać wykorzystane przeciwkotobie! Co za horror! Gdzie szukać ratunku? Komu w ogóle o tympowiedzieć? Jak komukolwiek przyznać się do takiej kompromitacji?Po chwili zdała sobie sprawę, że jedyną osobą, która wiedziałao relacji łączącej ją i Borysa, był zamknięty w katowickiej pustelniMariusz Zygmuntowicz.Uświadomiła sobie również, że od czasu gdyna tapecie był już tylko Borys, ich regularne dawniej rozmowy niemalzanikły.Dzwonić do niego teraz byłoby grubym nietaktem.Przecieżkiedy wszystko było wspaniale, a jej łóżko płonęło, kontaktz nieszczęsnym samotnikiem ze Śląska przestał jej być do czegokolwiekpotrzebny.Ze wstydem przypomniała sobie jego mail sprzed mniejwięcej półtora tygodnia, na tyle dziwny, że nie wiedziała, co odpisać.Zygmuntowicz napisał coś, co było do niego zupełnie niepodobne.Sabina,Co u Ciebie słychać? Pewnie jak zwykle dużo się dzieje.A u mnie jak zwykle niewiele.Kot, ten najstarszy rudzielec, zaczynaniedomagać.Nie daje już rady nawet wskoczyć na parapeto własnych siłach.Trzeba go podnieść, żeby mógł pogapić się przezokno, co bardzo lubi.Chyba jesteśmy do siebie podobni.Ja teżpatrzę na świat tylko przez szybę, od wewnątrz.Jestemobserwatorem, nigdy uczestnikiem.Wiesz, dużo ostatnio myślęo ludziach w moim życiu.To znaczy o tym, że ich nie ma.Tak, samtak chciałem.Ludzie to same problemy, nieporozumienia.W dodatku takich, którzy mają w głowie coś więcej niż trocinyi ślepe dążenia do zaspokojenia najbardziej prymitywnych potrzeb,można ze świecą szukać.Porozumienie z drugim człowiekiem tomrzonka.Ludzkość od zarania dziejów karmi się złudzeniem, żepoprzez kontakt, relacje z innymi, zbliża się do szczęścia.Tymczasem w rzeczywistości wszystko to nieuchronnie kończy sięrozczarowaniem i cierpieniem.Sami się rodzimy i sami umieramy.Tak zawsze myślałem.Tylko co z tego mam? Swój parapet i okno,przez które coraz mniej widać.A wszystko dzieje się za nim,niedostępne dla mnie.Sabina, tylko Tobie mogę to napisać, bo wiem, że zrozumiesz.M.Zanim wysłała odpowiedź, kilka razy skasowała już napisanezdania, a z ostatecznej wersji wcale nie była dumna.Mariusz,jeśli czujesz, że przyszedł czas, by otworzyć się na ludzi –wspieram Cię całym sercem.Na nic nie jest za późno, przekonałamsię o tym ostatnio na własnej skórze wielokrotnie.Trzymam kciuki!Chciała napisać coś więcej, ale zupełnie nie wiedziała co.Po razpierwszy miała do czynienia z tak osobistymi przemyśleniamiZygmuntowicza i poczuła się skonfundowana.Nie była wobec niegow porządku – przecież on za każdym razem angażował się w jejproblemy.Obiecała sobie zadzwonić do niego następnego dniai dopytać, co go gryzie, ale wyleciało jej to z głowy – rzeczywiściedziało się u niej całkiem sporo.Teraz jednak musiała odrzucić skrupuły [ Pobierz całość w formacie PDF ]