[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To twarze, które pojawiają się pobłyskawicy w mojej głowie.Twarze martwych.Luc idzie ze mną do sali pana Snydera, gdzie piszę list do Ghaliba.Gdybym wiedziała, jak się doniego dodzwonić, zrobiłabym to, ale już wiem, że to bezużyteczne.Po dacie wnioskuję, że napisał listprzed tygodniem.Snyder najwyrazniej nie pojmuje, ale obiecuje przetłumaczyć mój list i wysłaćjeszcze dzisiaj.Przez resztę dnia Luc mnie nie odstępuje.Normalnie bym miała problem z taką opiekuńczością, alejego obecność wydaje mi się pomocna, a kiedy po szkole wsiadamy do jego auta, czuję się już trochęlepiej.ROZDZIAA 11Za podszeptem diabłaLUCCzuję napięcie.Niebywale.Chciałem wiedzieć, dlaczego Piekłu tak bardzo zależy na Frannie, i terazwiem.Widzenie.Wsiada do mojego samochodu, opiera się o drzwi i zamyka oczy.Zostawiam ją w spokoju przez więk-szość drogi, ale w końcu już nie mogę.Muszę wiedzieć. Frannie? Tak? To, co się stało tam, na podwórku.co widziałaś.dużo ci się zdarza takich rzeczy?Na jej twarzy pojawia się wrogość. Nie jestem wariatką warczy. Nic takiego nie powiedziałem.Martwię się po prostu. I jestem ciekaw.Patrzy przez okno. Dużo nie, ale czasami mi się zdarza. Przez całe życie? Dopiero od.Odkąd.odkąd skończyłam siedem lat. Co widzisz? To, co ma się wydarzyć? Odwraca się do mnie i z jej nieufnego oka wypływałza. Martwych ludzi.Widzę ich tuż przed śmiercią. Opuszcza wzrok na swoje dłonie. Ale nigdynie udało mi się zapobiec tej śmierci.Rozumiem, w jaki sposób Podziemie mogłoby to wykorzystać.Gdybyśmy wiedzieli, że ludzie są wdrodze.gdybyśmy mogli ich oznakować, zanim trafią do Limbo.to mogłoby poprawić nam wyniki.Staram się nie okazać ekscytacji ani wyrazem twarzy, ani głosem. To ciężkie.Dojdziesz do siebie? Tak, chyba tak mówi w chwili, gdy docieramy do mojego budynku.Zajeżdżamy na parking, Frannie nieufnie się rozgląda.Nie tego się spodziewała niewątpliwie. Tutaj mieszkasz? pyta. Tak, a jest jakiś problem? Ledwie się powstrzymuję od chichotu. Nie rzuca.Wjeżdżam na swoje miejsce parkingowe obok drzwi do mojego budynku, pomiędzy przerdzewiałąniebieską impalą a obitym czarnym fordem pikapem, i kątem oka patrzę, jak Frannie się rozgląda.Szary dzień podkreśla szarą atmosferę spowijającą tę część miasta.Cztery piętrowe betonowebudynki kiedyś były białe, ale teraz są usmolone barwą dziesiątków lat brudu, smogu i rdzy z rynien.Większość okien jest nietknięta, ale gdzieniegdzie karton i taśma izolacyjna zastąpiły brudne szkło.Plastikowe torby z supermarketu latają po pustym terenie w lekkim wiosennym wiaterku i zaczepiająsię o gałęzie wątłych krzaków przy drzwiach do mojego budynku.Frannie spogląda na mnie i robi dobrą minę do złej gry, kiedy otwiera drzwi i wysiada, mówiąc: Chodzmy. Rozkaz, proszę pani odpowiadam i ruszam do budynku.Przytrzymuję jej otwarte drzwi, a onaniepewnie przekracza próg.W ślad za mną pokonuje zarośnięte brudem schody na piętro i czeka wmrocznym korytarzu, aż znajdę klucz i wsunę go do zamka. Twoi rodzice są w pracy? pyta, kiedy ja wchodzę do środka i włączam światło. Pewnie tak.Wchodzi za mną. Kiedy wrócą do domu? Czyżbym słyszał drżenie w jej głosie? Nie mam pojęcia. No a kiedy zwykle wracają do domu? Nie mam pojęcia powtarzam.Ona tylko wpatruje się we mnie. Nigdy nie poznałem moich ro-dziców. Nie kłamię.Demony nie są najmocniejsze w temacie pielęgnacji potomstwa itepe. Och, przykro mi. Przenosi spojrzenie na szarą podłogę, gdzie wesołe stokrotki na linoleumstarają się co sił wyjrzeć spod wieloletniego brudu. Więc z kim mieszkasz? Z nikim.Zerka na mnie szybko. Mieszkasz tu sam? Zapach grejpfruta przenika powietrze: strach Frannie. Tak.Zerka na drzwi, pewnie planując ucieczkę. Jeśli wolisz, żebyśmy pojechali do ciebie, nie ma problemu mówię swoim najbardziejuspokajającym głosem. Hm. Wyraznie nie jest gotowa stąpać po tych węglach. Tu jest spoko.Podchodzę do lodówki i otwieram ją. No to super.Chcesz piwa? Zamykam drzwi pustej lodówki, kiedy w mojej dłoni pojawiają siędwa zimne piwa. Może najpierw powinniśmy trochę popracować.Otwieram oba i podaję jej jedno. Ja pracuję lepiej, kiedy mogę się odprężyć mówię, pociągając solidny łyk.Spogląda na piwo w swojej ręce i popija nieśmiało, a potem się rozgląda.Jestem demonem, nie świnią, więc utrzymuję tu względny porządek.Kuchnia jest czysta żadnychbrudnych naczyń ani psującego się jedzenia głównie dlatego, że nie muszę jeść.Z tego samegopowodu nie ma stołu.Ani krzeseł.Krótki rząd szafek jest pomalowany na czarno, a ściany, niegdyśbiałe, teraz są raczej szare, z łuszczącą się farbą i wyglądającym spod niej tynkiem.Kawalerka jest nieduża i oprócz kuchni w głębi po lewej i łazienki obok niej też jest czysta, bot eg o również nie muszę robić znajduje się tu wielkie łóżko z czarną pościelą, czarną narzutą imnóstwem czarnych poduszek, zajmujące większość pokoju.Pod spodem leży spory, gruby czarnydywan. To ogromne łóżko mówi, wpatrując się w wielką czarną masę na środku pokoju.Nagle naszeoczy się spotykają i Frannie oblewa się rumieńcem. Uhm przyznaję i wygodne.Spuszcza wzrok, a potem go podnosi i ogląda resztę pokoju, starannie unikając łóżka.Robi obchód,przystając, by obejrzeć trzy grafiki Dorego przy kuchni, przedstawiające trzy różne sceny z Piekła"Dantego, i grafikę Williama Blake'a Kuszenie i upadek Ewy" szczytowy moment kariery królaLucyfera.Mija łazienkę i zauważam, jak zerka na mnie ukradkowo w sięgającym podłogi lustrze po drugiejstronie drzwi.Idzie dalej do regału na książki zajmującego całą wysokość ściany, po drugiej stroniełóżka, zatrzymuje się, by podnieść bardzo starą i zniszczoną książkę, którą zostawiłem otwartą napodłodze: Czyściec" Dantego.Po części to o mnie, byłem muzą Dantego.Wertuje ją i marszczy brwi. To po hiszpańsku. Po włosku poprawiam. Znasz włoski mówi nieprzekonana. Si. Powiedz coś. Essere U mio schiavo d'amore mruczę.Na twarzy ma wyraz pełen rezerwy. Co powiedziałeś?_Nie powiem uśmiecham się.I tak nie sądzę,żeby zgodziła się być moją miłosną niewolnicą.Chwilę wpatruje się we mnie szeroko otwartymi oczami, potem odkłada Dantego na podłogę.Wyciąga z półki kolejny tom Prousta i otwiera go. Francuski? mówi z płomiennym niedowierzaniem. Oui.Robi nachmurzoną minę. %7łartujesz sobie.Ile znasz języków? Wszystkie. Kilka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.To twarze, które pojawiają się pobłyskawicy w mojej głowie.Twarze martwych.Luc idzie ze mną do sali pana Snydera, gdzie piszę list do Ghaliba.Gdybym wiedziała, jak się doniego dodzwonić, zrobiłabym to, ale już wiem, że to bezużyteczne.Po dacie wnioskuję, że napisał listprzed tygodniem.Snyder najwyrazniej nie pojmuje, ale obiecuje przetłumaczyć mój list i wysłaćjeszcze dzisiaj.Przez resztę dnia Luc mnie nie odstępuje.Normalnie bym miała problem z taką opiekuńczością, alejego obecność wydaje mi się pomocna, a kiedy po szkole wsiadamy do jego auta, czuję się już trochęlepiej.ROZDZIAA 11Za podszeptem diabłaLUCCzuję napięcie.Niebywale.Chciałem wiedzieć, dlaczego Piekłu tak bardzo zależy na Frannie, i terazwiem.Widzenie.Wsiada do mojego samochodu, opiera się o drzwi i zamyka oczy.Zostawiam ją w spokoju przez więk-szość drogi, ale w końcu już nie mogę.Muszę wiedzieć. Frannie? Tak? To, co się stało tam, na podwórku.co widziałaś.dużo ci się zdarza takich rzeczy?Na jej twarzy pojawia się wrogość. Nie jestem wariatką warczy. Nic takiego nie powiedziałem.Martwię się po prostu. I jestem ciekaw.Patrzy przez okno. Dużo nie, ale czasami mi się zdarza. Przez całe życie? Dopiero od.Odkąd.odkąd skończyłam siedem lat. Co widzisz? To, co ma się wydarzyć? Odwraca się do mnie i z jej nieufnego oka wypływałza. Martwych ludzi.Widzę ich tuż przed śmiercią. Opuszcza wzrok na swoje dłonie. Ale nigdynie udało mi się zapobiec tej śmierci.Rozumiem, w jaki sposób Podziemie mogłoby to wykorzystać.Gdybyśmy wiedzieli, że ludzie są wdrodze.gdybyśmy mogli ich oznakować, zanim trafią do Limbo.to mogłoby poprawić nam wyniki.Staram się nie okazać ekscytacji ani wyrazem twarzy, ani głosem. To ciężkie.Dojdziesz do siebie? Tak, chyba tak mówi w chwili, gdy docieramy do mojego budynku.Zajeżdżamy na parking, Frannie nieufnie się rozgląda.Nie tego się spodziewała niewątpliwie. Tutaj mieszkasz? pyta. Tak, a jest jakiś problem? Ledwie się powstrzymuję od chichotu. Nie rzuca.Wjeżdżam na swoje miejsce parkingowe obok drzwi do mojego budynku, pomiędzy przerdzewiałąniebieską impalą a obitym czarnym fordem pikapem, i kątem oka patrzę, jak Frannie się rozgląda.Szary dzień podkreśla szarą atmosferę spowijającą tę część miasta.Cztery piętrowe betonowebudynki kiedyś były białe, ale teraz są usmolone barwą dziesiątków lat brudu, smogu i rdzy z rynien.Większość okien jest nietknięta, ale gdzieniegdzie karton i taśma izolacyjna zastąpiły brudne szkło.Plastikowe torby z supermarketu latają po pustym terenie w lekkim wiosennym wiaterku i zaczepiająsię o gałęzie wątłych krzaków przy drzwiach do mojego budynku.Frannie spogląda na mnie i robi dobrą minę do złej gry, kiedy otwiera drzwi i wysiada, mówiąc: Chodzmy. Rozkaz, proszę pani odpowiadam i ruszam do budynku.Przytrzymuję jej otwarte drzwi, a onaniepewnie przekracza próg.W ślad za mną pokonuje zarośnięte brudem schody na piętro i czeka wmrocznym korytarzu, aż znajdę klucz i wsunę go do zamka. Twoi rodzice są w pracy? pyta, kiedy ja wchodzę do środka i włączam światło. Pewnie tak.Wchodzi za mną. Kiedy wrócą do domu? Czyżbym słyszał drżenie w jej głosie? Nie mam pojęcia. No a kiedy zwykle wracają do domu? Nie mam pojęcia powtarzam.Ona tylko wpatruje się we mnie. Nigdy nie poznałem moich ro-dziców. Nie kłamię.Demony nie są najmocniejsze w temacie pielęgnacji potomstwa itepe. Och, przykro mi. Przenosi spojrzenie na szarą podłogę, gdzie wesołe stokrotki na linoleumstarają się co sił wyjrzeć spod wieloletniego brudu. Więc z kim mieszkasz? Z nikim.Zerka na mnie szybko. Mieszkasz tu sam? Zapach grejpfruta przenika powietrze: strach Frannie. Tak.Zerka na drzwi, pewnie planując ucieczkę. Jeśli wolisz, żebyśmy pojechali do ciebie, nie ma problemu mówię swoim najbardziejuspokajającym głosem. Hm. Wyraznie nie jest gotowa stąpać po tych węglach. Tu jest spoko.Podchodzę do lodówki i otwieram ją. No to super.Chcesz piwa? Zamykam drzwi pustej lodówki, kiedy w mojej dłoni pojawiają siędwa zimne piwa. Może najpierw powinniśmy trochę popracować.Otwieram oba i podaję jej jedno. Ja pracuję lepiej, kiedy mogę się odprężyć mówię, pociągając solidny łyk.Spogląda na piwo w swojej ręce i popija nieśmiało, a potem się rozgląda.Jestem demonem, nie świnią, więc utrzymuję tu względny porządek.Kuchnia jest czysta żadnychbrudnych naczyń ani psującego się jedzenia głównie dlatego, że nie muszę jeść.Z tego samegopowodu nie ma stołu.Ani krzeseł.Krótki rząd szafek jest pomalowany na czarno, a ściany, niegdyśbiałe, teraz są raczej szare, z łuszczącą się farbą i wyglądającym spod niej tynkiem.Kawalerka jest nieduża i oprócz kuchni w głębi po lewej i łazienki obok niej też jest czysta, bot eg o również nie muszę robić znajduje się tu wielkie łóżko z czarną pościelą, czarną narzutą imnóstwem czarnych poduszek, zajmujące większość pokoju.Pod spodem leży spory, gruby czarnydywan. To ogromne łóżko mówi, wpatrując się w wielką czarną masę na środku pokoju.Nagle naszeoczy się spotykają i Frannie oblewa się rumieńcem. Uhm przyznaję i wygodne.Spuszcza wzrok, a potem go podnosi i ogląda resztę pokoju, starannie unikając łóżka.Robi obchód,przystając, by obejrzeć trzy grafiki Dorego przy kuchni, przedstawiające trzy różne sceny z Piekła"Dantego, i grafikę Williama Blake'a Kuszenie i upadek Ewy" szczytowy moment kariery królaLucyfera.Mija łazienkę i zauważam, jak zerka na mnie ukradkowo w sięgającym podłogi lustrze po drugiejstronie drzwi.Idzie dalej do regału na książki zajmującego całą wysokość ściany, po drugiej stroniełóżka, zatrzymuje się, by podnieść bardzo starą i zniszczoną książkę, którą zostawiłem otwartą napodłodze: Czyściec" Dantego.Po części to o mnie, byłem muzą Dantego.Wertuje ją i marszczy brwi. To po hiszpańsku. Po włosku poprawiam. Znasz włoski mówi nieprzekonana. Si. Powiedz coś. Essere U mio schiavo d'amore mruczę.Na twarzy ma wyraz pełen rezerwy. Co powiedziałeś?_Nie powiem uśmiecham się.I tak nie sądzę,żeby zgodziła się być moją miłosną niewolnicą.Chwilę wpatruje się we mnie szeroko otwartymi oczami, potem odkłada Dantego na podłogę.Wyciąga z półki kolejny tom Prousta i otwiera go. Francuski? mówi z płomiennym niedowierzaniem. Oui.Robi nachmurzoną minę. %7łartujesz sobie.Ile znasz języków? Wszystkie. Kilka [ Pobierz całość w formacie PDF ]