[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niebędą się palili do założenia podsłuchu u człowieka o pozycji Frazera filaruśmietanki towarzyskiej, multimilionera, hojnego patrona Fundacji Thatcherowskiej.Będą żądali udokumentowania poważnych wykroczeń.Aden odezwał się z należytym wahaniem: Zawsze możemy wybrać inne wyjście wykorzystać kogoś niezależnego, kogomożna się wyprzeć. Wolałbym tego nie robić, przynajmniej na razie.I tak już się narażamy nastającna Frazera.Lepiej postępujmy zgodnie z przepisami, na wszelki wypadek, gdybywszystko wzięło w łeb. Sądzisz, że istnieje takie prawdopodobieństwo? Kto wie? Zcieżka, która wiedzie do Frazera, nie jest dobrze wydeptana.Możeprowadzić w różne strony.Na razie potrzebny jest nam materiał.Ale zdobędziemygo.Ewa go zdobędzie. Masz do niej ogromne zaufanie.Stormont spojrzał przed siebie nic widzącym wzrokiem i Aden wiedział, że przezkilka sekund szef byl nieobecny myślami.Stormont skupił się na jakimś odległymwspomnieniu, które przez parę chwil zdawało się całkowicie go zaprzątać.Nagleodwrócił się do Adena i powiedział ostro:- Mam do niej ogromne zaufanie.I tak, dostarczy nam materiału. Jeśli nie straci głowy. Gdyby miała stracić głowę, nie sądzisz, że stałoby się to już dawno temu?Aden odwrócił wzrok.Rozdział 15Cassie Stewart przechyliła się na bok i przeglądała regał pełen teczek w obszernejsłużbowej bibliotece Case Reed.Po pięciu minutach chwyciła aktówkę z dolnejpółki: GV, Polityka wprowadzania firm i instrukcje^ postępowania na giełdzie wVancouver. Zwietnie wymamrotała, niosąc akta do swojego gabinetu, jak trofeumwojenne.Przez pełną godzinę czytała w skupieniu, pochłonięta lekturą.Następnie z trzaskiemzamknęła teczkę, wstała i z przebiegłym uśmieszkiem na twarzy udała się dogabinetu Johna Richardsona. John, obmyśliłam strategię działania dla Geniusza".Jeśli zaakceptujesz tenplan, chciałabym skontaktować się z jakimś maklerem w Vancouver i przedstawićmu go. Nie marnujesz czasu, co? No dobrze, mów.Richardson słuchał z niemym podziwem, podczas gdy Cassie przedstawiała swójplan. Moim zdaniem jest dobry.powiedział, gdy skończyła alemasz rację, będziesz musiała skonsultować go z jakimś fachowcem z Vancouver ipotrzebny jest nam makler.W zasadzie, to znam odpowiedniego człowieka.Jest miwinien przysługę lub dwie.Facet nazywa się Sam Brimton.Profesjonalista, znawszystkich na rynku.Zbił fortunę.Bardzo bystry.Będziesz musiała na niego trochęuważać. Nie martw się.Richardson rzucił Cassie szybkie, ostrzegawcze spojrzenie. Zadzwonię do Brimtona zaraz po lunchu.Dla niego będzie to sam początek dnia.Powiem Brimtonowi, żeby oczekiwał telefonu od ciebie. Zapisał numer na małejżółtej kartce i podał Cassie, która schowała notatkę do kieszeni. Dziękuję, John. Zakończyła szybko rozmowę, by nie wysłuchiwać kolejnychostrzeżeń.Gdy Cassie znalazła się z powrotem w swoim gabinecie, zadzwoniła do Ewy. Ewa, tu Cassie.Jak się masz? Cześć, Cass.Zwietnie, cudownie, siedzę w pokoju zalanym słońcem i jem obfiteśniadanie. Przerwała, żeby przełknąć. Czy może być coś lepszego? Chyba nie.Szczęściara.Posłuchaj, Robie Frazer zadzwonił dziś rano,powiedział, że jest zainteresowany sprawą jeśli przyjmiemy odpowiednią strategię,zaczniemy szybko działać wiesz, raporty geologiczne, ocena projektu, tegorodzaju sprawy.Naprawdę musiałaś wywrzeć na nim wrażenie.Ewa roześmiała się w duchu i gdy się odezwała, w jej głosie brzmiał prawdziwyentuzjazm. To cudownie, wspaniale.Więc co teraz robimy? Musimy opracować strategię, biznes-plan, razem, we dwie.Chcę stać sięekspertem w dziedzinie diamentów. To pestka. Co teraz robisz? Poza tym, że jem śniadanie, niewiele.Dlaczego pytasz? Mogłabyś wpaść przed południem? Od razu wezmy się do dzieła. Tak, jasne. Ewa zerknęła na zegarek: dziesiąta piętnaście. Wyjdę za jakieśczterdzieści pięć minut. A więc, do zobaczenia.Dziwna jest kolej rzeczy, pomyślała Cassie.Ewa jako przedsiębiorca.To niemalnieprawdopodobne, a jednak przyjaciółka była tak zaangażowana.Ewa zostawiła nie dojedzone śniadanie, udała się do sypialni, przebrała w długąświetnie skrojoną czarną suknię z płótna i włożyła pasujące do niej pantofle.Rozczesała włosy, związała je z tyłu, chwyciła raporty geologiczne oraz różnedokumenty dotyczące projektu, które dał jej McA-dam, i wyszła do Case Reed.Pół godziny pózniej pojawiła się w gabinecie Cassie.Przyjaciółka pracowała,pogrążona w myślach.Ewa weszła niepostrzeżenie.Przyjrzała się Cassie byłataka skupiona i poważna, gdy pochylała się nad jakimiś papierami na biurku.Ustamiała wygięte w lekkim uśmiechu, który jaśniał również w jej oczach.Przez krótkąchwilę Ewa pozazdrościła Cassie jej niezależności i wolności.Uśmiechnęła się ipodeszła do biurka.Cassie podniosła wzrok i zerwała się z miejsca. Ewa, cześć.Pocałowały się. Cudownie, że Frazer połknął nasz haczyk, prawda? powiedziała Cassie.Dobra robota. Mhm.Zwietna.Ale jeszcze musimy dołożyć starań, żeby się z niego nie zerwał. Postaramy się. Przerwała. Naprawdę musiałaś wywrzeć na nim wrażenie.Ewa dostrzegła żartobliwe iskierki w oczach przyjaciółki.Zbyła komentarz lekkimwzruszeniem ramion. Przy okazji ciągnęła Cassie przepraszam, że nie pogadałam z tobąwcześniej na temat tego spotkania.Miałam taki zamiar, ale czułam, żeprzeszkadzam tobie i twojemu przyjacielowi, Stormontowi. Dlaczego tak sądzisz? Och, nie wiem.Nie jest chyba twoim kochankiem? Skoro już pytasz, nie.Dlaczego? Powinien nim być? Jest atrakcyjny. Jest wielu atrakcyjnych mężczyzn. On wyjątkowo. Spodobał ci się, co, Cassie? Nie przyprawił mnie o bezsenność.To dobrze, pomyślała Ewa.Kontynuowała szybko. No i co zrobimy w Frazerem? Jaki będzie następny krok? Obmyśliliśmy taki błyskotliwy plan, że będzie musiał na niego przystać.Cassie wyraznie się ożywiła. Powiedz mi, co powinniśmy zrobić.Cassie przysunęła krzesło od swojego biurka i usiadła obok Ewy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Niebędą się palili do założenia podsłuchu u człowieka o pozycji Frazera filaruśmietanki towarzyskiej, multimilionera, hojnego patrona Fundacji Thatcherowskiej.Będą żądali udokumentowania poważnych wykroczeń.Aden odezwał się z należytym wahaniem: Zawsze możemy wybrać inne wyjście wykorzystać kogoś niezależnego, kogomożna się wyprzeć. Wolałbym tego nie robić, przynajmniej na razie.I tak już się narażamy nastającna Frazera.Lepiej postępujmy zgodnie z przepisami, na wszelki wypadek, gdybywszystko wzięło w łeb. Sądzisz, że istnieje takie prawdopodobieństwo? Kto wie? Zcieżka, która wiedzie do Frazera, nie jest dobrze wydeptana.Możeprowadzić w różne strony.Na razie potrzebny jest nam materiał.Ale zdobędziemygo.Ewa go zdobędzie. Masz do niej ogromne zaufanie.Stormont spojrzał przed siebie nic widzącym wzrokiem i Aden wiedział, że przezkilka sekund szef byl nieobecny myślami.Stormont skupił się na jakimś odległymwspomnieniu, które przez parę chwil zdawało się całkowicie go zaprzątać.Nagleodwrócił się do Adena i powiedział ostro:- Mam do niej ogromne zaufanie.I tak, dostarczy nam materiału. Jeśli nie straci głowy. Gdyby miała stracić głowę, nie sądzisz, że stałoby się to już dawno temu?Aden odwrócił wzrok.Rozdział 15Cassie Stewart przechyliła się na bok i przeglądała regał pełen teczek w obszernejsłużbowej bibliotece Case Reed.Po pięciu minutach chwyciła aktówkę z dolnejpółki: GV, Polityka wprowadzania firm i instrukcje^ postępowania na giełdzie wVancouver. Zwietnie wymamrotała, niosąc akta do swojego gabinetu, jak trofeumwojenne.Przez pełną godzinę czytała w skupieniu, pochłonięta lekturą.Następnie z trzaskiemzamknęła teczkę, wstała i z przebiegłym uśmieszkiem na twarzy udała się dogabinetu Johna Richardsona. John, obmyśliłam strategię działania dla Geniusza".Jeśli zaakceptujesz tenplan, chciałabym skontaktować się z jakimś maklerem w Vancouver i przedstawićmu go. Nie marnujesz czasu, co? No dobrze, mów.Richardson słuchał z niemym podziwem, podczas gdy Cassie przedstawiała swójplan. Moim zdaniem jest dobry.powiedział, gdy skończyła alemasz rację, będziesz musiała skonsultować go z jakimś fachowcem z Vancouver ipotrzebny jest nam makler.W zasadzie, to znam odpowiedniego człowieka.Jest miwinien przysługę lub dwie.Facet nazywa się Sam Brimton.Profesjonalista, znawszystkich na rynku.Zbił fortunę.Bardzo bystry.Będziesz musiała na niego trochęuważać. Nie martw się.Richardson rzucił Cassie szybkie, ostrzegawcze spojrzenie. Zadzwonię do Brimtona zaraz po lunchu.Dla niego będzie to sam początek dnia.Powiem Brimtonowi, żeby oczekiwał telefonu od ciebie. Zapisał numer na małejżółtej kartce i podał Cassie, która schowała notatkę do kieszeni. Dziękuję, John. Zakończyła szybko rozmowę, by nie wysłuchiwać kolejnychostrzeżeń.Gdy Cassie znalazła się z powrotem w swoim gabinecie, zadzwoniła do Ewy. Ewa, tu Cassie.Jak się masz? Cześć, Cass.Zwietnie, cudownie, siedzę w pokoju zalanym słońcem i jem obfiteśniadanie. Przerwała, żeby przełknąć. Czy może być coś lepszego? Chyba nie.Szczęściara.Posłuchaj, Robie Frazer zadzwonił dziś rano,powiedział, że jest zainteresowany sprawą jeśli przyjmiemy odpowiednią strategię,zaczniemy szybko działać wiesz, raporty geologiczne, ocena projektu, tegorodzaju sprawy.Naprawdę musiałaś wywrzeć na nim wrażenie.Ewa roześmiała się w duchu i gdy się odezwała, w jej głosie brzmiał prawdziwyentuzjazm. To cudownie, wspaniale.Więc co teraz robimy? Musimy opracować strategię, biznes-plan, razem, we dwie.Chcę stać sięekspertem w dziedzinie diamentów. To pestka. Co teraz robisz? Poza tym, że jem śniadanie, niewiele.Dlaczego pytasz? Mogłabyś wpaść przed południem? Od razu wezmy się do dzieła. Tak, jasne. Ewa zerknęła na zegarek: dziesiąta piętnaście. Wyjdę za jakieśczterdzieści pięć minut. A więc, do zobaczenia.Dziwna jest kolej rzeczy, pomyślała Cassie.Ewa jako przedsiębiorca.To niemalnieprawdopodobne, a jednak przyjaciółka była tak zaangażowana.Ewa zostawiła nie dojedzone śniadanie, udała się do sypialni, przebrała w długąświetnie skrojoną czarną suknię z płótna i włożyła pasujące do niej pantofle.Rozczesała włosy, związała je z tyłu, chwyciła raporty geologiczne oraz różnedokumenty dotyczące projektu, które dał jej McA-dam, i wyszła do Case Reed.Pół godziny pózniej pojawiła się w gabinecie Cassie.Przyjaciółka pracowała,pogrążona w myślach.Ewa weszła niepostrzeżenie.Przyjrzała się Cassie byłataka skupiona i poważna, gdy pochylała się nad jakimiś papierami na biurku.Ustamiała wygięte w lekkim uśmiechu, który jaśniał również w jej oczach.Przez krótkąchwilę Ewa pozazdrościła Cassie jej niezależności i wolności.Uśmiechnęła się ipodeszła do biurka.Cassie podniosła wzrok i zerwała się z miejsca. Ewa, cześć.Pocałowały się. Cudownie, że Frazer połknął nasz haczyk, prawda? powiedziała Cassie.Dobra robota. Mhm.Zwietna.Ale jeszcze musimy dołożyć starań, żeby się z niego nie zerwał. Postaramy się. Przerwała. Naprawdę musiałaś wywrzeć na nim wrażenie.Ewa dostrzegła żartobliwe iskierki w oczach przyjaciółki.Zbyła komentarz lekkimwzruszeniem ramion. Przy okazji ciągnęła Cassie przepraszam, że nie pogadałam z tobąwcześniej na temat tego spotkania.Miałam taki zamiar, ale czułam, żeprzeszkadzam tobie i twojemu przyjacielowi, Stormontowi. Dlaczego tak sądzisz? Och, nie wiem.Nie jest chyba twoim kochankiem? Skoro już pytasz, nie.Dlaczego? Powinien nim być? Jest atrakcyjny. Jest wielu atrakcyjnych mężczyzn. On wyjątkowo. Spodobał ci się, co, Cassie? Nie przyprawił mnie o bezsenność.To dobrze, pomyślała Ewa.Kontynuowała szybko. No i co zrobimy w Frazerem? Jaki będzie następny krok? Obmyśliliśmy taki błyskotliwy plan, że będzie musiał na niego przystać.Cassie wyraznie się ożywiła. Powiedz mi, co powinniśmy zrobić.Cassie przysunęła krzesło od swojego biurka i usiadła obok Ewy [ Pobierz całość w formacie PDF ]