[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć do tej pory nie wy ja wił świa tu ta jemni cy au to ra, spo sób, w jaki Gil liam pod trzy my wał dzia ła -nie swo je go te atru, wy warł na nim okrop ne wra że nie.Było oczy wi ste, że dla przed się bior cy istot nejest, by się ota czać ludz mi, któ rzy trzy ma ją usta za mknię te na kłód kę, i cho ciaż ten re zul tat być możeda ło by się osią gnąć za chę ta mi, naj wy raz niej groz by oka zy wa ły się znacz nie sku teczniej sze.Od kry cie,że Gil liam bez pro ble mów ucie ka się do tych nie sław nych me tod, przy pra wi ło go o dresz cze.I niebez po wo du, po nie waż ten osob nik był jego wro giem albo przy naj mniej tak się wo bec nie go za cho -wy wał.Wells wziął ulot kę, jaką otrzy my wał od nie go co ty dzień, i przyj rzał się jej z nie chę cią.Choć by nie wie dzieć jak się tego brzy dził, nie mógł nie przy znać przed sobą, że wszyst ko to jegowina.Tak, Po dró że w Cza sie Mur raya istnia ły dzię ki nie mu, dzię ki de cy zji, jaką pod jął.Z Gil lia mem Mur ray em spo tkał się tyl ko dwa razy, ale są lu dzie, któ rym nie trze ba wię cej, abystać się wro ga mi.I Gil liam był jed nym z nich, jak się Wells szyb ko prze ko nał.Pierw sze spo tka nieod by ło się w tym sa mym po ko ju pew ne go kwietnio we go po po łu dnia, przy po mniał so bie, pa trząc zdrże niem na spo ry, głę bo ki fo tel, w któ ry Gil liam Mur ray z tru dem wci snął swo je po tęż ne cia ło.Od -kąd po ja wił się w drzwiach i z tym lep kim uśmie chem po dał mu swo ją wi zy tów kę, ro bił na nim wra -że nie tą zwa li stą po stu rą byka, ale jesz cze bar dziej za dzi wiał go nie pa su ją cym do rozmia rów cia ławdzię kiem, z ja kim się po ru szał, jak gdy by jego ko ści były pu ste w środ ku.Wells za jął wte dy fo telsto ją cy na prze ciw tam te go i obaj przy glą da li się so bie z ostroż ną grzecz no ścią, pod czas gdy Jane po -da wa ła im her ba tę.Kie dy wy szła z po ko ju, nie zna jo my jeszcze sze rzej roz cią gnął swój sa lo no wy,sztucz ny uśmiech, po dzię ko wał za to, że zo stał przy ję ty tak szyb ko, a na stęp nie za czął za sy py wać pi -sa rza po chwa ła mi od no śnie do jego po wie ści We hi kuł cza su.Są jed nak lu dzie, któ rzy chwa lą coś tyl ko po to, aby wy wyższyć sa mych sie bie, ob wie ścić świa tuswo ją nie skoń czo ną wraż li wość i in te li gen cję.Gil liam Mur ray na le żał wła śnie do tej gru py sku pia ją -cej za ro zu mial ców.Z za pa łem wy chwa lał jego po wieść, w eg zal to wa nej prze mo wie roz pły wa jąc sięnad jej zrów no wa żo ną kon struk cją, na kre ślo ny mi wi ze run ka mi, a na wet ko lo rem gar ni tu ru, w jaki pi -sarz po sta no wił ubrać swo je go bo ha te ra, a tymcza sem Wells słu chał go uprzej mie i za sta na wiał sięnad sen sem tego spo tka nia.W ja kim celu ktoś miał by tra cić cały po ra nek na przy tła cza nie go w tenspo sób la wi ną po chlebstw, za miast ogra ni czyć się do prze sła nia swych uwag w uprzej mym li ście,jak to ro bi ła reszta wiel bi cie li.Przy jął te skwa pli we za chwy ty, z za kło po ta niem ki wa jąc gło wą, jakktoś, kto idzie przez uciąż li wą, lecz nie szko dli wą mżaw kę, i miał na dzie ję, że ten nud ny pa ne gi ryknie po trwa zbyt dłu go i gość po zwo li mu wró cić do jego za jęć.Szyb ko jed nak że po jął, że była to do -pie ro sto sow na przed mo wa, któ ra mia ła za za da nie przy go to wać grunt, za nim ten czło wiek zde cydu jesię wy ja wić praw dzi wy po wód swej wi zy ty.Za koń czyw szy wy lew ne prze mó wie nie, Gil liam wy jąłze swo jej tecz ki opa sły rę ko pis i zło żył go w rę kach go spo da rza z taką ostroż no ścią, jak by mu wrę -czał świę tą re li kwię lub nowo na ro dzo ne dzie cię.Ka pi tan De rek Shac kle ton, praw dzi wa i emo cjo -nu ją ca hi sto ria bo ha te ra przy szło ści prze czy tał ze zdu mie niem Wells.Te raz na wet nie przy po mi -nał so bie, jak do szło do tego, że umó wi li się na spo tka nie za ty dzień, po tym jak ol brzym wy mógł nanim obiet ni cę, że prze czy ta jego dzie ło i je śli mu się spodo ba, po le ci je Hen ley owi.Pi sarz za brał się do czy ta nia rę ko pi su, któ ry nie spo dzie wa nie wpadł mu w ręce, lecz ro bił to bezszcze gól nej chę ci, jak czło wiek pod da ny tor tu rom.Zu peł nie nie miał ocho ty za głę biać się w lek tu rzecze goś, co mo gło wy ro snąć na grun cie wy obraz ni tego na pu szo ne go go gu sia, któ re go uwa żał za nie -zdol ne go do tego, by mógł go za in te re so wać czym kol wiek.Nie my lił się.W mia rę jak brnął przez za -peł nio ne pre ten sjo nal ny mi zwro ta mi stro ny ma nu skryp tu, w jego umy śle za czę ła krzep nąć naj czyst szaod ra za, a wraz z nią de cy zja, aby ni g dy wię cej nie uma wiać się ze swy mi wiel bi cie la mi.Gil liamwci snął mu eks tra wa ganc ką i usy pia ją cą bzdu rę, po wie ści dło, któ re po dob nie jak wie le in nych pię -trzą cych się ostat ni mi cza sy w wi try nach księ garń, wy da nych na fali po wo dze nia jego książ ki wpi -sy wa ło się w modę na li te ra tu rę spe ku la cyj ną.Były to istne wy prze da że ma ku la tu ry z tek sta mi peł ny -mi no wi nek tech nicz nych, za in spi ro wa ne szczy to wy mi osią gnię cia mi na uki i pre zen tu ją ce wszel kie goro dza ju nie do rzeczne ma szy ny prze zna czo ne do speł nia nia naj skrytszych ludz kich pra gnień.Wells nieczy tał żad nej z nich, ale Hen ley opo wia dał mu pod czas ja kie goś obia du o śmiesz nie nie do rzecz nychfa buł kach wie lu z nich, ta kich jak dzieł ka no wo jor czyka Lu isa Se na ren sa, któ rych bo ha te ro wie po -dró żu ją cy stat ka mi po wietrz ny mi do cie ra li w naj dzik sze za kąt ki pla ne ty i za gar nia li je, roz pra wia jącsię z każ dym tu byl czym ple mie niem, ja kie im sta nę ło na dro dze.Nade wszyst ko jed nak Wells pa mię -tał ży dow skie go wy na laz cę, któ ry zmaj stro wał ma szy nę słu żą cą do po więk sza nia rze czy.Wi zja Lon -dy nu za ata ko wa ne go przez rój ol brzy mich mu szek, któ rą Hen ley przed sta wił mu z sar ka zmem, na pę -dzi ła pi sa rzo wi stra chu.Wą tek po wie ści Gil lia ma Mur raya wy wo łał po dob ne uczu cie.Pod bom ba stycznym ty tułem kry łysię uro jo ne spe ku la cje sza leń ca.Gil liam utrzy my wał, że z bie giem lat au to ma ty, te prze zna czo ne dladzie ci za ba weczki sprze da wa ne w nie któ rych skle pach w cen trum Lon dy nu, na bio rą ży cia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Choć do tej pory nie wy ja wił świa tu ta jemni cy au to ra, spo sób, w jaki Gil liam pod trzy my wał dzia ła -nie swo je go te atru, wy warł na nim okrop ne wra że nie.Było oczy wi ste, że dla przed się bior cy istot nejest, by się ota czać ludz mi, któ rzy trzy ma ją usta za mknię te na kłód kę, i cho ciaż ten re zul tat być możeda ło by się osią gnąć za chę ta mi, naj wy raz niej groz by oka zy wa ły się znacz nie sku teczniej sze.Od kry cie,że Gil liam bez pro ble mów ucie ka się do tych nie sław nych me tod, przy pra wi ło go o dresz cze.I niebez po wo du, po nie waż ten osob nik był jego wro giem albo przy naj mniej tak się wo bec nie go za cho -wy wał.Wells wziął ulot kę, jaką otrzy my wał od nie go co ty dzień, i przyj rzał się jej z nie chę cią.Choć by nie wie dzieć jak się tego brzy dził, nie mógł nie przy znać przed sobą, że wszyst ko to jegowina.Tak, Po dró że w Cza sie Mur raya istnia ły dzię ki nie mu, dzię ki de cy zji, jaką pod jął.Z Gil lia mem Mur ray em spo tkał się tyl ko dwa razy, ale są lu dzie, któ rym nie trze ba wię cej, abystać się wro ga mi.I Gil liam był jed nym z nich, jak się Wells szyb ko prze ko nał.Pierw sze spo tka nieod by ło się w tym sa mym po ko ju pew ne go kwietnio we go po po łu dnia, przy po mniał so bie, pa trząc zdrże niem na spo ry, głę bo ki fo tel, w któ ry Gil liam Mur ray z tru dem wci snął swo je po tęż ne cia ło.Od -kąd po ja wił się w drzwiach i z tym lep kim uśmie chem po dał mu swo ją wi zy tów kę, ro bił na nim wra -że nie tą zwa li stą po stu rą byka, ale jesz cze bar dziej za dzi wiał go nie pa su ją cym do rozmia rów cia ławdzię kiem, z ja kim się po ru szał, jak gdy by jego ko ści były pu ste w środ ku.Wells za jął wte dy fo telsto ją cy na prze ciw tam te go i obaj przy glą da li się so bie z ostroż ną grzecz no ścią, pod czas gdy Jane po -da wa ła im her ba tę.Kie dy wy szła z po ko ju, nie zna jo my jeszcze sze rzej roz cią gnął swój sa lo no wy,sztucz ny uśmiech, po dzię ko wał za to, że zo stał przy ję ty tak szyb ko, a na stęp nie za czął za sy py wać pi -sa rza po chwa ła mi od no śnie do jego po wie ści We hi kuł cza su.Są jed nak lu dzie, któ rzy chwa lą coś tyl ko po to, aby wy wyższyć sa mych sie bie, ob wie ścić świa tuswo ją nie skoń czo ną wraż li wość i in te li gen cję.Gil liam Mur ray na le żał wła śnie do tej gru py sku pia ją -cej za ro zu mial ców.Z za pa łem wy chwa lał jego po wieść, w eg zal to wa nej prze mo wie roz pły wa jąc sięnad jej zrów no wa żo ną kon struk cją, na kre ślo ny mi wi ze run ka mi, a na wet ko lo rem gar ni tu ru, w jaki pi -sarz po sta no wił ubrać swo je go bo ha te ra, a tymcza sem Wells słu chał go uprzej mie i za sta na wiał sięnad sen sem tego spo tka nia.W ja kim celu ktoś miał by tra cić cały po ra nek na przy tła cza nie go w tenspo sób la wi ną po chlebstw, za miast ogra ni czyć się do prze sła nia swych uwag w uprzej mym li ście,jak to ro bi ła reszta wiel bi cie li.Przy jął te skwa pli we za chwy ty, z za kło po ta niem ki wa jąc gło wą, jakktoś, kto idzie przez uciąż li wą, lecz nie szko dli wą mżaw kę, i miał na dzie ję, że ten nud ny pa ne gi ryknie po trwa zbyt dłu go i gość po zwo li mu wró cić do jego za jęć.Szyb ko jed nak że po jął, że była to do -pie ro sto sow na przed mo wa, któ ra mia ła za za da nie przy go to wać grunt, za nim ten czło wiek zde cydu jesię wy ja wić praw dzi wy po wód swej wi zy ty.Za koń czyw szy wy lew ne prze mó wie nie, Gil liam wy jąłze swo jej tecz ki opa sły rę ko pis i zło żył go w rę kach go spo da rza z taką ostroż no ścią, jak by mu wrę -czał świę tą re li kwię lub nowo na ro dzo ne dzie cię.Ka pi tan De rek Shac kle ton, praw dzi wa i emo cjo -nu ją ca hi sto ria bo ha te ra przy szło ści prze czy tał ze zdu mie niem Wells.Te raz na wet nie przy po mi -nał so bie, jak do szło do tego, że umó wi li się na spo tka nie za ty dzień, po tym jak ol brzym wy mógł nanim obiet ni cę, że prze czy ta jego dzie ło i je śli mu się spodo ba, po le ci je Hen ley owi.Pi sarz za brał się do czy ta nia rę ko pi su, któ ry nie spo dzie wa nie wpadł mu w ręce, lecz ro bił to bezszcze gól nej chę ci, jak czło wiek pod da ny tor tu rom.Zu peł nie nie miał ocho ty za głę biać się w lek tu rzecze goś, co mo gło wy ro snąć na grun cie wy obraz ni tego na pu szo ne go go gu sia, któ re go uwa żał za nie -zdol ne go do tego, by mógł go za in te re so wać czym kol wiek.Nie my lił się.W mia rę jak brnął przez za -peł nio ne pre ten sjo nal ny mi zwro ta mi stro ny ma nu skryp tu, w jego umy śle za czę ła krzep nąć naj czyst szaod ra za, a wraz z nią de cy zja, aby ni g dy wię cej nie uma wiać się ze swy mi wiel bi cie la mi.Gil liamwci snął mu eks tra wa ganc ką i usy pia ją cą bzdu rę, po wie ści dło, któ re po dob nie jak wie le in nych pię -trzą cych się ostat ni mi cza sy w wi try nach księ garń, wy da nych na fali po wo dze nia jego książ ki wpi -sy wa ło się w modę na li te ra tu rę spe ku la cyj ną.Były to istne wy prze da że ma ku la tu ry z tek sta mi peł ny -mi no wi nek tech nicz nych, za in spi ro wa ne szczy to wy mi osią gnię cia mi na uki i pre zen tu ją ce wszel kie goro dza ju nie do rzeczne ma szy ny prze zna czo ne do speł nia nia naj skrytszych ludz kich pra gnień.Wells nieczy tał żad nej z nich, ale Hen ley opo wia dał mu pod czas ja kie goś obia du o śmiesz nie nie do rzecz nychfa buł kach wie lu z nich, ta kich jak dzieł ka no wo jor czyka Lu isa Se na ren sa, któ rych bo ha te ro wie po -dró żu ją cy stat ka mi po wietrz ny mi do cie ra li w naj dzik sze za kąt ki pla ne ty i za gar nia li je, roz pra wia jącsię z każ dym tu byl czym ple mie niem, ja kie im sta nę ło na dro dze.Nade wszyst ko jed nak Wells pa mię -tał ży dow skie go wy na laz cę, któ ry zmaj stro wał ma szy nę słu żą cą do po więk sza nia rze czy.Wi zja Lon -dy nu za ata ko wa ne go przez rój ol brzy mich mu szek, któ rą Hen ley przed sta wił mu z sar ka zmem, na pę -dzi ła pi sa rzo wi stra chu.Wą tek po wie ści Gil lia ma Mur raya wy wo łał po dob ne uczu cie.Pod bom ba stycznym ty tułem kry łysię uro jo ne spe ku la cje sza leń ca.Gil liam utrzy my wał, że z bie giem lat au to ma ty, te prze zna czo ne dladzie ci za ba weczki sprze da wa ne w nie któ rych skle pach w cen trum Lon dy nu, na bio rą ży cia [ Pobierz całość w formacie PDF ]