[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na noszach leżały dwa zawiniątka. Staraliście się oddzielić kości? spytała Spiro. W miarę możności.Choć nie wiem, czy się nie pomieszały.Wygląda na to, że wymyła jewoda z błotem.Nosze dojechały na górę i postawiono je na ziemi.Spiro ukląkł i odwinął jedno zawiniątko. Co pani myśli? Potrzebuję więcej światła.Eve uklękła obok Spiro.Tyle kości.Rozszczepionych i połamanych.Jak kości zwierzęcia,którego dopadły drapieżniki.Opanuj się i bierz się do roboty.Najważniejsza jest czaszka.Wzięła ją w dłonie i dokładnie obejrzała.Bez zębów.Joe mówił, że żadna czaszka nie miałazębów.Trzeba odsunąć od siebie wstrętny obraz mordercy wyrywającego zęby i sięskoncentrować. To czaszka dziecka.Białego chłopca. Jest pani pewna? spytał Spiro. Nie, nie jestem antropologiem, ale mogę się założyć, że się nie mylę.Robiłam setkirekonstrukcji twarzy dzieci w tym wieku.Delikatnie odłożyła czaszkę i rozwinęła drugi koc.Było w nim mniej kości.Czaszka patrzyłana nią.Zabierz mnie do domu.Zaginiony.Tylu zaginionych. Coś się stało? zapytał Spiro. Daj jej spokój, Spiro odrzekł Joe.Czy coś jeszcze mogło się stać na świecie, gdzie mordowano dzieci? Nie. Eve wzięła do ręki czaszkę. Biały chłopiec, może trochę starszy niż pierwszy.Obaj nie mieli więcej niż dziesięć, jedenaście lat. Odłożyła czaszkę i wstała. Musi to jeszczepotwierdzić antropolog sądowy.Mogę już wracać oznajmiła. Najwyższemu niech będą dzięki powiedział Joe. Niech pani zaczeka przerwał Spiro. Joe mówił mi o telefonie.Muszę z paniąporozmawiać. To przyjedz do mnie. Joe popychał Eve na dół. Wracamy teraz do domu. Chcę z nią rozmawiać w tej chwili.Joe obejrzał się przez ramię. Nie naciskaj powiedział cicho. Ze mną ci się nie uda, Spiro.Robert Spiro zawahał się, a potem wzruszył ramionami. W porządku, nie ma sprawy.Mam tu jeszcze masę roboty.Eve zajęła miejsce obok kierowcy. Nie musiałeś się tak upierać.Mogłam z nim porozmawiać. Wiem. Nacisnął na gaz. I mogłaś tam tkwić całą noc i gapić się na kości.Albo wrócićdo grobu dziewczynki.Najlepiej od razu przeskocz przez wieżowiec.W ten sposób dopieroudowodnisz, że jesteś Superwoman.Oparła głowę na zagłówku.Była strasznie zmęczona. Niczego nie chcę udowadniać. Wiem odezwał się Joe po chwili milczenia. Choć może wtedy byłoby łatwiej. Powiedział mi prawdę.Tam byli jeszcze dwaj chłopcy.O Bonnie też mógł mówić prawdę. Jedna prawda nie gwarantuje drugiej. Ale wszystko, co mówił, jest teraz bardziej prawdopodobne.Cisza. Tak. Jeśli to prawda, przez cały czas był na wolności.Chodził, oddychał, cieszył się życiem.Kiedy stracono Frasera, miałam przynajmniej tę pociechę, że ukarano mordercę Bonnie.A tonieprawda. Za szybko wyciągasz wnioski.Eve była jednak przekonana, że ma rację. Fraser przyznał się do zabicia dwóch chłopców: Johna Devona i Billy ego Thompkinsa. Pamiętam. Wystarczy zidentyfikować jednego z nich, aby wiedzieć, że ten człowiek rzeczywiściekontaktował się z Fraserem.Chcę, żebyś namówił Spiro, aby dał mi jedną z czaszek dorekonstrukcji. Wiesz, jak to jest z biurokracją.FBI robi wszystko po swojemu. Znasz Spiro.Pracowałeś w FBI.Potrafisz to załatwić. Spróbuję. Zrób to. Uśmiechnęła się smutno. Inaczej znów ci zginie szkielet.Skoro nie mogę miećBonnie, wezmę któregoś z chłopców. Ty już przesądziłaś, że to jest Bonnie. Muszę ją jakoś nazwać. Na liście Frasera była jeszcze jedna dziewczynka, mniej więcej w tym samym wieku. Doreen Parker. Eve zamknęła oczy. Niech cię diabli wezmą, Joe! Za dużo o tym myślisz.Nie chcę, żebyś się załamała, kiedy się okaże, że to nie jest Bonnie. Załatw mi tę czaszkę.Joe zaklął pod nosem. Dobrze.Spiro powinien być wdzięczny za jakąkolwiek pomoc w tej cholernej sprawie. I bardzo dobrze.Będzie nam potrzebny.Zna się na potworach. Ty też.Tylko na jednym potworze.Tym, który zdominował jej życie po śmierci Bonnie.Przedtemnazywała potwora Fraserem, a teraz może się okazać, że nazywa się on całkiem inaczej. Za mało.Ale się nauczę. Jesteś pewna, że znów do ciebie zadzwoni? Jestem potwierdziła z gorzkim uśmiechem. Sam powiedział, że coś nas łączy.Rozdział czwarty Idz spać powiedział Joe, kiedy weszli do domu. Zadzwonię do Spiro i poproszę go o tęczaszkę.Eve rzuciła okiem na zegarek.Była prawie czwarta rano. Nie będzie zachwycony, jeśli go teraz obudzisz. Wątpię, czy śpi.Kiedy pracuje nad czymś, prawie nie sypia.Całkowicie się poświęca. To dobrze orzekła Eve, idąc do sypialni. Uważam, że należy się poświęcać. Nie mów. Joe sięgnął po telefon. Idz już.Załatwię ci tę czaszkę. Dzięki, Joe.Eve zamknęła za sobą drzwi i poszła do łazienki.Prysznic i łóżko pomyślała.W żadnymwypadku nie wolno rozmyślać o Bonnie.Ani o tych dwóch chłopcach.Nie wolno wysnuwaćżadnych wniosków.Wszystko może zaczekać, aż odpocznie i pokona przerażenie i szok.Jutro,kiedy wstanie, spróbuje jakoś dojść z tym do ładu. Wyglądasz strasznie powiedział Joe. Nie mogłaś spać? Przespałam się parę godzin.Jakoś nie mogłam się wyłączyć.Spiro da mi tę czaszkę? Nie obiecał niczego konkretnego.Powiedział, że musi to omówić po rozmowie z tobą. Przyjedzie tutaj? Dziś o trzeciej po południu. Joe spojrzał na zegarek. Za pół godziny.Masz czas naśniadanie.Albo na obiad.Co chcesz? Kanapkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Na noszach leżały dwa zawiniątka. Staraliście się oddzielić kości? spytała Spiro. W miarę możności.Choć nie wiem, czy się nie pomieszały.Wygląda na to, że wymyła jewoda z błotem.Nosze dojechały na górę i postawiono je na ziemi.Spiro ukląkł i odwinął jedno zawiniątko. Co pani myśli? Potrzebuję więcej światła.Eve uklękła obok Spiro.Tyle kości.Rozszczepionych i połamanych.Jak kości zwierzęcia,którego dopadły drapieżniki.Opanuj się i bierz się do roboty.Najważniejsza jest czaszka.Wzięła ją w dłonie i dokładnie obejrzała.Bez zębów.Joe mówił, że żadna czaszka nie miałazębów.Trzeba odsunąć od siebie wstrętny obraz mordercy wyrywającego zęby i sięskoncentrować. To czaszka dziecka.Białego chłopca. Jest pani pewna? spytał Spiro. Nie, nie jestem antropologiem, ale mogę się założyć, że się nie mylę.Robiłam setkirekonstrukcji twarzy dzieci w tym wieku.Delikatnie odłożyła czaszkę i rozwinęła drugi koc.Było w nim mniej kości.Czaszka patrzyłana nią.Zabierz mnie do domu.Zaginiony.Tylu zaginionych. Coś się stało? zapytał Spiro. Daj jej spokój, Spiro odrzekł Joe.Czy coś jeszcze mogło się stać na świecie, gdzie mordowano dzieci? Nie. Eve wzięła do ręki czaszkę. Biały chłopiec, może trochę starszy niż pierwszy.Obaj nie mieli więcej niż dziesięć, jedenaście lat. Odłożyła czaszkę i wstała. Musi to jeszczepotwierdzić antropolog sądowy.Mogę już wracać oznajmiła. Najwyższemu niech będą dzięki powiedział Joe. Niech pani zaczeka przerwał Spiro. Joe mówił mi o telefonie.Muszę z paniąporozmawiać. To przyjedz do mnie. Joe popychał Eve na dół. Wracamy teraz do domu. Chcę z nią rozmawiać w tej chwili.Joe obejrzał się przez ramię. Nie naciskaj powiedział cicho. Ze mną ci się nie uda, Spiro.Robert Spiro zawahał się, a potem wzruszył ramionami. W porządku, nie ma sprawy.Mam tu jeszcze masę roboty.Eve zajęła miejsce obok kierowcy. Nie musiałeś się tak upierać.Mogłam z nim porozmawiać. Wiem. Nacisnął na gaz. I mogłaś tam tkwić całą noc i gapić się na kości.Albo wrócićdo grobu dziewczynki.Najlepiej od razu przeskocz przez wieżowiec.W ten sposób dopieroudowodnisz, że jesteś Superwoman.Oparła głowę na zagłówku.Była strasznie zmęczona. Niczego nie chcę udowadniać. Wiem odezwał się Joe po chwili milczenia. Choć może wtedy byłoby łatwiej. Powiedział mi prawdę.Tam byli jeszcze dwaj chłopcy.O Bonnie też mógł mówić prawdę. Jedna prawda nie gwarantuje drugiej. Ale wszystko, co mówił, jest teraz bardziej prawdopodobne.Cisza. Tak. Jeśli to prawda, przez cały czas był na wolności.Chodził, oddychał, cieszył się życiem.Kiedy stracono Frasera, miałam przynajmniej tę pociechę, że ukarano mordercę Bonnie.A tonieprawda. Za szybko wyciągasz wnioski.Eve była jednak przekonana, że ma rację. Fraser przyznał się do zabicia dwóch chłopców: Johna Devona i Billy ego Thompkinsa. Pamiętam. Wystarczy zidentyfikować jednego z nich, aby wiedzieć, że ten człowiek rzeczywiściekontaktował się z Fraserem.Chcę, żebyś namówił Spiro, aby dał mi jedną z czaszek dorekonstrukcji. Wiesz, jak to jest z biurokracją.FBI robi wszystko po swojemu. Znasz Spiro.Pracowałeś w FBI.Potrafisz to załatwić. Spróbuję. Zrób to. Uśmiechnęła się smutno. Inaczej znów ci zginie szkielet.Skoro nie mogę miećBonnie, wezmę któregoś z chłopców. Ty już przesądziłaś, że to jest Bonnie. Muszę ją jakoś nazwać. Na liście Frasera była jeszcze jedna dziewczynka, mniej więcej w tym samym wieku. Doreen Parker. Eve zamknęła oczy. Niech cię diabli wezmą, Joe! Za dużo o tym myślisz.Nie chcę, żebyś się załamała, kiedy się okaże, że to nie jest Bonnie. Załatw mi tę czaszkę.Joe zaklął pod nosem. Dobrze.Spiro powinien być wdzięczny za jakąkolwiek pomoc w tej cholernej sprawie. I bardzo dobrze.Będzie nam potrzebny.Zna się na potworach. Ty też.Tylko na jednym potworze.Tym, który zdominował jej życie po śmierci Bonnie.Przedtemnazywała potwora Fraserem, a teraz może się okazać, że nazywa się on całkiem inaczej. Za mało.Ale się nauczę. Jesteś pewna, że znów do ciebie zadzwoni? Jestem potwierdziła z gorzkim uśmiechem. Sam powiedział, że coś nas łączy.Rozdział czwarty Idz spać powiedział Joe, kiedy weszli do domu. Zadzwonię do Spiro i poproszę go o tęczaszkę.Eve rzuciła okiem na zegarek.Była prawie czwarta rano. Nie będzie zachwycony, jeśli go teraz obudzisz. Wątpię, czy śpi.Kiedy pracuje nad czymś, prawie nie sypia.Całkowicie się poświęca. To dobrze orzekła Eve, idąc do sypialni. Uważam, że należy się poświęcać. Nie mów. Joe sięgnął po telefon. Idz już.Załatwię ci tę czaszkę. Dzięki, Joe.Eve zamknęła za sobą drzwi i poszła do łazienki.Prysznic i łóżko pomyślała.W żadnymwypadku nie wolno rozmyślać o Bonnie.Ani o tych dwóch chłopcach.Nie wolno wysnuwaćżadnych wniosków.Wszystko może zaczekać, aż odpocznie i pokona przerażenie i szok.Jutro,kiedy wstanie, spróbuje jakoś dojść z tym do ładu. Wyglądasz strasznie powiedział Joe. Nie mogłaś spać? Przespałam się parę godzin.Jakoś nie mogłam się wyłączyć.Spiro da mi tę czaszkę? Nie obiecał niczego konkretnego.Powiedział, że musi to omówić po rozmowie z tobą. Przyjedzie tutaj? Dziś o trzeciej po południu. Joe spojrzał na zegarek. Za pół godziny.Masz czas naśniadanie.Albo na obiad.Co chcesz? Kanapkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]