[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyraz jego twarzyzmienił się błyskawicznie, spojrzenie było chłodne, takie, jakie znała.Na102RS widok idiotycznej różowej sukienki w jego oczach pojawiło sięzaskoczenie.Madeline uznała, że musi wyglądać zupełnie inaczej niżzwykle.- Nigdy cię w tym nie widziałem - powiedział.- Nigdy cię w tym nie widziałam - uśmiechnęła się i wskazała głowąna szlafrok.Ku jej zaskoczeniu, Elias odwzajemnił uśmiech.- Właśnie wyszedłem spod prysznica.- Popatrzył na klawiaturę ilekko zirytowany potrząsnął głową.- Zupełnie nie wiem, dlaczego, aleuczepiła się mnie ta głupia melodia.To chyba pierwsza rzecz, jakiej uczągrać na pianinie.Pamiętasz? - Zagrał kilka pierwszych taktównajsłynniejszej palcówki na świecie.Akompaniowała mu w myśli w innej oktawie i nagle uznała, że takiakompaniament nie wystarczy. Siekane kotlety" nie były  Siekanymikotletami", jeżeli nie grały ich dwie osoby.Bez zastanowienia przeszła przez pokój i usiadła przy Eliasie.Zawahała się przez moment, położyła ręce na klawiaturze i nagle obojepali, uśmiechając się od ucha do ucha.Monotonne  Siekane kotlety"brzmiały teraz niczym synkopowana symfonia.Ozdabiali je, wykonywalipasaże w absolutnie nieodpowiednich miejscach.Nie przyszło im dogłowy, jakie to dziwne, że najpoważniejszy kompozytor i najpoważniejszapianistka świata robią razem coś, czego żadne z nich nigdy nie robiłoosobno - bawią się muzyką.W końcu jednocześnie zagrali ostatnitriumfujący akord.Uśmiechnęli się do siebie i wymienili długie, nieco zadługie spojrzenie.103RS Speszona Madeline opuściła wzrok i popatrzyła na cztery ręcespoczywające na klawiszach.Cisza, która zapadła, była kłopotliwa, aż wkońcu stała się nie do zniesienia.- Chcę pomalować okiennice - wyszeptała nagle dziewczyna.- Co takiego? - Jego dłonie drgnęły.Madeline zacisnęła usta i zaczerwieniła się.- Okiennice - powiedziała niewyraznie.- Chcę pomalować okiennicew domu, ponieważ obłazi z nich farba i drewno zgnije, jeżeli ktoś się tymnatychmiast nie zajmie.- Maddie?Zamknęła oczy i ponownie zacisnęła usta.- Co? - Nie miała odwagi na niego spojrzeć.- Nie przywiozłem cię tutaj po to, żebyś malowała ten cholerny dom.Nie chcę odnowionych okiennic.Niech sobie gniją.Uniosła głowę i spojrzała na niego.Kosmyk włosów opadł jej naczoło, w jasnych oczach błyszczało rozczarowanie.- O co chodzi z tym domem? - Starała się, aby jej głos brzmiałspokojnie.- Nienawidzę go - powiedział krótko.Madeline zesztywniała iprzygryzła wargę.- To nie jest normalne.Nienawiść do budynku nie jest normalna.-Zawahała się i zastanowiła nad tym, co przed chwilą powiedziała.Czyjego nienawiść była bardziej niezrozumiała niż jej miłość?- Nawet nie wiesz, jakim jesteś szczęściarzem, że masz takie miejsce- ciągnęła nerwowo.- Gdybyś nigdy nie miał domu, domu, do któregozawsze możesz wrócić, zrozumiałbyś, jakim jesteś.104RS Przerwała na widok zdumienia, które pojawiło się w jego oczach.- Nigdy nie miałaś domu? - zapytał z niedowierzaniem.Jego rękadrgnęła i zaczęła sunąć w kierunku jej dłoni.Madeline szybko oderwała ręce od klawiatury i położyła je nakolanach.Wpatrywała się w nie i ze zdenerwowania wciąż przygryzaładolną wargę.- Miałam mnóstwo domów - wymamrotała.- Twoja rodzina często się przeprowadzała?Potrząsnęła głową i spochmurniała, nadal jednak nie miała odwagina niego spojrzeć.- Nie mam rodziny - powiedziała w końcu.- Całe dzieciństwo spędziłam w zastępczych domach.W bardzowielu domach.W ciszy, która nastąpiła, słyszała spokojny równy oddech Eliasa.Wkońcu niepewnie uniosła oczy.Elias przyglądał się jej uważnie.- Pomaluj okiennice, Maddie - powiedział cicho.- Jeżeli chcesz,pomaluj cały ten cholerny dom.105RS ROZDZIAA DWUNASTY%7łony robią takie rzeczy, pomyślała nagle Madeline.Spacerowała poulicach Brighton Square w poszukiwaniu farby.Ta myśl, chociaż byłanierealnym marzeniem, dodała jej otuchy.Dziewczyna zatrzymywała się,aby popatrzeć na wystawy sklepów, uśmiechała się i witała zprzypadkowo spotkanymi po drodze ludzmi.Czuła się tak, jak gdybynależała do tego miasta i jak gdyby miasto należało do niej.Tegopopołudnia zniknęła zazwyczaj poważna i zamknięta w sobie MadelineChambers, kobieta, która obawiała się drwiących spojrzeń przechodniów.Blade bezbarwne stworzenie zastąpiła leciutko opalona, uśmiechniętadziewczyna, niemal zalotna w swojej różowej sukience.Dziewczyna,którą Madeline mogłaby polubić.Kiedy wróciła do Rosewood, Becky poszła już sobie, a Elias siedziałw studiu.Dom należał do niej.Zmieniła sukienkę na luzne dżinsy i starypodkoszulek, po czym zeszła na dół, żeby zacząć malowanie.Wyblakła zieleń okiennic sprawiała, że okna wydawały się małe ipozbawione blasku.Madeline instynktownie zadecydowała, że zamiastzielonej farby użyje białej.Zanurzyła pędzel w puszce i dotknęła pierwszejokiennicy.Przemawiała czule do domu, niczym małe dziecko do swojejukochanej zabawki.- To cię obudzi, zobaczysz - wymruczała pod nosem.- Nie będzieszjuż wyglądał jak pusty, opuszczony, nie chciany dom.Będziesz zupełnieinny, a to dlatego, że ja tu jestem.- Pracowała starannie i uważnie.Ogarnęło ją niemal to samo uczucie co wtedy, gdy zajmowała się różami.106RS Kiedy skończyła malować frontowe okiennice, jej ramiona i twarzbyły gęsto upstrzone białymi kropkami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •