[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O mnie.Nawet nie wiesz, jak bardzo mogę zaszkodzić twojejrodzinie.- Nie wydaje mi się to możliwe.- Bardzo się mylisz.Po jej policzku spłynęła łza.Shay siłą woli powstrzymał się, byjej nie otrzeć.Najpierw musiał uzyskać odpowiedz.- Mogłabyś mi to wytłumaczyć?- Nie zmuszaj mnie, bym zawołała ojca, aby wyprosił cię z tegodomu - rzuciła.Za pierwszą łzą pojawiła się następna.- Myślę, że powinnaś go poprosić.A może ja to zrobię? - Wstałi wolnym krokiem ruszył w stronę drzwi.-Stój!W jej głosie brzmiał tak wielki smutek, że natychmiast zawróciłi przyklęknął przed nią.346RS - W takim razie powiedz mi, co się dzieje.Gwałtowniewciągnęła powietrze.- Znienawidzisz mnie za to - szepnęła łamiącym się głosem.- To niemożliwe.-Shay, ja.Ujął jej dłonie.- Proszę, powiedz mi.Przynajmniej nie będziesz z tym sama.Przez dłuższą chwilę siedziała w milczeniu, starając sięuspokoić.W końcu zaczęła mówić, powoli i bardzo cicho.- Co by się stało, gdyby ktoś, kto wie o mnie coś okropnego,powiedział o tym publicznie?- Nazwisko Griffin cię obroni - odpowiedział bez wahania Shay.- Ja cię obronię.- Nic nie rozumiesz.To nie takie proste.Mężczyzna, z którymcoś mnie łączyło, jest w Londynie i jeśli nie przedstawię go twojejrodzinie.Jeśli nie nakłonię ciebie i księcia, byście zapewnili muudział w zyskach z waszych interesów.Powie wszystkim, żewychodząc za ciebie, nie byłam czysta.Charlemagne poczuł, jak ogarnia go chłód.Spojrzał w oczySarali, pełne cierpienia i desperacji.Z drżeniem serca czekała, coteraz zrobi.Mógł się roześmiać, obruszyć albo po prostu wstać iwyjść, by więcej nie wrócić.- Czy ten mężczyzna ma dowód, że to właśnie on pozbawił cięcnoty?- Czy to ma znaczenie? - odpowiedziała, ale w jej głosie pojawiłsię cień nadziei.347RS - To zależy, czy jest godnym zaufania człowiekiem honoru.Wco wątpię, skoro ci groził.- Potrafi być czarujący i sprawiać wrażenie szczerego.Dlategokiedyś tak mi zawrócił w głowie.- Ile miałaś lat? - spytał, delikatnie gładząc jej zbielałe palce.- Siedemnaście.Był starszy ode mnie.Ja też ponoszę część winyza to, co się stało.Mówił rzeczy, które chciałam usłyszeć.Wydawałomi się, że wiem wiele o życiu, a dzięki niemu chciałam poznać jejeszcze lepiej.- Powiedziałaś, że go kochałaś.- Tak mi się wtedy wydawało.Byłam głupia.Jemu zależałotylko na znajomości z moim ojcem i korzyściach, jakie mógł z tegomieć.Kiedy to sobie uświadomiłam, odprawiłam go.Więcej mnie nienachodził, ale umiejętnie podtrzymywał przyjazń z moim ojcem iinnymi osobami.Teraz.Charlemagne doznał nagłego olśnienia.- To DeLayne! - wykrzyknął.Sarala wzdrygnęła się, jak ukąszona przez węża.To muwystarczyło.Wiedział, że ma rację.Wicehrabia nie zrobił na nimdobrego wrażenia, ale dla dziewczyny od urodzenia mieszkającej wIndiach musiał być kimś niezwykłym, innym od urzędnikówKompanii Wschodnioindyjskiej czy stacjonujących w Delhi oficerów.- Nieistotne, o kogo chodzi - usłyszał.- Ważne jest to, że jeślinie otrzyma tego, czego żąda, spełni swoje grozby.Mamy dwawyjścia: albo twoja rodzina uczyni go bogatym, albo ja zerwę348RS zaręczyny i wyjadę, by nie narażać Griffinów na niepotrzebnyskandal.- Gdybyś zdecydowała się na to drugie, to co dalej? - zapytał.Gdyby był zupełnie pozbawiony serca, powinien przystać na jejpropozycję, mając na względzie dobro rodziny.Ciekawe, copowiedziałby Melbourne, gdyby dowiedział się o wszystkim?- Moja reputacja byłaby zrujnowana, ale gdybym wróciła zrodzicami do Indii, ojciec zdążyłby odnowić dawne znajomości,zanim wieść o moim upadku dotarłaby do Delhi.Uśmiechnęła się gorzko.Najwyrazniej zdążyła wszystkodokładnie przemyśleć.- Gdybyś nie nazywał się Griffin, być może nikt by się o niczymnie dowiedział.Jednak twój ród jest tak sławny, że nawet ja o nimsłyszałam, zanim jeszcze przyjechałam do Anglii.Zacisnął zęby.To się nie mogło tak skończyć.Jeśli nie dane imbyło zawrzeć małżeństwa, to na pewno nie z takiego powodu.- Istnieje jeszcze jedno wyjście - powiedział przyciszonymgłosem.- Jakie?- Martwi nie rozsiewają plotek.- Puścił jej dłonie i wstał.-Wiesz, gdzie ten łotr się zatrzymał?Podniosła na niego przerażone spojrzenie.- Chyba nie mówisz tego poważnie? Shay, przecież niemożesz.!349RS - Nie zaprzątaj sobie tym głowy - mruknął i ignorując jejprotesty, wybiegł z pokoju.Podążyła za nim, bezskutecznie próbującgo zatrzymać.Nie czekając na Blankmana, Shay pchnął drzwi.Wypadł nazewnątrz, gdzie stał uwiązany Jaunty.Wskoczył na siodło.Znalezienie wicehrabiego przyjdzie mu bez trudu.Nikt nie będziegroził jego najbliższym.DeLayne już był martwy.350RS Rozdział 18A myślała, że już gorzej być nie może!- Shay! - krzyknęła, ale chyba jej nie usłyszał, oddalając sięszaleńczym galopem na Jauntym.- Panienko? - przerażona Jenny pojawiła się na progu, ściskającw rękach porcelanowy wazon.- Pojedziesz ze mną! - zawołała Sarala, zbiegając po schodach.- Co mam powiedzieć rodzicom panienki? - usłyszała głosBlankmana.- %7łe pojechałam na obiad z lady Deverill! - zawołała, niezwalniając kroku.Wbiegła do stajni.- Horton! Potrzebuję powozu! Natychmiast! Stajenny tylkospojrzał na jej twarz i od razu kazał zaprzęgać konie.Najchętniejwzięłaby faeton, którym mogłaby powozić sama, ale zbyt słabo znałajeszcze rozkład londyńskich ulic.- Dokąd jedziemy, panienko? - spytała Jenny, prawie depcząc jejpo piętach.Sarala spojrzała na pokojówkę, wyjęła z jej rąk wazon i podałaogrodnikowi.- Proszę to zanieść Blankmanowi - poleciła.Pytanie Jenny zmusiło ją do zastanowienia.Dokąd właściwiemiała jechać? Zladem Shaya? Nawet gdyby go dogoniła, na pewnonie zdołałaby go przekonać, by zrezygnował z zamiaru zabicia wice-hrabiego.351RS - Jedziemy do Griffin House - zdecydowała.Cóż warte jej życiei reputacja, gdyby coś stało się Shayowi?- Panienka nie jest odpowiednio ubrana!- Nie mam czasu na takie głupoty!Rozległ się stukot kół i powóz wjechał na podwórko.Hortonsiedział na kozle.- Do Griffin House! Szybko! - rozkazała Sarala, wsiadając zpomocą stajennego.Jenny posłusznie weszła za nią.Byli w połowie drogi do Grosvenor Square, kiedy dziewczynauświadomiła sobie dwie rzeczy.Po pierwsze: o tej porze Melbournemógł być poza domem.Po drugie, nie była pewna, czy w czasiekrótkiej rozmowy z Charlemagne'em DeLayne podał mu swójlondyński adres.- Szybciej! - szeptała do siebie, wiercąc się niespokojnie.Kiedy tylko powóz zatrzymał się przed rezydencją Griffinów,wyskoczyła z niego i podbiegła do drzwi.Otworzył jej siwowłosykamerdyner o bardzo dostojnym wyglądzie.- Czy książę jest w domu? - spytała zdyszana.- Muszę się z nimniezwłocznie zobaczyć!- Proszę zaczekać w błękitnym saloniku, panienko.Pójdęspytać.Przez drzwi w holu wprowadził ją i Jenny do uroczego pokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •